Nasza księgarnia

Taka tam ciekawostka....

Posted in Bez kategorii

Właściciel renomowanej oberży „Pod Złotą Kotwicą” Kasper Poller osiadł w Krakowie dzięki temu, że przy odwrocie wojska austriackiego w 1809 roku stał właśnie na warcie. Nie mogąc doczekać się zluzowania, opuścił wreszcie stanowisko, by przekonać się, że jego towarzysze broni są już daleko. Po ponownym zajęciu Krakowa przez Austrię stanął przed sądem za dezercję, lecz się wybronił argumentem: „To wyście uciekli, a nie ja!”

Moje wspomnienie o Ryszardzie Morawskim

Posted in Bez kategorii

Niemal każdy dzieciak dorastający w PRL-u na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pamięta czasopismo komiksowe – sławne RELAXy. Każdy numer był trudny do zdobycia, bo publikowany w nich kolorowy świat opowieści rysunkowych był też jakby oknem na zupełnie inną rzeczywistość niż ta za oknami. Ten prawdziwy ewenement w tzw. „demoludach” doczekał się statusu „kultowego” produktu ówczesnej polskiej popkultury. Oprócz komiksów znalazły się tam rzeczy dla młodych ludzi zupełnie nieznane – kolorowe plansze z postaciami żołnierzy różnych formacji armii Księstwa Warszawskiego opatrzone opisami Henryka Wieleckiego (długoletniego wicedyrektora Muzeum Wojska Polskiego). Autorem tych plansz był warszawski malarz Ryszard Morawski, który też pełnił funkcję redaktora artystycznego RELAXu. Znakomicie namalowane, realistyczne postaci huzarów, kirasjerów i szaserów przemawiały do wyobraźni młodych czytelników. Taki był mój i wielu innych miłośników epoki napoleońskiej początek fascynacji bronią i barwą tych czasów.  Sprawcą tego był właśnie Ryszard Morawski.

Kiedy trzydzieści lat później otrzymałem od p. Wojciecha Chojnackiego z wydawnictwa „Karabela” propozycję przygotowania tekstu do albumu z planszami p. Morawskiego – nie mogłem początkowo w to uwierzyć. Bo też p. Ryszard był dla pasjonatów epoki legendą – najlepszym od czasów Gembarzewskiego i Rozwadowskiego ilustratorem umundurowania czasów napoleońskich.  Od początku wiedziałem, że choćbym nie wiem jak dobry tekst napisał, to będzie on jedynie oprawą dla plansz p. Ryszarda. Wprawdzie czasami zdarzało się, że zażarcie spieraliśmy się o ten czy inny detal munduru, to jednak dobrze nam się pracowało zarówno przy „Ułanach” jak i „Piechocie”. Dopiero po kilku nieudanych próbach p. Ryszard wymusił na mnie przejście na „ty”. A potrafił być uparty… Zadziwiał mnie tym jak szybko i z jaką łatwością potrafił stworzyć postać jeźdźca na koniu. I choć jak każdemu artyście zdarzały mu się czasami prace słabsze, częściej średnie, to jednak nadal potrafił stworzyć plansze, które zachwycały precyzją detalu, ułożeniem postaci czy oddaniem ruchu konia. Bo też Ryszard Morawski był spadkobiercą najwybitniejszych „koniarzy” w polskim malarstwie. Podziwiał Juliusza Kossaka i uczył się u Antoniego Trzeszczkowskiego. Znał też Stanisława Gepnera i Andrzeja Zarembę. Tym samym jego twórczość była jakby pomostem pomiędzy przedwojennym a współczesnym bronioznawstwem i mundurologią. Jeśli ktoś prowadzi badania nad barwą wojska polskiego czasów Napoleona, to nie może pominąć w nich dorobku Morawskiego.

Tylko niewiele osób wiedziało, jak wiele kosztowało Ryszarda pod koniec życia malowanie. To było absolutnie niesamowite, że pomimo wieku i choć odmawiały mu posłuszeństwa i ręka i oko, to jednak nadal pracował kiedy tylko mógł. Zajmowało go jednak nie tyle własne zdrowie, co zdrowie najbliższych. Był dla mnie przykładem bezgranicznego poświęcenia dla rodziny. Utrzymywaliśmy ze sobą przez ostatnie 16 lat kontakt, głównie telefoniczny, dzieląc się opiniami, odkryciami, troskami i radościami.  Ostatni raz rozmawialiśmy ze sobą miesiąc temu. Ryszard wydawał się wówczas bardziej optymistyczny i pełen nadziei, że wróci do malowania. Niestety, okazało się, że swój ostatni obraz już namalował.

Adam Paczuski

Kurz, upał i pragnienie

Posted in Bez kategorii

Paul Britten Austin 1812. Tom I. Marsz na Moskwę (fragment)

Niegościnny krajobraz - nieprzenikniony tuman kurzu - rozczarowania pod Dorohobużem - wieści z Moskwy - Idę teraz jeszcze dalej" - Dumoceau widzi przechodzącą obok armię - Kozacy - ich wygląd - wśród armat straży przedniej - pierwsze oznaki jesieni - Murat i Davout idą na noże - miasto ryb - przerwany pogrzeb -„Rosjanie szykują się wydać bitwę" - „Mam dobrą pracę, jestem Cesarzem" - „czynił przekomiczne grymasy"

W straży przedniej idzie teraz I Korpus, a tego samego dnia, gdy Paul de Bourgoing jadł obiad al fresco w kwaterze głównej Neya, Czerwoni Lansjerzy podjęli prowadzenie rozpoznania. Choć wszystkie ślady wskazywały na odwrót ku Moskwie, nigdzie nie można było spotkać ani żywego ducha. Co się tyczy krajobrazu, to jest teraz całkiem odmienny od tego, co można było zobaczyć przed Smoleńskiem: „odstręczający, opuszczony, z rzadka tylko pokryty rozsianymi krzakami i sosenkami". Wszystkie wsie obrócone zostały w popiół. Posuwając się z III Korpusem i cierpiąc z powodu trzech siniaków otrzymanych pod Walutyną Górą, kapitan Bonnet „raz jeszcze przekroczył Dniepr, aby na przeciwnym brzegu spotkać krajobraz dotknięty nędzą jedynie laski i piachy, niewiele zaś pól uprawnych".

Złota Pszczoła 2022

Posted in Bez kategorii

Jury konkursu "Złota Pszczoła" na najlepszą napoleońską książkę roku 2022 ogłasza, że zwycięzcą tegorocznej edycji została książka: „Klucz do wszystkiego. Dzieje napoleońskiej twierdzy Gdańsk 1807-1814” autorstwa Andrzeja Nieuważnego, która została wydana nakładem Wydawnictwa Muzeum Gdańska. Gratulujemy!

Zobacz więcej...

Seweryn Fredro pod Peterswalde

Posted in Bez kategorii

Juliusz Kossak wysnuł z kroniki rodzinnej Fredrów szereg obrazów – pisał w swoich „Portretach i sylwetkach dziewiętnastego stulecia” Ludwik Dębicki – Obok rycerzy w zbrojach idących na różne potrzeby Rzeczypospolitej dla odparcia pohańców – dalszą serię stanowić mogą czyny rycerskie z dwóch ostatnich pokoleń. W obozach napoleońskich widzimy trzech starszych braci, w powstaniu listopadowym dwóch młodszych…

Cykl obrazów „Dzieje rodziny Fredrów” stworzył Kossak na początku lat 80-tych XIX stulecia. Wkrótce na salonach Krakowa i Warszawy o nowych akwarelach zrobiło się głośno, a rówieśnik nestora rodu Kossaków Władysław Zawadzki, słynny galicyjski historyk i publicysta, wypisywał peany na cześć mistrza: Cóż więcej powiedzieć o tym przepysznym cyklu obrazów, w których nie wiedzieć, co więcej podziwiać, czy bogactwo fantazji w ugrupowaniu i układzie kompozycji, czy nieskazitelną doskonałość rysunku w oddaniu ludzi, koni i najdrobniejszych szczegółów, jak najwierniej wystudiowanych, czy rozkoszować się życiem, z każdej sceny wionącem, przepychem kolorytu, doskonale zawsze dobranym, uroczo wrażenie każdej sceny podnoszącym. Tyle tu wszędzie życia, ruchu, powietrza, perspektywy, iż śmiało powiedzieć da się że Kossak sam siebie tutaj przewyższył i że obrazy te zaliczyć należy do jego arcydzieł.

Zobacz też: Seweryn Fredro (1785–1845)