Nasza księgarnia

Letnia Kampania Piwna 2008

Posted in Letnia kampania piwna

U stóp kamiennej piramidy stojącej pod Wągrowcem, odnaleziono ukrytą anonimową relację ze spotkania tajnego bractwa. Tekst pełen jest szyfrów, symboli i ukrytych znaczeń nad rozwikłaniem których głowią się najtęższe umysły sił specjalnych i niespecjalnych. Jego autentyczność jest niepodważalna, co potwierdzili swym autorytetem wybitni znawcy problematyki dziejowych spisków i związków sekretnych - Dan B. i Waldemar Ł. A oto jego treść, która wstrząsnąć może podstawami europejskiej cywilizacji:
Światem rządzą siły sekretne - to oczywista oczywistość. To, co jedynie domysłem maluczkich nieświadomych mechanizmów władzy absolutnej było, ujawniło się nielicznym, którzy niewytłumaczalnym zrządzeniem opatrzności stali się świadkami wydarzeń dziwnych i znaczących. Ich znaczenie prawdziwe ukryte było jednak pod zasłoną symboli i tajemnych znaków. Nam jednak dzięki raportowi TW którzy przeniknęli na miejsce owego wydarzenia stało się wiadomym, iż był to element WIELKIEGO SPISKU.

 

 

 

 

 

 

 



W miejscu odludnym, Zajączkowem zwanym, gdzie kosmiczna energia skupia swe niewidzialne moce w cieśninie pomiędzy dwoma jeziorami, odbyło się wielkie zgromadzenie praStarego tajemnego bractwa. Już tybetańscy lamowie zdradzili wiele lat temu, iż w miejscu tym znajduje się jeden z kilku czakramów które swą energią wzmacniają i potęgują moce tajemne. Dowodem niepodważalnym obecności owego czakramu jest płaskorzeźba z runem znajdująca się nad portalem wejściowym do pałacu. Ów znak magiczny Wikingów dla niepoznaki został ukazany jak zwykły herb pośród panopliów z bronią i sztandarami. Oświeceni (illuminati) wiedzą jednak iż w rzeczywistości jest to sekretny znak-symbol owego potężnego czakramu ukrytego zapewne w fundamentach tej budowli.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



Aby nie budzić podejrzeń, uczestnicy zgromadzenia pojawili się dwa tygodnie po pogańskim święcie przesilenia letniego nocą Kupały zwanym w kraju tutejszym. Było to jednak jedynie kamuflażem mającym odwrócić uwagę społeczeństwa i służb specjalnych. Spiskowcy, którzy pojawili się w pierwszy piątek lipca w Zajączkowie swoją znajomość określali rzymskim słowem "forum" co tłumaczy starożytną proweniencję ich tajnego bractwa. Pojawili się na miejscu w grupach i osobno, aby nie budzić podejrzeń. Przybyła grupa warszawska zwana z rzymska "legią" której zadaniem jest wpływ i kontrola nad władzą tego słabego kraju nad Wisłą. Wspólnie z nimi pojawił się tajemniczy Jeździec którego mowa czasami niezrozumiała dla zwykłego śmiertelnika, była jednak dla wtajemniczonych jak mowa Pytii delfickiej. Ów dar zawdzięcza zapewne przebywaniu w pobliżu wzgórza wawelskiego, gdzie jak wiadomo znajduje się kolejny potężny czakram. Zdolność tłumaczenia i obłaskawienia Jeźdźca posiadł spiskowiec nazywany przez innych z szacunkiem Starym, który też odgłos miał najdonośniejszy (dowodem mogą być spękane ściany jednego z domków w Zajączkowie). Najlepsi kryptolodzy CIA i GRU nie potrafią jeszcze rozszyfrować prawdziwego znaczenia imienia WPK który nosił tajemniczy spiskowiec przybyły z Warszawy. Osobnym powozem mechanicznym zjechał najmłodszy spośród nich - Louis Nicolas który musi mieć, jak dowodzą jego imiona, kontakty z francuskim Wielkim Wschodem. Pojawił się także brodaty Scout pilnie obserwujący i komentujący czasami wydarzenia - niechybnie zaprzedany agent różokrzyżowców. Wprost z Zepsutego Zachodu, z krajów Franków i Germanów przybyło w lśniącym pojeździe zwanym Kamp(f)Wagen dwóch spiskowców reprezentujących interesy bractwa na zachód od Odry. Obaj doświadczeni i biegli w wiedzy tajemnej. Z kraju Pomorzan zjechało dwóch kolejnych uczestników zgromadzenia. Prowadził ich andreapolsrd którego to niemożliwe do wymówienia dla prawego chrześcijanina imię zapewne od groźnych Jaćwingów pochodzi których jak widać nie zdołali skutecznie wytępić pobożni bracia szpitalnicy NMP. Jego pasażer zwany był apaczem, co tłumaczyć może jego charakterystyczną dla czerwonoskórych predylekcję do języka obrazków. Brakło jednak jednej niezwykle ważnej osoby - Wielkiego Mistrza owego zakonu o imieniu Castiglione, który z dziedzicznych grodów czerwieńskich przybyć nie mógł na to tajne zgromadzenie.
Witając się gromko towarzystwo owo zajęło miejsce na świętym wzgórku tuż za pałacem. Zgodnie z antyczną tradycją, miejsce to otaczały kręgiem wiekowe drzewa. Pośrodku rozpalono rytualny ogień i przygotowano mięsiwo tudzież złote napoje. Drew dostarczały urodziwe miejscowe driady. Z miejsca zgromadzenia dobiegały przerażonych tubylców odgłosy zażartych dyskusji a czasami złowrogie śmiechy. Nikt jednak (za wyjątkiem jednej nieostrożnej niewiasty przeziębieniem zapewne ukaranej) nie śmiał zwracać im uwagi. Jeździec z rzymska Equesem nazywany wieszczył przyszłe i przeszłe wydarzenia, których sens grono zebranych próbowało bezskutecznie nieraz rozwikłać. Gdy jednak zawiodły metody tradycyjne próbowali znaleźć prostsze sposoby tłumaczenia tych wróżb jak darcie pasów czy opiekanie na kracie grillem zwanej. Nikt jednak nie śmiał podnieść ręki na wieszcza. Przy okazji Scout ujawnił wielki talent w węglarstwie grillowym co niechybnie wynikiem jest zażyłości z tajemniczymi karbonariuszami. Dzielili się zatem wiedzą tajemną i przyszłą władzą popijając miodem o nazwie "Kapucyn" co ponownie dowodzi ich konszachtów z Opus Dei. Spotkania i dysputy trwały dzień i noc. Za dnia bractwo spotykało się w mniejszych kręgach oraz w sali pałacowej, gdzie apacz ujawnił wydobytą z archiwów obrazkową historię o pewnym rysowniku i dawnych wojnach (jak to indianie...), którą zebrani próbowali zinterpretować.

 

 

 

 

 

 

 


Dzielono w Zajączkowie władzę nad Europą czego dowodem są tytuły jakimi się określili - królów, wicekrólów i książąt Włoch, Holandii czy krajów niemieckich. W szranki walki o władzę i jedynie słuszną interpretację prawdy stawali zawzięty Stary, doświadczony towarzysz, czujny WPK, zapalczywy apacz. Kamp pewny o swą dziedzinę obserwował ze spokojem swary współbraci. Louis Nicolas uważnie przysłuchiwał się wywodom starszych, doświadczenie zbierając, ale także celnymi uwagami się popisując. Pozory to jednak tylko były konfliktu, gdyż wspólna pasja ich łączyła i sympatia niezmącona. Dwie noce, aż do pierwszych brzasków dnia trwał ten przerażający dla profanów sabat. Jego uczestnicy strudzeni snuciem swych niecnych planów, choć wzmocnieni złotym napojem, padali kolejno wyczerpani na swych kwaterach. Gospodarze pałacu, którzy nie dość sprawnie udostępnili andeapolsrd należne mu apartamenty poznali moc jego straszliwego gniewu podobno prewencją zwanego. Pałacowy klucznik, który przebywał dotąd w zbawiennym błogostanie umilającym mu odbiór rzeczywistości, odtąd całkowicie trzeźwy stawał przed nim pełen szacunku i bojaźni, a jego pies w tajemniczy sposób zamilkł... Wszystko to znakiem było i dowodem owego złowrogiego spotkania. Ponadto niecne ich moce, które wbrew wszystkim prognozom meteorologicznym zapewniły piękną pogodę nad Zajączkowem, skierowały chmury deszczowe nad Albion, przez co nasz Robert Kubica wypadł z toru, umożliwiając zwycięstwo obcym narodowo i rasowo konkurentom!
Rozjechali się spiskowcy do swych dziedzin ufni w moc swego bractwa i sympatię wzajemną, a następne spotkanie za rok sobie wyznaczyli, aby ponownie dzielić władzę nad nieświadomym niczego światem. Biada nam!
Howgh!

Tekst: Apacz
Zdjęcia: Apacz, Andreapolsrd, Kamp