Nasza księgarnia

Kampania 1796-1797

Posted in Kampanie 1792-1815

Kampania 1796 roku wstrząsnęła do podstaw całą Europą. Dwudziestosiedmioletni artylerzysta rozpoczął kampanię pod Niceą i skończył ją o 150 km od Wiednia. Świat ogarnęło poczucie jakiejś grozy. Wszyscy zrozumieli, że choć rewolucja skończyła się na ulicach Paryża, to jednak sztandar trójkolorowy zobaczy się jeszcze na polach bitew w Europie, Azji i Afryce.

A. Macdonnel

Rozstrzygnięcie wojny z Austrią - plany stron.

Wojsko austriackie   Po rozpadzie pierwszej koalicji wojnę przeciwko Francji kontynuowała nadal Anglia i Austria. Ta ostatnia starała się już tylko nie dopuścić do rozszerzania się wpływów francuskich w południowych Niemczech.
Dla rządu w Wiedniu kontynuowanie wojny z Francją było koniecznością. Austria broniła tak Rzeszy Niemieckiej, jak też swojej tam dominacji. Poza tym dwór cesarski szczerze nienawidził jakobińskiej Francji i obawiał się jej rewolucyjnego wpływu na Europę. Ale prowadzenie wojny okazywało się coraz trudniejsze. Skarb był mocno nadszarpnięty wojną z Turcją i Francją i tylko dzięki finansowej pomocy Anglii można było kontynuować wysiłek zbrojny. Teoretycznie wojnę prowadziła cała Rzesza, nie licząc Prus, ale faktycznie ciężar wojny spoczywał na Austrii. Co prawda korpus oficerski armii cesarskiej charakteryzował się dużą rutyną i pod względem wyszkolenia sztabowego przewyższał swoich konkurentów francuskich, ale twardy konserwatyzm sztabowców austriackich, uparte trzymanie się tradycji wojen z Prusami sprawiły, że nie chciano przyjąć taktyki, którą z powodzeniem stosowała armia francuska. Żołnierz austriacki dorównywał francuskiemu wytrwałością i odwagą, ale służył głównie z przymusu i chętnie dezerterował, czemu trudno się dziwić, skoro armia cesarska stanowiła prawdziwy zlepek różnych narodowości, a poza tym nikt nie dbał o jej szkolenie ideowe.
W Wiedniu liczono na trudności wewnętrzne Francji i dlatego odrzucono jej propozycje pokojowe. Kiedy we wrześniu 1795 roku Austria podpisała trójprzymierze z Anglią i Rosją skierowane przeciwko Prusom, dwór wiedeński spodziewał się szybkiego pokonania rewolucyjnej Francji. Z początku wydawało się to nawet pewne po pomyślnym przebiegu ofensywy dwóch armii cesarskich (gen. Karl Joseph Clerfait i gen. Dagobert Wurmser) nad Renem jesienią 1795 roku, np. bitwa pod Mayence (29 października), gdzie 36-tysięczna armia Clerfaita pobiła 33-tysięczną armię francuską gen. Schaala (2 tysiące poległych i rannych Austriaków oraz prawie 5 tysięcy Francuzów). Ale z chwilą nadejścia nowego roku sytuacja na froncie uległa radykalnej przemianie.
Wojna toczyła się obecnie nad Renem i we Włoszech, ale sztab austriacki, tak jak poprzednio, skupiał główną uwagę na froncie reńskim, obawiając się przeniknięcia haseł rewolucji francuskiej do państw niemieckich. Front w Italii był traktowany jako drugorzędny. Austria miała tam w dodatku sojusznika w postaci Królestwa Sardynii, a poza tym austriackie posiadłości we Włoszech, tj. Mediolan i Mantua, były odgrodzone od reszty cesarstwa przez neutralną Wenecję.
Również w Paryżu front włoski był lekceważony, gdyż podbicie nawet całej Italii mogło przyczynić się co najwyżej do klęski Sardynii, ale nie mogło rzucić Austrii na kolana. Dlatego też dowództwo 78-tysięcznej Armii Sambry i Mozy nad środkowym Renem objął doświadczony już gen. Jean Baptiste Jourdan, natomiast 79,5-tysięczną Armię Renu i Mozeli nad górnym Renem miał poprowadzić "wschodząca gwiazda" gen. Jean Victor Moreau. Strategiczny pomost między Niemcami a Włochami, czyli przełęcze alpejskie, miała kontrolować 18-tysięczna Armia Alp gen. Francoisa Kellermanna. 36-tysięczną Armię Italii (czyli dwa razy słabszą niż jej koleżanki nad Renem) Dyrektoriat, na wniosek Carnota, powierzył utalentowanemu gen. Napoleonowi Bonaparte. Miała to być nagroda za stłumienie powstania rojalistów w Paryżu (a poza tym żaden z pierwszoligowych generałów nie ubiegał się o tę nominację). Carnot i jego sztab przygotowali bowiem imponujący plan pokonania Austrii w toku jednej kampanii. Dwie silne armie nadreńskie miały uderzyć na Wiedeń od północy przez Niemcy, natomiast słaba armia włoska miała w północnej Italii pełnić rolę tylko pomocniczą, dywersyjną, zmuszającą dwór wiedeński do rozproszenia sił i odwracając jego uwagę od głównego frontu w Niemczech.

Ofensywa francuska nad Renem
(lato-jesień 1796 roku)

Generał Moreau   Początek ofensywy był nawet obiecujący. Armie Jourdana i Moreau wkroczyły do Rzeszy i zmusiły Badenię i Wirtembergię do podpisania pokoju, zaś Bawarię do rozejmu. 11 sierpnia 50-tysięczna armia Moreau pobiła 48-tysięczna armię arcyksięcia Karola pod Neresheim, który stracił 2 tysiące żołnierzy, podczas gdy Moreau prawie 2,5 tysiąca. Niestety, skoncentrowana uprzednio nad Renem 94-tysięczna armia arcyksięcia, który nie przejął się tą drobną porażką, przeszła do kontrofensywy, pokonując Jourdana w trzech stoczonych bitwach - 24 sierpnia pod Ambergiem (46 tysięcy Austriaków przeciwko 34 tysiącom Francuzów), 3 września pod Wurzburgiem (44 tysiące Austriaków wobec 30 tysięcy Francuzów) i 19 września pod Altenkirchen. Tylko w tych dwóch pierwszych bitwach Jourdan stracił ok. 5 tysięcy żołnierzy, podczas gdy arcyksiążę Karol niecałe 2 tysiące. Trudno się temu dziwić - arcyksiążę należał do elity korpusu generalskiego monarchii habsburskiej, a w przyszłości będzie musiał się z nim liczyć nawet Napoleon. W efekcie tych porażek armia Jourdana musiała ustąpić za Ren, na skutek czego odsłoniła lewe skrzydło armii Moreau, który w obawie przez oskrzydleniem przez 83-tysięczną armię gen. Dagoberta Wurmsera także począł ustępować - notabene odwrót został przeprowadzony bardzo sprawnie i w pełnym porządku.

Kampania włoska Bonapartego (1796-1797)
sytuacja na froncie

Kampania włoska   Tymczasem we Włoszech sytuacja przedstawiała się zupełnie odmiennie. Bonaparte bardzo poważnie potraktował rozkaz: odrzucić Austriaków z północnych Włoch i maszerować na Wiedeń od południa. Jednakże armia francuska w Italii była w tym czasie mocno zaniedbana pod względem materiałowym oraz wyszkolenia i dyscypliny. Młody generał w krótkim czasie postawił armię na nogi i doprowadził ją do takiego stanu, że podjęta przez nią ofensywa przyniosła szereg błyskotliwych sukcesów. Ponieważ prawo "wojna żywi wojnę" splątało się nierozerwalnie z hasłami ideowymi ("wyzwolenie narodów") Francuzi będą traktowani przez część Włochów jako wyzwoliciele spod obcego ucisku, a przez część jako okupanci. I tak będzie przez cały okres wojen napoleońskich.
We Włoszech w pełni ujawnił się geniusz militarny tego 27-letniego generała. Zaskakiwanie przeciwników szybkimi marszami, połączenie ruchliwości manewrów i umiejętności osiągania przewagi w decydującym momencie z perfekcyjnym wyzyskaniem siły ognia artylerii przyniosły jego rywalom całą serię bolesnych porażek, zaś Napoleon rychło miał się stać panem całej Italii. Dbałość o prostego żołnierza, zaufanie do młodych oficerów, surowe kary za przewinienia, ale i nagradzanie za zasługi wojenne, torowanie drogi uzdolnionym i odważnym żołnierzom do awansów; to wszystko przyczyniło się do nieprawdopodobnej popularności Bonapartego w armii.
Po przybyciu na front Bonaparte zastał następującą sytuację. Austriacy i ich piemonccy sojusznicy zajmowali spokojnie kwatery zimowe w północnej części przełęczy Apeninów, 30 kilometrów od wybrzeża. Na prawym skrzydle 25-tysięczny korpus piemoncki gen. Colli stojący pod Mondovi, w centrum słaby 6-tysięczny korpus austriacki gen. Argenteau stacjonował nad rzeką Bormidą, zaś między Novi i Gavi, na prawym skrzydle, rozwinął się 30-tysięczny korpus austriacki gen. Johanna Beaulieu. W sumie Austriacy i ich sardyńscy sojusznicy skupili w północnej Italii blisko 61-tysięczną armię (nie licząc miejskich garnizonów - dodatkowe 10 tysięcy) oraz 200 armat. Przeciwko tej sile Bonaparte rozporządzał 36-tysięczną armią podzieloną na cztery dywizje oraz tylko 40 armatami. Wiedział doskonale, że przy takiej dysproporcji sił jedyną szansą na pokonanie Austriaków jest rozbijanie kolejnych ich korpusów i niedopuszczenie do ich połączenia. Na początek musiał odciąć od siebie armie piemoncką od austriackiej.
Plan przewidywał obejście bariery Alp nadmorskich przez przełęcz Cadibona w pobliżu Savony, wyjście w dolinę Bormidy i uderzenie w lukę między obu armiami sojuszników. Tutaj bowiem zbiegały się linie komunikacyjne z Turynu i Mediolanu, przez co Bonaparte mógł przeciąć połączenia Austriaków i Piemontczyków, tak że ci nie mogliby sobie przyjść z odsieczą.
Przekroczenie Alp między piątym a dziesiątym kwietnia odbyło się szybko i sprawnie. Dzięki temu posunięciu Bonaparte wślizgnął się między korpus Argenteau, którego miał na swoim prawym skrzydle, a korpus Colli'ego, którego miał na lewym skrzydle.

Klęska Piemontu
(3 czerwca 1796 roku)

Walki w Piemoncie   Do pierwszej bitwy z Austriakami doszło 12 kwietnia pod Montenotte. Po koncentracji sił głównych na małej przestrzeni (10 tysięcy piechoty) Napoleon niczym potężnym nożem rozciął centrum armii Argentaua (4,5 tysiąca) i po kilku godzinach pobił go i zmusił do ucieczki. Na pobojowisku pozostało 2,5 tysiąca Austriaków oraz 12 armat oraz prawie dziewięciuset Francuzów. Była to jednak tylko część armii austriackiej. Bonaparte natychmiast ruszył dalej, nie dając sojusznikom czasu na przegrupowanie sił. Już dwa dni później z 9 tysięczną forpocztą dopadł i rozbił pod Millesimo 25-tysięczny korpus piemoncki, biorąc do niewoli pięć pełnych batalionów (3 tysiące żołnierzy) oraz 13 armat, tracąc tylko siedmiuset poległych i rannych, zaś następnego dnia ponownie "dokopał" korpusowi Argenteau pod Dego, który praktycznie przestał istnieć. Młody generał francuski przeraził i olśnił sojuszników szybkością posunięć.
W ciągu tych dni ujawniła się główna cecha sztuki wojennej Napoleona: skupiał on szybko siły główne w jedną potężną pięść i bez skomplikowanych manewrów rozbijał po kolei poszczególne regimenty sojuszników.
Tutaj też ujawniła się druga jego cecha - umiejętność połączenia polityki ze strategią. Bonaparte wiedział doskonale, że musi jak najszybciej ujarzmić Piemont, aby stanąć oko w oko z Austriakami.
Cały impet francuskiej ofensywy skierował się teraz przeciwko armii piemonckiej, którą Napoleon dopadł z 17,5-tysięczną armią pod Mondovi 21 kwietnia i rozbił doszczętnie (1,6 tys. poległych i rannych), a następnie wkroczył do miasta. Król Sardynii Wiktor Amadeusz III, po utracie armii i odcięciu od austriackiej pomocy, natychmiast poprosił o rozejm, który został podpisany w Cherasco tydzień później. Piemont odpadał z koalicji antyfrancuskiej. Pierwszy etap kampanii włoskiej zakończył się w piorunującym tempie - przez wyeliminowanie Piemontu z wojny w ciągu 15 dni od pierwszej bitwy. Pięć tygodni później, 3 czerwca 1796 roku w Paryżu został podpisany oficjalny pokój. Francja "poprawiła" teraz granice ze swoim sąsiadem, oczywiście na swoją korzyść. Paryż objął w posiadanie Sabaudię i Niceę, francuskie garnizony miały stacjonować w kilkunastu najważniejszych miast, żadna armia, obok francuskiej, nie miała prawa przemaszerować przez terytorium Piemontu, a dodatkowo musiał on wypłacić kontrybucję wojenną w wysokości 3 milionów franków. To była kara za chęć udziału w rozbiorze Francji.
A więc pierwszy krok został uczyniony. Pozostali Austriacy. Po klęsce Piemontu Bonaparte uzyskał połączenie z armią Kellermanna oraz skrócił o połowę linie komunikacyjne z Francją. Pierwszym etapem rozprawy z Habsburgami był podbój Lombardii.

Kampania lombardzka.
Bitwa pod Lodi (10 maja 1796 roku)

Bitwa pod Lodi   Po rozwinięciu armii wzdłuż prawego brzegu Padu, zmusił główną armię austriacką gen. Johanna Beaulieu do rozproszenia sił. Wiedząc, że Austriacy czekają na niego pod Walencją, Bonaparte przechodząc przez terytorium Piemontu i Parmy, pomaszerował z 18-tysięczną armią brzegiem rzeki aż do Piacenzy, gdzie przekroczył ją, nie niepokojony przez nikogo. Tym manewrem prawie odciął Austriakom drogę na Tyrol. Teraz chciał doprowadzić do bitwy "z odwróconym frontem", ale stwierdził, że Beaulieu czym prędzej zwinął armię i odszedł za rzekę Addę (lewy dopływ Padu). Bonaparte natychmiast pociągnął za nim i 10 maja pod miejscowością Lodi (gdzie chciał przekroczyć rzekę) doszło do morderczej bitwy z 9,5-tysięczną ariergardą austriacką. Niestety, nie udało mu się dopaść sił głównych Beaulieu, które przeprawiły się już na prawy brzeg Addy. Napoleon osobiście ustawił na lewym brzegu silną baterię (30 armat), która poczęła zasypywać kartaczami brzeg na którym stał korpus gen. Sebattendorfa. Najcięższe walki rozgorzały w okolicach mostu, który szturmowała dywizja gen. Andre Masseny. Bonaparte osobiście poprowadził do natarcia batalion grenadierów pod gradem morderczego ognia. Dwadzieścia austriackich armat dosłownie zmiatało wszystko na moście i w jego pobliżu. Uderzenie francuskiej piechoty, kosztem czterystu poległych i rannych, przebiło się jednak przez most, odrzucając Austriaków daleko od niego. Kiedy siły główne Masseny poczęły przekraczać rzekę w bród, Beaulieu dał rozkaz do odwrotu ku Mantui. Na pobojowisku pozostało po około 2 tysięcy poległych i rannych Francuzów i Austriaków. Tego dnia starzy grenadierzy nazwali Bonapartego "małym kapralem", gdyż w artylerii właśnie obowiązkiem kaprali było ustawianie armat na stanowiskach ogniowych.
W dniu 16 maja Bonaparte odbył uroczysty wjazd do Mediolanu i natychmiast, bez porozumienia z Dyrektoriatem, proklamował tu Republikę Lombardzką, po czym "przekonał" księstwa Parmy i Modeny do podpisania stosownych traktatów pokojowych. Już 14 maja Bonaparte napisał do Dyrektoriatu w Paryżu: "Lombardia należy już do Republiki". W pierwszych dniach czerwca armia francuska wkroczyła do Państwa Kościelnego, wymuszając na papieżu Piusie VI podpisanie pokoju, oddanie Francji Bolonii i Ferrary oraz wypłatę odpowiedniej "rekompensaty".
W czerwcu konnica gen. Joachima Murata wkroczyła do Livorno, zaś piechota gen. Pierre Augereau do Bolonii. W połowie lipca Napoleon osobiście przejechał ulicami Modeny. Potem przyszła kolej na Toskanię, mimo że jej rząd pozostał neutralny wobec wojny francusko-austriackiej. Bonaparte nie liczył się jednak poważnie z neutralnością tych maleńkich państewek włoskich.
Dyrektoriat nie był specjalnie zachwycony samowolnymi i nie konsultowanymi posunięciami młodego generała, ale "przymrużył oczy" na to z uwagi na nieprzerwany strumień gotówki napływający z Włoch do skarbca w Paryżu. Polityka rabunkowa armii francuskiej w Italii osiągnęła takie rozmiary, że choć Francuzi gdzie mogli, tam starali się usuwać dawne instytucje feudalne, to jednak sojuszników zyskiwali tylko pośród burżuazji, gdyż chłopstwo odnosiło się do Francuzów raczej nieprzychylnie, inicjując nawet bunty i rebelie, które były krwawo tłumione.
Mimo tych przeciwności latem 1796 roku Napoleon był panem Włoch, tym bardziej, że i Królestwo Neapolu podpisało w czerwcu pokój z Francją. Jednak rząd w Wiedniu nie mógł tak po prostu pogodzić się z myślą o całkowitej utracie posiadłości i wpływów politycznych na Półwyspie Apenińskim.

Oblężenie Mantui.
Bitwy pod Lonato i Castiglione

Kliknij aby powiększyć

  Dalsza część kampanii włoskiej miała rozegrać się pod Mantuą, potężną twierdzą, górującą nad dolinami rzek Mincio i Adyga, stanowiącą główny punkt oparcia dla armii austriackich stacjonujących w północnej Italii. Bronił się tutaj 13-tysięczny korpus austriacki gen. Johanna Beaulieu, który schronił się tu po klęsce pod Lodi. W dniu 4 czerwca oblężenie, a raczej blokadę, twierdzy rozpoczęła 9-tysięczna dywizja gen. Jean Seruriera. W pierwszych dniach lipca, ledwie Bonaparte stanął pod murami fortecy, gdy dotarła do niego informacja, że na odsiecz Mantui nadciąga z Tyrolu 50-tysięczna armia austriacka gen. Dagoberta Wurmsera, jednego z bardziej utalentowanych generałów wiedeńskich. Przeciwko 63 tysiącom Austriaków Bonaparte rozporządzał tylko 43-tysięczną armią. Nowa sytuacja postawiła Napoleona przed dylematem: przyjąć bitwę czy dać sygnał do odwrotu. Ostatecznie jego szef sztabu gen. Pierre Augereau przekonał go do pierwszej możliwości. Pozostawiwszy 16-tysięczny korpus Seruriera pod murami twierdzy, ruszył w pole z 22-tysiącami piechoty i konnicy. Czekał jednak na świeże posiłki, które miały nadejść z Francji.
Aby zyskać na czasie rzucił przeciwko Wurmserowi jednego ze swoich najlepszych generałów - Andre Massenę. Nie udało mu się jednak spowolnić tempa marszu Austriaków. Dysproporcja sił była bowiem zbyt duża. Talent drugiego z napoleońskich generałów - Pierre Augereau - także rozbił się o potęgę Wurmsera. Sytuacja Bonapartego stawała się bardzo poważna. Na początku sierpnia musiał wydać rozkaz przerwania oblężenia, po czym osobiście ruszył naprzeciw armii Wurmsera. Ten pewny triumfu wkroczył 3 sierpnia do obleganej Mantui, kiedy dotarła do niego szokująca informacja. Otóż Napoleon z 20-tysięczną armią dopadł pod Lonato, na południowy-zachód od jeziora Garda, 15-tysięczny korpus gen. Quasdanovicia maszerujący w drugiej linii, na drodze do Mediolanu. Austriacy początkowo chcieli uderzyć na Bonapartego z dwóch stron. Ten jednak szybko pchnął do Lonato dywizję Masseny, która z miejsca natarła na korpus Quasdanovicia. Massena, błyskawicznie sformował z dywizji potężną kolumnę uderzeniową, która niczym taranem rozerwała linie austriackie, zmuszając Austriaków do pospiesznego odwrotu z powrotem w stronę Tyrolu. Francuzi stracili ok. 2 tysięcy poległych i rannych. Pokonani Austriacy pozostawili ponad 3 tysiące oraz 20 armat. Bonaparte jednak nie ustępował i dobił Quasdanovicia w dwóch kolejnych bitwach pod Salo i Brescią.
Pod wrażeniem klęski Wurmser czym prędzej wymaszerował z 24-tysięczną armią spod Mantui, i staczając po drodze szereg potyczek z francuskimi forpocztami, spotkał się z Napoleonem 5 sierpnia pod Castiglione, na południe od jeziora Garda. Austriacy okopali się pod miastem, mając dogodne linie do obrony frontalnej. Gorzej było z obu skrzydłami, które Napoleon mógł bez problemu obejść. Ale Wurmser liczył na to, że Francuzi będą na tyle nierozsądni, że uderzą od czoła. Bonaparte przewidział jednak to i postanowił uczynić dokładnie odwrotnie. Na początek, niby po staremu, dywizje Augereau i Masseny natarły od frontu na umocnienia austriackie, by odwrócić uwagę Wurmsera i dać czas dywizjom gen. Despinoya i Fiorelliego na przybycie na pole bitwy. Kiedy parcie francuskiej piechoty poczęło w końcu wyginać lewe skrzydło austriackie, Wurmser natychmiast rzucił tam swoje odwody. Kiedy w centrum szalała zaciekła bitwa, Bonaparte poprowadził dywizję Despinoya do brawurowego manewru oskrzydlającego prawe skrzydło Austriaków. Uderzenie to przechyliło szale bitwy na stronę Francuzów. Po przebiciu się Napoleona na tyły armii Wurmsera, ta rzuciła się do ucieczki, pozostawiając ponad 6 tysięcy poległych i rannych oraz 70 armat. Do francuskiej niewoli dostało się przeszło 12 tysięcy austriackich żołnierzy. Triumf ten nie przyszedł jednak Bonapartemu bezkrwawo - blisko 5 tysięcy poległych i rannych, głównie w czasie bitwy w centrum. Castiliogne uważane jest bezsprzecznie za jedno z najwspanialszych osiągnięć w karierze wojskowej Napoleona. Co prawda Wurmser został rozbity, ale udało mu się wcześniej dostarczyć do Mantui kilka konwojów z prowiantem i amunicją oraz świeże posiłki - teraz garnizon twierdzy liczył ok. 15 tys. żołnierzy. Pozwoliło to Mantui przeciągnąć oblężenie o kilka kolejnych miesięcy. Nie przyćmiło to jednak rozmiarów poniesionej przez Austriaków klęski. W ciągu zaledwie pięciodniowej kampanii stracili ponad 20 tysięcy żołnierzy i 50 armat!
W dniu 24 sierpnia rozpoczęło się drugie oblężenia Mantui. Dwa tygodnie później, kiedy Wurmser, na rozkaz Wiednia, próbował raz jeszcze podjąć ofensywę, poniósł nową klęskę. 4 września Bonaparte rozbił resztki jego armii pod Calliano, a cztery dni później pod Bassano. Rozgromiony Wurmser krążył najpierw po górnym biegu rzeki Adygi, po czym musiał z 12-tysięcznym korpusem (tyle pozostało z jego 50-tysięcznej armii!) sam przebijać się do Mantui. Słowem, armia, która miała odblokować twierdzę, sama musiał poszukać ratunku za jej murami.

Bitwa pod Arcole
(15-17 listopada)

Bitwa pod Arcole   Jesienią rząd wiedeński podjął jeszcze jedną próbę podważenia panowania francuskiego we Włoszech. Nowa, składająca się częściowo z doświadczonych korpusów nadreńskich, 46-tysięczna armia cesarska pod dowództwem gen. Josepha Alvinczy podjęła ofensywę w stronę oblężonej twierdzy w Mantui, gdzie schroniły się resztki pobitych w poprzednich kampaniach armii austriackich. Alvinczy, obok Wurmsera, Melasa i arcyks. Karola, należał do elity korpusu generalskiego armii austriackiej.
Bonaparte natychmiast ruszył przeciwko niemu, prowadząc słabszą, bo tylko 28,5-tysięczną armię. 8,5-tysięczny korpus musiał pozostawić pod obleganą Mantuą. Nie miał prawie w ogóle świeżych odwodów. Armia Alvinczy'ego była dużo silniejsza. W kolejnych potyczkach z francuskimi ariergardami, Austriacy nieubłaganie zbliżali się do miasta. Napoleon, by pozyskać dodatkowe posiłki, polecił ewakuować Vicenzę i szereg innych miast. Teraz najważniejsze dla niego było skupienie sił głównych w jednym miejscu i przygotowanie się do decydującego uderzenia.
Alvinczy maszerował ku Mantui dwoma korpusami. 18-tysięczny korpus gen. Davidovicia posuwał się doliną Adygi i przeciwko niemu Bonaparte pospiesznie skierował 8,5-tysięczną dywizję gen. Vaubois. Sam z 18-tysięczną armią zajął się siłami głównymi Alvinczy'ego (28 tysięcy). Napoleon wiedział, że gen. Jean Serurier jest zbyt słaby, by uniemożliwić 15-tysięcznemu korpusowi Wurmsera przebicie się z twierdzy. Wiedział tez, że jeśli Vaubois ulegnie Davidoviciowi, jego szanse na pokonanie Alvinczy'ego będą znikome.
W dniu 14 listopada Napoleon wymaszerował z Werony na Arcole i Villanova, aby przeciąć Austriakom linie komunikacyjne i przyprzeć ich do Adygi. Rankiem 15 listopada dywizja Augereau jako pierwsza przekroczyła rzekę, ale pod Arcole, gdzie znajdował się most przez Alpone, spadła na nią lawina ognia austriackiej artylerii, bijącej z prawego brzegu i blokującej całkowicie dostęp do mostu. Tymczasem nacierająca na lewym skrzydle dywizja Masseny poczęła stopniowo wrzynać się w linie dywizji gen. Johanna Provery. Regimenty Alvinczy'ego biły się tutaj z niezwykłym poświęceniem. Nie było w tym nic dziwnego. Pod Arcole Bonaparte spotkał się z elitą armii habsburskiej. Napoleon postanowił więc osobiście poprowadzić szturm batalionu grenadierów przez most. Niestety, ogień austriackiej piechoty był niczym betonowa ściana. Noc przyniosła przerwę.
Następnego dnia Augereau ponownie rzucił się na most. I ponownie natrafił na huraganowy ogień kartaczowy, który z miejsca go przystopował. Szczęście natomiast uśmiechnęło się do Masseny, któremu ostatecznie udało się rozbić dywizję Provery i uderzyć na most od frontu. W nocy Bonaparte polecił wybudować most na rzece Alpone i przerzucić dywizję Augereau na drugi brzeg. Rankiem 17 listopada piechota Masseny runęła na most od czoła, zaś Augereau uderzył z prawej strony. Dopiero to skoncentrowane uderzenie przyniosło rozstrzygnięcie. Massena przekroczył w końcu most i przebił się do miasteczka. W obliczu rysującego się oskrzydlenia, Alvinczy dał sygnał do odwrotu na linię rzeki Piawa, pozostawiając na polu bitwy ponad 7 tysięcy poległych i jeńców. Sukces ten nie przyszedł Francuzom tanio - po trzech dniach krwawej bitwy z ich szeregów ubyło prawie 5 tys. żołnierzy. Do historii tej bitwy przeszedł słynny most pod Arcole. Trzykrotnie Bonaparte podrywał piechotę do szturmu i trzykrotnie musiał go oddawać. Dopiero za czwartym razem udało mu się definitywnie zająć ten pechowy most. Austriakom nie udało się i tym razem odblokować Mantui.

Bitwa pod Rivoli
Kapitulacja Mantui

Bitwa pod Rivoli   Po tej klęsce rząd w Wiedniu przez półtora miesiąca przygotowywał rewanż. Uczynił ostatni wysiłek, aby na styczeń 1797 roku wyekwipować kolejną, 50-tysięczną armię, która tym razem miała przebić się do oblężonej twierdzy. Alvinczy znowu podzielił armię - na trzy korpusy. Aby odwrócić uwagę Bonapartego co do rzeczywistego kierunku ofensywy na Legnano został skierowany 10-tysięczny korpus gen. Johanna Provera zajmujący lewe skrzydło, zaś na Weronę, maszerujący na prawym skrzydle 5-tysięczny korpus gen. Augusta Bajalicha. W centrum, na La Coronę, wzdłuż doliny Adygi, prosto na Mantuę posuwały się 35-tysięczne siły główne gen. Josepha Alvinczy'ego.
Tymczasem położenie Napoleona przedstawiało się następująco: 8,5-tysięczna dywizja gen. Jean Seruriera kontynuowała oblężenie Mantui. Ponieważ Bonaparte nie wiedział skąd nadejdzie główna armia austriacka, rozproszył swoje dywizje na szerokim froncie, licząc że w razie konieczności będzie mógł szybko je skupić na nowo w jednym miejscu. I tak pod Ferrarą stała dywizja gen. Jean Lannes'a (2,8 tys. Piechoty), pod Legnano 10,5-tysięczna dywizja gen. Pierre Augereau, pod Weroną 9-tysięczna dywizja gen. Andre Masseny, pod La Corona dywizja gen. Barthelemy Jouberta (10,3 tys. piechoty i konnicy), a pod Salo dywizja gen. Louisa Reya (4,3 tys. piechoty). W sumie Napoleon rozporządzał prawie 45,5-tysięczną armią.
Na początek doszło do spotkania obu armii pod Legnano i Weroną. 12 stycznia Massena "powitał" korpus Bajalicha na przedpolach Werony. Tym razem to Francuzi dysponowali liczebną przewagą, wobec czego nie mieli żadnych problemów z odrzuceniem Austriaków. Dużo cięższe walki rozgorzały pod Legnano, gdzie Augereau i Probera rzucili na siebie po 10 tysięcy żołnierzy. Próba sił nie przyniosła jednak rozstrzygnięcia żadnej ze stron. Już następnego dnia Bonaparte przekonał się, że ani Werona, ani Legnano nie są głównym celem ofensywy austriackiej. Szybko też nabrał przekonania, że siły główne Alvinczy'ego maszerują na La Coronę. Tam stała 10-tysięczna dywizja Jouberta, na którą szło 35 tysięcy Austriaków.
Wieczorem 13 stycznia Alvinczy uderzył na La Coronę, odrzucając Jouberta na wyżynę Rivoli. Napoleon począł pospiesznie ściągać rozproszone dywizje - wzywając Massenę spod Werony i Reya znad jeziora Garda. Tuż po północy przybył osobiście na płaskowyż, by podtrzymać Jouberta na duchu, gotowego do kolejnego skoku do tyłu.
Austriacy postanowili uderzyć frontalnie poprzez rzekę Tasso na wzgórza Trombalore, prowadzące ku Rivoli. W centrum miały nacierać dywizje gen. Liptaja, Koblosa i Ocksaja ( w sumie ok. 17 tys. żołnierzy). Dywizje gen. Quasdanovicia i Vukassovicia (razem ok. 7 tys. żołnierzy) miało podjąć próbę obejścia prawego skrzydła francuskiego, zaś 4-tysięczna dywizja gen. Lusignana miała spróbować oskrzydlić Francuzów z lewej strony. Tym razem Alvinczy nie popełnił błędu sprzed roku. Za przykładem Bonapartego skupił siły główne na małej przestrzeni, w jedną kolumnę uderzeniową.
Po przybyciu Napoleona pod Rivoli natychmiast zostały wydane szczegółowe rozkazy. Joubert miał podzielić dywizję. Dwie brygady miały obsadzić wzgórza Trombalore, a trzecia brygada - wioskę San Marco. 14 stycznia o godz. 6.00 rano przybyła spod Legnano dywizja Masseny. Jedna brygada stanęła na lewym skrzydle pod Monte Moscat, a dwie pozostałe przesunięto do odwodu.
O świcie 14 stycznia na dywizję Jouberta spadło silne natarcie dwóch austriackich dywizji (Koblosa i Ocksaja) prących w kierunku Trombalore. Ciężkie walki nie cichły przez kilka godzin. Skoncentrowana przez Francuzów bateria 18 armat nieprzerwanie obsypywała maszerujące kolumny piechoty austriackiej ogniem kartaczowym. Rosnące straty, wobec braku postępów, skłoniły Alvinczy'ego do odwrotu. Jednak na prawym skrzydle natarcia dywizja Liptaja poczęła stopniowo oskrzydlać tkwiącego na wzgórzach Jouberta. Nim jednak sytuacja stała się poważna Bonaparte rzucił z odsieczą 2 tysiące piechoty Masseny, która uderzeniem na bagnety przywróciła porządek i wypełniła lukę w linii frontu.
Kolejny kryzys nastąpił około godz. 10.00. Alvinczy uderzył teraz jednocześnie na obu francuskich skrzydłach. Massena natychmiast skierował się przeciwko dywizji Lusignana, która w każdej chwili mogła odciąć Francuzom drogę odwrotu. Jednocześnie dywizja Quasdanovicia uderzyła z furią w prawe skrzydło Jouberta i poczęła nieubłaganie posuwać się do przodu. Pojawiła się ryzyko oskrzydlenia. Napoleon szybko ściągnął odwody z centrum pod Trombalore, skoncentrował je na prawym skrzydle i rzucił je do generalnego przeciwuderzenia. Dopomógł mu przy tym wojenny przypadek, gdyż francuski granat artyleryjski trafił szczęśliwie w austriacki jaszczyk amunicyjny, co spowodowało serię potwornych eksplozji, które nieco podkopały morale austriackich żołnierzy. W tym momencie gen. Antoine Lasalle i Charles Leclerc spadli z druzgocącą szarżą ponad pół tysiąca szabel, na których rozsiekali piechotę Quasdanovicia. Poturbowani Austriacy zostali odrzuceni poza strategiczny wąwóz Osteria.
Natychmiast po tym Bonaparte przerzucił dywizję Jouberta z powrotem na wzgórza Trombalore, szturmowane już zaciekle przez siły główne Alvinczy'ego. Na szczęście w tym momencie nadeszła dywizja Reya, która razem z dywizją Masseny wzięła w dwa ognie dywizję Lusignana. Ponad 3 tysiące Austriaków pomaszerowało do francuskiej niewoli. Tym samym prawe skrzydło armii austriackiej przestało istnieć. O godz. 17.00 bitwa dobiegła końca. Nie był to jednak jeszcze koniec.
Tego samego dnia Napoleon pospieszył z dywizją Masseny do Anghiari, gdzie 5-tysięczny korpus Provery podjął próbę przeprawienia się przez Adygę i przebicia się do Mantui. 15 stycznia piechota Reya i Jouberta uderzyła z impetem na zdziesiątkowane już dywizje Alvinczy'ego, odbijając wioskę La Corona. W tej sytuacji Austriacy rozpoczęli generalny odwrót w kierunku północnym.
Rivoli była największą bitwą kampanii włoskiej. Po bitwie Napoleon napisał do Dyrektoriatu: "Legiony rzymskie robiły 24 mile w ciągu dnia, nasze robią 30 mil, a w przerwach jeszcze się biją". Na pobojowisku pokonany Alvinczy pozostawił ponad 14 tysięcy poległych, rannych i jeńców, a więc połowę swojej armii. Straty francuskie były prawie trzykrotnie mniejsze - tylko 5 tysięcy żołnierzy.
Tymczasem Napoleon dopadł pod La Favoritą, niedaleko Mantui, korpus Provery, błyskawicznie go okrążył i odciął wszelkie możliwości ratunku. Austriacy postawieni pod ścianą znali tylko jedno wyjście. 16 stycznia ponad 5 tysięcy żołnierzy cesarskich oddało się do francuskiej niewoli. Alvinczy z resztkami rozbitej armii nie mógł nawet marzyć o ratowaniu Mantui. Wurmser nie widząc już ratunku postanowił skapitulować 2 lutego przed oblegającym go Serurierem. Z twierdzy wymaszerowało w niewolniczej kolumnie prawie 16 tysięcy żołnierzy austriackich. Było to tylko dwa i pół tygodnia po klęsce pod Rivoli. Podczas całego, 8-miesięcznego oblężenia, Francuzi stracili ok. 7 tys. poległych i rannych, zaś Austriacy - ponad 18 tysięcy.

Traktat w Campo Formio
Sprawa Legionów Polskich

Ułan legii włoskiej

  Po Rivoli Dyrektoriat w końcu pojął, że to Bonaparte miał rację i że głównie z północnej Italii może paść cios rozstrzygający, wymierzony w serce Austrii. Napoleon dostał teraz zielone światło. Po nadejściu świeżych posiłków (dwóch dywizji przybyłych znad Renu) rozporządzał obecnie ponad 50-tysięczną armią. Wiedeń natomiast oceniając pozytywnie dla siebie przebieg kampanii niemieckiej, postanowił skierować do Włoch najlepszego ze swoich generałów, arcyksięcia Karola, który pokazał już próbkę swoich niepoślednich talentów militarnych nad Renem.
Po podbiciu Lombardii i doliny Padu, Napoleon przygotował na wiosnę 1797 roku śmiały plan ofensywy na Wiedeń przez Friul. Wiedząc o przybyciu arcyks. Karola postanowił po swojemu szybkością marszu uprzedzić Austriaków. Sytuację Wiednia dodatkowo pogarszał fakt, że nowa, czwarta już z kolei armia cesarska była rozproszona od Salzburga do stolicy, a część garnizonów tkwiła jeszcze rozrzucona po całym Tyrolu. W tej sytuacji talent arcyksięcia Karola nie mógł przynieść oczekiwanych rezultatów. Już 16 marca Bonaparte uderzył na jego słabe korpusy, odrzucając je za rzekę Tagliamento, zaś 24 marca Austriacy zostali raz jeszcze pobici pod Tarvisio.
Ścigając armię arcyksięcia Karola, połączył się w Klagenfurcie z korpusem Jouberta, który robił w międzyczasie porządek w Tyrolu. Te trzy nowo przybyłe dywizje natychmiast zostały pchnięte na przełęcz Semmering, skąd "widać już było wieże kościołów w Wiedniu". Arcyksiążę Karol, pokonany i odepchnięty aż do Brenneru, już się nie liczył. W austriackiej stolicy wybuchła panika. Zbliżający się Napoleon był powszechnie porównywany do barbarzyńskiego Hannibala.
Mimo postępów we Włoszech sytuacja Napoleona nie była pewna. Na tyłach frontu zbroiła się bowiem Wenecja, w Tyrolu wybuchło powstanie chłopskie, zaś nad Renem armie gen. Lazare Hoche'a i Jean Moreau dopiero szykowały się do ofensywy. Dlatego też Napoleon przyspieszył tempo marszu, a jednocześnie skierował do sztabu arcyksięcia list proponując mu rozejm. Należy tu dodać, że Bonaparte uczynił co do niego należało, aby zakończyć wojnę z Austrią w tym najbardziej dogodnym dla Francji momencie. Arcyksiążę Karol z ochotą wyraził zgodę. Stosowny dokument został podpisany w Loeben 18 kwietnia.
Pogrom siedmiu najlepszych armii cesarskich, upokarzające porażki czterech najbardziej utalentowanych generałów, utrata całych północnych Włoch i namacalne już niebezpieczeństwo wkroczenia Francuzów do Wiednia - oto rezultaty rocznej kampanii włoskiej Bonapartego. Dalsze kontynuowanie wojny przez Austrię było już niemożliwe. W tym samym miesiącu do kwatery głównej Bonapartego dotarł list cesarza Austrii Franciszka II, prosząc o rozpoczęcie rozmów pokojowych.
Podstawy sztuki wojennej Napoleona wypracowane we Włoszech podpierały się na dwóch kombinacjach strategicznych. Po pierwsze, stosował manewr oskrzydlający, który kończył się fatalnie dla Austriaków, dzięki umiejętnemu ich okrążeniu, odcięciu od tyłów i odepchnięciu w trudną do manewrowania okolicę np. w błota Arcole (15-17 listopada 1796 r.). Ruch oskrzydlający przynosił Bonapartemu rozstrzygnięcie często bez bitwy, tylko dzięki starannie zaplanowanym marszom, na ogół bardzo forsownym, które doprowadzały do koncentracji sił głównych dokładnie w miejscu przewidzianym przez plan. Druga, faworyzowana przez Napoleona kombinacja strategiczna to manewr po liniach wewnętrznych. Pod osłoną uformowaną przez silną forpocztę, którą rozpościerał przed spodziewającymi się francuskiego natarcia Austriakami, Bonaparte skupiał pięść uderzeniową na jej tyłach i wymierzał potężny cios w najbardziej newralgicznym i najmniej oczekiwanym punkcie armii habsburskiej. Podstawowym warunkiem powodzenia tego rodzaju strategii była odporność francuskich żołnierzy. Wytrzymałość napoleońskiej armii odgrywała tutaj decydującą rolę. Niejednokrotnie była ona wyczerpana przez mordercze tempo skrupulatnie zaplanowanych marszów i kontrmarszów. Powszechnie uważa się, że kampania włoska była jedną z najpiękniejszych kart w historii wojen napoleońskich.
Obietnice rządu wiedeńskiego i początkowe sukcesy ofensywy Alvinczy'ego sprowokowały gabinet papieski do zerwania pokoju z Francją i wystawienia na spółkę z Neapolem 12-tysięcznej armii. Wystarczyła jednak tylko jedna dywizja Napoleona, by cała ta armia rzuciła się do panicznej ucieczki. Żołnierze papiescy rejterowali tak szybko, że ścigający ich gen. Jean Junot dopadł ich dopiero po dwóch godzinach pościgu. Część armii Watykanu po prostu wyparowała, a druga część z ochota pomaszerowała do francuskiej niewoli. Cóż za morale? Jedno miasto po drugim poddawało się bez jednego strzału. W tej sytuacji przerażony papież Pius VI poprosił Bonapartego o pokój. Rzym musiał pogodzić się z bardzo niekorzystnym traktatem pokojowym podpisanym 19 lutego 1797 roku w Tolentino. Generalnie powtarzał on postanowienia poprzedniego, ale powiększał przeszło dwukrotnie sumę kontrybucji wojennej. Papież musiał także oddać Francji Awinion i całą północna część Państwa Kościelnego.
Dlaczego Napoleon nie uczynił wtedy tego, czego dokonał parę lat później? Dlaczego nie wkroczył do Rzymu i nie aresztował papieża, który nieprzerwanie mu bruździł?
Po pierwsze, czekały go jeszcze rozmowy pokojowe z Austrią, a zbyt surowe potraktowanie głowy Kościoła katolickiego mogło oburzyć katolicką ludność w centralnych i południowych Włoszech. A takie powstanie nie było mu na rękę.
Po drugie, Napoleon widział w państwie papieskim doskonałe narzędzie policyjno-duchowne, bardzo pomocne w kierowaniu masami społecznymi. A przecież podboje w imieniu biurokratycznego Dyrektoriatu musiały się w końcu skończyć. Czy warto było narażać się z tego powodu? Na pewno nie. Czy nie lepiej było utrzymać na tronie watykańskim kogoś, kto może pomóc w okiełznaniu milionów, milionów Francuzów? Szczególnie gdy dni rządzących dobiegną końca? Na to pytanie Bonaparte odpowiedział twierdząco.
Klęska Austrii pod Arcole i Rivoli przypieczętowała także los Wenecji. Już od ubiegłego roku wojna francusko-austriacka toczyła się na jej terytorium, oczywiście nie pytając jej o zgodę. Bonaparte tymczasem z pomocą swojego wywiadu postanowił sprowokować Wenecję do powstania przeciwko Francji. Było to tym prostsze, że biedota wenecka była poprzez agitację księży i szlachty nastawiona bardzo nieprzychylnie do "bezbożnych" Francuzów. W dniach 17-18 kwietnia 1797 roku doszło w Weronie do zmasakrowania przez rozjuszone tłumy 400 francuskich żołnierzy przebywających w tamtejszych szpitalach (a więc bezbronnych rannych), co ostatecznie przesądziło o losach Wenecji.
Wiedeń był przerażony klęskami na frontach. Armia francuska pod dowództwem gen. Lazare Hoche (który objął komendę po Jourdanie) podeszła już pod mury Frankfurtu, zaś gen. Jean Moreau parł w tym czasie w głąb południowych Niemiec. Jednocześnie Napoleon przygotowywał plan ofensywy na stolicę Austrii; forpoczty jego armii dotarły już do przełęczy Semmering niedaleko Wiednia (!). W tej sytuacji dwór cesarski poprosił o rozejm, zaś jeszcze w kwietniu dał "zielone światło" do rozmów pokojowych. Zgodnie z pierwszymi ustaleniami Francja miała dostać Niemcy i Włochy, zaś Austria "na otarcie łez" Wenecję. Problem był tylko taki, że ta ostatnia była nadal krajem niepodległym. Nie na długo jednak, bo już w maju Bonaparte wystosował do doży weneckiego ultimatum, domagając się kapitulacji Wenecji pod pretekstem, że ta uczestniczyła w wojnie przeciwko Francji. Samo miasto, usytuowane na wysepkach, mając silną artylerię i flotę, mogło się skutecznie bronić w razie inwazji. Jednak rząd wenecki nie miał tyle odwagi. Z dniem12 maja do miasta wkroczyła francuska dywizja gen. Baraguay d' Hilliersa. Po trzynastu wiekach niezależnego bytu państwowego, Wenecja przestała istnieć - stała się republiką. Przynajmniej do czasu pokoju w Campo Formio. Wtedy też została pokrojona przez Wiedeń i Paryż.
Jednym z pierwszych posunięć politycznych Bonapartego w północnych Włoszech było rozbudowanie armii w nowo utworzonych przez siebie republikach, aby tym silniej powiązać je z Francją. Tymczasem po klęsce powstania kościuszkowskiego (listopad 1794 roku) centrum emigracji polskiej stał się Paryż. Każdy liczył na pomoc republikańskiej Francji w wojnie przeciwko zaborcom. Dyrektoriat jednak nawet o tym nie myślał, choć nie powiedział tego wprost. Od kwietnia 1795 roku Francja nie prowadziła już wojny z Prusami, zaś z Austrią chciała jak najszybciej podpisać traktat pokojowy. W tych okolicznościach do Paryża przybył gen. Jan Henryk Dąbrowski, który przedstawił Dyrektoriatowi propozycję utworzenia Legionów Polskich z ochotników i jeńców polskich; u boku armii francuskiej. Rząd nie chciał podjąć się tego planu przy armiach nadreńskich, gdyż chciano utrzymać pokój z Prusami, ale sądząc, że przyspieszy on pokonanie Austrii, odesłano polskiego generała do Napoleona. Jego armia wzięła do niewoli w północnych Włoszech ponad 8 tys. żołnierzy polskich. Ponieważ i Bonaparte nie chciał krępować sobie rąk dodatkowym problemem, zaś z drugiej strony potrzebował świeżych posiłków by umocnić swoje panowanie w Italii, postanowił, że Legiony Polskie zostaną powołane przy boku jednej z sprzymierzonych republik włoskich. Wybór padł na Republikę Lombardzką (Mediolan) z którą został podpisany stosowny traktat w dniu 9 stycznia 1797 roku. Do tworzących się legionów trafiali nie tylko jeńcy polscy z armii austriackiej, a później rosyjskiej, ale również ochotnicy z kraju. Do lata 1797 roku pod sztandarami legii służyło ponad 7 tys. żołnierzy polskich. Zgodnie z podpisaną umową legiony polskie miały znajdować się na żołdzie republiki, naczelną komendę sprawować miał nad nimi Napoleon, ale w razie potrzeby umowa przewidywała ich powrót do kraju.
Tymczasem Bonaparte kontynuował nowe "porządki" we Włoszech. Na początek zmusił Republikę Genui do przekształcenia się w sprzymierzoną z Francją Republikę Liguryjską (czerwiec 1797 roku), a następnie, w tym samy miesiącu, połączył Republikę Lombardzką z Cispadańską w jedną Republikę Cisalpińską, przyłączając do niej dodatkowo część Wenecji i Szwajcarii.
W dniu 17 października 1797 roku w Campo Formio (na północny-zachód od Triestu) we Włoszech pokonana Austria sfinalizowała z Francją traktat pokojowy. Podpisał go sam Napoleon stawiając Dyrektoriat, nie pierwszy raz, wobec faktów dokonanych. Na jego mocy Austria godziła się na przyłączenie do Francji podbitej już Belgii, Lombardii i posiadłości niemieckich na lewym brzegu Renu, poza Kolonią. W zamian Wiedeń dostawał jako "nagrodę pocieszenia" większość Republiki Weneckiej, przy czym jednak Wyspy Jońskie i część Wenecji nad Adriatykiem miały pozostać przy Francji. Pokój ten przyniósł gorzkie rozczarowanie Legionom Polskim (liczącym już prawie 8 tys. żołnierzy), gdyż nie było tam nawet wzmianki w sprawie polskiej. Co gorsza obie strony stwierdziły, że nie będą popierać polskich dążeń niepodległościowych. Dowództwo legionowe pozostało jednak wierne Bonapartemu, podpisując nawet nową konwencję z rządem Republiki Cisalpińskiej, co na kilka najbliższych lat powiązało ich losy z Włochami.
Dyrektoriat łakomym okiem patrzył na niezależny dotąd Rzym, w którym spodziewano się prawdziwych skarbów. Ponieważ na skutek wojen europejskich redukcji uległ napływ gotówki do Rzymu, plebs rzymski burzył się ustawicznie. Podczas jednej z takich manifestacji żołnierze papiescy "przypadkowo" zastrzelili francuskiego generała Leonarda Duphota. Była to świetna okazja do poddania i Rzymu panowaniu francuskiemu. Z dniem 10 lutego 1798 roku armia gen. Louisa Berthiera wkroczyła do Wiecznego Miasta. Pięć dni później proklamowano Republikę Rzymską oraz zniesiono świecką władzę papieży (Pius VI został internowany). Co ciekawe, żadne z mocarstw europejskich nie kiwnęło nawet palcem w jego obronie. Tymczasem w Rzymie administracja francuska rozpoczęła prawdziwą "eksploatację" nowej republiki, która dotknęła głównie dobra dygnitarzy kościelnych i arystokracji. Niestety, masy ludowe pozbawione szybkiego zarobku od pielgrzymów i turystów rychło zaczęły traktować Francuzów jak okupantów. W tej sytuacji chłopi często podnosili bunty, za każdym jednak razem były one krwawo tłumione. W pacyfikacjach tych brały również udział legiony polskie.
Wpływ haseł rewolucyjnych przyspieszył także przemiany społeczne w Szwajcarii. W styczniu 1798 roku wybuchło tam powstanie chłopów i drobnomieszczaństwa skierowane przeciwko rządom bogatego patrycjatu miejskiego. Zgodnie z umową podpisaną z rządem francuskim z tą chwilą do Szwajcarii wkroczył francuski korpus gen. Gauillaume Brune'a; stojąca mu na drodze armia kantonu berneńskiego została całkowicie rozbita w trakcie dwumiesięcznej kampanii (5 marca). Była to też dobra lekcja geografii wojskowej dla Francuzów, którzy w pełni dostrzegli naturalne walory górzystej Szwajcarii, a z lekcji tej skorzystają już w następnym roku w czasie kampanii włoskiej Suworowa. Zgodnie z poleceniem Paryża w dniu 21 kwietnia 1798 roku utworzono z nowego sojusznika Republikę Helwecką.
Napoleon chciał jeszcze pozostać we Włoszech. Tymczasem Dyrektoriat uprzejmie, lecz stanowczo poprosił go o powrót do Paryża. Tam miał odebrać nominację na głównodowodzącego armią przewidywaną do inwazji na Anglię. Bonaparte domyślał się, o co tak naprawdę chodzi. Już dawno wyczuł, że Dyrektoriat się go obawia, a ta nowa nominacja miała na celu zabranie go z Italii, gdzie był raczej królem niż generałem.
Po powrocie do stolicy natychmiast przystąpił do przygotowywania planów wojny z Anglią. Bonaparte wiedział doskonale, że bezpośrednia inwazja przez kanał La Manche będzie bardzo ryzykowana, biorąc pod uwagę przewagę angielskiej floty. Zaproponował w zamian nieco inny plan - podbój Egiptu i stworzenie na Bliskim Wschodzie przedpola do uderzenia na Indie, najcenniejszą z brytyjskich kolonii. Ten "cios po kieszeni" miał przekonać rząd w Londynie do pokoju z Francją. Dyrektoriat od razu zapalił się do tego projektu. Chciał się pozbyć z Paryża tego zbyt ambitnego i zbyt popularnego generała. Napoleon zaś wiedział, że nie wybiła jeszcze jego godzina. Jeśli miał przejąć władzę, musiał sięgnąć po nowe laury i nimi olśnić całą Francję. Dopiero wtedy mógł zyskać taką popularność i prestiż, które miały umożliwić mu obalenie niepopularnego Dyrektoriatu i zajęcia jego miejsca. Tym razem talent Napoleona miał błysnąć na pustyniach Egiptu.

Opracował: Szymon Jagodziński