Monika Wyrwas-Wiśniewska, Żołnierz na salonach czyli Marszałek Davout w Księstwie Warszawskim widziany oczyma Polaków 15 lipca 1807 - 8 września 1808
Louis-Nicolas Davout, uważany za jednego z najzdolniejszych lub wręcz za najzdolniejszego z napoleońskich marszałków, nie należał do osób popularnych. Nie był tak niepoczytalny jak Murat, nie porywał swą odwagą jak Ney, nie posiadał też w najmniejszym nawet stopniu charyzmy samego Napoleona; stąd, pomimo rzetelnego przytaczania jego zasług bitewnych, niknie na tle tak niezwykle barwnej epoki jak empire. Był to przede wszystkim żołnierz, człowiek jednej profesji, jednej przyjaźni i jednej lojalności, przy czym lojalność ta, którą pozyskać zdołał Bonaparte, przeważyła i nad przyjaźnią i nad profesją. Oto bowiem po upadku Napoleona Davout, jako jedyny z marszałków Francji, nie poszedł na ugodę z Burbonami i wycofał się do swego majątku Savigny-sur-Orange, zerwał też jedyną swą przyjaźń, z marszałkiem Oudinot, dowiedziawszy się, że zdradził on cesarza.

Co ciekawe, choć bliskie były związki Davouta z Polską i Polakami i choć spędził na naszych ziemiach prawie dwa lata - najpierw podczas kampanii 1806/07, a następnie, po pokoju tylżyckim i stworzeniu Księstwa Warszawskiego, jako "najwyższy dowódca wojsk stoiących w Xięstwie Warszawskim"1 - rzadko się o tym na tle epoki pamięta. Dlatego warto przyjrzeć się postaci marszałka oczami ówczesnych Polaków: pełnych entuzjazmu dla Napoleona, zaskoczonych decyzją tylżycką i skazanych na nieubłaganego "łowcę szpiegów" cesarza.
Materiał źródłowy
Wśród obfitej twórczości pamiętnikarskiej epoki postać Davout nie pojawia się często. Nie wspomina o nim ani Kajetan Koźmian, skupiony wyłącznie na opisie działalności Rady Stanu, ani Henrietta z Działyńskich Błędowska, która sama przyznaje, że była wtedy o wiele za młoda, by opisywać ówczesny "wielki świat". Nie wspominają również Davout wojskowi, tacy jak Michał Sokolnicki, Franciszek Salezy Gawroński, Dezydery Chłapowski czy Jan Weyssenhoff. Niechętnie mówią o nim ówcześni politycy; tylko u Feliksa Łubieńskiego, ówczesnego ministra sprawiedliwości i Juliana Ursyna Niemcewicza, sekretarza Rady Stanu znajdujemy kilka wzmianek. Spośród dam pisały o Davout przede wszystkim Anetka z Tyszkiewiczów Potocka Wąsowiczowa i Wirydianna Fiszerowa, żona generała Fiszera, podkomendnego Księcia Józefa Poniatowskiego, niemniej cieszącego się szacunkiem również marszałka. Natomiast Anna Nakwaska wspomina Davout częściej w swej korespondencji do siostry, baronowej Rastawieckiej, obficie cytowanej przez Juliusza Falkowskiego, niż w pamiętniku opublikowanym na łamach Gazety Warszawskiej w 1852 roku.
Ton większości powyższych wspomnień jest raczej niechętny marszałkowi, choć przyczyny niechęci są za każdym razem inne. Szczególnie wyraźna jest ona u Anetki Potockiej i Wirydianny Fiszerowej: pierwsza z nich miała niejako obowiązek nie lubić osoby obdarzonej Księstwem Łowickim, prawnie przynależnym rodzinie jej męża, druga natomiast należała, z racji swego małżeństwa, do stronnictwa księcia Józefa Poniatowskiego, pozostającego wówczas w konflikcie z marszałkiem Davout. Relacja Niemcewicza ma w tym kontekście charakter anegdotyczny i niepozbawiony złośliwości - wyraźnie prześwieca przez nią chęć zaprezentowania własnej odwagi cywilnej i nieugiętego stanowiska w stosunku do popędliwego Francuza. Natomiast relacje Łubieńskiego i Nakwaskiej są nie tyle oceniające, co informacyjne i tyczą się nie samej osoby marszałka, ale organizowanych przez niego bali i przyjęć.
Podobny charakter, wzbogacony o ton zdecydowanie panegiryczny, mają relacje Gazety Warszawskiej, bardzo liczne pomiędzy lipcem a grudniem 1807 roku. Po wyjeździe króla saskiego i rozpoczęciu działalności przez Radę Stanu, Davout niknie ze stron tego dziennika2, aby przeżyć ponowny renesans po otrzymaniu od Napoleona tytułu księcia d'Auerstädt. Gazeta Warszawska, poza relacjami z czynności oficjalnych Davout (dzięki czemu jest świetnym źródłem datującym poczynania marszałka w Księstwie) miała również zwyczaj drukowania rozkazów dziennych sztabu 3 Korpusu Wielkiej Armii. Zupełnie inna jest natomiast wymowa relacji z inspekcji oddziałów polskich włączonych w skład Wielkiej Armii, jaką Davout przeprowadził w Kaliszu w dniach 2~5 sierpnia 1808 roku: ewidentnie jest to materiał nadesłany Gazecie Warszawskiej przez notabli kaliskich, kto wie, czy nie przez samego JW Senatora Kasztelana Górzewskiego, w którego dobrach, Dobrzycy, "gdzie piękność budowli i ogrodu świadczą gust wyborny właściciela"3 raczył był śniadać Davout. Panegiryczny ton relacji dziennika, przesiąknięty propagandą napoleońską, którą opromieniony został również oficjalny przedstawiciel wojskowy cesarza, nie pozwala na wykorzystanie tych materiałów jako źródła świadczącego na korzyść marszałka. Że i on sam miał wpływ na to, co i jak Gazeta Warszawska drukowała, świadczy chociażby sprawa ortografii jego nazwiska. Wg Dictionaire Biographique Sixa, poprawna pisownia to "Davout" lub "D'avout", tymczasem Polacy uporczywie wstawiali marszałkowi do nazwiska dodatkowe "s" tworząc formę "Davoust". Czyniła tak również Gazeta Warszawska do października 1807 roku. Od tego momentu, tj. od Dodatku z dnia 10 tego miesiąca, nazwisko marszałka podawane jest bezwzględnie ortograficznie - niewątpliwy dowód stanowczej interwencji w redakcji Gazety.
Po drugiej stronie barykady mamy jedynie wspomnienia oficera sztabu 3-ciego Korpusu Wielkiej Armii, Józefa Szymanowskiego, mające charakter wybitnie pochlebny. Postać, jaka się z nich wyłania, to zupełnie inna osoba: nie oficjalny przedstawiciel Cesarza czy groźny łowca szpiegów, ale człowiek nieco oderwany od rzeczywistości i celujący w posunięciach trudnych dla współpracujących z nim osób. Niemniej pewne niedociągnięcia tego dzieła, przede wszystkim błędne umiejscawianie wydarzeń w czasie, jak również związek służbowy Szymanowskiego z Davout, nakazują dużą ostrożność przy wykorzystywaniu przedstawionego przezeń materiału.

Davout przed przybyciem do Księstwa Warszawskiego
Życiorys Louis-Nicolas Davout zarówno przed przybyciem do Księstwa, jak i po jego opuszczeniu, jest typowym życiorysem żołnierza, złożonym prawie wyłącznie z opisów kampanii, w jakich brał udział oraz stopni wojskowych, jakie otrzymywał. Urodził się 10 maja 1770 roku w Annoux, jako syn porucznika pułku kawalerii Royal-Champaigne. Tradycje wojskowe w jego rodzinie były podobno niezwykle silne. Jak pisze MacDonell powiadano, że "za każdym razem, gdy rodzi się Davout, jedna szabla wychodzi z pochwy"4. Przyszły marszałek ukończył szkołę kadetów w Auxerre, a następnie szkołę wojskową w Paryżu, a po jej opuszczeniu, w 1788 roku, został podporucznikiem w tym samym pułku, w którym służył przedtem jego ojciec. Jeszcze przed rewolucją próbował organizować rozruchy wśród kolegów, czego następstwem było czasowe uwięzienie w twierdzy Arras i wydalenie z wojska - wstąpił wówczas do armii ochotniczej Yonne jako podpułkownik, skąd również go usunięto, tym razem ze względu na szlacheckie pochodzenie. Jednakże już w 1793 został generałem brygady Armii Północnej. Brał udział w wyprawie do Egiptu (od jej czasu datuje się jego bezwzględna lojalność względem Napoleona). Po powrocie do Francji został komendantem obozu wojskowego w Brugii, gdzie tworzył oddziały Wielkiej Armii. Marszałkiem cesarstwa został już podczas pierwszej serii nominacji, 19 maja 1804 roku. Od 23 września 1805 roku był komendantem 3 Korpusu Wielkiej Armii i w tym charakterze brał udział w kampanii zakończonej bitwą pod Austerlitz, a następnie w kampanii 1806-1807. Wkroczył na czele wojsk francuskich do Berlina i Poznania, zaś w późniejszym okresie kampanii pruskiej prowadził działania wojenne w kierunku Królewca. 15 lipca 1807 roku mianowany został generalnym gubernatorem5 Wielkiego Księstwa Warszawskiego. Miał wówczas 37 lat.
Działalność oficjalna Davout w Księstwie Warszawskim
Davout jako naczelny wódz sił zbrojnych
Ponieważ Davout czuł się przede wszystkim wojskowym, stąd i jego działalność na nowym stanowisku koncentrowała się głównie na organizowaniu i kontrolowaniu powierzonego mu korpusu Wielkiej Armii oraz wojsk sprzymierzonych Księstwa. Świadczy o tym dobitnie ciąg rozkazów dziennych wydawanych w imieniu marszałka przez generała Hervo a przedrukowywanych przez Gazetę Warszawską6. Rozkazy te dotyczą najróżniejszych przejawów życia armii, poruszając kwestie nawet tak szczegółowe, jak sposób filtrowania wody z rzek7, czy kar za demolowanie wyposażenia szpitali i ochrony wojskowej dla kominiarzy8. Wśród nich przeważa jednak większa grupa rozkazów, regulująca w taki sposób zaopatrzenie wojska, aby zminimalizować jego uciążliwość dla ludności cywilnej. Ustala się więc przede wszystkim taki system brania podwodów od chłopów9, który nie będzie opóźniać prac rolnych10 oraz takie zasady handlu końmi11, które wykluczać będą ich bezprawne rekwizycje. W sprawie zaopatrzenia wojska w żywność interweniował też Davout na sesji Komisji Rządzącej12.
Częste są również relacje z karania nadużyć: za bezprawne rekwizycje uwięziony został kapitan Dzięcielski13, a kapitan Bieciszowski oraz kapitan Skalski wręcz usunięci z wojska14. Davout był niewątpliwie dumny z dyscypliny, jaką utrzymywał w powierzonym sobie korpusie - świadczy o tym opublikowany przez Gazetę Warszawską 10 października 1807 list będący jego odpowiedzią na bliżej nam nieznaną skargę Prezesa Izby Administracyjnej Publicznej Departamentu Płockiego, JW Zielińskiego. List, utrzymany w tonie lekkiego zniecierpliwienia, że zawraca mu się głowę sprawami leżącymi w gestii generała Frianta, głosi: "[...] a dobry porządek i wyborna karność woyskowa, które w 3cim korpusie są zachowane, a których dywizya Generała Friant zawsze dawała dowody, są dostatecznym zaręczeniem, że w mieyscach, w których woysko iest rozlokowane, nietylko żadne excessa niebędą popełnianemi, ale nadto dla mieszkańców będzie zachowana grzeczność i względy sprzymierzeńcom winne".
O tępieniu nadużyć wojska przez Davout wspomina też często Józef Szymanowski, przytaczając, m. in. jego zachowanie w stosunku do generała Gouvina, komendanta Warszawy tuż po przyjeździe do stolicy w lipcu 1807: "Pierwsze słowa [marszałka] gdyśmy wysiedli, była to nieznośna bura, dana w twardych wyrażeniach gubernatorowi miasta. Zapamiętałem z niej słowa: 'Jesteś pan jak malowany. Zupełnie nic nie robisz. Jakto? Zastaję w mieście rabunek, a nie słychać o sądzie, ani o ukaraniu winnych. To wstyd przynosi nietylko panu osobiście, ale całej armii francuskiej i pan jesteś wszystkiemu winien!...."15. O dyscyplinie w 3cim Korpusie i bezwzględnym tępieniu nadużyć wspominają również pozostali pamiętnikarze.
Działalność wojskowa Davout w Księstwie polegała również na organizowaniu manewrów i ćwiczeń wojska oraz na lustracji oddziałów. Gazeta Warszawska relacjonuje udział marszałka w trzech takich ćwiczeniach16 oraz w trzech paradach mających charakter reprezentacyjny17. Osobne miejsce znajduje lustracja "kompanii Artilleryi i Pułku 7 piechoty, przechodzącego w służbę N. Cesarza Francuzów"18 po której nastąpiła podobna lustracja wojsk polskich w Warszawie, będące początkiem akcji lustracyjnej oddziałów Księstwa zapowiedzianej w rozkazie dziennym opublikowanym przez Gazetę Warszawską 13.08.1808, a przerwanej rozkazem wymarszu 3 Korpusu Wielkiej Armii z terytorium Księstwa Warszawskiego.
Jak widać z powyższego zestawienia, Davout starał się zajmować w Księstwie przede wszystkim tym, na czym się znał, czyli wojskiem, i to w miarę możności francuskim, a nie polskim, w którym sytuacja była co najmniej trudna, ze względu na powstanie w jego dowództwie dwóch frakcji: z jednej strony generałów Dąbrowskiego i Zajączka, z drugiej zaś Księcia Józefa Poniatowskiego, jako ministra wojny w Radzie Stanu. Davout w konflikcie tym nie pozostawał bezstronny: nie lubił Poniatowskiego i nie ufał mu19, a przyczyny tej nieufności upatrują pamiętnikarze raz w plotkach rozsiewanych na temat księcia przez Dąbrowskiego i Zajączka, na które marszałek był bardzo wrażliwy, a dwa w chęci osiągnięcia korony polskiej, do której Poniatowski był najpoważniejszym jego rywalem.
W powszechnej opinii Davout posiadał jednak również nieograniczony wpływ na władze cywilne Księstwa20, czego najjaskrawszym chyba przykładem była dokonana pod koniec marca 1808 roku redukcja wartości zdawkowej monety pruskiej, tzw. dydków, o której mowa będzie później.

Davout jako organizator życia towarzyskiego stolicy
Oprócz działalności wojskowej, do obowiązków marszałka Davout, jako najwyższego rangą przedstawiciela Napoleona w Księstwie Warszawskim, należały również rozliczne funkcje reprezentacyjne. Jego pozycja towarzyska była bardzo wysoka: ustępował miejsca wyłącznie królowi saskiemu i, ewentualnie, damom21. Podczas wjazdu królewskiego do Warszawy jechał po prawej stronie karety monarchy, a podczas oficjalnego obiadu z okazji rocznicy koronacji Napoleona zajmował miejsce po lewej ręce króla (po prawej siedziała pani Bourgoing, żona ówczesnego rezydenta francuskiego w Księstwie Warszawskim).
Pozycja taka wymagała od Davout szeregu posunięć natury towarzyskiej, przede wszystkim organizowania bali i oficjalnych obiadów. Należały do nich: bal w rocznicę koronacji Napoleona, w dniu urodzin króla saskiego oraz w dniu urodzin Napoleona, które w 1808 roku urosły do rangi święta narodowego22. Ponadto Davout zajmował się organizowaniem imprez oficjalnych, m.in. wjazdu króla saskiego do Polski23, choć organizacja ta w jego wydaniu miała często charakter, powiedzmy, niefachowy24.
Oprócz wymienionych wyżej wielkich imprez Davout organizował też, lub brał udział, w szeregu uroczystości mniejszej rangi, jak np. w trzech balach organizowanych przez korpus oficerski z okazji rocznicy zwycięstwa pod Jeną, lub w balu wydanym w dniu jego własnych imienin w Łazienkach przez księcia Józefa Poniatowskiego i jego siostrę.
Nie stronił Davout od imprez ściśle lokalnych. Wystąpił na przykład jako ojciec chrzestny syna podpułkownika Gwardii Cesarskiej, Stokoskiego, któremu to wydarzeniu szczęśliwy ojciec starał się za wszelką cenę nadać charakter wydarzenia patriotycznego25, przyjął też zaproszenie na śniadanie do Senatora Kasztelana Górzewskiego, o czym była już mowa we Wstępie.
Jego obowiązki na tego typu oficjalnych imprezach ograniczały się w zasadzie do dwóch czynności: wzniesienia toastu za zdrowie Napoleona lub Polaków oraz do otworzenia balu pierwszym tańcem, choć, jak pisze Wirydianna Fiszerowa: "darmo szukałoby się człowieka grubiej ciosanego od marszałka Davoust, nawet kiedy starał się być uprzejmy. Tańczył jak worek z mąką, a brał się do tego chętnie. Wolał tańczyć niż rozmawiać, gdyż w swobodnej gawędzie był nietęgi"26. Nietęgi musiał być również w przemówieniach oficjalnych, o czym świadczyć mogą teksty wnoszonych toastów przytaczane starannie przez Gazetę Warszawską27. Wszystkie uroczystości oficjalne z udziałem Davout miały jedną wspólną cechę: były to imprezy integracyjne, mające podkreślać jedność trzech narodów: francuskiego, polskiego i saskiego. Tak rozumiał rolę Davout w Księstwie Napoleon i tak musiał ją rozumieć sam marszałek, zważywszy wszystkie wysiłki, jakie tym sprawom poświęcał.
Łowca szpiegów w akcji
Łowienie szpiegów
Po tym krótkim przeglądzie czynności oficjalnych marszałka Davout w Księstwie Warszawskim przyjrzyjmy się teraz bliżej, jak postrzegali jego osobę współcześni mu Polacy. Oczywiście na plan pierwszy wybijać się tu będzie jego działalność, opisywana barwnie przez MacDonella, zmierzająca do usunięcia jak największej liczby szpiegów antynapoleońskich z kręgu żywych. Jak stwierdziła z żalem Wirydianna Fiszerowa "Nigdy nie zechciał on uwierzyć, że u nas zdrady być nie mogło (...)"28.
Jednakże bliższa analiza wzmianek o działalności antyszpiegowskiej Davout pozwala stwierdzić, że za predystynowanych do tego niecnego procederu uważał nie Polaków, a Niemców, rzecz zrozumiała w toku kampanii wojennej wymierzonej przeciw Prusom. W Gazecie Warszawskiej, pod datą 2 grudnia 1806 roku, czytamy na przykład następujący rozkaz dzienny: "Komendant miasta Poznania, każe zaraz rozstrzelać nazywającego się Jana Szacscheyder, burmistrza z miasta Gołańczy, przekonanego o wybieranie dla nieprzyjaciela rekrutów i koni, pomimo zakazów względem tego wydanych".
O niechęci Davout do Prusaków i tendencji obwiniania ich o całe napotkane zło wspomina zarówno Wirydianna Fiszerowa, jak i Julian Ursyn Niemcewicz. Generałowa, wyraziwszy żal z powodu niewiary marszałka w szczerość uczuć Polaków z Poznania, dodaje: "(...) dla ubezpieczenia przed wyimaginowanym niebezpieczeństwem kazał rozstrzelać kilku niemieckich burmistrzów, na których szkoda było kuli"29. - co oczywiście stanowiło fragment większej akcji pacyfikacyjnej terenów, na których stacjonować miała Wielka Armia. Natomiast Niemcewicz, opisując bezprecedensową akcję Davout podczas przeprowadzania redukcji pruskich dydków, i przeprosiny, jakie składał polskim urzędnikom, dodaje: "Całą winę nierządu i klęsk wszystkich źródło, składa na Prusaków, umieszczonych jeszcze w rządzie naszym. Przedniejszych z nich trzech znajdowało się w Warszawie: Struensee, Bachman i Reybach. Tych komisya Rządowa, za ustanowieniem wraz swojem (gdyż dla łatwości cały tryb i organizacyę kraju pruską zachowała) dla oświecenia się w nich, zatrzymać na dawnych miejscach musiała. [...] dziś z rozkazu marszałka, z urzędów zrzuceni i wywołani z kraju"30.
Wadą Davout było niewątpliwie łatwe nabieranie uprzedzeń, tak do poszczególnych osób, jak i całych nacji, niebezpieczne szczególnie jeśli wziąć pod uwagę ogrom jego władzy. Należy jednak pamiętać, że działał najpierw w warunkach wojny, a następnie w kraju świeżo powstałym, posiadającym wrogów we wszystkich państwach ościennych, stąd energiczne działania prewencyjne były ze wszech miar usprawiedliwione.
Opinię "łowcy szpiegów" zaskarbiła Davout jeszcze jedna cecha: szybkość decyzji. Józef Szymanowski dostarcza nam unikatowego opisu zdarzenia z kampanii pruskiej 1807 roku, który dobrze ilustruje sposób działania Davout. Otóż zabłądziwszy we wrogim kraju tuż przy liniach rosyjskich, w towarzystwie właściwie tylko woźnicy, generała Hervo i Szymanowskiego, napotkał w ciemności oddział żołnierzy. Ale oddajmy głos adiutantowi:
"Czego chcecie? pytam spotkanego sierżanta, który z czteroma lub z pięcioma żołnierzami wiódł trzech spętanych chłopów. Byli to, według relacyi sierżanta, okoliczni włościanie, skazani przez sąd wojenny na śmierć za morderstwo, dokonane na żołnierzach francuskich we wsi pobliskiej. Egzekucyę na miejscu popełnionej zbrodni wykonać miał batalion, niepomnę już jakiego pułku, który tymczasem wymaszerował, podczas gdy chłopi tamtejsi poczęli otaczać konwój więźniów, wygrażając się żołnierzom. Liczba chłopów rosła z każdą chwilą; było ich już kilkudziesięciu. Zameldowałem wszystko marszałkowi. Ten kazał sobie podać papiery oraz wyrok sądu wojennego, który sierżant miał przy sobie i znalazłszy wszystko w porządku pytał mnie, nie wysiadając z karety:
- Czy żołnierze z eskorty mają broń nabitą?
- Tak panie marszałku - odrzekłem.
- A więc każ trzem ludziom zsiąść z koni i rozstrzelać tych zbrodniarzy!
Radbym był, aby kto mógł był wówczas zajrzeć w serce me i zobaczyć, co się w niem działo. Ale wyboru nie było. Należało spełnić rozkaz, gdyż marszałek widząc, że się waham, zawołał:
- No prędzej, spiesz się!...
Kazałem wystąpić trzem szaserom i odwróciwszy twarz od straceńców, zakomenderowałem ognia, zaś marszałek ciągnął dalej swe zlecenie:
- Żołnierze, którzy wiedli tych nicponiów, niech idą z nami"31.
Tego typu opowieści, przynoszone przez żołnierzy, na pewno nie wpływały dodatnio na opinię o marszałku, choć podziwiać należy jego zdecydowanie i zimną krew. Natomiast z drugiej strony brak zupełnie wzmianek o rozstrzeliwaniu, czy sądzeniu szpiegów polskich. Być może istotnie ich nie było, choć przy podejrzliwości Davout, powinno się znaleźć przynajmniej kilku. Tymczasem nie. Jedyne wyroki na Polaków to wymienione wyżej sprawy o nadużycia władzy wojskowej w stosunku do cywilnej ludności Księstwa oraz zaprawiona osobistą urazą relacja generałowej Fiszerowej o prześladowaniu jej szwagra32. Należy więc sądzić, że owa opinia, acz nie pozbawiona podstaw, jest raczej przesadzona, przynajmniej jeśli chodzi o polski okres w życiu Davout.
Konflikty Davout z Polakami
Nie sposób jednak zaprzeczyć, że charakter miał Davout podejrzliwy i podatny na negatywne sugestie. Pisze generałowa Fiszerowa: "Wyróżniał on mojego męża i postawił go pewnego dnia w kłopotliwym położeniu. Poprosił go o przełożenie na język francuski przychwyconych pruskich depesz. Były one napisane przez rodzonego brata męża, radcę pruskiej Izby Domenów Państwowych. Szczęściem nie podpisał się na tym dokumencie. W przeciwnym bowiem razie pan Davout, podejrzliwy z natury, byłby się uprzedził do obu braci."33 Należy sądzić, że w tej sytuacji podejrzliwość marszałka byłaby co najmniej uzasadniona.
Davout, niewątpliwie życzliwy Polakom, miał wśród nich swoje antypatie. Pierwszą byli Czartoryscy z Puław, którym zdecydowanie nie ufał, niebezpodstawnie, jeśli się weźmie pod uwagę pogarszające są stopniowo stosunki Napoleona z Rosją i działalność młodego księcia Adama na dworze petersburskim34. Drugą antypatią był natomiast książę Józef Poniatowski, minister wojny w Radzie Stanu, a więc osoba, z którą musiał blisko współpracować. W tej sytuacji trudno się dziwić Anetce Potockiej, spokrewnionej zarówno z Czartoryskimi, jak i z księciem Józefem, że w jej relacjach zupełnie brak pochlebnych sądów o marszałku.
Mechanizm niechęci Davout do Poniatowskiego niełatwo wyjaśnić. Być może istotnie grała tu pewną rolę nadzieja na tron polski, do którego książę, jako najbliższy krewny ostatniego króla, był znacznie bardziej "narodowym" pretendentem35. Ważniejsze mogło być jednak zniemczenie Poniatowskiego, szczególnie jeśli przyjąć za pewnik niechęć marszałka do Niemców, nie bez wpływu pozostawały też na pewno opinie Dąbrowskiego i Zajączka, którzy, jak to wynika ze wspomnień, przyznajmy, że nieobiektywnych, Wirydianny Fiszerowej, rozsiewali o nim plotki i pomówienia, jak również utrudniali mu wykonywanie czynności służbowych.
Organiczny charakter tej niechęci opisują właściwie wszyscy, a jej formy oscylowały nieraz na granicy śmieszności, choć trzeba zaznaczyć, że śmiertelnie znudzony polski arystokrata nie pozostawał tak całkiem bez winy36. Odwołajmy się znowu do relacji Szymanowskiego. Otóż ktoś oskarżył Poniatowskiego, że jego strzelec jeżdżący na tyle karety nosi szlify generała armii francuskiej. Wtedy "(...) wypada marszałek, cały zaperzony i każe mi natychmiast jechać wezwać do siebie księcia Józefa. Pojechałem więc zaraz pod Blachę, gdzie zastałem księcia nieubranego, siedzącego przed zwierciadłem i czerniącego sobie wąsy, a przy nim szefa sztabu, jenerała Fiszera, z papierami. (....) Gdym powrócił do marszałka, zastałem go jeszcze wzburzonego. Wypytywał mnie, co robił książę? Odpowiedziałem, iż się ubiera i równocześnie załatwia sprawy służbowe z swym szefem sztabu.
- Jak go ujrzysz z daleka - rzekł Davoust - to uwiadom mię natychmiast, -- gdyż trzeba wiedzieć, iż do pałacu Brylowskiego zajeżdżało się wówczas od ulicy Czystej przez długi dziedziniec. Gdy książę nie zaraz przyjeżdżał, zniecierpliwiony marszałek raz i drugi wychodził do salonu zapytując się, czy już przybył i wykrzykując na jego opieszałość. Nareszcie dostrzegłem z daleka karetę książęcą wraz z strzelcem w mundurze ze szlifami i zameldowałem o tem marszałkowi, który piorunem wybiegł z lorynetką w ręku, by oglądnąć ekwipaż oraz liberyją książęcą i już nie powrócił do swojego gabinetu, jeno pozostał w pokoju służbowym. (...) Marszałek począł mu37 naganiać i wymawiać niektóre mniejszej wagi i podrzędne uchybienia, dotyczące formacyi jego legionu, z czego się książe z godnością tłómaczył. Potem przyszła kolej na owe szlify jeneralskie, które strzelec książęcy nosił przy swej liberyi.
- Myślisz książę, - mówił porywczo Davoust, - że ja nie wiem o tem, iż dla szykany armii francuskiej każesz pan strzelcowi, stojącemu za karetą, nosić szlify, używane przez naszych jenerałów?
- Nic jeszcze nie wiedziałem - odparł spokojnie książę - jakie są odznaki rang w wojsku francuskim, kiedy mój strzelec nosił już szlify takie, jakie pan marszałek widzi na nim...."38
Jak widać, niewiele trzeba było, by pobudzić Davout do nieprzemyślanych wystąpień przeciw księciu. Wg Szymanowskiego konflikt udało się zażegnać siostrze księcia, referendarzowej Wincentowej Tyszkiewiczowej, która najpierw zaprzyjaźniła się z marszałkową Davout a następnie wykorzystała próżność marszałka, przypochlebiając mu się niemiłosiernie podczas balu wydanego w dniu imienin marszałkostwa w Łazienkach39. Czy konflikt istotnie został zażegnany permanentnie, trudno powiedzieć, zważywszy, że w dwa tygodnie później Davout wyjechał do Wrocławia. Niemniej pozostaje faktem, że to właśnie książę Poniatowski otrzymał od niego zwierzchnictwo nad siłami zbrojnymi pozostającymi w Księstwie.
Co charakterystyczne, niechęć Davout nie obejmowała wszystkich osób związanych z księciem. Lubił Szymanowskiego, który, jak sam pisze, bronił Poniatowskiego przy każdej okazji, cenił również Fiszera, choć niechęcią darzył jego żonę. Trudno powiedzieć na ile dawał się manipulować Dąbrowskiemu i Zajączkowi, na ile zaś zwyczajnie Poniatowski działał mu na nerwy - wiedział to zapewne tylko on sam i niech tak pozostanie.
Skandal z redukcją dydków
Niewątpliwie największym konfliktem, w jaki popadł Davout z Polakami, było jego zachowanie podczas przeprowadzania redukcji wartości zdawkowej monety pruskiej, w marcu 1809 roku40.
Problem z niewiele wartą zdawkową monetą pruską wypierającą, zgodnie z teorią Kopernika, monetę lepszą, był jedną z tych kwestii, które młode Księstwo musiało uregulować jak najszybciej. Pierwszym krokiem w tym kierunku była uchwała Rady Stanu zapobiegająca wprowadzaniu tej monety do Księstwa, poparta rozkazem dziennym Davout z 19 marca 1808 roku. Rekonstruując dalsze wydarzenia na podstawie rozbieżnych relacji Szymanowskiego i Niemcewicza, należy przypuszczać, że Rada Stanu podjęła uchwałę o redukcji wartości dydków, a następnie wysłała sztafetę do Drezna z prośbą o zatwierdzenie tej decyzji przez króla. Tymczasem przecieki z posiedzenia Rady spowodowały zaburzenia w Warszawie, a w konsekwencji znaczną zwyżkę cen, co nie na rękę było Francuzom, zważywszy, że działo się to tuż przed wypłatą żołdu, oczywiście w nieszczęsnych dydkach, których, wg Niemcewicza, przeznaczono na ten cel aż trzy miliony. W momencie wkroczenia do akcji Davout, który w początkowej fazie zajścia przebywał w Skierniewicach, relacje pamiętnikarzy zupełnie się rozchodzą, choć obaj są zgodni co do tego, że furię marszałka wywołała zwłoka w podaniu do wiadomości publicznej decyzji o redukcji. Wg Szymanowskiego sama redukcja zarządzona była rozkazem marszałka i przyjął zwłokę jako niewykonanie rozkazu, choć uznał tłumaczenie winowajcy, że nie należało jej dokonywać przed samą wypłatą żołdu. Wg Niemcewicza natomiast inicjatywa cały czas należała do Rady Stanu i nie wiedział o niej nawet ówczesny rezydent francuski Serra, zaś redukcji nie można było podać do wiadomości publicznej bez akceptacji Drezna. Różne są również ofiary furii Davout. Wg Szymanowskiego spostponowany został Tadeusz Dembowski, ówczesny minister skarbu Księstwa, zaś wg Niemcewicza wiceprezydent Warszawy Węgrzecki. Najprawdopodbniej obaj pamiętnikarze wspominają dwa różne wydarzenia, niewiele od siebie odległe w czasie. Ich przebieg wyglądał zapewne następująco: przybywszy ze Skierniewic Davout wezwał do siebie Dembowskiego i w mało parlamentarny sposób wyraził mu swoje niezadowolenie z powodu zatajenia planu redukcji przez społeczeństwem. W wyniku tej interwencji, 28 marca redukcja została ogłoszona, czego następstwem był brak chleba w Warszawie w dniu następnym. Słusznie oburzony na niedbalstwo władz polskich Davout wezwał do siebie odpowiedzialnych za zaniedbanie ministrów i urzędników i sposponował z kolei Węgrzeckiego, przy czym tylko interwencja Serra powstrzymała go od przejścia do rękoczynów. Równocześnie zaś obrazy doznała cała Rada Stanu, zdenerwowany marszałek nie przebierał bowiem w słowach. Skandal był niewątpliwie wielki i trudny do zażegnania. Minister Dembowski przeproszony został publicznie przez Davout na wydanym specjalnie w tym celu obiedzie, natomiast co do pozostałych obrażonych: "Jeżdził więc z wizytami do Małachowskiego, do Gutakowskiego, wszędzie chwaląc dobroć ludu polskiego, gorliwość rządzących, postępki nawet w nauce administracyi niższych urzędników. Taż sama grzeczność i pochwały dla wszystkich, co przychodzili do niego"41.
Niewątpliwie różne rzeczy o Davout można powiedzieć, ale z pewnością nie to, że był dyplomatą. Sprawa redukcji dydków przypomina jako żywo metodę dyplomatyczną marszałka Lannesa w Lizbonie, polegającą, wg MacDonella, na stukaniu olbrzymią szablą o posadzki pałacu, czym śmiertelnego strachu napędził Portugalczykom. Trzeba jednak zaznaczyć, że intencje Davout były dobre, a jego celem - zapewnienie spokoju i dostatku cywilnej ludności Księstwa. Pisze bowiem Gazeta Warszawska w swoim Dodatku z 10 maja 1808: "W czasie niedostatku chleba, iakiego stolica tuteysza, przez dyskredyt billonów Pruskich, a z tąd wynikającego niedowozu mąki i żyta, w końcu Mca Marca doświadczyła; za wezwaniem JW Ministra Policyi i upoważnieniem JW Marszałka Francuzkiego Davout, Xięcia d'Auerstädt i naywyższego dowódcy woysk w Xięstwie Warszawskim konsystujących, kommisya żywności zleciła wydać z tuteyszych magazynów woyskowych znaczną ilość mąki, dla uboższych piekarzy na kredyt do 4 tygodni". Inna sprawa, że to oświadczenie przedrukowywano przez kilka następnych tygodni...
Żołnierz na salonach
Davout w oczach kobiet
Davout był mężczyzną przystojnym, mogącym podobać się kobietom, zaskakuje więc skąpość relacji o nim dam warszawskich w epoce, kiedy każda bywalczyni salonów pochwalić się mogła francuskim adoratorem, niekoniecznie platoniczym42.
Życie seksualne Davout w interesującym nas okresie wydaje się ustabilizowane na poziomie normy dla tej epoki. Miał żonę i dzieci we Francji oraz stałą kochankę w Skierniewicach, niejaką panią Martin43, która przed przyjazdem marszałkowej do Księstwa została taktownie oddalnona. Najprawdopodobniej kobieta ta, określana przez Niemcewicza jako "rzadkiej urody", to wspominana przez Potocką Francuzka "jak dwie krople wody podobną rzekomo do marszałkowej; dzięki tym pozorom legalności jeździła ona za armią, ku wielkiemu niezadowoleniu cesarza"44. Kobietę tę wspomina również generałowa Fiszerowa, wyrażając przy tym oględne uznanie dla dyskrecji marszałka, gdyż "miał kochankę stałą na własny użytek, której nam zresztą nie narzucał i której nie widziało się nawet u niego"45. Natomiast o miłostkach Davout po przyjeździe marszałkowej do Księstwa wspomina jedynie Potocka, przy czym relacja jej opiera się wyraźnie na plotkach.
Ani Fiszerowa, ani Potocka nie lubiły Davout, jak należy wnosić, z wzajemnością. Ze strony Potockiej było to zapewne, jak już pisałam wcześniej, poczucie wspólnoty rodowej z rodziną męża, ubiegającą się bezskutecznie o przywrócenie Księstwa Łowickiego, nadanego Davout przez Napoleona. Generałowa Fiszerowa natomiast wpadła w jego niełaskę "skręcając nogę w dniu jego pierwszego balu. Nie chciał nigdy uwierzyć, że to zdarzyło mi się naprawdę. Wypadek ten przypisał złośliwości i skoro tylko wpadł na takie określenie, doszukiwać się zaczął 'odgałęzień' i otoczył się gronem ludzi nadających się na szpiegów, którzy pilnować mnie mieli i donosić"46 - stąd też zapewne uwaga autorki o poddawaniu nadzorowi policyjnemu nawet kobiet. Obie relacje dalekie są więc od obiektywizmu, stanowią jednak ciekawe źródło do poznania opinii salonu warszawskiego na temat marszałka.
Opinie Fiszerowej o obejściu salonowym Davout cytowaliśmy już wcześniej47. Jej uwaga o Davout jako marnym tancerzu nie znajduje potwierdzenia w innych źródłach; należy zakładać, że musiał potrafić tańczyć przynajmniej w stopniu podstawowym zważywszy, że przypadał mu zaszczyt otwierania większości bali. Skądinąd wiadomo, że oprócz tradycyjnego kadryla48 potrafił również zatańczyć polskie tańce narodowe49.
Davout nie był szczególnie gościnny, być może z racji sprawowanych funkcji, wymagających organizowania i udziału w licznych imprezach towarzyskich. Jego gościnność wybuchała nagle, przy czym wykazywał dużą niepraktyczność i nie był świadom kłopotów, jakie sprawiał tym otoczeniu. Wg Anny Nakwaskiej, ani on, ani marszałkowa nie starali się o prowadzenie domu otwartego, przedkładając spokojną egzystencję w Skierniewicach nad rozrywki stolicy50. Że taka dążność do zachowania prywatności była stałym zwyczajem marszałkostwa, w końcu małżeństwa widującego się rzadko, przekonała się na własnej skórze Anetka Potocka składając niezapowiedzianą wizytę w ich majątku Savigny-sur-Orange51. Opis tej kurtuazyjnej wizyty u zupełnie na nią nieprzygotowanej pary książęcej, pomimo wydźwięku potępienia, jaki starała mu się nadać autorka, daje nam kapitalny wgląd w prywatne, cywilne życie marszałka. Wyłania się z niego postać człowieka znajdującego ogromną przyjemność w zajmowaniu się swym domem: cała służba pracuje w ogrodzie, odnawiana jest zabytkowa wieżyczka zamku a sam gospodarz przybywa na spotkanie szacownej arystokratki spocony i zdyszany, po czym zaprasza ją na... karmienie młodych kuropatw! Słowo "profan" nie pada w tej relacji ani razu, ale niewątpliwie najlepiej oddaje uczucia obrażonej Potockiej. Nie mamy niestety podobnego opisu życia marszałka w Skierniewicach, nie wydaje się jednak, aby różnił się zasadniczo od tego o dwa lata późniejszego opisu z Savigny.
Interesującą uwagę na temat Davout czyni Fiszerowa, dając, być może, klucz do jego charakteru. Pisze bowiem, że marszałek "przybierał ton ostry, wzorując się na swoim panu, i nie umiał go urozmaicić"52. Zważywszy stosunek Davout do Napoleona można zaryzykować twierdzenie, że to, co się objawiało oczom Polaków stanowiło głębszą, acz pozbawioną charyzmy napoleońską stylizację, obejmującą na przykład sławne niekontrolowane ataki furii cesarza53. Stąd prawdziwszy wydaje się Davout przedstawiony przez Szymanowskiego: skupiony, poważny, nieco protekcjonalny, ale niepozbawiony poczucia humoru. Reszta, szczególnie ta oficjalno-towarzyska, wydaje się tylko Napoleonem, i to Napoleonem niespecjalnie udanym.
Widziany oczami Potockiej i Fiszerowej Davout to człowiek źle wychowany, grubiański i pozbawiony wdzięku. Osobiste doświadczenia generałowej dodają do tych cech również podejrzliwość, natomiast Potocka podkreśla jego wyniosłość54. Choć obie kładą nacisk na jego uczciwość i sprawiedliwość, nie uznają go przecież za kogoś nadającego się na romantycznego kawalera. Służył już raczej do organizowania rozrywek, na których jego obecność pozostawała złem koniecznym.
Organizacja uroczystości oficjalnych
Davout jako oficjalnego przedstawiciela Napoleona w Księstwie Warszawskim cechowały dwie rzucające się w oczy wady: brak doświadczenia w sprawach publicznych i niefrasobliwość organizacyjna. Przyzwyczajony do operowania armiami, których liczebność szła w kilkadziesiąt tysięcy, nie zdawał sobie sprawy, przedsięwzięciem na jaką skalę jest przygotowanie oficjalnego obiadu na sto osób, czym niejednokrotnie do rozpaczy doprowadzał swego intendenta55. Przyzwyczajony był również do załatwiania spraw na sposób wojskowy, przez proste wydanie rozkazu, i nie wnikał, jak wyglądają kulisy przygotowań. A ponieważ nie był delikatny, a jego dobre wychowanie pozostawiało wiele do życzenia, w skomplikowanym światku warszawskiego towarzystwa poruszał się jak słoń w składzie porcelany.
Już pierwsza wizyta Davout stanowiła swego rodzaju wpadkę towarzyską. W Dodatku do Gazety Warszawskiej pod datą 18 sierpnia 1807 roku czytamy: "Dnia wczorajszego56 z wieczora przybył tu JW Marszałek Davoust, najwyższy dowódca woysk stoiących w Xięstwie Warszawskim. Zaraz po swym tu przyieździe, oddał wizytę JW Małachowskiemu Prezesowi Kommisyi Rządzącej". A oto, jak relacjonuje przebieg tej wizyty Szymanowski: "(...) ogarnąwszy się nieco (a już się zmierzchać zaczynało), mówi mi, że chce widzieć marszałka Małachowskiego, który był wówczas prezesem rządu księstwa. Zaprowadziłem go do niego, pewien będąc przecież, że takowa niespodziana wizyta przerazi staruszka. Jakoż, gdyśmy na długi dziedziniec pałacu, dziś do Wincentego Krasińskiego należącego, wchodzili, prosiłem mego marszałka, aby mi pozwolił pospieszyć naprzód a sam zwolnił kroku. Wpadłszy do Małachowskiego, zastałem go napół rozebranego, grającego, jak zwykle, w whista, z Kochanowskim, z moim stryjem Janem Szymanowskim i z kimś trzecim.
- A jakżesz ja go przyjmę? - pyta Małachowski.
- Naprędce, jak będzie można, odmówić tej wizyty nie podobna, marszałek jest już w przedpokoju - odrzekłem. Kazałem wnieść i pozapalać świece...."57 Podobnej niefrasobliwości marszałka doświadczył też Szymanowski na własnej skórze, Davout bowiem wprosił mu się znienacka na obiad58. Choć oczywiście dla młodego polskiego oficera był to niemały zaszczyt, równocześnie jednak bardzo poważny kłopot.
Natomiast organizacja pierwszego wielkiego święta francuskiego, obchodów rocznicy koronacji Napoleona, zaznaczyła się dwoma wpadkami, miłosiernie zatuszowanymi tak przez Gazetę Warszawską, jak i samych pamiętnikarzy. Przede wszystkim bowiem .... zapomniano uczcić ten dzień poranną salwą armatnią. Wg Niemcewicza było to wynikiem niejasnego podziału kompetencji: Davout uważał, że jest to sprawa Polaków, Polacy zaś zwyczajnie zapomnieli. Najciekawiej wybrnął z niełatwej sytuacji król saski, napisał bowiem do Davout z zapytaniem, "dla czego, najwyższym będąc wojsk sprzymierzonych w Warszawie wodzem, nie rozkazał winnych wielkiemu Monarsze ogłaszać honorów?"59. Nieznana jest niestety reakcja Davout na ten list, choć nasuwa się nieodparte przypuszczenie, że on sam o honorowej salwie również zapomniał.
Drugą wpadką, dobrze ilustrującą niefrasobliwość organizacyjną Davout i jego brak doświadczenia, była sztuka wystawiana tego samego dnia, którą Niemcewicz określa jako "bez dowcipu i smaku" acz "bardzo stosowną"60. A oto relacja Szmanowskiego z jej przygotowywania: "(...) na tydzień przed piętnastym sierpnia61 przyszło marszałkowi na myśl, aby wydać w tym dniu wielki bal, i odegrać sztukę ze śpiewkami p.t. Potrójne małżeństwo, w którejby jako nowożeńcy wystąpili Francuzi, Polacy i Sasi. Woła więc naczelnika swej kancelaryi, pana Pingeon i rzecze mu:
- Napisz mi jaką małą komedyjkę na tle potrójnego małżeństwa, ale koniecznie na jutro, lub najdalej na pojutrze.
Zaraz też wydaje mi następujące polecenie:
- Idź do hrabiny Tyszkiewiczowej i powiedz jej, że wielką sprawi mi przyjemność, jeżeli się zechce podjąć dekoracyi i wykonania tej sztuczki w wielkim teatrze, gdzie zamyślam w dniu piętnastym sierpnia wyprawić wspaniały bal wraz z zabawą kostyumową.(...)
Na napisanie, wyuczenie się i przedstawienie sztuki mieliśmy wszystkiego ośm dni czasu"62.
Nic dziwnego, że sztuka wydała się Niemcewiczowi bez polotu, skoro przygotowano ją w tydzień, a autorem był szef kancelarii marszałka. Davout miał niewątpliwie wiele szczęścia, że rzecz nie okazała się kolejnym skandalem. Na szczęście marszałek uczył się szybko - przy obchodach urodzin Napoleona żadne podobne wpadki nie miały już miejsca - choć nigdy nie zarzucił całkowicie krępującego zwyczaju organizowania imprez z dnia na dzień lub nawet z godziny na godzinę.
Davout po opuszczeniu Księstwa
3 Korpus Wielkiej Armii opuścił terytorium Księstwa Warszawskiego w początkach września 1808 a sam marszałek wyjechał z Warszawy 8 września udając się do Wrocławia. Mianowany komendantem Armii Renu, a następnie 3 Korpusu Armii Niemiec, brał udział w kampanii 1809 roku i w kończącej ją bitwie pod Wagram. Część roku 1810 spędził w Paryżu i wtedy właśnie złożyła mu pamiętną dla siebie wizytę Anetka z Tyszkiewiczów Potocka. Wziął udział w kampanii rosyjskiej 1812 i dowodził strażą tylną podczas odwrotu, póki nie zastąpił go na tym stanowisku Ney. Podczas kampanii 1813 roku pełnił funkcję dowódcy korpusu Armii Niemiec i wsławił się obroną Hamburga, który poddał dopiero 27 maja 1814, już po upadku Napoleona, i to na wyraźny rozkaz Ludwika XVIII. Podczas pierwszej restauracji wycofał się do swego majątku w Savigny-sur-Orge, aby przyjąć stanowisko ministra wojny Napoleona podczas Stu Dni. Podczas drugiej restauracji ponownie wycofał się do swego majątku i zrezygnował z tytułu para Francji, choć przyjął go z powrotem po otrzymaniu amnestii w 1819. Zmarł w Paryżu 1 czerwca 1823 roku i został pochowany na cmentarzu Pere-la-Chaise, tak jak marszałkowie Massena i Ney. Jako jedyny z marszałków Napoleona nie próbował współpracować z Burbonami. W chwili śmierci miał prawie dokładnie 53 lata.
Zakończenie
Postać marszałka Davout, jaka wyłania się z materiałów źródłowych dla okresu Księstwa Warszawskiego, odbiega zasadniczo od propagowanego stereotypu. Davout był przede wszystkim doskonałym żołnierzem i przez większość życia robił to, do czego miał wrodzone predyspozycje. Odznaczał się niezachwianą uczciwością i jakże rzadkim już wtedy honorem wojskowym rozumianym jako bezwzględna wierność i lojalność w stosunku do wodza. To, co przekazali nam o nim pamiętnikarze, stanowi pewne przerysowanie cech koniecznych przy sprawowanych przez niego funkcjach wojskowych - Davout był w tych sprawach sumienny, staranny do pedantyzmu i ostrożny, choć jego ostrożność posuwała się aż do podejrzliwości. Nigdy jednakże nie należy zapominać, że działał w stanie permanentnej wojny, narzucającej mu określone postępowanie, które zapewne nie miałoby racji bytu w spokojniejszych czasach.
Tam, gdzie kończy się Davout-żołnierz a pojawia Davout-oficjalny reprezentant interesów Napoleona, pojawia się również problem z oceną jego charakteru, szczególnie przy zestawieniu wspomnień Szymanowskiego z pozostałymi pamiętnikami z epoki: Davout jest z jednej strony zwyczajnym człowiekiem nade wszystko pragnącym - jeśli nie toczy się akurat wojna - spokoju, a z drugiej - Napoleonem w wydaniu kieszonkowym: pozbawionym charyzmy oryginału, a przez to śmiesznym i trudnym do zniesienia. Takie naśladownictwo, posunięte aż do publicznych napadów furii, należy traktować jako świadomą pozę, przybraną przez Davout na użytek Polaków w nadziei podtrzymania w ten sposób mitu napoleońskiego w Księstwie. Tak wypada spojrzeć i na relacjonowany przez Niemcewicza skandal przy redukcji dydków - jako na zbyt daleko posunięte naśladownictwo furii Bonapartego. Zresztą Davout natychmiast zdał sobie sprawę, że tego, co Polacy przyjęliby od cesarza, na pewno nie przyjmą od niego, dlatego też starał się jak mógł wycofać z tej sprawy w miarę polubownie.
Można chyba zaryzykować twierdzenie, że osobowość Davout nie była tak prosta, jakby to na pierwszy rzut oka wynikało z relacji Polaków, ponieważ składała się jakby z dwóch, nałożonych na siebie, charakterów: jego własnego i Napoleona, co dla współczesnych, szczególnie tych, którzy zetknęli się z cesarzem osobiście, musiało być bardzo czytelne, a także, w wydaniu marszałka, wręcz śmieszne. Powtórzyć bowiem wypadnie, że Davout nigdy nie był postacią barwną - on jedynie wypełniał misję polityczną do której nie miał żadnych własnych predyspozycji, próbował więc naśladować cudze.
Należy jednak podkreślić, że pobudki działania marszałka były zawsze o ile nie wręcz dobre, to przynajmniej uczciwe, co na tle epoki stanowiło rzadkość. Dobrze więc świadczy o Polakach fakt, że potrafili to zauważyć. I nie jest istotne, czy wyjeżdżał z Księstwa wśród powszechnego żalu, jak to relacjonuje Gazeta Warszawska, czy też żegnany z ulgą, jak o tym pisze generałowa Fiszerowa. Ważne jest to, że jego misja zakończyła się sukcesem: podobnie jak Davout, Polacy stali przy Napoleonie do końca.
Bibliografia
1. Gazeta Warszawska, roczniki 1806, 1807 i 1808.
2. Barbara Grochulska, Księstwo Warszawskie, Warszawa 1967.
3. Juliusz Falkowski, Księstwo Warszawskie. Obrazy z życia kilku pokoleń Polaków, Warszawa 1906
4. Wirydianna Fiszerowa, Dzieje moje własne i osób postronnych, Londyn 1975
5. Pamiętnik Feliksa Łubieńskiego opracowane przez Władysława Chomętkowskiego, Warszawa 1890
6. Anna Nakwaska, Pamiętniki, Gazeta Warszawska, lipiec-sierpień 1852
7. Julian Ursyn Niemcewicz, Pamiętnik o czasach Księstwa Warszawskiego, Warszawa 1902
8. Anetka z Tyszkiewiczów Potocka Wąsowiczowa Wspomnienia naocznego świadka, Warszawa 1965
9. Szymanowski Józef, Pamiętniki, Lwów 1898
Przypisy
1. Dodatek do Gazety Warszawskiej, 18.08.1807r
2. Miedzy innymi przestaje się starannie rejestrować jego wyjazdy i powroty ze Skierniewic
3. Gazeta Warszawska 9.08.1808r
4. MacDonell A.G., Napoleon i jego marszałkowie, strona 26
5. gouverner general wg Dictionaire Biographique Sixa.
6. Gazeta Warszawska z 15.09.1807, 19.09.1807, 24.10.1807, 2.01.1808, 2.02.1808, 10.05.1808, 4.06.1808, 11.06.1808, 13.08.1808.
7. Dodatek do Gazety Warszawskiej z 11.06.1808
8. Gazeta Warszawska 2.02.1808
9. Gazeta Warszawska 10.05.1808
10. Julian Ursyn Niemcewicz wspomina na stronach 128~129 swego pamiętnika o własnej interwencji u Davout w sprawie chłopów zatrudnionych w lecie 1808 do sypania fortyfikacji na Pradze, w Modlinie i Serocku. Odnośnego rozkazu dziennego nie udało mi się jednak znaleźć.
11. Ten rozkaz drukowany jest w Gazecie Warszawskiej kilkakrotnie.
12. Dodatek do Gazety Warszawskiej 28.09.1807
13. Gazeta Warszawska 4.06.1808
14. Odpowiednio Gazeta Warszawska 2.01.1808 i 9.07.1808.
15. Szymanowski Józef, Pamiętniki, strona 42
16. ibidem 12.12.1806, 25.07.1807 i 12.09.1807
17. wielka musztra na Woli przed królem saskim (Gazeta Warszawska 12.12.1807), parada wojska saskiego (ibidem 19.12.1807) i parada podczas obchodów urodzin Napoleona (Dodatek do Gazety Warszawskiej 16.08.1808).
18. Gazeta Warszawska 9.08.1808
19. Pisali o tym zarówno Niemcewicz i Fiszerowa, jak i Szymanowski
20. "Nieprzeszkadzało to [tj mianowanie Poniatowskiego ministrem wojny] przecież marszałkowi Davout w zatrzymaniu najwyższej władzy nietylko nad wojskiem polskiem, ale i co do spraw cywilnych odnoszono się prawie zawsze do jego decyzyi i aprobaty, czego nieraz byłem świadkiem". Szymanowski J.Pamiętniki strona 43.
21. Gazeta Warszawska i Dodatek z 24.11.1807, Gazeta Warszawska 5.12.1807
22. Ibidem oraz 5.12.1807, 13.08.1808 i Dodatek do Gazety Warszawskiej 16.08.1808.
23. Ibidem 10.10.1807
24. Celowały w tym obchody rocznicy koronacji Napoleona w 1807 roku, z lubością opisane zarówno przez Niemcewicza jak i przez Szymanowskiego.
25. Gazeta Warszawska 2.07.1808
26. Fiszerowa Wirydianna, Dzieje moje własne, strona 316
27. m.in. Dodatek do Gazety Warszawskiej z 24.10.1807
28. Fiszerowa Wirydianna,Dzieje moje własne, strona 287
29. ibidem
30. Niemcewicz, Julian Ursyn, Pamiętnik o czasach Księstwa Warszawskiego, strona 81.
31. Szymanowski Józef Pamiętnik, strona 38~39.
32. Fiszerowa Wirydianna, Dzieje moje własne, strona 315
33. ibidem, strona 286~287
34. Niemcewicz, Julian Ursyn, Pamiętnik o czasach Księstwa Warszawskiego, strona 79~80 oraz 112.
35. A jak to ładnie ujął MacDonell, wszystkim marszałkom dźwięczała w głowie myśl &dbquo;Murat jest królem!"
36. Kajetan Koźmian wspaniale przedstawia w swoich pamiętnikach obraz znudzonego księcia podczas narad Rady Stanu, której był członkiem.
37. Poniatowskiemu
38. Szymanowski, Józef Pamiętnik, strony 47~48.
39. ibidem, strony 50~52.
40. Relacje podają: Anna Nakwaska w swych listach do siostry [w:] Falkowski J. Księstwo Warszawskie. Obrazy z życia kilku pokoleń Polaków, strona 57, Julian Ursyn Niemcewicz Pamiętnik o czasach Księstwa Warszawskiego, strony 75~81 oraz Józef Szymanowski, Pamiętnik, strony 43~45. Wzmianki oficjalne wydrukowała Gazeta Warszawska w Dodatkach w dniu 19 marca, 29 marca i 10 maja 1808 roku.
41. Niemcewicz Julian Ursyn, Pamiętnik o czasach Księstwa Warszawskiego, strona 81.
42. Charakterystyczna jest tu relacja Anetki Potockiej z jej "sympatii" do pięknego Karola de Flauhaut. Pomimo licznych zapewnień pamiętnikarki o wyłącznie platonicznym charakterze tego związku, porównując datę jej powrotu z Paryża z datą urodzin jej młodszego syna zauważyć można, że był to albo wyjątkowo odporny, sześcio zaledwie miesięczny wcześniak, albo potomek spoza rodziny Potockich.
43. Niemcewicz Julian Ursyn, Pamiętnik o czasach Księstwa Warszawskiego, strona 109~110.
44. Potocka Anetka z Tyszkiewiczów, Pamiętnik naocznego świadka, strona 124
45. Fiszerowa Wirydianna, Dzieje moje własne, strona 316
46. ibidem, strona 315
47. Patrz rozdział pierwszy
48. Kapitalny opis pierwszego wykonania tego tańca na ziemiach polskich daje w swym pamiętniku Anna Nakwaska
49. Gazeta Warszawska 24.10.1807
50. Nakwaska Anna, Pamiętniki, Gazeta Warszawska 31.07.1852. Czy istotnie marszałkowa Davout również ceniła sobie życie wiejskie nie mogę stwierdzić na pewno - w Księstwie Warszawskim gościła od maja do września 1808, a więc zdecydowanie poza sezonem towarzyskim. Natomiast sam Davout uciekał z Warszawy do Skierniewic kiedy tylko mógł, o czym świadczą wzmianki w Gazecie Warszawskiej, starannie rejestrujące jego wyjazdy i powroty w 1807 roku.
51. Potocka Anetka z Tyszkiewiczów, Pamiętnik naocznego świadka, strona175~178.
52. Fiszerowa Wirydianna, Dzieje moje własne, strona 316
53. Ataki furii Napoleona połączone z deptaniem własnego kapelusza skomentował Talleyrand następująco: "Nie ma sensu złościć się na rzeczy. Ich to i tak nic nie obchodzirdquo;. Cytat za Jean Orieux, Talleyrand
54. Mała zemsta Anetki wyglądała następująco: podczas obiadu u Napoleona "spostrzegłam w jednej z komnat marszałka Davout, pełniącego w tym dniu służbę jako dowódca gwardii. Przyznaję, że nie bez złośliwej satysfakcji pozdrowiłam go w przejściu przyjaźnie, lekkim ukłonem, aby odpłacić mu za królewskie tony, jakie on i jego żona przyjmowali w Polsce".
55. Szymanowski Józef Pamiętniki, strona 44 oraz 59.
56. Tj. 16.08, ponieważ relacja jest z 17.08
57. Szymanowski Józef, Pamiętniki, strona 42
58. ibidem strona 49
59. Niemcewicz Julian Ursyn, Pamiętnik o czasach Księstwa Warszawskiego, strona 26~27.
60. ibidem
61. Powinno być "drugim grudnia". Szymanowski mylnie podaje, że sztukę tę wystawiano podczas obchodów urodzin cesarza.
62. Szymanowski Józef, "Pamiętniki", strona 59~60
Monika Wyrwas-Wiśniewska
Zobacz stronę autorki: O przekładach, historii i myśli swobodnej