Walerian Kalinka, Żywot Tadeusza Tyszkiewicza
Chcąc skreślić żywot jednego z ludzi głośnego imienia, których wiek młodzieńczy sięgał chylącej się do grobu ojczyzny i rozpoczynał walkę jej odrodzenia, a wiek podeszły jeszcze końca tych zapasów nie doczekał, trzeba objąć długi szereg wypadków budzących w sercu naszem głośne echo, bo przepełnionych z kolei to nadziejami, to ofiarą, to ciężką boleścią. Ci co te wypadki przebyli i wytrwali do końca, musieli mieć wielki zapas patryotyzmu, który ich w ciężkich próbach nieustannie pokrzepiał. Po trzech pokoleniach, które od czasów Jana Sobieskiego aż do sejmu czteroletniego przyuczyły się okiem obojętnem patrzeć na nieprzyjaciela trzęsącego niepodległą rzeczpospolitą, nic dziwnego, że duch narodu stępiał, a zapał patryotyczny choć błysnął na chwilę, nie miał w sobie potęgi elektrycznej, ani zwalczyć nie mógł nieufności we własne siły, rozstrojone długiem gnuśnieniem.
Ale to dziwna, że właśnie po trzech takich pokoleniach znalazło się w końcu zeszłego wieku młode, które się jęło odbudowania rzpltej. Pokolenie to, wziąwszy na siebie brzemię tak ciężkie, wzięło także pokutę za nieczynność ojców, a jak tam tych z górą sto lat ubiegło na hulackiem trwonieniu ojczyzny, tak tych żywot cały był trudem jednym, marszem jednym do ojczyzny. Niniejsze pismo ma być biografią człowieka z rzędu tych, z ostatniej epoki, którzy pięć kampanii na ziemi polskiej odbyli, a ich każden dziesiątek lat zaczynał się od ofiar, kończył na więzieniu, bliznach i tułactwie. Od jednej do drugiej katastrofy zostawało im tyle czasu, aby blizny zagoić i na nowo chwycić za oręż.
Wspomnienia jenerała Klemensa Kołaczkowskiego
Zaledwie kursa nasze zostały rozpoczęte, kiedy wojna 1806 roku Prus przeciwko Napoleonowi przerwę w nich sprawiła. Widzieliśmy wychodzących na tę wojnę rycerzy pruskich. O jakże wyrodzili się potomkowie zwycięzców pod Rossbach i Leuthen! Już ani śladu nie było między nimi dawnego militarnego ich ducha. Wymarsz regimentów Hohenlohe i Treuenfels, kirasyerów Dolffsa, raczej pogrzebu obraz przedstawiał, jak radosnego pochodu przeciw nieprzyjacielowi. Żołnierze smutni, źle ubrani, bez płaszczy: młodzi oficerowie tryumfujący naprzód z przyszłych nieochybnych zwycięztw: wyżsi oficerowie w zgrzybiałej starości, żegnający z płaczem swoje familie; kolumny przeciążone bagażami, końmi obładowanymi, wozy napełnione łóżkami oficerskimi, po bokach kojce z indykami i kurami: taki widok mieliśmy, spotykając owe sławne wojsko pruskie, wybierające się do zwycięstw nad Francuzami.
Wkrótce owoce tak wielkiego zaniedbania uczuć się dały, głuche odgłosy klęsk poniesionych poprzedziły pierwsze wiadomości wojenne. Nareszcie jak grom z nieba pogodnego pierwsza wiadomość o klęskach pod Jeną i pod Auerstaedt, potrwożyła poczciwych mieszkańców Wrocławia. I oni nie mieli być oszczędzeni w pogromie tak niesłychanym ogólnym państwa pruskiego. Wiadomości o wzięciu Erfurtu, Magdeburga, Kistryna, Szczecina, o kapitulacyi pod Prenzlaw i Lubeką, o zwycięzkiem wejściu Napoleona do Berlina 2 grudnia 1806, o rozbiciu się zgoła całej potęgi państwa: jedna drugą goniły. Nareszcie wzięcie Głogowy, o dwadzieścia mil od Wrocławia położonej, oświeciło mieszkańców o własnem ich niebezpieczeństwie.
Złota Pszczoła
Jury konkursu "Złota Pszczoła" na Najlepszą Napoleońską Książkę roku 2023 ogłasza, że zwycięzcą tegorocznej edycji został wolumin:
"Wojny napoleońskie. Historia globalna." Tom I i II
autorstwa Alexandra Mikaberidze, która ukazała się nakładem Wydawnictwa REBIS
Seweryn Fredro pod Peterswalde
Juliusz Kossak wysnuł z kroniki rodzinnej Fredrów szereg obrazów – pisał w swoich „Portretach i sylwetkach dziewiętnastego stulecia” Ludwik Dębicki – Obok rycerzy w zbrojach idących na różne potrzeby Rzeczypospolitej dla odparcia pohańców – dalszą serię stanowić mogą czyny rycerskie z dwóch ostatnich pokoleń. W obozach napoleońskich widzimy trzech starszych braci, w powstaniu listopadowym dwóch młodszych…
Cykl obrazów „Dzieje rodziny Fredrów” stworzył Kossak na początku lat 80-tych XIX stulecia. Wkrótce na salonach Krakowa i Warszawy o nowych akwarelach zrobiło się głośno, a rówieśnik nestora rodu Kossaków Władysław Zawadzki, słynny galicyjski historyk i publicysta, wypisywał peany na cześć mistrza: Cóż więcej powiedzieć o tym przepysznym cyklu obrazów, w których nie wiedzieć, co więcej podziwiać, czy bogactwo fantazji w ugrupowaniu i układzie kompozycji, czy nieskazitelną doskonałość rysunku w oddaniu ludzi, koni i najdrobniejszych szczegółów, jak najwierniej wystudiowanych, czy rozkoszować się życiem, z każdej sceny wionącem, przepychem kolorytu, doskonale zawsze dobranym, uroczo wrażenie każdej sceny podnoszącym. Tyle tu wszędzie życia, ruchu, powietrza, perspektywy, iż śmiało powiedzieć da się że Kossak sam siebie tutaj przewyższył i że obrazy te zaliczyć należy do jego arcydzieł.
Zobacz też: Seweryn Fredro (1785–1845)
„Moskwa, Moskwa!"
Kolejna bitwa? - „spoglądaliśmy na ogromne miasto" - „ani jeden komin w nim nie dymił" - rozmowy z nieprzyjacielem - misja von Muraldta - „wszystkie ulice były puste" - bohaterowie-amatorzy - „nigdy nie widziałem go tak przygnębionego" - „zamierałem z przerażenia" - „car nie zawrze pokoju" - Murat przechodzi przez Moskwę - „spokojnie pływały sobie łabędzie" - dwa obiady - „Pali się!"
Nie wiedząc co się dzieje na jego prawym skrzydle, lecz będąc pewien, że w końcu musi się przecież znaleźć na podejściach do Moskwy, 14 września, książę Eugeniusz:
„wspiął się na wzgórze po naszej prawej i przez dłuższą chwilę próbował stwierdzić, czy da się już dostrzec miasto Moskwę. Widok na nią zasłaniało nam jeszcze kilka wzgórz, a wszystko co dostrzegliśmy, to jedynie kłęby kurzu, które, układając sie równolegle do naszej trasy, wskazywały na drogę, jaką maszerowała Wielka Armia. Z odgłosu kilku jedynie strzałów armatnich, oddawanych gdzieś daleko i w dużych odstępach czasu, wywnioskowaliśmy, że nasze oddziały zbliżały się do Moskwy nie napotykając większego oporu".