Nasza księgarnia

Żymirski Franciszek (1779-1831)

Posted in Generałowie Księstwa Warszawskiego

Według tablicy nagrobnej wmurowanej w kościele w Klembowie Gen. Franciszek Żymirski urodził się 5.X.1779. Natomiast w odpisach stanów służb, z których jeden był pisany osobiście przez Żymirskiego widnieje data 5.X.1778. Być może w młodości wstępując do służby wojskowej młody Franciszek dodał sobie rok dla zwiększenia powagi jak to sugeruje biograf generała Marek Tarczyński. Dzieciństwo i edukacja naszego bohatera leżą bardziej w sferze domysłów niż faktów. Niemniej wiadomo, że od młodych lat władał niemieckim, francuskim i łaciną a szybkość awansów dodatkowo wskazuje na dość gruntowne wykształcenie i to w kierunku wojskowym.
Powstanie Kościuszkowskie kończy w stopniu porucznika, co zważywszy na młody wiek i brak koneksji rodzinnych, wyjątkowo dobrze świadczy o zdolnościach i predyspozycjach do służby wojskowej Żymirskiego. Po upadku powstania 1794 roku, być może dzięki znajomości z Józefem Dzieduszyckim, szybko rozpoczyna działalność w szeregach tzw. Centralizacji Lwowskiej. Powierzone mu są odpowiedzialne zadania, między innymi zostaje kurierem pomiędzy działaczami Centralizacji a przebywającymi w Konstantynopolu Franciszkiem Rymkiewiczem i Władysławem Jabłonowskim. Działalność Żymirskiego nie uszła uwagi austriackiej policji. Po powrocie z Konstantynopola, pełniąc kolejną misję kurierską, został we Lwowie aresztowany. Nie tracąc zimnej krwi zdążył zniszczyć wszelkie obciążające go dokumenty, a w śledztwie zeznawał na tyle inteligentnie, że nie dał najmniejszych powodów do dalszego zatrzymania.

Kliknij
Kliknij aby powiększyć


Na początku 1797 r. Żymirski towarzyszy Ogińskiemu w jego podróży do Paryża. Pomimo rozesłania przez Austriaków listów gończych za Ogińskim udaje się im przez Kraków, Tarnowskie Góry, Wrocław a następnie Drezno i Hamburg osiągnąć 2 lutego 1797 r. cel swojej podróży. Trzy najbliższe miesiące spędza w Paryżu, a następnie 1 maja 1797 r. wraz z Chamandem wyjeżdża do Legionów. W drugiej połowie maja spotyka się z Dąbrowskim i uzyskuje przydział do Legionów. Nie bez znaczenia było zapewne poparcie Ogińskiego, który w liście do Dąbrowskiego napisał: "... obywatelu generale oddawcą listu jest obywatel Żymirski ... (którego) wstręt wrócenia do ojczyzny, obcej przemocy uległej, ochota walczenia za sprawę wolności, nadzieja że te legie, które dziś schronienie na obcej ziemi znajdują, kiedykolwiek sprężyną do powstania Polski będą, prowadzą go do Włoch."

Kliknij
Kliknij aby powiększyć


Znalazł się Żymirski wśród 30 oficerów przedstawionych Napoleonowi do awansu w dniu 27 maja 1797 r. Uzyskał wówczas stopień kapitana i z dniem 1 czerwca przydział na dowódcę kompani w V batalionie dowodzonym przez Chamanda. Batalion stacjonował wówczas w Fort Urbino. Wkrótce batalion przeszedł do Cuneo. Tam Chamand powierzył Żymierskiemu obowiązki adiutanta batalionu. 15 lipca 1797 po reorganizacji Legii batalion w którym służył Żymirski wszedł w skład 2 legii przyjmując numer II. Pod koniec roku batalion przeszedł do Mantui. Żymirski zatrudniany jest do rozwiązywania problemów na styku z administracją wojskową. Wywiązuje się z tych obowiązków nadzwyczaj udanie. Wiosną 1799 r. 2 legia przystępuje do walki z drugą koalicją. Żymirski wraz z całym batalionem walczył w ramach dywizji Greniera. Był obecny pod Legnano i pod Magnango a potem uczestniczył w nieszczęsnej obronie Mantui. Po haniebnej kapitulacji Latour Foissaca nasz przyszły generał nie miał szczęścia w losowaniu i wraz z większością polskich oficerów powędrował na blisko 11 miesięcy do niewoli w Leoben. Podczas walk prawdopodobnie uniknął ran a i we wspomnieniach współczesnych trudno doszukać się wzmianek na jego temat. Za całą ocenę postawy Żymirskiego niech starczy nam opinia wystawiona mu po powrocie z niewoli do Legionów: "Wyborny oficer piechoty, doskonałej konduity". Nie mogły to być puste słowa skoro niemal natychmiast po powrocie i wcieleniu do V batalionu Legii Włoskiej został zaszeregowany jako kapitan II klasy wyprzedzając starszych od siebie oficerów takich jak Zdzitowiecki czy Kirkor. W styczniu 1800 roku wraz z IV i V batalionami wziął udział w blokadzie Ferrary. W tym też okresie wyrazem zaufanie do jego osoby jest powołanie go w skład sądu wojennego pierwszej instancji (Conseil de Guerre). Po reorganizacji na półbrygady w grudniu 1801 r. V batalion Legii Włoskiej staje się drugim batalionem drugiej półbrygady. 10 kwietnia 1802 r. Żymirski otrzymuje patent na kapitana II klasy od władz włoskich. Stacjonuje wówczas w Modenie. Nie ma dowodów na jego udział w loży masońskiej Aurora i raczej trzymał się z daleka od "knowań" swoich kolegów. 11 grudnia 1802 roku 2 półbrygada przymaszerowała do Parmy, została tam przemianowana na 114 półbrygadę francuską i przeznaczona do wyprawy na San Domingo. Zaokrętowanie nastąpiło 30 grudnia w Genui na okręty eskadry dowodzonej przez adm. Jakuba Bedouta. Żymirski wraz z całym batalionem dostaje się na okręt Le Heros. Podroż trwa do 29 marca 1803, Żymirski opuszcza pokład okrętu w Jeromie. Kampania na San Domingo jest niezwykle ciężka, zarówno brygada jak i jej poszczególne bataliony działają w rozproszeniu. Jedną z większych akcji, którą dowodzi Żymirski jest odsiecz dla miasteczka Corail przeprowadzona po 20 lipca 1803 r. Niestety przybywający z pomocą oddział pod dowództwem Żymirskiego spóźnia się o jeden dzień. Dowodzący dotychczas batalionem Ignacy Jasiński popełnia samobójstwo pisząc przed śmiercią ów słynny list. Dowództwo batalionu przypada Żymirskiemu jako prawdopodobnie jedynemu żywemu i jeszcze jako tako zdrowemu kapitanowi batalionu. Pomimo bardzo trudnej sytuacji udaje mu się skoncentrować w Jermie około 400 legionistów z czego tylko 140 jest zdolnych do służby. Żołnierze wraz z kilkudziesięciu ocalałymi Francuzami obsadzają cytadelę. Dowodzący garnizonem gen. Fressinet przy pomocy doraźnie zgromadzonej flotylli zamierza ewakuować garnizon. Morale wśród załogi było bardzo złe, niewykluczone, że żołnierze a przynajmniej znaczna ich część odmawia ewakuacji obawiając się wyokrętowania w innej części wyspy i konieczności kontynuowania beznadziejnej walki. Te dni w życiu naszego generała są dosyć zagadkowe. W swoich wspomnieniach porucznik Cyprian Romański posuwa się nawet do oskarżenia Żymirskiego o porzucenie batalionu. Wynika to z tego, że 3 sierpnia 1803 Żymirski zostaje ewakuowany z Jermy pomimo, że właściwie niemal całość ocalałych sił pozostała na miejscu. Nie wdając się w bardziej szczegółowe rozważania najbardziej prawdopodobnym wyjaśnieniem całej historii wydaje się to, że Żymirski w tym czasie był poważnie chory oraz, że przebywał nie w cytadeli ale w mieście w lazarecie, i został ewakuowany wraz ze wszystkimi chorymi. Biorąc pod uwagę raporty Brytyjczyków, którzy aresztowali na morzu cały konwój, na 400 aresztowanych żołnierzy przebywających na pokładach statków aż 350 było chorych. Dodatkowo dodajmy, że zarzut Romańskiego nigdy więcej i przez nikogo nie był podnoszony, ani przez Romańskiego któremu udało się dostać do Francji, ani przez żadnego innego oficera z Jermy, których kilku przebywało w Chalons sur Marne we Francji. Gdyby zarzuty były prawdziwe, to biorąc pod uwagę ówczesne wyczulenie na uchybienia w kwestiach honoru w środowisku oficerskim, niewątpliwie naraziłyby Żymirskiego na ostracyzm i przekreśliłyby dalszą karierę w armii, a nic takiego nie miało miejsca. O samej chorobie pisze Żymirski, między innymi, w liście do Berthiera: " ...Po trudach, chorobie i ostrym więzieniu u Anglików na Jamajce...". Więzienie u Anglików było skutkiem zatrzymania statków z ewakuowanymi z Jermy prze korwetę The Snake. Cały konwój został skierowany do Kingston na Jamajce. Tam przebywał w więzieniu Spanishtown. Wkrótce dolączyli do niego Kazimierz Małachowski wzięty do niewoli po kapitulacji Cayes oraz Bogusławski, Truskolawski, Wójcikiewicz i inni. Na początku grudnia 1803 Anglicy "pozwalają na odjazd pod kondycją nie bicia się z nimi aż do odebrania rewersu danego na powrót do Francji prze Amerykę Północną swoim kosztem...". Żymirski opuszcza Jamajkę. Wraz z grupą kolegów płyną do Ameryki, lądują w Savanah następnie udają się do Filadelfii. Tam udaje im się zaokrętować i po 26-dniowym rejsie, w pierwszej połowie lutego 1804 roku, lądują w La Rochelle. Najbliższe miesiące okazują się trudne. Najpierw w Paryżu a potem w Chalons na próżno stara się o przydział do armii. Swojemu rozgoryczeni daje wyraz w liście do gen. Dąbrowskiego datowanym 19 lipca 1805. "...Nie da się słowami wyrazić tego, co cierpieć musi oficer, który od wczesnych lat młodzieńczych będąc żołnierzem oddanym bez reszty służbie wojskowej, zostaje w kwiecie wieku pogrążony w bezczynności, której nie widać końca. I za co? Za to, że przebył jedną z najcięższych kampanii, stawiając czoła rozlicznym nieszczęściom i niebezpieczeństwom niesamowitej wojny...". Nie wiadomo czy protekcja Dąbrowskiego w czymkolwiek by pomogła gdyby nie nowe zarządzenia Cesarza. W rozkazach do Berthiera wydanych we wrześniu 1805 roku Napoleon polecił sprowadzić do armii "..dobrych oficerów polskich, szefów batalionów lub kapitanów do rozpoznania terenu oraz badania jeńców ich narodowości...". Żymirski otrzymuje przydział do II korpusu Marmonta. Razem z nim trafili tam również Józef Wróblewski i Konstanty Przebendowski. 15 października był wraz z II korpusem obecny pod Ulm a 20 listopada wkroczył do Leoben. Tym razem nie jako jeniec ale żołnierz zwycięskiej armii. Być może odczuwał wtedy chociaż minimalną satysfakcję. Po pokoju w Bratysławie otrzymał Żymirski przydział do armii Dalmacji. Wiadomo, że brał udział w szturmie Kotoru w dniach 19-21 września 1806 r. Kampania 1806-1807 sprawia, że polscy oficerowie stają się potrzebni bardziej niż kiedykolwiek. Kończy się nie tylko wegetacja nadliczbowych oficerów z Chalons ale zmiany przydziałów otrzymują również oficerowie pełniący służbę w armii francuskiej. Żymirski w dniu 1 lutego 1807 r. otrzymuje od Berthiera rozkaz kierujący go do Wojska Polskiego. Po przybyciu do Polski na szczęście nie musi długo oczekiwać na przydział. W dniu 23 marca 1807 r. wyznaczony został na szefa II batalionu w 2 p.p. z jednoczesnym awansem na podpułkownika. Dziesięcioletnie doświadczenie wynikające z dotychczasowej służby świetnie zaprocentowało. Stacjonujący na Pradze batalion zarządzany sprawną ręka Żymirskiego bardzo szybko osiągnął gotowość bojową. Sam zaś dowódca zyskał szacunek i uznanie zarówno swoich podwładnych jak i przełożonych. Na czele swojego batalionu wziął udział w oblężeniu Grudziądza. Wyróżnił się zwłaszcza przy zdobywaniu Nowej Wsi jednej z kluczowych pozycji w systemie obrony twierdzy. Za udział w kampanii 1807 otrzymuje krzyż Virtuti Militari na wniosek dowódcy 2p.p Stanisława Potockiego. Stosowny rozkaz wydany został 29 stycznia 1808, natomiast samo uroczyste wręczenie krzyża 6 lutego 1808 r. Do wybuchu wojny 1809 r. Żymirski wraz z pułkiem stacjonował w Warszawie. W bitwie pod Raszynem walczy w końcowym etapie bitwy, w kontrataku odbił kościół raszyński i zepchnął Austriaków ponownie na groblę. Za niewątpliwe zasługi w bitwie raszyńskiej otrzymuje awans na stanowisko majora pułku w 5.p.p. oraz rozkaz objęcia dowództwa twierdzy Częstochowskiej. Ze względu na blokadę Częstochowy nowe obowiązki przejmuje dopiero w dniu 25 maja 1809 r. Tak jak w całej dotychczasowej karierze wykazuje wiele zdolności organizacyjno-dowódczych. Za cały komentarz niech wystarczy opinia jaką o swoim podkomendnym wydał dowódca pułku Michał Radziwiłł: "Staranny ze wszech miar i przykładny sztabsoficer, zna doskonale służbę polową i administracyjną, którą sam się trudni gdyż przy nim jest rada gospodarcza, której jest prezesem i przy tym walecznych obyczajów".

Kliknij
Kliknij aby powiększyć


Po dwóch latach nienagannej służby w 5p.p. 17 kwietnia 1811 r. otrzymuje Żymirski awans na pułkownika i nominację na dowódce13 p.p. stacjonującego w Zamościu. Obejmuje jeden z gorszych wówczas pułków w armii. Skład pułku jest w pełni międzynarodowy. W pierwszym batalionie służyli Francuzi, Włosi, Niemcy którzy skierowani tam dla "zmazania różnorakich przewinień", w drugim batalionie służyli głównie Litwini którzy z kolei "...mało co po polsku mówili" a trzeci batalion tworzyli Rusini ze wschodniej Galicji. Dwaj poprzedni dowódcy pułku, Aleksander Sznajder i Jakub Kęszycki podali się do dymisji nie radząc sobie z problemami podległej sobie jednostki. Nowe stanowisko Żymirski przejął od majora Zakrzewskiego pełniącego obowiązki dowódcy od 30 marca 1811. O jakości pracy szkoleniowej najlepiej świadczy postawa 13 pułku walczącego w ramach Dywizji Nadbużańskiej. Szczególnie należy wymienić potyczki pod Kryłowem i atak na Uściług. Po drugiej z tych bitew dowodzący dywizją gen. Kosiński tak pisał: "...Polecam J.K. Mości oficerów szczególnie dystyngujących się pułkownika Żymirskiego, który będąc na czele wyprawy roztropnie się prowadził i swoją osobą znajdował się gdziekolwiek największe było niebezpieczeństwo..."

Kliknij
Kliknij aby powiększyć


W wyniku klęski 1812 roku pułk wycofał się do Zamościa i od tej chwili stanowił trzon załogi twierdzy. Żymirski obejmuje dowództwo całości piechoty w twierdzy. Swoje talenty ujawnia ponownie w dniu 2 marca 1813 gdy świetny kontratak pod jego dowództwem doprowadza do odbicia Przedmieścia Żydowskiego oraz 27 kwietnia podczas udanej wycieczki. Wytchnienie dla obrońców Zamościa przynosi zawieszenie broni. Informację o zawartym rozejmie przywozi do twierdzy Hipolit Falkowski, znajomu Żymirskiego jeszcze z czasów legionowych. W drodze powrotnej Falkowski zawozi do Berthiera raporty dowódcy twierdzy gen. Hauke. Wśród raportów znalazła się opinia o Żymirskim "...Pułkownik Żymirski dzielny dowódca pułku piechoty i całej piechoty fortecznej bez przerwy daje dowody gorliwości i poświęcenia. Polecam go szczególnie życzliwości szanownego generała...". W uznaniu zasług niestrudzonego żołnierza, 4 sierpnia, został mu nadany Krzyż Legii Honorowej. Po wznowieniu działań wojennych sytuacja twierdzy staja się beznadziejna. Po wyczerpaniu wszelkich zapasów 24 listopada 1813 r. Zamość skapitulował. Zgodnie z podpisaną konwencją oficerowie zachowali szpady i mogli odbywać niewolę "na parol" w swoich rodzinnych domach.
Nie ma pewności gdzie odbywał niewolę Żymirski. Natomiast na pewno został zwolniony "z parolu" w kwietniu 1814. Już w czerwcu tego samego roku na polecenia Dąbrowskiego zajmował się ewidencjonowaniem i zbieraniem żołnierzy w departamencie lubelskim. Żołnierzy tych następnie przekazywał do nowo powstających oddziałów. Od 20 stycznia 1815 roku objął dowództwo wzorcowego batalionu piechoty w Warszawie. Dowodzony przez niego batalion wraz z batalionem dowodzonym przez Józefa Szymanowskiego stały się zalążkiem gwardii pieszej Królestwa Polskiego. Od początku Żymirski zyskuje dużą sympatie Konstantego. Trzeba z całą mocą podkreślić, że sympatia ta wynikała z doceniania przez Konstantego fachowości generała i z wysokiej oceny wyników jego pracy. Był Żymirski jednym z niewielu generałów, który potrafił, przeciwstawić się Konstantemu a wybuchy jego wściekłości przyjmował zachowując zawsze zimny spokój.
Okres Królestwa polskiego to również okres stabilizacji w życiu osobistym. 13 lipca 1815 roku pojął za żonę Salomeę Karską. Znajomość ta datowała się jeszcze od czasów zamojskich. Mieszkali państwo Żymirscy w Warszawie przy ulicy Świętojerskiej. Natomiast od 9 marca 1822 generał zakupił majątek Klembów. Tak jak solidnie i rzetelnie wykonywał swoje obowiązki żołnierskie tak samo zarządzał swoim majątkiem osiągając niemałe sukcesy.
Kariera wojskowa przebiegała w zasadzie w sposób niezakłócony. Po śmierci w maju 1817 r. Hornowskiego, Żymirski objął po nim obowiązki dowódcy II brygady w 1 dywizji, a następnie w czerwcu tego roku otrzymuje awans do stopnia generała brygady. Niedługo po tym Konstanty mianuje go komendantem tzw. Obozu Powązkowskiego. W związku z zapowiadaną wizytą Cara Aleksandra i chęcią jak najlepszego zaprezentowania się przed Carem Konstanty mianuje Żymirskiego dowódcą pułku grenadierów gwardii. Swe ukontentowanie z wizytacji gwardii Car wyraził przez nadanie generałowi orderu św. Włodzimierza III klasy. Od następcy Aleksandra cara Mikołaja otrzymuje w 29 maja 1829 order Świętej Anny II klasy a rok później 5 lipca 1830 r. awans do stopnia generała dywizji.
Okres Powstania Listopadowego to chyba najpiękniejsza karta w biografii naszego generała. Niewątpliwie był lubiany wśród podchorążych i jest bardzo prawdopodobne, że zdawał sobie sprawę z przygotowań do powstania. W chwili wybuchu wyprowadził swój pułk gwardii na plac broni i tam oczekiwał na wiadomość o ukonstytuowaniu się władz powstania. Do tego czasu nie pozwalał swoim żołnierzom na aktywne wystąpienie po stronie powstańców a jednocześnie kategorycznie odmówił Konstantemu użycia pułku do zaprowadzenia porządku w mieście. 3 grudnia pułk grenadierów wraz ze swym dowódcą maszeruje na Plac Bankowy i bierze tam udział w słynnej manifestacji. Żymirski przemawia do swych oficerów "Źle się stało panowie, ale gdyśmy podnieśli broń - to nam jej złożyć nie wolno, - nie wolno! Trzeba zwyciężyć lub zginąć, innego wyjścia nie ma bo nam Rosja nigdy tego powstania nie przebaczy - lecz niech każdy n nas , wódz oficer, żołnierz postanowią jednozgodnie - szczerze- święcie - zwyciężyć lub zginąć - to żadna siła się nam nie oprze- zwyciężymy" Przemówienie to zostało bardzo źle odebrane przez Chłopickiego, który jak sądzić należy miął zupełnie inną koncepcję kontynuowania (?) dalszych działań. Przypomnieć warto jeszcze jeden epizod z tych dni. Po przybyciu na Plac Bankowy generałowie Kurnatowski, Krasiński oraz Żymirski stanęli przed Radą Administracyjną. W imieniu Rady ks. Drucki-Lubecki zadał generałom stanowcze pytanie "...Czy gotowi jesteście stanąć do wojny i do końca wiernie narodowi służyć?" Kurnatowski i Krasiński odpowiedzieli, że nie mogą wziąć udziału w wojnie, natomiast Żymirski miał podobno odpowiedzieć - "Jestem Polakiem i tam pójdę, gdzie naród i wojsko będzie i, jeżeli przyjdzie do wojny czynem dowiodę ile ojczyźnie wiernym być umiem." Nie jest to gołosłowna deklaracja. Żymirski angażuje się w powstanie konsekwentnie i bez reszty. Ze swojego majątku przekazuje do armii dwukrotnie tylu żołnierzy niż powinien, kompletnie ich wyposażając, rezygnuje z pobierania pensji generalskiej, jego żona Salomea dodatkowo z własnych środków przekazuje 3000 zł na organizację pułku Jazdy Mazurów.
W powstaniu powierzone wojsko prowadził wzorowo. Jego dowodzenie pod Wawrem do dziś przez znawców wojskowości uznawane jest za majstersztyk. 25 lutego 1831 stanął na czele pułków broniących Olszynki Grochowskiej. Zacięta obrona i wytrwanie na pozycji to głównie zasługa Żymirskiego i jego wspaniałego dowodzenia. Niestety była to już ostatnia bitwa generała. Szykując 4 psp do kontrataku "kulą armatnią w ramię ugodzony został". Ranny generał został natychmiast przewieziony do Warszawy. Zdążył jeszcze podyktować ostatni list do żony. Pomimo wysiłku lekarzy wkrótce zmarł. Intrygi Skrzyneckiego, który być może chciał odwrócić uwagę od swojej nieudolności w toku walk poprzedzających bitwę Grochowską, sprawiają, że Generał pochowany został bez stosownej asysty wojskowej. Była to jawna niesprawiedliwość, która zaciążyła na pamięci po generale Żymirskim.
Bez fortuny i bez koneksji rodzinnych pracowicie zdobywał kolejne szczeble kariery wojskowej. Wszystko co osiągnął zawdzięczał własnym zdolnościom i pracowitości. Nie wdawał się w politykę a nawet rzec by można, że od niej stronił. Nie gonił za tanią popularnością i unikał rozgłosu, skupiając się na rzetelnym wykonywaniu swoich obowiązków. Marek Tarczyński napisał we wstępie do biografii Franciszka Żymierskiego: "W stosunkach z otoczeniem był oschły i szorstki do skrajności oszczędny, nawet skąpy, ale sprawiedliwy. Mówiono że był niezbyt lubiany ale szanowany zawsze." Zastanówmy się trochę nad tą surowością i służbistością Żymirskiego. Nie miał za sobą żadnego, jak to byśmy dzisiaj powiedzieli, lobby. Potocki czy Radziwiłł mogli sobie pozwolić na błąd, ale dla Żymirskiego błąd mógł oznaczać koniec kariery. Jeżeli więc osiągnął w karierze wojskowej tak wiele bez żadnych plam na swoim honorze to czyż nie jest postacią godną najgłębszego szacunku? Tymczasem początkowa opinia o Żymirskim zgoła odbiega od zarysowanego wyżej obrazu. Na niepochlebnych głosach zaciążyły konflikty szczególnie z Chłopickim i Skrzyneckim. Ze współczesnych tylko gen. Prądzyński starał się zachować obiektywizm sądów. Napisał on: "W tych dwóch dniach Żymirski, party natarczywie przez ogromną masę sił nieprzyjacielskich, okazał przezorność, męstwo i niepoślednią zdolność; pomimo tego jednak opinia w Warszawie i w wojsku zwracała się raczej z przychylnością ku jego koledze Skrzyneckiemu." Zdumiewa to, jak obiegowe i nie uzasadnione sądy z początku powstania głęboko zakorzeniły się nawet w świadomości historyków. Prof. Wacław Tokarz w swoim opracowaniu " Armia Królestwa Polskiego z 1917 roku napisał: "Żymirski okazał wiele złej woli, zniechęcał nawet swych podwładnych do walki". Dopiero po gruntownym przestudiowaniu dokumentów z lat 1830-1831 zmienił zdanie i w 1930 roku w dziele "Wojna polsko-rosyjska 1830-1831" czytamy: "Dzielny ten dywizjoner, stary i skromny żołnierz swojego kraju, tak zasłużony w pierwszych dwóch dniach odwrotu oraz w bitwie pod Wawrem spełnił uczciwie swe przyrzeczenie, że czynem dowiedzie, ile ojczyźnie wiernym być umie". Sukcesy w walce z Rosjanami przez cały okres PRL-u też nie były dobrą legitymacją do popularyzowania postaci Żymirskiego. Na szczęście powoli, choć z wielkimi oporami wraca pamięć o dzielnym generale. W 1987 r. na terenie parafii św Wacława w Warszawie przy ul. Korkowej odsłonięto pomnik gen. Franciszka Żymirskiego. Miejsce mało wyeksponowane i żadna wycieczka raczej tam nie zabłądzi ale zawsze coś. W 2001 r. w Klembowie, dawnym majątku Żymirskiego, na ścianie neogotyckiego kościoła ufundowanego przez generała w latach 1823-1829, lokalna społeczność umieściła tablicę pamiątkową i wykonany w kamieniu portret generała.

Kliknij
Kliknij aby powiększyć


I wiadomość niemal z ostatniej chwili w dniu 27 lutego 2005 r., w 174 rocznicę Bitwy Grochowskiej na polach Olszynki Grochowskiej odbyły się uroczystości ku czci uczestników i poległych w tej bitwie żołnierzy Wojska Polskiego. Uświetnieniem uroczystości było m.in. wzbogacenie Alei Chwały o kolejne Głazy Pamięci, w tym gen. Franciszka Żymirskiego, którego tablicę ufundowały władze Dzielnicy Białołęka m.st. Warszawy.
A na koniec wiadomość niestety smutna. Budowana ze sporym wysiłkiem tzw. Aleja Chwały wzdłuż ulicy Traczy prowadzącej do pomnika bitwy grochowskiej została po prostu okradziona. W jednej linii za głazami pamięci został posadzony szpaler tuj. W ostatnich dniach ponad 60 tych świeżo posadzonych drzew zostało ukradzionych przez nieznanych sprawców. Od osoby tam mieszkającej dowiedziałem się, że ostatnia partia została skradziona w dniach pogrzebu papieża. I niech mnie ktoś teraz przekona, że złodziejom nie powinno się obcinać rąk.

BIBLIOGRAFIA

Pachoński J., Legiony Polskie: prawda i legenda 1794-1807, T. I-IV, Warszawa 1979.
Pachoński J., Polacy na Antylach i Morzu Karaibskim, Kraków 1979.
Tarczyński M., Franciszek Żymirski, generał zapomniany, Warszawa 1988

WPK