Nasza księgarnia

Seweryn Fredro pod Peterswalde

COM_CONTENT_WRITTEN_BY on . Posted in Bez kategorii

Juliusz Kossak wysnuł z kroniki rodzinnej Fredrów szereg obrazów – pisał w swoich „Portretach i sylwetkach dziewiętnastego stulecia” Ludwik Dębicki – Obok rycerzy w zbrojach idących na różne potrzeby Rzeczypospolitej dla odparcia pohańców – dalszą serię stanowić mogą czyny rycerskie z dwóch ostatnich pokoleń. W obozach napoleońskich widzimy trzech starszych braci, w powstaniu listopadowym dwóch młodszych…

Cykl obrazów „Dzieje rodziny Fredrów” stworzył Kossak na początku lat 80-tych XIX stulecia. Wkrótce na salonach Krakowa i Warszawy o nowych akwarelach zrobiło się głośno, a rówieśnik nestora rodu Kossaków Władysław Zawadzki, słynny galicyjski historyk i publicysta, wypisywał peany na cześć mistrza: Cóż więcej powiedzieć o tym przepysznym cyklu obrazów, w których nie wiedzieć, co więcej podziwiać, czy bogactwo fantazji w ugrupowaniu i układzie kompozycji, czy nieskazitelną doskonałość rysunku w oddaniu ludzi, koni i najdrobniejszych szczegółów, jak najwierniej wystudiowanych, czy rozkoszować się życiem, z każdej sceny wionącem, przepychem kolorytu, doskonale zawsze dobranym, uroczo wrażenie każdej sceny podnoszącym. Tyle tu wszędzie życia, ruchu, powietrza, perspektywy, iż śmiało powiedzieć da się że Kossak sam siebie tutaj przewyższył i że obrazy te zaliczyć należy do jego arcydzieł.

Zobacz też: Seweryn Fredro (1785–1845) 

 

 

 

Cykl składał się z 12 akwarel przedstawiających dzieje Fredrów począwszy od średniowiecza, aż po wiek XIX. Kossak malował je na zamówienie rodziny, później zresztą przez wiele lat zdobiły jadalnię dworku Fredrów w Beńkowej Wiszni, a następnie galerię pałacu Marii Szembekowej z Fredrów w Siemianicach. Przed II wojną światową zdeponowano je w Muzeum Narodowym w Warszawie, gdzie można podziwiać je do dziś. Wśród postaci uwiecznionych przez Kossaka byli m.in. Dobiesław Mierzb zwany Friedher w pojedynku z krzyżakiem, Jan Fredro stający w obronie króla Jana Olbrachta, Andrzej Fredro odbierający jasyr Tatarom i Wawrzyniec Fredro wjeżdżający jako poseł do Stambułu. Pośród sławnych przodków miejsce swe znalazł również Seweryn Fredro szarżujący na czele szwadronu pod Peterswalde. Co prawda obraz powstał prawie czterdzieści lat po śmierci eks-szwoleżera, ale Kossak posiadał w tym wypadku wiedzę z pierwszej ręki, bo w młodości osobiście zetknął się z Sewerynem, który zapewne godzinami opisywał mu dzieje pułku szwoleżerów, podobnie zresztą, jak i inni gwardziści Napoleona, a to Szeptycki, Łubieński, Niegolewski czy Załuski…

                   w połowie kwietnia, zostawując główny zakład w Friedenberg w pobliżu Frankfurtu, pod dowództwem jenerała Dautancourt, część czynna pułku w liczbie 450 koni udała się pod dowództwem jenerała Krasińskiego, to jest dwa szwadrony prowadzone przez szefa Chłapowskiego, a dwa przez szefa Jerzmanowskiego, przez Fuldę do Wejmaru, gdzie cesarz Napoleon stanął na czele armii. Pułk wyruszał właśnie na wojnę 1813 roku. Wcześniej, Dautancourt i kilku innych wyższych oficerów, podjęło ogromną pracę, której celem była odbudowa strat poniesionych w kampanii rosyjskiej. W styczniu i lutym 1813 roku szczątki pułku prowadzone przez Dautancoutra wycofały się z linii Wisły aż do Berlina, gdzie szwoleżerowie zajęli koszary Gwardii Pruskiej. Kilka tygodni później zakład pułku przeniesiono do Friedbergu, gdzie dołączały do niego kolejne oddziały. Wpierw swój oddział przyprowadził Jerzmanowski, potem docierały kolejne z punktów werbunkowych z Warszawy, Poznania, Płocka i Krakowa. Dekretem cesarza pułk przeszedł reorganizację, którą formalnie przeprowadzono już w kwietniu 1813 roku w Friedbergu. Odtąd pułk składał się z sześciu kompanii włączonych do Starej Gwardii i sześciu, które weszły w skład Gwardii Średniej. Później dołączyły kolejne dwie kompanie włączone do Młodej Gwardii, a ponadto w skład pułku wszedł również szwadron Tatarów litewskich. Kolejne oddziały pułku wchodziły do walki stopniowo, w miarę nadsyłanych ludzi z punktów werbunkowych i koni dostarczanych ze Związku Reńskiego. Na te ostatnie zresztą powszechnie narzekano: konie w znacznej części nie były polskie, lecz skupowane w okolicach Renu, zatem mniej lekkie i zwrotne od polskich (Załuski).

W części wiosennej kampanii 1813 roku po raz pierwszy w ogniu znalazły się oddziały Chłapowskiego i Jerzmanowskiego. Pod miastem Weissenfels padły pierwsze strzały, z których jeden działowy (…) zabił marszałka Bessières, który stał 30 kroków przed moim szwadronem, i wachmistrza mego Jordana (Chłapowski). Szwadron służbowy szwoleżerów był przy Napoleonie w kolejnych bitwach pod Lützen i Budziszynem, ale dopiero pod Reichenbach jenerał Lefebvre-Desnouettes, który maszerował na naszem czele, kazał mi ruszyć dalej i spędzić Kozaków, których cały tabun widać było przed nami. Rozwinąłem oba szwadrony i pomaszerowałem stępo ku nim. Tak wszedł do bitwy Chłapowski ze swoimi szwadronami, a wkrótce w jego ślady poszedł Jerzmanowski i jego ludzie. Walki z jazdą rosyjską Miłoradowicza trwały kilka godzin, a szwoleżerowie w kolejnych szarżach spędzali z pola bitwy dragonów, ułanów, kozaków i huzarów. 12 szwoleżerów zginęło, 24 zostało rannych… ale miałem pociechę wieczorem – wspominał dalej Chłapowski – gdyśmy już obozem stali, że do mnie przyszli jenerałowie francuscy gwardii (…) winszować mi szczęśliwych szarży (…) gdy się temi ozwali słowy: „Jeżeli kto waleczniejszy od nas, jeśli kto od nas lepiej się bije, to wy!”.

Dzień później, tj. 23 maja, Napoleon, a wraz z nim szwadron służbowy szwoleżerów, ruszył na Görlitz, a następnie na Wrocław. W Neumarkt – pisał Załuski – już blisko Wrocławia byłem znowu na służbie przy cesarzu, gdzie z szaserami gwardii obchodziliśmy uroczystość podpisu zawieszenia broni. Rozejm zawarty 4 czerwca 1813 roku w Pläswitz (Pielaszkowice), który miał dać czas przymnożenia i uporządkowania sił Napoleona, był jednocześnie tym samym dla wojsk koalicji, które dodatkowo zasiliła neutralna dotąd Austria oraz Szwedzi Bernadotte’a. W czasie zawieszenia broni pułk szwoleżerów rozłożył się w Szwajcarii Saskiej w okolicach Drezna, ale jeden ze szwadronów zawsze pełnił służbę przy cesarzu. Niewątpliwą stratą była w tym okresie dymisja Chłapowskiego, który rozżalony polityką cesarza wobec Księstwa Warszawskiego porzucił służbę w szwoleżerach. Sam pułk natomiast przechodził kolejną reorganizację. Sześć kompanii Starej Gwardii pod komendą Dautancourta i Radziwiłła włączone zostały do dywizji gen. Walthera, osiem pozostałych pod Krasińskim i Kozietulskim znalazły się w 2. dywizji jazdy Gwardii gen. Lefebvre-Desnouettes’a. W letnio-jesiennej części kampanii podział ten utrwalił się na tyle, że tylko z rzadka pułk działał wspólnie. Po ustaniu rozejmu część pułku stale towarzyszyła Napoleonowi, który po potyczkach z armią feldmarszałka Blüchera i zepchnięciu jej na Śląsk, wziął Neya, korpus VI i gwardię, która w przeciągu 4 dni przebyła 160 km (Kukiel) i przybył pod Drezno. Cała armia nasza – wspominał Mikułowski – stanęła na pozycjach i zaczął się ten nadzwyczajny deszcz, który w dniu następnym (27) przyczynił się do klęski sprzymierzeńców, zajmowaliśmy pozycje na lewem skrzydle odmieniając często miejsca, bo konie grzęzły w rozmoczonej ziemi. Dwa szwadrony nasze nazajutrz odebrały rozkaz oczyszczenia komunikacji z Pirną i w pochodzie swoim zabrały mnóstwo jeńców i bagażów tak rosyjskich jak i pruskich. Dwudniowa zwycięska bitwa pod Dreznem była jedną z niewielu okazji do spotkania się całości sił szwoleżerów. Tchnęła też w ich serca nadzieję na końcowy sukces: doznaliśmy w tym dniu pamiętnym – pisał Załuski – wiele moralnej pociechy, bo zdawała się koalicja trzech dworów, co podzieliły Polskę, pokonaną; ale straty fizycznej pułk od ognia armatniego doznał niemałej. Po bitwie z pułku ubyło 50 zabitych i rannych. Wkrótce dotarły też fatalne wieści znad Kaczawy i spod Kulm i cały wysiłek wiktorii drezdeńskiej został zniweczony.

Po bitwie szwadrony Krasińskiego i Kozietulskiego odeszły w okolice Lipska, gdzie zwalczały jazdę gen. Johana Thielmanna i kozaków Płatowa, natomiast pozostała część pułku zajęła się szkoleniem francuskiej Gwardii Honorowej. W połowie września cesarz przybył z Gwardią w okolice Berggießhübel i Peterswalde, gdzie połączył się z korpusem Moutona i St. Cyra, z zamiarem osaczenia wojsk Wittgensteina.

Juliusz Kossak, Seweryn Fredro pod Peterswalde

Kliknij, aby powiększyć!

17 września Seweryn Fredro prowadził w kolumnie Konnej Gwardii gen. Louisa Letorta improwizowane szwadrony złożone z 175 szwoleżerów i 25 gwardzistów honorowych. Dzień ten był szczególny w życiu szefa szwadronu Fredry. Zapisał jego imię w annałach, a postać uwiecznił w akwareli Kossaka…

                                                      …Dziadzio siedział w pracowni przed sztalugą – pisała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska – brał pędzel do ust, namyślał się długo, palił cygaro, strząsał jedwabny popiół w popielniczkę starą. Rozrabiał na palecie soki fiołkowe, deszczówkę pomieszaną z zielenią wiosenną… i zaczął.

Pozornie na obrazie odmalował niewyobrażalny chaos, ale wynik bitwy wydaje się już przesądzony. Powaleni i tratowani przez konie pruscy huzarzy sugerują piorunujący efekt szarży. Gdzieniegdzie trwa jeszcze walka na pałasze, ale wszędzie przewagę posiadają szwoleżerowie. W centrum Kossak umieścił postać Seweryna Fredry, który uderza na osłaniającego się pułkownika Blüchera. Nim jednak Fredro zdołał wymierzyć cios pałaszem ogarnął go śmiech pusty, albowiem w tejże samej chwili szwoleżerowi Wojciechowskiemu udało się schwycić za kark Blüchera i tem zupełnie obezwładnić Prusaka (Rembowski). Kossak – słynny „malarz koni” – wspaniale oddał stan walki w postawie rumaków. Koń Fredry pełen ognia, zda się przeczuwać zwycięstwo, koń Blüchera wyrzuca zadem, pragnąc ocalić swego jeźdźca od kompromitującej katastrofy.

Kunszt Kossakowych akwareli doskonale oddał Stanisław Witkiewicz: Jak nasz charakter plemienny objawia się zawsze z jednaką siłą w wojnie – tak też objawił się w malarzu polskich wojen – w obrazach Kossaka. Krytyka nasza, jak wiadomo, nie uznała Kossaka za malarza „historycznego”, ponieważ podług niej „akwarela nie ma warunków malarstwa historycznego w wielkim stylu”. (…) Historycznym malarzem pewnego narodu, może być nie ten, kto będzie ilustrował anegdoty z przeszłości, nie ten, kto pewną ilość archeologicznych drobiazgów rozpostrze na płaszczyźnie obrazu, tylko ten, w którym drży tego narodu dusza, objawiająca się w uczuciach, więc w ruchach i wyrazach ludzi zapełniających jego obrazy. Tego wszystkiego obrazom cyklu fredrowskiego na pewno nie brakuje, a u Seweryna Fredry na akwareli Kossaka drży nie tylko dusza narodu, ale bije też jego serce. Nie tylko Witkiewicz bił brawo akwarelom Kossaka, a w swojej opinii nie był i nie jest odosobniony:

Marian Gawalewicz: Stanął na takiej wyżynie sztuki, na którą niewielu mistrzów dzisiejszych wgramolić się zdoła.

Wacław Husarski: Ustępując Michałowskiemu pod pewnymi względami, ma nad nim Kossak, pod innymi przewagę: nie dorównując mu potęgą wizji, przewyższa go jednak żywością i giętkością wyobraźni, a przede wszystkim niepospolitą łatwością kompozycji.

Waldemar Łysiak: Pan Bóg dał Juliuszowi Kossakowi talent w najtrudniejszej ze sztuk pędzla – akwareli. (…) Akwarelowemu mistrzostwu Kossaka (…) oddawać będą później hołd historycy, krytycy i teoretycy sztuki. Zdarzą się i wrogowie parskający: „ilustratorskie malarstwo”, lecz tylko ten nie ma wrogów, kto nie próbuje sięgać szczytów. Zdarzą się i błędy malarskie słusznie wytknięte Juliuszowi…

No właśnie. Błędów nie ustrzegł się również i tutaj. Fredro występuje na obrazie w uniformie wielkim oficera młodszego. Szef szwadronu nosił zwyczajowo karmazynowe spodnie z białymi lampasami, zaś jego czaprak okolony być powinien podwójnym galonem. Szwoleżer, który ucapił za kark Blüchera ma na prawym ramieniu akselbanty razem ze szlifą. Akselbanty ze szlifami i to na obu ramionach nosili wyłącznie oficerowie wyżsi od majora wzwyż. Trzeba jednak przyznać, że uniknął Kossak, tak charakterystycznego dla wielu malarzy podążania za aktualną modą mundurową i odmalował postacie szwoleżerów z dbałością o detale epoki, z której się wywodzili.

Kossak w swoim dorobku pozostawił jeszcze kilka innych obrazów „szwoleżerskich”. Wśród nich szczególną uwagę zwraca ten przedstawiający moment po zdobyciu Somosierry (według Tadeusza Dobrowolskiego jedno z pięciu najwybitniejszych dzieł Kossaka), który obecnie znajduje się w zbiorach Waldemara Łysiaka. Z tematem Somosierry związana jest akwarela Branie języka przez szwoleżera Ponińskiego. A z późniejszych dziejów pułku Tomasz Łubieński pod Wagram, zaginiona Próba lancy oraz Wincenty Szeptycki pod Rheims. Rembowski wspomina, jeszcze jedną Somosierrę, która ponoć miała znajdować się w zbiorach Franciszka Łubieńskiego, a przedstawiała moment szarży. Ale ani on sam, ani nikt inny później, niestety jej nie widział. Porzućmy jednak meandry sztuki i gwoli dokończenia historii powróćmy pod Peterswalde, czyli znajdujące się dziś na pograniczu czesko-niemieckim Petrovice…

                                                                                                                      …Pierwszym, który dostrzegł huzarów płk.-por. Blüchera był kpt. Antoni Jankowski, który szedł ze swym szwadronem na czele kolumny. Oddział składał się z 4-5 szwadronów śląskich huzarów z dwoma armatami i wsparciem piechoty. Jankowski zdał z tego raport gen. Letortowi, który kazał wziąć kilku jeńców. Szef Fredro ukrył drugi szwadron w pobliskim wąwozie, a Jankowski ruszył ze swym oddziałem na Prusaków wciągając ich w pułapkę. Zmylony niewielką liczbą jeźdźców Blücher, ruszył z huzarami z zamiarem otoczenia zbliżającego się oddziału Jankowskiego. Wówczas do akcji wkroczył Fredro z drugim szwadronem. Szwoleżerowie szarżując oskrzydlili Prusaków zmuszając ich do ucieczki. Wsparci nadto przez pierwszy szwadron wykłuli lancami i rozsiekli wielu huzarów. Ostrzelani przez piechotę rozproszyli ją jednak. Dla dopełnienia szarży Dautancourt dodaje 20 jeńców, pomiędzy którymi znajdowało się dwóch oficerów i pułkownik Blücher, zraniony przez wachmistrza Mierzejewskiego, któremu się poddał.

Podsumowując po latach piękną szarżę pod Peterswalde Załuski napisał: Okazał tam prawnuk, że miał w pamięci słowo Maxymiliana Fredry: „że póki kopij stanie, będzie Polak panem w polu”.

Bój pod Peterswalde odbył się w obecności cesarza, który w międzyczasie dotarł w pobliże pola walki. Wyraził swoje uznanie szwoleżerom, pytał też kpt. Jankowskiego, jak poradziła sobie w boju młodzież z Gwardii Honorowej. Jak Francuzi – odparł oficer.

Według raportu Seweryna Fredry w walce poległo 4 szwoleżerów, a 13 zostało rannych (w tym por. Sokołowski i por. Wasilewski). Ponadto szwadron miał 12 koni zabitych lub wycofanych ze służby. Wobec niewątpliwego sukcesu, jakim było zniesienie silnego oddziału huzarów i pojmanie Blüchera (choć Dautancourt dziwił się: Nie wiadomo dlaczego przywiązywano do faktu pojmania tego oficera tak wielką wagę), straty te były nieznaczne.

Rzućmy raz jeszcze okiem na akwarelę Kossaka i przyjrzyjmy się dokładniej bohaterom i detalom kompozycji…

                                    …W centrum prawdziwy kolos rodyjski, czyli Seweryn Fredro… ale jemu poświęcimy osobny rozdział.

Plecami do nas zwrócony Franz Ferdinand Joachim Blücher (1778-1829), rodzony syn feldmarszałka „Vorwärts”, płk.-por. w 1. Śląskim Pułku Huzarów, pod Peterswalde ranny w głowę i wzięty do niewoli. Ponoć z rozkazu Napoleona ranę osobiście opatrzył mu Chirurgien en chef de la Grande Armée Dominique Larrey. Na prośbę ojca, król Fryderyk Wilhelm III wyraził zgodę na wymianę jeńców. Wymieniony pod koniec września 1813 roku za płk. Aleksandra Talleyrand-Perigord (bratanka słynnego dyplomaty). Po kampanii 1814 roku urlopowany, wiosną 1815 roku próbował popełnić samobójstwo. Zwolnienie z armii otrzymał w listopadzie 1815 roku w stopniu gen.-mjr. W 1816 roku, z powodu pogorszenia stanu zdrowia, umieszczony w zakładzie zdrowotnym w Köpenick (wówczas miejscowość pod Berlinem, dzisiaj jedna z jego dzielnic). Nie jest wykluczone, że był to dom dla umysłowo chorych. Zmarł w 1829 roku. Raport z przeprowadzonej kilka dni po śmierci obdukcji stwierdzał, że przyczyną zaburzeń psychicznych, jak również śmierci, były rany odniesione w 1813 roku pod Peterswalde.

Pałasz, którym Blücher osłania się przed ciosem Fredry… Pałasz ów wisiał później nad łóżkiem Seweryna w Nowosiółkach, jako trofeum wojenne. Po śmierci sławnego szwoleżera zaginął bez wieści, na co pomstował Jan Aleksander Fredro: We dwa lata po śmierci stryja, mając wtedy sam lat siedmnaście, prosiłem stryjenki o ten pałasz. Chętnie mi go darowała, dziękując jeszcze za to, że pamięć stryja jest mi drogą: niestety, ani pałasza Blüchera, ani tureckiego między rzeczami stryja odszukać nie mogłem. Jego służący mówił, że z tureckim pałaszem przy boku jest pochowany, co także było nieprawdą. Przekonałem się o tem wiele lat później, gdy kazałem naprawiać trumny o odbitych wiekach w grobach familijnych pod kościołem w Rudkach.

Kto skradł pałasz Blüchera, czyja świętokradzka ręka odbiła wieko trumny, nie wiem, ale niech mu Bóg tego nie pamięta.

I wreszcie szwoleżer, który schwycił za kark Blüchera. Z identyfikacją tej postaci mamy znaczne problemy. Jeśli przyjmiemy, że Kossak sugerował się opisem Załuskiego, to będzie to prawdopodobnie wach. Józef Wojciechowski. Nazwisko to powtórzyli później Rembowski i Brandys. Z kolei kronikarz pułku Dautancourt wskazywał na wach. Franciszka Mierzejewskiego, ale żeby już całkiem zagmatwać sprawę dodał …szwoleżer Czekalski z 4 kompanii i oddziału szefa szwadronu Fredry, zaprezentował pułkownikowi, który znajdował się na czele, pruskiego pułkownika Blüchera, którego, jak mówił, ranił i wziął w niewolę. Szwoleżer ten, który przywiódł owego oficera do Cesarza, otrzymał krzyż Legii Honorowej.

I właśnie owa Legia daje do myślenia, bo wkrótce po bitwie, 19 września 1813 roku, szwoleżer Franciszek Czekalski rzeczywiście został jej kawalerem. Któż więc pochwycił Blüchera? Wojciechowski raczej nie wchodzi w grę. Załuskiego nie było pod Peterswalde, zresztą pisał swe wspomnienia wiele lat później i pewne fakty mógł przeinaczyć. Może więc Mierzejewski? Ale dlaczego wachmistrz miałby przekazać jeńca szeregowemu szwoleżerowi? Raczej powinno być odwrotnie. Pozostaje więc Czekalski i zdaje się, że spotkała go za to słuszna nagroda. Istnieje na ten temat jeszcze relacja Szpotańskiego, który zgoła inaczej niż u Kossaka przedstawił moment wzięcia pruskiego pułkownika: żołnierz Czekalski szturgnął jednego lancą w zadek, ten zerwał się i krzyknął: Ich bin Blücher!

Następnego dnia – pisał Kujawski – oddział Fredry walczył ponownie, a w ogóle nie było wtedy dnia, żeby pierwszy regiment nie znalazł się w boju. Podobnie ciągle bił się regiment drugi… Dopiero pod Lipskiem pułk znów mógł walczyć w całości. Przed bitwą zaszła istotna zmiana w szwadronach włączonych do Starej Gwardii. Dowództwo tej części pułku objął książę Radziwiłł, bo Dautancourta cesarz postawił na czele Gwardii Honorowych. W trzydniowej bitwie narodów szwoleżerowie wielokrotnie brali udział w szarżach przeciw jeździe koalicji lub stali w ogniu, jako osłona artylerii. Opis jednej z szarż odnajdujemy u Tadeusza Wyleżyńskiego: Napoleon spostrzegłszy ze wzgórza Wachau ten natarczywy attak pułku austryackiego, za którym sądził że i reszta jazdy przeciwnej pospiesza, wysyła swoje szwadrony służbowe gwardyi, które do szczętu prawie znoszą ten już osłabiony pułk kirassyerów, tak iż mało ich zdołało wrócić do swoich. Rzeź lipska nie była jednak zabójcza dla pułku szwoleżerów. Oszczędzany przez cesarza straty miał niezbyt wielkie.

W odwrocie, po klęsce poniesionej pod Lipskiem, pułk znów podzielony na dwie części walczył z jazdą pruską pod Weissenfels (szwadrony Radziwiłła, które towarzyszyły cesarzowi) i kozakami pod Weimarem (regiment Krasińskiego). W tym czasie do swoich szwadronów wrócił Dautancourt. Rejterada odbywała się w porządku – wspominał Mikułowski – lecz momentu spoczynku nie mieliśmy i od bitwy pod Lipskiem aż do przejścia Renu aniśmy się rozbierali, a rzadko kiedy mogli zjeść co ciepłego. Odwrót nie był łatwy, o czym informuje nas Joachim Hempel: Pod Hanau, kiedy Bawarczyki łącznie z Austryakami chcieli Napoleonowi zamknąć drogę, pułk wykonał kilka świetnych szarży, w których odznaczyło się wielu oficerów, a mianowicie kapitanowie Korycki i Mierzejewski, obydwaj ranni; tam zginął obok mnie, od kuli karabinowej młodzieniec pełen nadziei, młody Giełgud, brat późniejszego jenerała, a Dominik Radziwiłł z odniesionej tam armatniej kontuzyi w głowę, za dni kilka umarł w Lauterecken. Tak pułk pożegnał swego najukochańszego majora (Mikułowski).

Juliusz Kossak, Aleksander Fredro pod Hanau

Kliknij, aby powiększyć!

Po rozprawie z wojskami gen. Wredego szwoleżerowie stanęli pod Moguncją. Końcem listopada dowódca pułku Krasiński został awansowany na generała dywizji, a Dautancourt został generałem brygady. Wkrótce miało też dojść do kolejnej reorganizacji. Dekretem z 9 grudnia 1813 roku pułk został zredukowany do ośmiu kompanii, które weszły w skład Starej Gwardii.

W kampanii 1813 roku pułk szwoleżerów poniósł ogromne straty. Zginęło 6 oficerów i 45 szeregowców. Wielu trafiło do niewoli. I choć Załuski stara się nas przekonać, że ani jednego nie było dezertera, to więcej jak pewna…, szybko złudzenia te rozwiewa Kujawski informując o 53 dezerterach i 344 zaginionych.

Włodzimierz Nabywaniec

Bibliografia

Bielecki R., Szwoleżerowie Gwardii, Warszawa 1996.

Dębicki L., Portrety i sylwetki z dziewiętnastego stulecia z illustracyami, Kraków 1906.

Dobrowolski T., Nowoczesne malarstwo polskie, t. II, Wrocław 1960

„Dwutygodnik dla Kobiet: pismo belletrystyczne i naukowe”, 1885, nr 21.

Fredro A., Trzy po trzy. Pamiętniki, Kraków 1949.

Fredro J. A., Dwa rozdziały ze „Wspomnień” Jana Aleksandra hr. Fredry [w:] „Przegląd Polski” t. 126, Kraków 1897.

Gazeta Toruńska”, 1884, nr 260.

Kujawski M., Wojska Francji w wojnach Rewolucji i Cesarstwa 1789-1815, Warszawa-Londyn 2007.

Kukiel M., Dzieje oręża polskiego w epoce napoleońskiej 1795-1815, Poznań 1996.

Łysiak W, Wyspa zaginionych skarbów, Chicago-Warszawa 2001.

Nieuważny A., Morawski R., Wojsko Polskie w służbie Napoleona. Gwardia, Warszawa 2008.

Olszański K., Juliusz Kossak, Wrocław 1988.

Pepłowski-Schnür S., Z papierów po Fredrze. Przyczynek do biografii poety, Kraków 1899.

Rembowski A., Szwoleżerowie polscy w obrazach Juliusza Kossaka, [w:] Tygodnik Ilustrowany”, 1899, nr 23.

Rembowski A., Źródła do historii polskiego pułku lekkokonnego gwardii Napoleona I, Warszawa 1899.

Schmidt C., Jahrbücher der In – und Ausländischen gesamten Medizin, Lipsk 1836.

Szpotański K., 20 000 kilometrów w siodle, Płomyk”, 1975, nr 3-5.

Witkiewicz S., Juliusz Kossak, Kraków 1900.

Wyleżyński T., Bitwa lipska 1813, [w:] „Biblioteka Warszawska”, 1841, t. II.

Zakrzewski B., Fredro z Paradyzu, Wrocław 1976.

Załuski J., Wspomnienia, Kraków 1976.

Załuski J., Wspomnienia o pułku lekkokonnym polskim, Kraków 1865.

Ziółkowski A., Pierwszy Pułk Szwoleżerów Gwardii Cesarskiej 1807-1815, Pruszków 1996.