Nasza księgarnia

Louis Friant (1758-1829)

Posted in Słynni dowódcy

Wśród generałów napoleońskich mógł uchodzić za starszego pana i wydawało się, że bliżej mu do statecznych, siwych dowódców Jaśnie Oświeconego Cesarza Austrii. A przecież jego nieprzeciętne zdolności stawiają go w szeregu najlepszych oficerów epoki. Nie wiek, ale serce czynią człowieka wartościowym. Przepojony patriotyzmem starszy pan, z powodzeniem mógł konkurować z szalonymi gołowąsami i nigdy w wyścigu do sławy nie stał na straconej pozycji. I choć najsłodsze kawałki tortu dostawały się jego marszałkowi, to powinniśmy pamiętać, że trzech nierozłącznych: Friant, Morand, Gudin, nigdy nie byli figurantami.
Szlachetnie urodzony w Morlancourt, jak przystało na przedstawiciela pierwszego stanu miał zostać żołnierzem. Dlatego wykształcenie miało przygotować go do wybranej drogi. Kariera, choć dzielona z innymi rysowała się obiecująco. Już w 1781 roku Friant trafił do zawsze eksponowanej gwardii królewskiej i tylko wojna potrzebna była do odniesienia sukcesu. Pech jednak sprawiał, że kryzys państwa zaciemniał obraz przyszłości, a król bardziej przypominał nieudacznika, niż równego bogom władcę. Młody oficer miał swój rozum i musiał krytycznie patrzeć na zaistniałą sytuację. Idee oświecenia, które otworzą drogę rewolucji, znalazły zwolenników nawet w szeregach wiernej gwardii. Przegrana króla stała się faktem, a entuzjasta przemian, w 1789 roku zasilił szeregi nowo powołanej gwardii narodowej. Pamiętajmy jednak, że w oczach Frianta wcale nie było to zdradą, przecież na czele nowej formacji stał przedstawiciel starej arystokracji La Fayette. Gdy rewolucyjna Francja w kwietniu 1792 roku wypowiedziała wrogom wojnę, która miała rozpowszechnić nowe hasła na cały świat, Friant ruszył na front. Znalazł się w szeregach Armii Mozeli. Jako doświadczony oficer, przy tym obywatel, którego postawa nie budziła zastrzeżeń, od razu awansował do stopnia podpułkownika. Prowadził swych podkomendnych do walki. Zmagania przyniosły awanse i doświadczenie. W jesieni 1794 Friant wziął udział w oblężeniu Luksemburga, a za zasługi gen. Moreaux mianował go generałem brygady i strażnikiem zdobytego miasta. Warto wiedzieć, że właśnie pod Luksemburgiem po raz pierwszy Friant zetknął się, z właśnie przybyłym do armii, gen. Davout. Może nawet nie wiedzieli, jak silnie ich losy zostaną splecione. Kolejne miesiące nasz bohater spędził na ważnym i znaczącym o uznaniu, stanowisku gubernatora Luksemburga.
Walcząc w szeregach Armii Mozeli Friant poznał jeszcze jedną niezwykłą postać, w 1797 r. wraz z gen. Desaix przeszedł do Armii Włoch, by przygotować się do baśniowej wyprawy. Jej celem był tajemniczy, ekscytujący tajemnicami i orientalny Egipt. Już w listopadzie 1797 roku Friant znalazł się w szeregach Armii Anglii, której nazwa miała tylko zmylić przeciwnika. W marcu przydzielony do dywizji Desaix, został skierowany do Civita Vecchia i stamtąd ruszył na wyprawę. Wyjazd na pewno powodował rozterkę w jego sercu, dopiero co stał się szczęśliwym małżonkiem Klary Leclerc. To małżeństwo otwierało zresztą przed nim niezłe widoki. Młoda żona była siostrą Wiktora Leclerca i przez to szwagierką Pauliny Bonaparte, a jednocześnie szwagierką Davouta. Stał na czele 88 półbrygady liniowej, a pierwszą ich akcją bojową było lądowanie na Malcie, gdzie jednak nie doszło do krwawych walk. Po lądowaniu w Egipcie, wraz z całą dywizją ruszył w awangardzie na pustynię i pierwszy kontakt z mamelukami nastąpił 10 lipca 1798 roku w Ramanieh. Falowe ataki konnicy rozbiły się o francuskie czworoboki, co mimo ogromnego upału i zmęczenia podniosło morale armii. Zdobyte doświadczenie zaowocowało świetnym zwycięstwem pod piramidami. Szybkie zwycięstwa nie zakończyły jednak kampanii, pobici, ale nie pokonani mamelucy stanowili ciągłe zagrożenie i musieli być ścigani. Friant, przy boku Desaix ruszył na podbój Górnego Egiptu. Przeciwnikiem był Murad Bej, najwaleczniejszy z mameluków. W styczniu 1799 pod Samhud podjął on próbę rozbicia Francuzów, ale postawa żołnierzy Frianta i Belliarda, wspartych przez dowodzącego tu kawalerią Davouta, przysporzyła mu ciężkich strat i zmusiła do ucieczki. Miesiąc później Friant prowadził samodzielnie pościg za oddziałem Hassan Beja, którego dopadł 17 lutego w Abu Marrah i doszczętnie rozniósł. Był tak dobry w tego typu wojnie, że został wysłany przeciw samemu Murad Bejowi, którego rozbił 4 marca. Kolejne miesiące niewdzięcznej służby spowodowały, że nie wziął udziału w wyprawie do Syrii. Zmagania o Górny Egipt zakończyły się w styczniu 1800 roku. Friant pozostał w Egipcie do końca. Wziął udział w wielu jeszcze wydarzeniach, walczył pod Heliopolis i tłumił bunt w Kairze. Pełnił funkcje gubernatora Aleksandrii. Aż wreszcie dzięki pokojowi w Amiens ruszył w 1801 roku w drogę powrotną.
Wracał jako zasłużony i znany wyższy oficer, a jego zdolności budziły uznanie. Dodający mu już powagi wiek, powodował, że Napoleon zdecydował się powierzyć mu ważną funkcję inspektora generalnego piechoty. Pełnił ją w latach 1801 - 1803. Rok później znalazł się w szeregach Wielkiej Armii, może dzięki koneksjom rodzinnym pod rozkazami marszałka Davouta w III Korpusie. Zgromadzono go już wiosną 1803 roku w Brugii. Celem koncentracji całej armii, miała być spodziewana wojna z Anglią. Długie szkolenie spowodowało, że powstała najlepsza armia ówczesnego świata. Na jej czele stanęli dowódcy ostrzelani w licznych bojach i wielu generałów nie ustępowało talentem swoim marszałkom. III Korpus dzięki swemu dowódcy, na którego nieraz psioczono, już wtedy wyróżniał się karnością i wyszkoleniem, a oficerowie ....., ci dowiodą swej wartości na polach bitew. Ale wśród nich, już wtedy Friant dorównywał sławą marszałkowi.
No, ale nadmorski piknik dobiegł końca. Wybuchła wojna i Wielka Armia ruszyła w końcu sierpnia ku nieznanemu. III Korpus ruszył na Haguenau, rozpoczął się sławny manewr na Ulm. W tej fazie Friant nie miał okazji udziału w bitwie, głównie maszerowano, by następnie osłonić główne siły przed ewentualnym atakiem od strony Monachium. Lecz gdy tylko Mack kapitulował, ruszono na Kutuzowa. III Korpus 8 listopada dopadł go i przetrzepał pod Maria-Zell Merveldta, by potem zająć wyczekującą pozycję pod Bratysławą i Wiedniem do decydującej bitwy. 15 listopada zmęczeni, ale dumni żołnierze weszli do wrogiej stolicy, Wiedeń był ich.
29 listopada III Korpus ruszył z dotychczasowych pozycji, najbliżej do nowego miejsca - Austerlitz miał Friant. Ruszył jeszcze tego dnia nocą, a pozycję w Telnicach i Sokolnicach zajął 2 grudnia około godz. 9, gdy atak wroga już trwał. Przez większą część bitwy Friant na czele swoich 9 000 żołnierzy bronił niezwykle ważnej ryglowej pozycji i nawet świetna postawa Legranda, nie umniejsza bohaterstwa jego i żołnierzy. Przecież rozpoczęli bitwę, po 100 km dwudniowego marszu. Z marszu odbili Sokolnice. Langeron nie ustępował, ale Friant doskonale wykorzystał szczupłe siły i walory terenu. Zdesperowani koalicjanci rzucają tu kolejne kolumny z Prace, to będzie ich gwóźdź do trumny. Sytuację kontroluje świeżo przybyły Davout. Po południu trud został nagrodzony udziałem w pogromie wroga. Friant znalazł się w gronie wyróżnionych przez Napoleona dowódców. Marszałek dołożył swoje pisząc: "Przyznać muszę dzielnym żołnierzom dywizji Frianta zaszczyt powiadania o sobie, iż w owym dniu pod Austerlitz nie liczyli przed sobą wrogów", szczególnie wychwalając odwagę generała, pod którym w boju ubito cztery konie. Odpoczynek był krótki, a zebrany III Korpus z taką werwą ruszył do przodu, że 4 grudnia uchwycił Rosjan pod Josephsdorf. Ale ci mimo przewagi, woleli rozpocząć negocjacje. Praktycznie zakończono działania, a po podpisaniu pokoju III Korpus ruszył do Monachium, potem został rozlokowany w księstwach Oettingen, Limburg i Hohenlohe.
Lecz pokój nie trwał długo, nowy wróg, butne Prusy już 9 sierpnia 1806 rozpoczęły mobilizację. Friant, który stał w tym czasie w Halle, poderwał swoją dywizję, rozpoczęła się koncentracja Wielkiej Armii. Manewr zaczepny rozpoczęto 8 października szybkimi marszami idąc na spotkanie armii pruskiej. Manewr całkowicie zaskoczył wroga, który nie potrafił zdobyć się na żaden manewr zaczepny. Nadszedł 14 października. III Korpus wysłany przez cesarza w manewrze oskrzydlającym, w wyniku błędnego rozpoznania, natknął się pod Auerstädt na główne siły księcia Brunszwiku, gdy w tym czasie Napoleon rozwijał swe siły pod Jeną, przeciw drugiej armii Hohenlohego. Bitwa pod Auerstädt rozpoczęła się wcześnie rano, choć dywizje korpusu wchodziły do niej pojedynczo. Friant z marszu poszedł do kontrataku na pomoc Gudinowi i powstrzymał księcia Orańskiego. Przewaga wroga wymusiła jednak na Francuzach postawę defensywną. Kolejny pruski atak został odparty, a kontrakcja Moranda zmieszała ich. Gdy do akcji przyłączył się Friant, rozbijając dywizję Kuhnheima, Prusacy podjęli odwrót. Friant dokonał manewru oskrzydlającego i wykorzystując artylerię rozbił zgrupowanie gen. Kalkreutha broniące wsi Gernstadt. Jego ofiara, przyniosła ten skutek, że reszta armii na rozkaz króla mogła podjąć w miarę sprawny odwrót. Davout i jego żołnierze zostali panami pola bitwy. Dalsza część kampanii składała się z długich, uciążliwych marszów, ale ich szybkość nie pozwoliła pozbierać się porażonym Prusakom. III Korpus zajął Lipsk, Duben i Wittenbergę. Żołnierze korpusu w dowód uznania jako pierwsi 25 października wkroczyli do Berlina. Następnym etapem był Frankfurt i Kostrzyn, a dalej zaczynała się Polska. Dnia 9 listopada Friant wkroczył do Poznania witany wraz z Davoutem jak wybawca. Polska jesień nie nastrajała Francuzów optymistycznie, ale entuzjazm witających, podnosił na duchu. Do tego pojawił się nowy wróg, którego stare wiarusy miały okazję poznać z mniej przyjemnej strony. No, ale to przecież szła Wielka Armia, orły zawsze zwycięskie i to Rosjanie mieli powód do obaw. Pokonując trudności, w ciągu 1-2 grudnia Davout przeprowadził swoich przez Warszawę, idąc za wycofującym się Beningsenem. Do pierwszego kontaktu bojowego doszło pod Okuninem, przy przeprawie Narwi, gdzie żołnierze Frianta ciężko się napracowali. Rosjanie okazali się groźnym i upartym przeciwnikiem. Co ciekawe, dowódca sprzymierzonych, gen. Kamieński szykował się do podjęcia ofensywy. Uprzedził go jednak udany atak Moranda przez Wkrę, wsparty następnie energicznym atakiem Frianta na Beningsena pod Czarnowem. Rosjan zepchnięto za Pułtusk. Niestety, jednoczesny atak 26 grudnia Lannesa, ze względu na warunki pogodowe został przerwany i dobrze rozwijająca się bitwa, nie stała się kolejnym Austerlitz. Rosjanie rozpoczęli odwrót, a wycieńczeni zwycięscy zaprzestali działań. Nadszedł czas na odpoczynek, z nadzieją na pokój (choć Polacy żywili zupełnie odmienne nadzieje).
Nadzieje okazały się płonne, gdy nowy głównodowodzący, Beningsen rozpoczął ofensywę 18 stycznia. Zaczęła się kampania, której upiornym symbolem stała się Iława. III Korpus miał jak zwykle odegrać dużą rolę, a Friant szedł na czele. W wyniku marszów koncentracyjnych, jego dywizja 6 lutego uderzyła na Heilsberg i wraz z Morandem wyrzucili przeciwnika, uniemożliwiając Beningsenowi wsparcie Barcleya pod Hoff. 8 lutego w decydującym dniu bitwy Friant podszedł na przeciw Serpallen, na które ruszył z impetem wspierany przez resztę korpusu. Zaskoczony manewrem Baggewut wycofał się do Klein Sausgarten, gdzie doszło do ciężkich walk. Wioski Friantowi nie udało się zdobyć, ale na jej przedpolu rozwinął 33 pp nie dając Rosjanom przejść do kontrataku. W tym momencie klęska VII Korpusu przekreśliła szansę efektownego zwycięstwa i Napoleon musiał ratować sytuację. Friant ponownie ruszył do ataku frontalnego, zajmuje wieś i spycha Rosjan coraz dalej, zdobywając następnie Kreegeberge. Następnie atakuje i mimo kontrataków zdobywa Auklappen, wychodząc na tyły głównej pozycji wroga. Niestety, zamiast zmęczonych i rozbitych Rosjan, pojawiają się prusacy Lestoqa ratując sytuację, a zmęczeni 6 godzinnym bojem żołnierze III Korpusu przechodzą do obrony i wycofują się. Prusacy mimo dużych ofiar wypierają ich aż do Klein Sausgarten. Zapadają ciemności. Efekt bitwy najlepiej oddał Napoleon: "Ojciec, który traci swoje dzieci, nie zaznaje uroku zwycięstwa". III Korpus z ogólnych strat 18 000, postradał 5000 ludzi (według "Operations du 3 Corps" 2 Dywizja straciła: 225 zabitych, 1111 rannych i tylko 71 jeńców), mimo to zachował sprawność bojową i 10 lutego podjął nowe działania zaczepne na Friedland.
Po okresie przerwy właśnie w tym miejscu doszło do rozstrzygającej bitwy, choć III Korpus nie wziął w nim bezpośredniego udziału. Po zwycięskiej kampanii i pokoju w Tylży został skierowany do Księstwa Warszawskiego, gdzie Friant stanął w Sochaczewie. Stamtąd do Niemiec, by być widomym symbolem władzy Napoleona nad Europą.
Tak zwana Armia Reńska, stacjonująca w Niemczech pod wodzą Davouta, stanowiła pokaźną siłę 110 tyś. doskonałych wiarusów. Ich dowódcy byli jednymi z najlepszych w armii. Austriacy, nie pomni wcześniejszych batów, ruszyli się, licząc, że arcyksiążę Karol nauczył się dość, by pobić zajętego Hiszpanią Napoleona. Na siły Davouta spadło trudne zadanie opóźnienia tego uderzenia i osłona koncentracji armii. W tym celu skoncentrowały się w okolicach Ratyzbony. W tym układzie najbardziej wysuniętą pozycję zajmował Friant, trzymający przeprawę na Altmühl. Gdy wycofywał się stamtąd 18 kwietnia na rozkaz, jako pierwszy starł się z nowym wrogiem. Następnego dnia brał udział w ciężkich bojach odwrotowych pod Thann i Teugen. 21 doszło do starcia pod Eckmühl i silnego uderzenia Karola, ale karty rozdawali już Francuzi. III Korpus odegrał tak znaczącą rolę, że w czasie szturmu Ratyzbony pozwolono mu na wypoczynek, ale zaraz potem Friant, Morand i Gudin ruszyli w pościg lewym brzegiem. Po kilku dniach i przegnaniu wroga korpus zawrócił by połączyć się z armią pod Wiedniem. Dużymi krokami zbliżała się nowa bitwa. Niestety złe fatum zrywając mosty przerwało dobrze zapowiadające się starcie, a Friant i jego koledzy patrzyli na to bezsilnie, nie mogąc przejść rzeki.
W decydującej bitwie tej wojny Friant wziął czynny udział. Wraz z całym III Korpusem zaczął od zdobycia przeprawy mostowej w Bratysławie, by uniknąć zaskoczenia od strony Węgier. 5 lipca 1809 roku Davout ze swym korpusem rozpoczął przeprawę na prawym skrzydle wojsk, zaczęła się bitwa pod Wagram. Friant współpracując z Morandem odznaczył się w walkach przeciw Rosenbergowi i o wzgórza koło Neusiedel. Wojna znowu zakończyła się zwycięstwem.
Po pokoju w Schönbrunn w październiku 1809 roku III Korpus otrzymał odpowiedzialne zadanie osłony wycofującej się armii. Cały czas zachowywał bojową postawę, mając świadomość, że upokorzeni traktatem Austriacy, chcieliby rewanżu. Dopiero w Niemczech oddziały mogły trochę sobie poluzować. Nowa lokalizacja, choć chroniła od bezpośredniego udziału w krwawych hiszpańskich działaniach, nie była wakacjami. Friant i inni dowódcy borykali się z problemem wrogiej postawy ludności niemieckiej, a nawet musieli likwidować coraz nowe ogniska rebelii, do której przyłączały się nawet regularne oddziały pruskie. Sytuacja pogarszała się z każdym miesiącem, im bardziej starcie francusko-rosyjskie stawało się pewne. Napoleon przewidywał nawet zbrojną pacyfikację Niemiec. Ostatecznie Fryderyk Wilhelm ugiął się w obliczu realnej groźby i jedynie postawa Szwecji dała sygnał do akcji militarnej. Właśnie Friantowi powierzono zadanie zajęcia Pomorza Szwedzkiego, na które wkroczył 26 stycznia 1812 roku. Przeprowadził całą akcję sprawnie i bez ofiar. Jej głównym sukcesem było przejęcie towarów angielskich, które tamtędy przesiąkały do Europy, ale politycznie uznana została za błąd niepotrzebnego prowokowania kraju, który przecież lepiej było mieć po swojej stronie (i w kontekście stosunków szwedzko-rosyjskich całkiem realne). Ale to już nie była działka Frianta.
1812 rok przyniósł wreszcie wojnę, która ostatecznie przynieść miała rozstrzygnięcie walki o dominację w Europie. Friant już tradycyjnie stanowił ważny element I Korpusie Davouta. Co ciekawe, jak w każdym korpusie skład nie był narodowo jednolity. Friant, choć dowodził głównie Francuzami, miał pod sobą hiszpański pułk Józefa Napoleona. W toku kampanii spośród wielu starć, Friant znalazł się w grupie pościgowej Murata. Nowe dowództwo niekoniecznie mogło się podobać przyzwyczajonym do porządku dowódcom Davouta. Na szczęście w Witebsku Friant, Morand i Gudin wrócili pod rozkazy swojego marszałka i ich korpus odegrał znaczną rolę w bitwie smoleńskiej. Jej kontynuacją był pościg za Barcleyem i bitwa pod Kołodnią, której tragicznym epizodem była śmierć Gudina. O wyniku kampanii wydawało się, zadecyduje bitwa na pozycji pod Borodino. Wstępem do niej było starcie pod Szewardino, w czasie którego dywizja Frianta odparła atak dywizji kirasjerów. Następny dzień spędzono na przygotowaniach do bitwy, atak rozpoczął się rano 7 września 1812 roku. Celem oddziałów Frianta i całego korpusu były szańce Bagrationa. W czasie ataku został jednak przesunięty do rezerw. Wziął on udział w ataku Neya na Semenowskoje do której wszedł po ciężkim boju, ale bez wsparcia utknął pod ogniem artylerii rosyjskiej. Na zdobytą pozycję przybył też Napoleon, osobiście komplementując Frianta, któremu na pamiątkę bitwy dodatkowo został ślad po ranie, na szczęście niezbyt groźnej. Kolejnym i to niebagatelnym dowodem uznania dla dzielnego generała, było przeniesienie go, w czasie reorganizacji armii w Moskwie, do gwardii, gdzie objął dowództwo dywizji grenadierów starej gwardii. Wraz z nią wziął udział w starciu pod Małojarosławcem, a następnie w odwrocie.
Gdy minął koszmar odwrotu, Francja i jej sprzymierzeńcy, stanęła przed problemem wrogiej ofensywy. W sytuacji katastrofy Wielkiej Armii ogromne zadanie spadło na kadry oficerskie wyrwane z Rosji, a szczególnie na jednostki gwardii, stosunkowo najmniej zużyte. Widać to wyraźnie w działaniach kwietniowo-majowych 1813 roku, gdzie dla osiągnięcia rozstrzygnięcia, pod Lutzen i Budziszynem Napoleon użył gwardii. Friant wziął w nich udział, początkowo w szeregach młodej, a potem ponownie starej gwardii. 26 i 27 sierpnia 1813 pod Dreznem znowu zwycięstwo, choć nie przyniosło ono spodziewanego rozstrzygnięcia, warto podkreślić, że ogromną rolę odegrała gwardia, prowadząc każdy z podjętych ataków. Było to bardzo sensowne, bo młodzi, niedoświadczeni rekruci ruszali do swych pierwszych walk za plecami zawsze podziwianych wiarusów. Jednak już w decydującej bitwie pod Lipskiem, gwardia stanęła w odwodzie, zajmując miejsce za centrum pozycji. Dopiero trzeciego dnia, by odciążyć zmęczone i cofające się oddziały, kilkakrotnie kontratakowała. Odegrała też znaczną rolę w przełamaniu pozycji Wredego pod Hanau. Ostateczny cios przeciwnikowi zadał tutaj atak na bagnety prowadzony przez Frianta.
Kampania tego roku dobiegła końca, ale wojna nie. Po latach Francja znowu miała zobaczyć wroga na swoim terytorium. W 1814 Napoleon stał przed wyzwaniem, któremu nawet on nie potrafił sprostać. Mimo to kampania ta była kolejnym dowodem jego geniuszu i tylko ogromna dysproporcja sił odebrała mu zwycięstwo, a zdrada tron. W walkach tych Friant, wierny zasadom, walczył dzielnie pod Champaubert, Montmirail, Vauchamps, Craonne, Leon, Reims, czy Arcis-sur-Aube. Po krótkim okresie niełaski, generał ze łzami w oczach witał powracającego cesarza i zgłosił, skwapliwie przyjętą, chęć dalszej służby. Otrzymał ponownie stanowisko w gwardii, a o poważaniu jakim się cieszył, niech świadczy fakt powierzenia mu 1 i 2 pułków starej gwardii. Na ich czele ruszył w stronę Brukseli. Na pewno nie myślał, że rozpoczynająca się 18 czerwca 1815 roku bitwa koło Waterloo będzie jego ostatnią i zgasi gwiazdę cesarza Napoleona. Friant spokojnie stał na czele kolumn batalionowych gwardii wzdłuż szosy. Do walki ruszyli pod koniec zmagań i ku ich wielkiemu zaskoczeniu, nie po to by dobić wroga, ale by dać czas na ratunek własnym towarzyszom. Z zaciętą determinacją poszli spełnić swój obowiązek - "Gwardia umiera, ale się nie poddaje!".
Jak łatwo zgadnąć, pronapoleońska postawa generała Frianta stała się powodem wielu jego kłopotów, na szczęście nie postawiono go przed sądem, a jedynie wydalono z armii. Na szczęście hrabia cesarstwa nie był człowiekiem biednym i wycofawszy się na prowincję, by zbytnio nie rzucać się w oczy nowej władzy dożył otoczony powszechnym szacunkiem 71 lat. Zmarł w Gaillonet w 1829 roku, stając się dla tamtejszych mieszkańców symbolem dawnej świetności Francji, do której coraz bardziej tęskniono.

Opracował: Miłosz Korczyk