Nasza księgarnia

Józef Załuski - przyczynek do biografii

Posted in Pamiątki napoleońskie w Polsce

Załuski Józef Bonawentura Ignacy (hr. de Riviere) (1787-1866) baron cesarstwa. Służbę w pułku szwoleżerów gwardii rozpoczął w 1807 r. jako prosty szeregowiec. Tego samego roku awansowany na ppor., w 1808 por., 1811 kpt. i szefa szwadronu. Odbył kampanie hiszpańską (1808-1811), austriacką (1809), rosyjską (1812), niemiecką (1813) i francuską (1814). Wzięty do niewoli pod Chateau-Brienne. W 1813 r. mianowany baronem cesarstwa. Odznaczony krzyżem Kawalerskim Legii Honorowej (1809), oraz krzyżem złotym Virtuti Militari (1810). Pamiętnikarz regimentu. W 1815 ppłk i fliegel-adiutant Aleksandra I. W 1820 płk. Od 1826 r. kurator generalny Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1828 r. adiutant Mikołaja I, wziął udział w wojnie rosyjsko-tureckiej, rok później wziął dymisję w stopniu gen. bryg. W czasie powstania listopadowego wrócił do służby, kierując najpierw sztabem 2 Dyw. Piechoty a następnie polskim wywiadem wojskowym. Ranny w bitwie pod Ostrołęką. Po upadku powstania wyjechał do Galicji.


Józef Załuski


  Przedstawiam poniżej mały przyczynek do biografii gen. Józefa Załuskiego - fragment wspomnień  Jakuba Bojki, znanego działacza ludowego. Gabriel Bojko, ojciec Jakuba, był chłopem pańszczyźnianym z Gręboszowa, wsi klucza siedliszewickiego, należącego do hrabiego Załuskiego. Jakub (1857-1943) osobiście "znał" generała, otrzymał od niego nawet książkę.

Inna ciekawostka z biografii Bojki - już po rozpoczęciu przez niego działalności publicznej, znał dobrze Alfreda Kukiela z Dąbrowy Tarnowskiej, ojca generała Zygmunta Kukiela.

Mam nadzieję, iż przytoczony tekst mowy pogrzebowej będzie ciekawym przyczynkiem do poznania obrazu generała, jaki ukształtował się w oczach współcześnie żyjących, "cywilnych sąsiadów".   

 

16 marca 2005- jurkod

 

Jakób Bojko "Ze wspomnień"

LSW Warszawa - 1959

 

Fragmenty wspomnień J. Bojki dotyczące gen. J. Załuskiego:

(str. 84-91)

 

   "...wspomnieć muszę o pogrzebie śp. Józefa hr. Załuskiego, generała z r. 1830, byłego adiutanta cara Aleksandra (czy Mikołaja ?), a od któregom raz na egzaminie w Gręboszowie dostał ministranturę. Po zgodnie dzwoniono mu u nas 3 dni, nim go z Krakowa przywieźli wieczorem. Pierwszy raz karawan tak przybrany widziałem i konie suknem okryte. Okna suknem zasłonięto i szlachty mnogość, księży litania, a ludu tłum niezliczony. My uczniowie śpiewali na sumie psalm: Będę Cię wielbił, mój panie, a na pięknej trumnie leżała szabla i jego kapelusz generalski. Portret jego przy trumnie i świateł - co prawie. Probostwo tutejsze śp. Ks. Otowski[1] jemu zawdzięczał[2], cieszył się względami generała, toć nie dziw, że wygłosił mowę piękną[3], która ponoć wyszła w osobnej odbitce, ale że jej nie widzę, przytaczam ją dla miłej pamiątki, jak była drukowana:

 

Mowa nad grobem śp. Józefa hr. Załuskiego,

niegdyś oficera i szefa szwadronu w lekkokonnym pułku polskiej gwardii Napoleona, barona cesarstwa francuskiego, generała w głównym sztabie wojska polskiego, kawalera orderu Legii Honorowej, Virtuti Militari i innych, w dniu 30 czerwca 1866 roku przy kościele parafialnym w Gręboszowie przez ks. Henryka Otowskiego miana.

 

W imię Ojca i Syna i Ducha Św. Amen.

>> Głos jego u mnie nie będzie wzgardzony, ja z nim w przygodzie, ode mnie obrony niech będzie pewien i zacności, i lat sędziwych, i mej życzliwości << [4]

         Prostując fałszywą wieść ogłoszoną przez gazety w r. 1862 o swej śmierci tak między innymi napisał śp. Generał Załuski: "Doznałem nie kilka, ale kilkanaście razy pogłosek o mej śmierci. Po raz pierwszy pod Somosierrą, gdy kula armatnia przeszłą blisko mnie, a koń mój padł ze mną, gwardiacy zawołali: - nasz porucznik zginął. Ja zaś zrywając się natychmiast na nogi zawołałem: - nie, bracia, ja nie zginę aż chyba za Dźwiną albo za Dnieprem !. Podobnej przygody doznałem pod Wagram, Dreznem i wielu innych bitwach, a nawet tu w Galicji, w czasie nie wojny. Jestem od r. 1830 pod panowaniem rosyjskim cywilnie umarły, a w roku 18?0 w cytadeli w Warszawie trzy razy wyrokiem na rozstrzelanie skazany, ale książe Schwancerberg, minister spraw wewnętrznych, obecny w Warszawie, uwolnił mnie od śmierci i więzienia. Jestem stary, lecz jary, a to dlatego, bo od lat dziecinnych umiem na pamięć psalm Dawida: Kto się w opiekę itd. i odmawiam go z tym zaufaniem, jakie jest zawarte w tych słowach: . >> Głos jego u mnie nie będzie... itd. << .

 

Z tylu więc niebezpieczeństw śmierci wychodził śp. Józef szczęśliwie, aż oto o 4 godzinie 25 kwietnia padł wyrok Pana Najwyższego, niczym niecofnięty, i obarczył ciężkim smutkiem nie tylko czcigodną małżonkę, krewnych, przyjaciół i znajomych, ale i kraj cały.

 

        Bo jakże nie ma się okrywać kirem biedna ojczyzna nasza, gdy widzi ostatnich z tych synów swych wstępujących do grobu, którzy w jej obronie z orężem w ręku wszerz i wzdłuż całą przebiegali Europę. Gdzież jesteście, polscy rycerze spod Somosierry, Smoleńska, Możajska i tyli innych pobojowisk, na których jako nieodrodni synowie praojców w obronie ojczyzny walecznym orężem zapisywaliście wasze imiona ku wiekopomnej pamięci ?.

Ostanie wasze wedety znikają powoli do grobu, jak te gwiazdy na wypogodzonym błękicie nieba, gdy je czarna zasłania chmura, bo coraz nam smutniej, bo coraz puściej wokoło nas, a za zasłoną przyszłości nieodgadnione wyroki Pańskie.

 

         Lecz po cóż ja tu odsłaniam ten obraz, którego widok pomnaża naszą boleść, nasze cierpienie ?. Czyż nie dość smutku, łez i płaczu sprawia nam widok tej trumny, w której spoczywają zwłoki śp. Szanownego męża, do której ułożył się po blisko osiemdziesięcioletnim żywocie do wiecznego spoczynku ?.

 

         Wszechmocny Boże!. Ty wiesz, że wysławiać cnoty zmarłych ku zbudowaniu i nauce żyjących jest zgodne z Najświętszą Twą Wolą - wesprzyj ku temu słabe me siły, a Ty, pod krzyżem bolejąca Matko, racz pośredniczyć w tej sprawie u Najmilszego Syna Twego.

 

        Śp. Hr. Józef Załuski urodził się na zamku w Ojcowie roku 1787, dnia 14 lipca z Teofila i Honoraty z Stempkowskich Załuskich, kasztelana buskiego, starosty Chęcińskiego, kawalera orderu Orła Białego i św. Stanisława. Należał więc śp. Józef do rodziny Załuskich, która spośród siebie wydała 7 biskupów i wielu innych, wielkimi naukami i zasługami w ojczyźnie sławnych mężów. Że zaraz w początkach zacni rodzice wdrażali w serce młodocianego syna swego zasady wiary katolickiej i zworami praojców podniecali najgorętszą miłość ojczyzny, to nam dowodzi cały żywot śp. Józefa.

 

Z jaką ochotą na pierwszy odgłos zawiązującego się pułku lekkokonnej jazdy polskich szwoleżerów, jako 20-letni młodzian, opuszcza dom rodzicielski, spieszy do Warszawy i do tegoż pułku wstępuje r. 1807, to nam dowodzą jego słowa, gdzie w śpiewie gwardii[5] Napoleona ułożonym tak się wyraża:

 

"Bodaj Bóg dzień błogosławił,

w którym żołnierzem zostałem,

u pułkownikam się stawił

i w kontrol się zapisałem."

 

Gdzie indziej[6] tak się wyraża:

 

" Zajaśniał dzień pożądany !

Znak marszu trąba wydała:

Niech żyje Cesarz Kochany!

Niech go wielbi ziemia cała!.."

 

Z takim usposobieniem ducha opuszcza śp. Józef ojczyznę, spieszy przez Niemcy, Francję, strudzone długim pochodem konie pławi w Atlantyku i 16 kwietnia 1808 roku (?) staje pod Somosierrą, pod tą Somosierrą, której zdobycie Napoleon zostawił sławie Polaków.

 

        Na dany rozkaz cesarza, pod dowództwem szefa Kozietulskiego sformować się w czwórki, lotem błyskawicy przebiec wąwóz, zrzuciwszy wszystkie zapory, zdobyć 16 armat, wskutek czego 13 tysięcy Hiszpanów pierzchło, i utworzyć wolne przejście armii francuskiej, to było czynem 38 (?!) szwadronu tego pułku, w którym śp. Nieboszczyk służył.

Ten jeden bohaterski czyn był dostateczny, aby się wskutek niego zawiązała się braterska miłość między towarzyszami broni, długimi nie spożyta latami. Dlatego widzieliśmy, jak śp. Józef witał się z Wincentym Dobieckim, gdy go tenże po długim niewidzeniu się w Siedliszowicach odwiedzał; ściskali się i płakali nad sobą polscy weterani jak dzieci w nieopisanej radości.

 

        Po całym całorocznym prawie pobycie w Hiszpanii wśród nieustających walk i potyczek już w maju 1808 roku (?!) stał pułk, a z nim śp. Józef pod Wiedniem i tu uczestniczył w bitwie, w której z obu stron 400 tysięcy żołnierzy walczyło, a tysiąc armat pociski na wszystkie strony roznosiło. "Miły to był widok - mawiał św. Józef - nacierać w kolumnie kilkunastu tysięcy jazdy u podnóża tego Kahlenbergu, z którego szczytu przed 126 laty Jan III spuszczał swe pancerne chorągwie na obronę Wiednia i chrześcijaństwa". W tej jednej bitwie pod Wagram tylu poległo żołnierzy, "żem widział - mówił śp. Józef - pagórki z rąk i nóg amputowanych, które okryte ziemią, łatwo tworzyły mogiły".

     W początku 1810 roku powrócił pułk Polskich szwoleżerów, a z nim śp. Józef, do Hiszpanii, skąd dopiero 14 września 1811 roku wrócił do Francji, gdzie już mocno mówiono o owej kampanii, w której był pułk w r. 1812, w którym śp. Józef stał olśniony morzem płomieni palącej się Moskwy, tego grodu carów moskiewskich, który grzebiąc się w popiele i gruzach, stał się przyczyną zguby armii i upadku niezwyciężonego a nader dumnego Napoleona.

 

Wskutek nieustannych przez osiem lat ponoszonych trudów, niewczasów i niewygód, wśród strasznego odwrotu spod Moskwy, zapadł św. Józef w ciężką chorobę, z której przy szczególnej Opatrzności Bożej prawie cudem do zdrowia powrócił i dalej obowiązki ciężkiej służby mógł wypełniać.

 

Przez ile trudów, wstępnych bojów i walk przeszedł pułk, w którym śp. Generał służył od sformowania się tegoż w roku 1807 roku aż do 1814 roku, łatwo sobie, żałobni słuchacze, wyobrazicie, gdy powiem, że w przeciągu tego czasu, a więc niespełna w 8 latach, 10 000 ludzi spotrzebował. W tym to okresie czasu dosłużył się śp. Józef stopnia szefa szwadronu, a Napoleon ozdobił bohaterskie piersi jego krzyżem Legii Honorowej. Temu to pułkowi zbudował śp. Generał Załuski w ostatnim dziesiątku tak życia swego wydaniem wspomnień o tymże pułku pomnik, który wieki przetrwa.

 

Z jaką radością cały kraj, a szczególnie żyjący towarzysze broni, te wspomnienia przyjęli i powitali, to nam dowodzą słowa hr. Aleksandra Fredry do śp. Józefa w 1857 roku napisane[7]:

 

Nad grobem braci, przyjaciół, kolegów,

Męstwa  i sławy zawiesiłeś wianek,

Przed nim uklękną ostatki szeregów,

W nim, dla nich życia zaroni[8] poranek.

 

Jak głos, rzucony w bezludne zwaliska,

Wraca samotny, obiegłszy dokoła,

Tak, kiedy serce kolegów zawoła,

Pamięć już tylko powtarza nazwiska.

 

Już za granicą wspomnieć i pamiątek

Co raz nam ciszej, co raz puściej w życiu,

Gdzieniegdzie tylko, jak kłos w gradobiciu,

Z proporcem w ręku stoi jeszcze szczątek.

 

Lecz w kłosie ziarno - nie może pójść marnie;

Padnie powoli na ojczystą ziemię -

A w Bogu wiara; i w ziemi i w ziarnie,

Polskich ułanów nie zaginie plemię.

 

Po zajęciu Paryża przeszły pułki polskie pod rozkazy cara Aleksandra, a śp. Józef został jego przybocznym adiutantem, którą to służbę pełniąc i pod Mikołajem, sprowadził zwłoki cara Aleksandra w Taganrogu, a następnie wysłany pod mury Sylistrii i zdradą wśród bitwy opuszczony prawie cudem uszedł przed niechybną śmiercią. "Smutne to było - mówił do mnie generał do mnie - położenie moje jako adiutanta carskiego, z którego chcąc mnie uwolnić przyjaciele moi, Zajączek i Badani, wyrobili dla mnie posadę kuratora Wszechnicy Jagiellońskiej w Krakowie.

Na tym urzędzie zastało powstanie 30 roku śp. Generała. Na pierwszy odgłos o powstaniu opuszcza śp. Józef Kraków i spieszy do Warszawy, a jak myślał o rozpoczynającej się wojnie, to wyraża tymi słowami: "Jadąc samotny ułożyłem kilka zwrotek stosownych do chwili, które dałem do druku w Kielcach, a z których ostatnią zakończyłem tymi słowy:

Zgoda, porządek niech żyje,

Na nich całość narodowa,

Sto tysięcy rąk niech bije

Niech prowadzi głowa!

Do końca tej wojny był śp. Józef jako generał brygady przy głównym sztabie, a nieszczęśliwe zakończenie jej było początkiem prześladowań ze strony rządu moskiewskiego. Wygnanemu z kraju zabrał car cały majątek (samego lasu zabrano mu 40 tysięcy morgów) i skazał zaocznie na śmierć, a czego nie mógł zaraz dokonać, to usiłował dopiąć w 1849 roku. W tym bowiem roku na rozkaz cara porwany z Siedliszowic, osadzony w wiezieniu w Warszawie, na śmierć skazany, a na koniec przez wstawienie się księcia Schwarcenberga ułaskawiony.

 

       Mimo tyli klęsk, tylu trudów i zawiedzionych nadziei zachował śp. Generał hart duszy prawdziwie rycerski aż do ostatniej chwili życia. Niczym były dla niego niebezpieczeństwa śmierci, bo czuł zawsze i wierzył niezachwianie w silną opiekę Boga nad sobą. Wiara święta wsparta na czystym sumieniu była dla niego tarczą zasłaniającą ducha od wszelkiej słabości w chwilach stanowczych, rozstrzygających miedzy życiem a śmiercią. Tak w cytadeli przed ogłoszeniem wyroku śmierci sam mówi do siebie:

 

Zresztą co mi Bóg przeznaczy , zniosę stale bez rozpaczy

Bo mam tę pociechę wielką, żem spełnił powinność wszelką.

 

Zaś po przeczytaniu wyroku takimi wzmacniał się słowami:

Lecz nie ulegnę pod ciosem, bo mię księgi nauczyły,

że walka wybranych losem sprawia Bogu widok miły.

A kto się Bogu oddaje, temu obca wszelka trwoga,

On jedna bojaźń uznaje, bojaźń Boga, tylko Boga.

 

Taki ten żołnierz polski, którego zwłoki składamy do groby, a jakimże był obywatelem ?. Gdy już wiedział, że dłużej orężem służyć nie może ojczyźnie, zamienił go na lemiesz.

 

        Miłując więcej nad obczyznę kraj rodzinny nie wyjeżdżał za granicę. Nieznużony pracownik, przy każdej nadarzającej się sposobności do ostatniego uderzenia serca gotów do usług ojczyźnie. Siedząc nieraz po całych nocach nad książkami i czasopismami śledził w nich rozwijającego się ducha narodu i często na usilne prośby wiernego sługi, widzącego z sił opadającego pana, na d ranem udawał się na spoczynek. Sam dla siebie oszczędny az do zaparcia, zawsze trzymał hojnie otwartą prawice, gdzie o dobro powszechne [chodziło].

Drzwi domu jego dla szukających pomocy, rady lub pośrednictwa stały zawsze otworem, a łaski świadczone w skrytości odkryli dopiero ci, którzy przy jego zwłokach,  jego opłakiwali  i opłakują straconego dobrodzieja.

 

       Takim żywotem musiał śp. Józef zasłużyć na szczęśliwą wieczność, takim  żywotem zasłużył na cześć, uwielbienie i wdzięczność całego narodu.

Tak jest czcigodny generale, chociaż w chwili obecnej powierzamy zwłoki twoje cieniom grobowym, to duch twój, olśniony cnotami i zasługami żywota, będzie nam zawsze obecny, dopóki i my nie połączymy się z tobą w krainie wiecznej odpłaty, a zanim to nastąpi, żegnamy cię, polski bohaterze.

Oby wzrastające pokolenie umiało naśladować twa miłość i poświęcenie dla ojczyzny, i było zawsze gotowe w jej i w wiary obronie nieść życie w ofierze.

 

Żegnamy cię, wzorowy obywatelu. Oby ci, którzy cię przeżyli, nauczycieli się od ciebie, że miłość własnego kraju nad wszelkie rozkosze zagraniczne przedkładać należy, oby się nauczyli, jak oszczędzonym groszem nie obcych bogacić, ale go na dobro biednej ojczyzny obracać należy.

 

Żegnamy cię, przykładny mężu, oby miłość twa niczym aż do ostatniej chwili niezachwiana, w pięćdziesięcioletnim blisko pożyciu z twą czcigodna małżonką, stała się wzorem dla podobnego zachowania ślubów małżeńskich.

 

Żegnają cię, szlachetny panie, twoi oficjaliści i słudzy i zapewniają cię w tej uroczystej chwili, że serca ich nie do nich, ale do ciebie należą, boś je twą wspaniałomyślnością, łagodnością i dobrocią pozyskał. Bądź przekonany, że ich nieustannym będzie staraniem jednego z najgorętszych twoich życzeń dopełnić, aby zostając wiernymi przezacnej małżonce, więcej jak własnego dobra strzegli.

 

Żegna cię ta świątynia Pańska, grubą odziana żałobą, najlepszy z patronów. Smutno jej, bo już więcej nie będzie widzieć sędziwego twego oblicza, korzącego się z prawdziwym nabożeństwem przed majestatem Najwyższego. Smutno jej, gdy już więcej nie będzie mogła wszywać na ciebie i twym przykładem uczyć innych, jak to i pan możny, mimo nadwątlonego późnym wiekiem zdrowia, pada na kolana przed najświętszym sakramentem. To imię Marii, wypisane na chorągwi zatkniętej na wieży tej, twą szczodrobliwością wzniesionej ku niebu, będzie w późne wieki świadczyło, że kościołowi chrystusowemu w Polsce nigdy nie braknie hojnych dobrodziejów*).

 

Żegnają cię ubodzy, którym nigdy nie odmawiałeś jałmużny, oby modły ich zasyłane z duszę twą do niebios, w szpitalu twą hojnością dla nich tu zbudowanym, wyjednały dla ciebie łaskawą odpłatę w krainie wieczności, a błogosławieństwo dla czcigodnej twej rodziny na ziemi.

 

Żegnamy cię wszyscy wstępującego w te cienie grobowe z tym zapewnieniem, że pamięć o tobie nie zaginie w duszach naszych, dopóki nas wyrok ostatni nie połączy na zawsze z tobą w wieczności. Amen.

  



 

....Umyślnie przytoczyłem tu te mowę, aby potomni patrząc na tę niezwykła postać wiedzieli, jakie koleje ten mąż niezwykły przechodził.

Chłopstwo ówczesne popańszczyźniane i stara baba Urbaśka pchała się do grobu krzycząc:

- On nos pon, on nos pon, a puścisz mię tyz do niego!

Państwo ją przepuścili, a ona powiada:

- Panocku, oddejze nom błonie.

 



 

(str. 63-64)

......Gdy w roku 1866 umarł Załuski, żona jego Zofia, z Przerembskich, dała materiał na północną kaplicę św. Józefa, a parafia - siły ręcznej i ciągłej.

Taż hrabina zbudowała nad grobem swego męża piękny pomnik[9], który wykonał Michał Korpal, znany rzeźbiarz krakowski, podług modelu Ludwika Otowskiego**) [...brata księdza Otowskiego].

 

Na dwóch wyrzeźbionych lirach wyrobiona jest postać śp. Generała Załuskiego w postaci takiej jak Skrzyneckiego w Krakowie, w mundurze generała polskiego, z mapą Królestwa Polskiego i szablą leżącą przy nim.


Sarkofag marmurowy gen. Józefa Załuskiego w kościele w Gręboszowie



Epitafium gen. Józefa Załuskiego w kościele w Jasienicy Rosielnej


 

 

 

________

Przypisy J. Bojko

*)   Chorągiewkę tę następca ks. Otowskiego zrócił, a koguta przy niej sam ks. Otowski kazał organiście Stohandlowi pierwej odpiłować - J.B.

 

**) Na plebani mieszkał...[w 1874 r.] drugi brat ludwik, rzeźbiarz, świeżo przybyły z Rzymu...człek elegantszy, satyryk, lubo dobry człowiek...W tym roku (1881) umarł nagle jego brat, Ludwik, rzeźbiarz z Radgoszczy.    

 

 


 

Przypisy - jurkord:

[1]

 

Ks. Henryk Otowski (1823-1904), proboszcz w parafii w Gręboszowie w latach 1859-1892, wysoko oceniany za działalność na rzecz rozwoju oświaty wiejskiej, opublikował wiele artykułów w ówczesnej prasie. Był nawet marszałkiem powiatu w Dąbrowie Tarnowskiej. Równocześnie jednak toczył wiele sporów, nie tylko z J. Bojką. Wg. Krzysztofa Dunin - Wąsowicza, osobiste przygody ks. Otowskiego posłużyły w części Stanisławowi Wyspiańskiemu jako wątek do znanej tragedii Klątwa. Faktem jest, iż proboszcz miał głośną sprawę z byłą gospodynią, Maryną Wójcikówną, która publicznie obwiniła go o romans i ojcostwo jej nieślubnej córki (m. in. przed kościołem głośno wołała do niego - "ty kurwiarzu", itp.). Ks. Otowski za wycofanie pozwu sądowego wypłacił "ślepej Marynie" za pośrednictwem  J. Bojki kwotę 500 zł. Incydent ten spowodował zakończenie pracy duszpasterskiej i publicznej tego - skądinąd wielce zasłużonego - księdza.

 

[2]  Gen. Załuski był kolatorem kościoła w Gręboszowie i do niego należało prawo prezenty kandydata na funkcje proboszcza.

 

[3]  Tekst mowy pogrzebowej cytuję dosłownie, bez sprostowań ewidentnych w niej błędów i przekłamań faktów w biografii generała.

 

   [4]  Dawid,90.

 

[5] Tytuł: "Śpiew żołnierski dla gwardyi Napoleona, w biwaku pod Brywieską roku 1808, porucznika Załuskiego"

 

   [6] Tytuł: "Marsz dla pułku gwardyi w roku 1807, przez porucznika Załuskiego"

 

   [7]   Aleksander Fredro "Do jenerała Józefa Załuskiego, mojego towarzysza broni"; Lwów dnia 12 czerwca 1857 roku.

 

   [8] W zbiorku wierszy Józefa Załuskiego: nie "zaroni" lecz "zawoni"; w innej jeszcze publikacji- "zadzwoni"

[9] Pierwotnie grób był przed murem na zewnątrz Kościoła - od strony północnej. Zofia Załuska ufundowała dobudowę do istniejącego kościoła całej nawy, nazywając ja kaplicą św. Józefa. W ten sposób grób generała "znalazł się" niejako w obrębie Kościoła. Dopiero wtedy wykonano jego grobowiec - w 1873 roku, czyli 7 lat po jego śmierci. Na pomniku znajduje się inskrypcja następującej treści: "JÓZEF HRABIA ZAŁUSKI / GENERAŁ WOJSK POLSKICH/  urodzony w Ojcowie 11 lipca 1787 r./ zmarł w Krakowie 25 kwietnia 1866 r".