Nasza księgarnia

Napoleon w literaturze

Posted in Epoka napoleońska w literaturze

Między abdykacją  cesarza a okresem "stu dni"  - końcowe epizody epoki napoleońskiej w wybranych utworach literatury polskiej i we wspomnieniach żołnierzy 
 

     Celem niniejszej pracy jest refleksja nad literacką kreacją wydarzeń, które rozegrały się w ciągu kilkunastu miesięcy - od abdykacji Napoleona w kwietniu 1814 roku do ucieczki Bonapartego z Elby i przybycia władcy do Paryża na początku marca 1815 roku. Istotny materiał źródłowy stanowią także pamiętniki, wspomnienia i relacje żołnierzy polskich. Ujawnia się w nich często postawa tych napoleonistów, którzy nie przestali wierzyć w cesarza po jego klęsce w walkach z koalicją antynapoleońską, gdy los władcy wydawał się już przesądzony. Dla wielu żołnierzy klęska w bitwie narodów pod Lipskiem i następująca po niej pierwsza abdykacja cesarza nie stanowiły końca epoki napoleońskiej. Napoleonistom towarzyszyła wówczas wiara w powrót cesarza z Elby i ponowne objęcie przez niego władzy. Spełnieniem marzeń wielu walczących niegdyś u boku cesarza żołnierzy stały się wydarzenia z początku marca 1815, które dały początek słynnym napoleońskim "stu dniom".



     W literaturze polskiej pojawiają się niezliczone portrety napoleonistów. W wielu utworach cesarz i jego epoka są obecni we wspomnieniach starych wiarusów napoleońskich, którzy z rozrzewnieniem wracają myślą do minionych czasów oraz pamięć o nich przekazują dzieciom i wnukom. Od wydarzeń z pierwszych lat XIX wieku dzieli ich określony czas, co nie wpływa jednak na obiektywizację przeżyć i odmienne spojrzenie w przeszłość. Podobna postawa napoleonistów ujawnia się we wspomnieniach i pamiętnikach żołnierzy polskich.

     Do wydarzeń ze wspomnianego okresu odwołuje się powieść Zuzanny Morawskiej pt. Waterloo (1914). W jej początkowych fragmentach dominuje perspektywa klęski. Akcja utworu rozgrywa się bowiem po bitwie pod Lipskiem i zwycięstwie koalicji antynapoleońskiej. Głównym bohaterem powieści jest major Wiktor Zbierski, "nieuleczalny Napoleonista"1, który, jak czytamy w pierwszym zdaniu powieści, "stracił zupełną nadzieję co do przyszłości swojej i kraju" (s. 5). Następstwem walk i bolesnych przeżyć stały się choroba bohatera i poważna utrata sił. Zbierski zaczął powracać myślą do wydarzeń sprzed szesnastu lat, gdy opuścił żonę i małego synka, by rozpocząć służbę w szeregach napoleońskich.

     Jego wojskowa kariera była przez lata związana z Napoleonem. Zbierski walczył  w Legionach Polskich we Włoszech, następnie na San Domingo oraz w Hiszpanii. Obserwował kształtowanie się żołnierskiej legendy napoleońskiej, a w konsekwencji stał się modelowym napoleonistą. Do położonego w Belgii Waterloo trafił po klęsce Napoleona w bitwie pod Lipskiem. Dominującym uczuciem ogarniającym Zbierskiego jest tęsknota za krajem i rodziną. Major pozostaje w pełni świadomy sytuacji cesarza i jego żołnierzy po klęsce w walkach z koalicją antynapoleońską. Nie oznacza to jednak, że świadomość porażki wpływa w jakimkolwiek stopniu na jego stosunek do Bonapartego. W rozmowie z dawnym towarzyszem broni, przybyłym do Waterloo Jędrzejem Garskim, major eksponuje swoje przywiązanie do cesarza i nie zważa na krytykowanie władcy przez przyjaciela. Fragment rozmowy obu postaci brzmi następująco:  
 

     - [Napoleon] zaraz po bitwie pod Lipskiem przedostał się wprawdzie do Francji, zebrał jakie takie siły, ale wkrótce dostał się w ręce państw przeciw sobie sprzymierzonych. Władcy tych państw osadzili go na wysepce Elbie i kazali patrzeć na błękitne fale Morza Śródziemnego.

- Taki wódz, taki wielki cesarz - przerwał znów Zbierski.

     - Kara to za naszą krew, którąśmy dla jego sprawy przelewali, kara za złudne obietnice, których nam nigdy nie dotrzymywał - wyrzucił z gniewem i niechęcią przybyły.

     Ale Zbierski nie słyszał tego. Pobiegł myślą za uwięzionym i bolał nad tym wielkim, którego tylokrotnie widział wśród walki, dającego rozkazy, który mu własnoręcznie przypiął krzyż zasługi, mianował majorem, a którego mimo ciężkich lat w jego służbie przebytych, gorącym był wielbicielem.

     - Otóż po uwięzieniu Napoleona, władcy Prus, Rosji i Austrii zebrali się w Wiedniu na narady, a cesarz rosyjski Aleksander I, który obejmuje Księstwo Warszawskie, pozwolił wszystkim Polakom wrócić do kraju.

- Do kraju! - westchnął major.

     W głosie jego nie brzmiała wprawdzie owa błogość, co poprzednio, lecz jakiś bezgraniczny smutek.

Garski spojrzał na niego i szepnął sobie:

- Nieuleczalny Napoleonista! (s. 15-16) 
 

     Słowem "nieuleczalny", kończącym wypowiedź Jędrzeja Garskiego, można by określić nie jednego napoleonistę. Przeciwnicy władcy nieuleczalność czy też niepoprawność najczęściej zarzucali tym, którzy, wierząc w misję i gwiazdę cesarską, nie zważali na ponoszone ofiary i krew przelewaną przez tysiące żołnierzy. Postawę tych Polaków, którzy zawierzyli cesarzowi, określali jako pozbawioną rozsądku i opierającą się na irracjonalnej wierze we wpływ władcy na sprawy polskie. Pokłosiem prowadzonych od pierwszych lat XIX wieku dyskusji politycznych stały się spory o Napoleona. Od wielu lat są w nie zaangażowani historycy polscy i francuscy2.

     Znaczące są słowa narratora odnoszące się do majora i jego przeszłości żołnierskiej. Przywołują one przyznanie Zbierskiemu krzyża zasługi oraz mianowanie go majorem. Obydwie czynności dokonane w przeszłości przez cesarza w znaczącym stopniu wpłynęły na stosunek bohatera do władcy. Zbierski stał się postacią, która bezpośrednio doświadczyła realizacji rozpowszechnionego przez zwolenników cesarza mitu awansu i sukcesu.

     Wypowiedziane przez Garskiego słowa o możliwości powrotu do kraju nie wywołały pożądanej reakcji jego rozmówcy. Pobrzmiewający w głosie majora "jakiś bezgraniczny smutek" (s. 16) może świadczyć o świadomości zbliżającego się końca epoki napoleońskiej. Podczas spotkania z Garskim myśl Zbierskiego wydaje się być całkowicie pochłonięta losami cesarza. Bohater nie pyta o żonę i syna, postrzegając samego siebie nie w kontekście rodzinnym, lecz przede wszystkim jako żołnierza. Zdecydowaną zmianę w jego zachowaniu wywołało pytanie o posiadanie broni. Zbierski zareagował na nie z ożywieniem. Podobna reakcja była następstwem przekazanej przez Garskiego wiadomości o zgodzie na przewiezienie do kraju zwłok księcia Józefa Poniatowskiego. "I mnie jaśniejsza zaświeciła gwiazda" (s. 20) - zauważa bohater w rozmowie z mieszkańcem Waterloo, w domu którego przebywał po odniesieniu ran w bitwie pod Lipskiem. "Milczał i uśmiechał się do swoich marzeń" (s. 21) - podkreśla natomiast narrator, odnosząc się do zachowania bohatera po rozmowie z Garskim.

     Reakcje żołnierzy polskich, bohaterów powieści Morawskiej, na wiadomość o możliwości powrotu do kraju były następujące: 
 

       Podziurawione kulami mundury, broń niedostatecznie, ale starannie jak świętość przechowana, nie mogła dodawać świetności. Lecz lica, ożywione nadzieją powrotu do kraju, postawa, pełna godności żołnierskiej, nadawały im zacięcie prawdziwie marsowe. [...] Nie wiedzieli, po co ich zwołano, wiedzieli jeno to, że będą mogli wracać do kraju. Wyraz ten dokonywał cudów. Rozgrzewał serca, rozpogadzał oblicza, ożywiał ducha nadzieją, choć na żadnej rzeczywistej podstawie nieopartą (s. 31). 
 

     Cytowane słowa powieści stanowią czytelne odwołanie się do zgody Aleksandra I na powrót żołnierzy polskich do kraju. Car podjął tę decyzję po abdykacji cesarza Francji, która była jedynym z najbardziej doniosłych wydarzeń w 1814 roku. W zaistniałej sytuacji politycznej powstała konieczność rozwiązania kwestii wojska polskiego stacjonującego we Francji. Augustyn Słubicki, marszałek pospolitego ruszenia departamentu bydgoskiego, w Pamiętnikach z lat 1806-1831 wydarzenia z początku kwietnia 1814 roku przedstawia w sposób następujący:  
 

     Po wejściu Rosjan do Paryża dowiedzieliśmy się przez gazety, że Napoleon zrzucony jest z tronu przez senat, że przywołany jest na króla Ludwik XVIII, że Napoleon w skutku tej detronizacji abdykował koronę za siebie i syna swego, króla rzymskiego. Taka wiadomość bardzo nas wszystkich obeszła, widząc przed sobą najgorsze położenia i spodziewając się co moment wysłania parę pułków kozaków i nas w niewolę zabrania. Zszedłszy się wszyscy do generała Dąbrowskiego, narady zaczęły się odbywać, jak sobie w tak gwałtownych okolicznościach zaradzić3.  
 
 

      W dalszej części swoich zapisków Słubicki wspomina o udaniu się  delegacji do Napoleona, przebywającego w Fontainebleau, w celu uzyskania zwolnienia od służby. Podczas spotkania cesarz "wyraził wdzięczność Polakom, którą dozgonnie w sercu swym zachowa, i usiadłszy, sam własnoręcznie wydał pismo sprawowania się Polaków, uwolnienia ich z dodaniem, iż pamiętał o Polakach, aby powrócili do ojczyzny z bronią w ręku i z wszelkimi honorami wojskowymi"4. W pamiętnikach Słubickiego zostają również odnotowane słowa generała Dąbrowskiego, które być może stanowiły wyraz przekonania wielu żołnierzy. Dotyczą one decyzji o opuszczeniu Paryża i brzmią następująco: "Oj, co to jest ten honor, jak to często przeciw przekonaniu postępować należy. Ryzykujemy się wszyscy bezpotrzebnie, wszelako honor każe nam opuszczać Paryż i oddać się losowi"5.

      O uzyskanie komendy nad polskimi żołnierzami stacjonującymi w Paryżu ubiegał się w kwietniu 1814 roku generał Wincenty Krasiński. W Archiwum Narodowym w Paryżu zachowały się trzy listy pisane wówczas do Napoleona. W każdym z nich autor korespondencji wskazuje na stosunek polskich żołnierzy do cesarza i znaczenie, jakie ma dla nich honor wojskowy. Fragmenty tej korespondencji brzmią następująco:  
 

            Marszałkowie zdradzili Cię, generałowie przechodzą na stronę nieprzyjaciela. Polacy, Sire, nie zdradzą Cię nigdy, jeżeli stanę na ich czele. [...] Twoje zaufanie jest naszym najpiękniejszym apanażem. Pozostały nam tylko honor i życie, które niezbędne są dla Twojego bezpieczeństwa. [...] Racz zezwolić, że w obecnych okolicznościach zaniosę Waszej Cesarskiej Mości wyrazy uczuć oficerów i żołnierzy powierzonych mym rozkazom. Wierni honorowi noszą Cię w swych sercach, poszliby za Tobą wszyscy i nie chcą znać innego szczęścia, jak to, by służyć Twej osobie. Wszystko może się zmienić, ale nie zmieni się przywiązanie6.  
 

      Zapewnieniom Krasińskiego o wierności polskich żołnierzy towarzyszy jednocześnie przekonanie autora korespondencji o tym, że udzielenie Polakom przez Napoleona prawa dymisji daje jedyną możliwość honorowego powrotu do ojczyzny. Listy Krasińskiego przynoszą czytelny obraz postawy Polaków wobec cesarza po jego abdykacji. Z prac historyków wynika, że Napoleon wystosował do polskich żołnierzy list pochwalny, w którym odniósł się do ich wiernej służby.

     Zaistniała sytuacja polityczna i zwycięstwo koalicji antynapoleońskiej stworzyły natomiast możliwość porozumienia się z carem Aleksandrem I, do którego z inicjatywy generałów Krasińskiego i Dąbrowskiego udały się delegacje. Car wystąpił wówczas w roli "rzecznika i opiekuna narodu polskiego"7. W relacji pułkownika Józefa Szymanowskiego przybliżone brzmienie słów cara skierowanych do Polaków było następujące: "Panowie! Kto z takim jak wy honorem umiał, mimo zbiegu nieszczęśliwych wypadków, zaszczytnie nosić broń, ten nigdy z nią rozstać się nie powinien. Biorę was pod moją protekcję i zezwalam z chęcią, abyście wrócili do Polski z wszelkimi wojskowymi honorami, z bronią, ze sztandarami i z armatami"8. Car dwukrotnie także powiedział, że chce zapomnieć o przeszłości i minionych relacjach z Polakami walczącymi pod sztandarami Napoleona. Dowództwo nad wojskiem polskim powierzył on swojemu bratu - wielkiemu księciu Konstantemu.

      Stosunek cara do polskich żołnierzy jest przedstawiony również w powieści Morawskiej. Cytowane w utworze słowa Aleksandra I: "Któryżby monarcha nie chciał widzieć tak dzielnego żołnierza w swoich szeregach" (s. 32) zostały zaczerpnięte z pamiętników współczesnych. Do zapisków Kajetana Koźmiana odwołuje się natomiast przywołana deklaracja władcy o wcieleniu przybywających z Francji żołnierzy do wojska Księstwa Warszawskiego.

      Wydarzenia z początku kwietnia 1814 roku wspomina także Adam Turno, kapitan pułku eklererów gwardii. W jego zapiskach uwagę zwraca przede wszystkim ukazanie na tle najgorszych dla Bonapartego wydarzeń wiernej postawy Polaków. W pamiętnikach żołnierza czytamy: "Francuzy Napoleona opuszczają, idą samopas do Paryża, nie tylko prości żołnierze, ale i oficerowie, nawet sztabowi. My, Polacy, naszemu słowu wierni, ani jeden swojej chorągwi nie opuścił"9.

      Polscy żołnierze w zapiskach, które dotyczą lat 1814-1815, odnotowują  również moment opuszczenia Francji przez wojsko. Relacja Antoniego Białkowskiego, kapitana 12 pułku piechoty, brzmi następująco:  
 

     Nastąpił  też 24 maja 1814, w którym to dniu podzieleni zostaliśmy na kolumny. [...] Mieszkańcy żegnali nas ze łzami i jak gdyby przewidując zmianę wkrótce nastąpić mającą, prosili nas, abyśmy, gdy przyjedziemy znowu do Francji, jako jej natenczas nieprzyjaciele, nie zapomnieli o tym, że Francja zawsze nam była przychylną. Tego symbolu nietrudno było wówczas odgadnąć, że oni wiedzieli, iż już należymy pod berło rosyjskie10.

      

     Istotna kwestia, na którą zwraca uwagę autor zapisków, dotyczy możliwej sytuacji wojska polskiego będącego pod berłem rosyjskim. W przypadku ponownej konfrontacji cara z Napoleonem pojawiłaby się konieczność walki Polaków przeciwko Bonapartemu. "Spodziewano się, że Napoleon nie pobawi długo na wyspie Elbie, i przewidywano nowe wkroczenie skoalizowanych"11 - zauważa ponadto kapitan Białkowski, wskazując na prognozy polityczne Francuzów, które, jak pokazała historia, spełniły się po upływie 10 miesięcy.   
 

Sprowadzenie zwłok księcia Józefa i pogrzeb bohatera

      Powrót wojska polskiego do kraju złączył się z bardzo ważnym wydarzeniem, jakim było sprowadzenie zwłok księcia Józefa Poniatowskiego do Warszawy. Stało się to możliwe dzięki decyzji cara Aleksandra I. Konduktowi żałobnemu towarzyszyła eskorta wojska. Za najistotniejszy moment w odbywającej się podróży wojska polskiego z Francji do kraju kapitan 12 pułku piechoty uznaje przekroczenie granicy polskiej. Jego relacja brzmi następująco: 
 

            Przed Kargową na kilka wiorst ujrzeliśmy mnóstwo ludu zebranego na samej granicy polskiej. Ponieważ tej granicy nie odznacza żadna rzeka, przeto jakaż była nasza niewypowiedziana radość, gdyśmy za słupkami pruskimi ujrzeli słupy świeżo pomalowane kolorem biało-czerwonym, a na nich tablicę, na której figurowały w czerwonym polu orły polskie białe. [...] Kto nie opuszczał w życiu swoim swej ojczyzny, ten nie pojmie nigdy, co się w duszy dzieje na jej widok. Tego wówczas uczucia my wszyscy doznali po przystąpieniu do słupów wspomnianych. Jedno uczucie wszystkich ogarnęło i tak jak gdyby każdemu do ucha powiedziano: "Oto jest ziemia macierzyńska"12
 

      Widok ojczystej ziemi i słupów w barwach biało-czerwonych wywołał  bardzo silną reakcję autora zapisków i jego towarzyszy. "Wszyscy w jednym momencie zeskoczyliśmy z koni, a padłszy na ziemię tę, oblewając łzami, stokrotnie ją całowali"13 - dodaje Białkowski. Na ojczystej ziemi zwłoki księcia powitał z honorami arcybiskup poznański ze wszystkimi biskupami, prałatami i księżmi. Już na granicy rozpoczęto obrządek żałobny. Jego integralną częścią były śpiewy i okolicznościowe mowy. Z polecenia arcybiskupa poznańskiego, który skierował list pasterski do wszystkich parafii znajdujących się na trasie konwoju, proboszczowie odbywali ceremonie, nabożeństwa i obrządki pogrzebowe. Jak zauważają Maria Janion i Maria Żmigrodzka, "uroczystości żałobne, zapoczątkowane w czasie, gdy los ziem polskich nie był jeszcze przesądzony, miały [...] również cel polityczny. [...] Nie tylko wojsko wyniosło bowiem z klęski nadziei narodowych po upadku Napoleona przeświadczenie, że jego uznana nawet przez wrogów sława i rycerska śmierć jego wodza są moralnymi atutami sprawy polskiej, których nie mogą zlekceważyć całkowicie zwycięzcy"14. Podobne przeświadczenie towarzyszyło całemu ówczesnemu społeczeństwu.

      Droga konduktu pogrzebowego ze zwłokami księcia Józefa Poniatowskiego wiodła początkowo z Poznania do Łowicza, gdzie po uroczystej ceremonii złożono ciało księcia w kolegiacie. 7 września 1814 roku do Łowicza przybył korpus polski dowodzony przez generała Wincentego Krasińskiego. Dotarł on po upływie dwóch dni do Warszawy. Po uroczystej ceremonii ciało księcia złożono w podziemiach kościoła św. Krzyża15. Wyprowadzenie zwłok z warszawskiej świątyni nastąpiło 19 lipca 1817 roku. Ciało Poniatowskiego przewieziono do Krakowa i złożono na Wawelu 23 lipca 1817 roku.

      W powitanie żołnierzy polskich i w organizację pogrzebu księcia Józefa Poniatowskiego z wielkim oddaniem zaangażowali się mieszkańcy Warszawy. Do ich przygotowań odwołuje się powieść Morawskiej. W utworze czytamy: "Warszawa tymczasem brzmiała rozradowaniem. Rozradowaniem, którego dawno już nie było widać na twarzach mieszkańców. [...] Nie dziw, wszakże miasto przygotowywało się na przyjęcie wracających synów, a zwłaszcza tego, który był jej najdroższym, najwięcej umiłowanym, bo najwięcej zasłużonym" (s. 22). Ogólny entuzjazm zapanował także wśród młodzieży czekającej na powrót ojców walczących w szeregach napoleońskich.

      Do przybycia wojska polskiego do kraju po pierwszej abdykacji Napoleona odwołuje się wiersz Franciszka Morawskiego pt. Na powrót wojska 1814 roku. Podmiot liryczny wskazuje w nim na dzielność żołnierzy i wymiar prowadzonej przez nich walki, podejmowanej w obronie ojczyzny i "Ojców sławy"16. Poniesione na polach bitew ofiary "zaświadczą wiekom, czym Polacy byli" (s. 94). Spośród innych żołnierzy, walczących w szeregach napoleońskich armii, Polaków jako jedynych wyróżnia wierność "do ostatniej chwili" (s. 94). Na kształt powitania w szczególny sposób wpływają zatem przymioty posiadane przez walczących Polaków. Żołnierze są w tym wierszu witani jak bohaterowie. Na to miano zasłużyli sobie dzięki bliznom i ofiarnej walce. Dlatego też są oni obdarzeni szczególnym prawem do odczuwania dumy z własnych czynów. Podmiot liryczny kieruje do nich szereg apostrof, w których wzywa do eksponowania narodowych symboli i dowodów całkowitego oddania się ojczyźnie: "Z dumą sztandar rozwińcie Ojczyzny! Ukazujcie wasze blizny, / Wznoście Orły narodowe" (s. 94).

     Polscy żołnierze nie wracają do kraju z "palmą chwały", co nie staje się jednak powodem skierowania do wojska jakichkolwiek zarzutów. Sugerowany przez podmiot liryczny "świetniejszy triumf" (s. 94), który żołnierze "polskim niosą dziejom" (s. 94), oznaczałby moralne zwycięstwo Polaków. W ich losach ujawniły się bolesne przeznaczenie do nieszczęścia i wierność mu.

      W uroczystość pogrzebu księcia Poniatowskiego, która złączyła się z powitaniem wojska polskiego, szczególnie emocjonalnie zaangażowali się żołnierze. W omawianej powieści modelową postawę prezentuje major Zbierski. Jego zachowanie opisują słowa: "Prócz zwłok, z którymi powoli się posuwał, nic więcej nie istniało dlań na świecie. Sam, utaił się - można powiedzieć, rozpłynął. Widział tylko wielki wóz, na którym wieziono drogie szczątki bohatera" (s. 34). Dla Zbierskiego, a także dla innych żołnierzy uczestniczących w żałobnym pochodzie, dochodzi do pożegnania z tym, który, będąc przy cesarzu, uosabiał sprawę polską. "Łączyli się, trwając w szeregach przy zwłokach tego, którego głos, niespełna rok temu, był dla nich rozkazem i podnietą do czynu" (s. 34) - dodaje narrator powieści. Pojawiający się następnie w utworze opis warszawskich uroczystości brzmi następująco:  
 

            [...] zgromadzone wojsko weszło w granice Księstwa Warszawskiego. Dnia 8 września 1814 r. stanęło pod Warszawą, a nazajutrz witało wjeżdżające drogie mu zwłoki. Lecz zaledwie wóz żałobny przestąpił rogatki stolicy, żołnierze porwali ciężką trumnę na swe barki. Szeregowcy, oficerowie wyższych stopni, nieśli ten drogi ciężar. Zatrzymywano się dla przełożenia zwłok na inne barki i wysłuchania mów najznakomitszych oratorów, witających jednocześnie wojsko i zwłoki księcia Józefa. Przemawiali nad niemi: ks. Jan Paweł Woronicz, minister Stanisław Potocki i bardzo wielu innych. Nieprzeliczone tłumy z chorągwiami towarzyszyły pochodowi. Damy niosły wieńce, panienki z zakładów naukowych sypały kwiaty, muzyka przygrywała marsza żałobnego. Uczniowie wszystkich szkół, od najmłodszych do najstarszych, szli po obu stronach wojskowego pochodu (s. 34-35) 
 

     Pojawia się w tym opisie wskazanie na powszechność czci, jaką otaczano księcia, czego świadectwem było zaangażowanie różnych grup społecznych w pogrzeb Poniatowskiego. Na podwójny wymiar odbywającej się uroczystości zwrócił uwagę przemawiający w imieniu młodzieży Staś Zbierski, syn majora. Chłopiec podkreślił: "Radość biegnie ku wracającym rycerzom, łzy płyną nad zwłokami bohatera, który nam pozostawił przykład wielkiego poświęcenia i wielkiej miłości ojczyzny" (s. 36). W podobnych słowach o księciu Poniatowskim podczas warszawskich uroczystości wypowiadał się ks. Jan Paweł Woronicz. Maria Janion i Maria Żmigrodzka cytują fragment jego kazania zaczerpnięty ze źródeł historycznych. Orator podkreśla w nim cnoty bohatera narodowego: "żądza nieujęta sławy rycerskiej; wyższość i szlachetność duszy niczym niezwalczonej; serce czułe, wylane i dobroczynne - trzy zarody wszystkich cnót domowych i publicznych, z których się wylęga nieuleczona niczym choroba Polaków, miłość ojczyzny"17.

     Sprowadzenie zwłok księcia Poniatowskiego do kraju stało się także tematem wielu okolicznościowych utworów poetyckich. 9 września 1814 roku, a więc w pierwszym dniu warszawskich uroczystości pogrzebowych, ukazał się okolicznościowy utwór Kazimierza Brodzińskiego pt. Wiersz na wprowadzenie zwłok księcia Józefa Poniatowskiego, naczelnego wodza wojsk polskich, przez toż wojsko z Francji wracające. Spotkał się on z dużym zainteresowaniem publiczności literackiej, o czym Brodziński pisze we Wspomnieniach mojej młodości i innych pismach autobiograficznych: "W kościele i po ulicach widziałem egzemplarze mojej elegii w ręku mężczyzn i niewiast średniej klasy, co bardzo mojej próżności pochlebiało"18. W innym fragmencie zapisków Brodziński dodaje: "W parę dni drukarz Dąbrowski nie tylko mi odniósł dane na druk pieniądze, ale nadto złożył mi kilka dukatów, zeznając, że nam się obydwóm nadspodziewanie powiodło i że moją elegię po raz trzeci kazał odbijać"19.

      W utworze Brodzińskiego zwraca głównie uwagę wszechobecność rozpaczy i łez po śmierci księcia: "Księżyc zza mgły jak lampa świeci mu grobowa:/ Kwiatów łzami zroszonych pochyla się głowa"20 - zauważa podmiot liryczny, wskazując na żałobny nastrój, który, jak można odnieść wrażenie, jest podtrzymywany także przez naturę. Jak podkreślają Maria Janion i Maria Żmigrodzka, "do wrażliwości ówczesnych czytelników przemawiał zapewne nie wizerunek księcia, istotnie pompatyczny i konwencjonalny, lecz przejmujący wyraz patriotycznej rozpaczy po utraconych nadziejach ery napoleońskiej i goryczy, jaką budziły nowe nieszczęścia kraju"21. Śmierć bohatera narodowego staje się przypieczętowaniem nieszczęść całej ojczyzny porównywanej do Troi. Wprowadzenie zwłok polskiego Hektora to swoisty ostatni akord działań losu. Wydaje się, że w sposób szczególny upodobał on sobie "Sarmatów plemię" (s. 3), na które spadały liczne nieszczęścia.

      Przeświadczenie o końcu epoki napoleońskiej staje się nieodłącznym towarzyszem osób uczestniczących w warszawskich ceremoniach pogrzebowych. Nastrój żałoby zostaje jedynie na chwilę zastąpiony przez radość z powrotu polskich żołnierzy. Ostatecznie jednak:  
 

      Matka się zapłakana o Syna nie pyta,

      Brat poznanego brata za dłonie nie chwyta,

     Smutni bowiem, Rycerze z ponurym milczeniem,

     Jakby do grobu, za swym pociągają cieniem (s. 4). 
 

     "Drogie ofiary Polski" (s. 4), jak zostają określeni walczący żołnierze, są jednocześnie ofiarami Napoleona, wykreowanego na wzór boga wojny - Marsa krążącego ponad wojskiem i ważącego "w swej dłoni [...] pokój, prawa i korony" (s. 4). Jego klęska jest jednocześnie postrzegana przez podmiot liryczny jako wynik działania Boga. Żołnierze powracają do kraju nie tylko ze świadomością ostatecznej przegranej, lecz także po tym, "kiedy drugą część ziemi darmo krwią zmazali" (s. 5). Nie może zatem dziwić fakt zwrócenia nadziei na Północ, w stronę Rosji reprezentowanej przez cara Aleksandra I, który zezwolił na to, by żołnierze powrócili do kraju z honorami wojskowymi, "ze znakami chwały" (s. 5).

     W wierszu Brodzińskiego pojawia się wezwanie do godnego uczczenia zmarłego bohatera, w którym nadzieje pokładał cały naród. W słowach podmiotu lirycznego zostaje wykreowana opozycja księcia Poniatowskiego i Napoleona:  
 

     Strójcie mu grób Dziewice, uwieńczajcie w kwiaty,

     Broń  waszą potrzaskaną kładźcie mu Sarmaty.

     Nie temu, co krew bratnią rozbryzgał po globie,

     Cezarowi, co tron wzniósł na ojczyzny grobie,

     Lecz temu pomnik stawmy, łez poświęćmy zdroje,

     Co broniąc ziemi ojców, z nieszczęściem wiódł boje (s. 6). 
 

     Dominującym kryterium oceny obu postaci jest katalog wyznawanych przez nie wartości. Dla polskiego dowódcy niezmiennie najważniejsza pozostawała ojczyzna, podczas gdy Napoleon dążył jedynie do władzy i jej umocnienia. W ten sposób postępowanie księcia zostało "wpisane w heroiczny mit narodowy"22 i przeciwstawione czynom cesarza Francji.

      Grób polskiego wodza ma stać się dla kolejnych pokoleń świadectwem przelanej krwi i ofiary poniesionej dla ojczyzny. Uwznioślony Józef Poniatowski zostaje zaliczony do grona boskich wybrańców. Podmiot liryczny przypisuje mu miano Świętego Ducha zajmującego miejsce przy tronie Boga i czytającego w księdze przyszłych wydarzeń, "ile jeszcze Polak łez wysączy" (s. 7). Przebywa on także w otoczeniu sprawiedliwości mierzącej swoją dłonią wylane łzy i przelaną krew.

      Utwór Brodzińskiego kończą apostrofy skierowane do zmarłego księcia. "Józefie! Twego lepiej nie można czcić zgonu,/ Jak się łudzić nadzieją pracy Twojej plonu" - podkreśla podmiot liryczny z prostotą. Pojawiający się w zakończeniu utworu wydźwięk optymistyczny jest motywowany silną wiarą w sprawiedliwość Boga będącego nie tylko "sędzią, lecz i Ojcem w świecie" (s. 8). Pokładana w działania Stwórcy ufność czyni możliwym skierowanie do Boga następującego wezwania: "Zakończ już nasze klęski, dzisiejszą żałobą, / Wszak z ostatnią ofiarą stajemy przed Tobą" (s. 8).

      Spośród wielu utworów poświęconych uroczystościom żałobnym po śmierci dowódcy polskich żołnierzy na uwagę zasługuje także "pienie żałobne" Pogrzeb księcia Józefa Poniatowskiego Juliana Ursyna Niemcewicza. W tym utworze kończącym cykl Śpiewów historycznych książę Józef zostaje określony mianem rycerza i walecznego wodza. Wskrzeszenie rycerskiego obyczaju pojawia się w strofach opisujących pogrzeb dowódcy: 
 

Idzie za trumną koń jego waleczny,

Z schyloną głową, czarną niosąc zbroję.

Idź, koniu, smutnie! Już pan twój bezpieczny,

Zamknął dni swoje!23 
 

     Za trumną księcia idzie jego koń niosący zbroję. W pogrzebie uczestniczą więc wszystkie rycerskie atrybuty, dzięki którym śmierć żołnierza zostaje w swoisty sposób dopełniona i potwierdzona.

      W tym Niemcewiczowskim śpiewie ukazującym śmierć bohatera zostaje zrealizowany właściwy dla całego cyklu schemat kompozycyjny. Rozpacz, pocieszenie i nadzieja na lepszą przyszłość to jego stałe elementy. Ich następstwo decyduje o optymistycznej wymowie utworu. W śpiewie o księciu Józefie Poniatowskim realizacja wspomnianego schematu kompozycyjnego jest istotna również z tego względu, że utwór ten kończy cykl poetycki. Książę Józef jest w nim ukazany jako istotne ogniwo w łańcuchu pokoleń. Jego waleczne czyny mają wyznaczyć model postępowania przyszłych generacji. Wdzięczność narodu wobec dowódcy zyska kształt materialny. "Grób pyszny" z zawieszonym na szczycie wieńcem wawrzynów zostanie opatrzony napisem: "Tu leży rycerz, co walczył bez trwogi/ I żył bez skazy" (s. 432). Znaczące dla wymowy ideowej są natomiast słowa ostatniej strofy utworu z edycji książkowej: 
 

Tam rycerz, pełen rycerskiej ochoty,

Zaostrzy oręż o krawędź twej tarczy,

Pewien, że przez to nabywszy twej cnoty,

Tysiącom starczy (s. 433). 
 

      Zaostrzenie miecza o tarczę stanie się dla rycerza źródłem siły. Ten kształt ostatniej strofy istotnie różni się od wersji zapisanej w pierwodruku z 1814 roku. Pojawiają się w nim słowa: 
 

Zaostrzy oręż o twe zbroje lśknące,

Pewien, że przez to nabywszy twej cnoty,

Zwalczy tysiące24
 

      Niemcewicz zrezygnował z zakończenia części poetyckiej nawiązaniem do sytuacji walki. Michał Witkowski komentuje tę zmianę w sposób następujący: "Jest to znamienny rys postawy Niemcewicza u progu istnienia Królestwa Kongresowego. Nowa era pokoju po wojnie [...] odsunęła od Polaków sytuację walki, dokonując przemiany wartości, których potrzeba było społeczeństwu, różnym jego warstwom i grupom"25.

     Zmiana wymowy ideowej utworu jest warunkowana przez aktualną sytuację historyczną, z którą autor Śpiewów historycznych pozostaje w trwałym związku. Nowy kształt ostatniej strofy stanowić może jeden z argumentów w istotnej wielowiekowej dyskusji na temat związków literatury i życia.

     Do przebiegu uroczystości pogrzebowych odwołują się bezpośrednio dwie strofy utworu. Wskazują one na znaczenie walki księcia Poniatowskiego dla młodzieży i odnoszą się do odbywających się egzekwii. Bohater narodowy, dla młodzieży wnoszącej jego ciało w progi kościoła oraz dla wszystkich Polaków, "staje się postacią symbolizującą sens doświadczeń historycznych w latach, które nastąpiły tuż po utracie niepodległości"26. Dlatego też "wdzięczni ziomkowie, ceniąc zgon i życie, / Nie dadzą wiekom zatrzeć twoich czynów" (s. 433) - zauważa podmiot liryczny, kierując te słowa do zmarłego wodza.

     Omówione dotychczas utwory powstały w niewielkim odstępie czasowym od śmierci księcia Józefa Poniatowskiego. Wydanie wiersza Kazimierza Brodzińskiego miało miejsce 9 września 1814 roku, podczas gdy Pogrzeb księcia Józefa Poniatowskiego opublikowano w 1818 roku i włączono do drugiego wydania Śpiewów historycznych. O trwałej żywotności legendy polskiego bohatera narodowego świadczą głównie te utwory, które powstały już w XX wieku, po przeszło stuleciu od śmierci dowódcy i poświęconych mu uroczystości pogrzebowych. Jednym z nich jest Pogrzeb księcia Józefa Poniatowskiego Artura Oppmana. Został on włączony do wydanych w 1918 roku Pieśni o księciu Józefie. Postać Poniatowskiego jest również przywoływana w innych utworach Oppmana - Pieśniach o sławie (1917) oraz Epopei napoleońskiej. Fragmentach poetycznych (1912). Epoce napoleońskiej są natomiast poświęcone: Księstwo Warszawskie. Wspomnienia i obrazy (1917), Na San Domingo. Obrazy i wspomnienia (1917) oraz Pieśni o Legionach i o Księstwie Warszawskim (1918).

     Utwór Oppmana świadczy o trwałej żywotności etosu rycerskiego w poezji poświęconej księciu Józefowi i jego pogrzebowi. "Śpisz w krwawych laurach, stu bitew piorunie, / I twoje orły zakrwawione śpią"27 - zauważa podmiot liryczny, odnosząc się do walk dowódcy polskich żołnierzy w czasach napoleońskich. W poetyckiej wizji pogrzebu za trumną wodza kroczy jego koń - "na boje wspomina" i "rwie się ku trumnie" (s. 21). Żałobnemu pochodowi i uczestniczącym w nim "posępnym grenadierom" (s. 22) towarzyszy dźwięk ułańskich trąb. Ten, który "chwałą ponad króle wzrósł" (s. 22), nie musi już potwierdzać swego książęcego pochodzenia, o czym świadczą słowa: "Precz, złote mitry!" (s. 22). Jedyną, równie wielką postacią jak Poniatowski jest Napoleon. On także funkcjonuje w optyce "jasnej" legendy, a słowa o jego konaniu na śródmorskiej skale mogą dodatkowo sugerować męczeński wymiar zesłania na Wyspę Świętej Heleny.

     W drodze do kraju zmarłemu bohaterowi są oddawane należne honory wojskowe. Nie może dziwić zachowanie polskich żołnierzy, którzy, by oddać dowódcy hołd, wydobywają swoje szpady. Urzeczeni wielkością zmarłego Polaka wydają się jednak także jego wrogowie. "Nieme wrogi [...] otwarli drogę żałobnej kolumnie/ I salutują - honorowi w trumnie" (s. 22) - zauważa podmiot liryczny. Przepojone rezygnacją wydają się jego dalsze słowa, tym razem skierowane do wrogów księcia. Brzmią one następująco: 
 

     Patrzcie, wrogowie: Tyle nam zostało

     Z zwycięskich bojów śród tysiąca pól!

     Sztandar bez plamy i to martwe ciało

     Jeszcze krwawiące od ostatnich kul!

     Wawrzyn na ranach, potrzaskane miecze

     I krwawy orzeł, co skrzydłami wlecze! (s. 22) 
 

     Można odnieść wrażenie, że stracie księcia i właściwemu dla niej obrazowaniu będzie towarzyszył brak nadziei i triumf rozpaczy. Tak się jednak nie dzieje. Podmiot liryczny wskazuje bowiem na pośmiertną wielkość księcia Poniatowskiego, która ostatecznie zostanie dostrzeżona i doceniona: 
 

     Lecz nam tych prochów zazdrościć możecie,

     Bo jest w nich świętość dla potomnych lat,

     A kiedyś o nim pójdzie pieśń po świecie

     I do wieśniaczych zawędruje chat -

     I będzie Polak śnił od pacholęcia,

     By mu Bóg zwrócił to, co wziął od księcia! (s. 22-23) 
 

     W prochach Polaka tkwi bowiem świętość, która będzie czczona przez przyszłe pokolenia świadome miejsca Poniatowskiego w panteonie bohaterów narodowych.

     Szczególny stosunek do księcia mają jego towarzysze broni. Niezwykle poruszający jest widok płaczących żołnierzy, dla których w czasie walk na polu bitwy "nie było postrachu i trwogi" (s. 23). W odróżnieniu od wierszy Brodzińskiego i Niemcewicza, w tym utworze pojawia się przestrzenne doprecyzowanie rozgrywających się wydarzeń. "Z mgły się porannej wynurza Warszawa,/ Jarzącym światłem gore Święty Krzyż" (s. 23) - zauważa podmiot liryczny, wskazując na kościół św. Krzyża, który stanie się miejscem pochówku polskiego dowódcy. Niesiony na ramionach swoich towarzyszy, przy grzmocie armat i dźwięku dzwonów, książę Poniatowski jest chowany jak rycerz i bohater.

     W kończącej utwór strofie podmiot liryczny w sposób szczególny eksponuje przyjętą perspektywą czasową. Nie jest ona zbieżna z czasem powstania Pieśni o sławie, lecz zbliża się do pamiętnego wydarzenia z drugiej dekady XIX wieku. W ostatniej zwrotce pojawia się zapowiedź triumfu wodza, którego życie i czyny będą osnute legendą. "I po swej ziemi będziesz leciał zbrojny: / Strażnik honoru i pobudka wojny!.. (s. 24) - podkreśla podmiot liryczny.

      Historia pokazała, że procesy legendotwórcze w odniesieniu do księcia trwały przez cały wiek XIX. Zintensyfikowaniu uległy one zwłaszcza w setną rocznicę śmierci księcia. Wydanym wówczas dziełom historycznym towarzyszyła twórczość literacka. Za pokłosie okrągłej rocznicy wydarzeń z lat 1813-1814 i świadectwo zainteresowania postacią księcia w drugiej dekadzie XX wieku można niewątpliwie uznać omówiony utwór Oppmana.  
 

Napoleoniści po powrocie do kraju

      Najczęściej zadawane przez wiarusów pytanie po powrocie do kraju brzmiało: "Co będzie dalej?". Towarzyszyło ono świadomości odbywającego się w Wiedniu kongresu europejskich monarchów, na którym, jak oczekiwano, miała być rozwiązana kwestia polska. Major Zbierski i inni żołnierze mówili: "Radzą na kongresie w Wiedniu; niepodobna, żeby przy ogólnym uporządkowaniu Europy kraj nasz pominęli" (s. 46-47). Wypowiadanym słowom towarzyszyły najczęściej nieokreślone nadzieje.

      Źródłem niepokoju żołnierzy stawała się natomiast sytuacja wojska po powrocie do kraju. Zadaniem generała Jana Henryka Dąbrowskiego było zebranie wszystkich żołnierzy, powiększenie ich liczby ochotnikami, a następnie oddanie pod dowództwo wielkiego księcia Konstantego. W zaistniałej sytuacji Polacy walczący w przeszłości u boku Napoleona zadawali Dąbrowskiemu szereg pytań: "W jakim celu mamy się zbierać? Na kogo mamy się uzbrajać? Dla jakiej idei?" (s. 47). W powieści Morawskiej na przebieg wydarzeń podobnie zareagowała młodzież, która zawiązała "towarzystwo imienia księcia Poniatowskiego, przeciwne wstąpieniu do wojska" (s. 47).

      Sprzeciw wobec nowego dowódcy wojska polskiego postawił napoleonistów, którzy tak jak major Zbierski nie wstąpili do nowych szeregów, w trudnej sytuacji i doprowadził do ich wyobcowania. Położenie Zbierskiego, które charakteryzowało także innych wiernych Napoleonowi żołnierzy, obrazują słowa:  
 

     Zbierski patrzył na to wojsko z zapartym oddechem. Tak, widział wielu ze swych dawnych towarzyszy, dostrzegł nawet generała Sokolnickiego, Falkowskiego i kilku innych, dostrzegł i swego przyjaciela Garskiego. Nie rozchmurzyło to jednak jego oblicza, owszem jakiś niewymowny ból przepełnił mu serce. A wojsko defilowało przed naczelnym wodzem, bratem cesarza Aleksandra, w. ks. Konstantym. [...] Zbierski wiedział, że Dąbrowski, Wojczyński i inni dowódcy mieli rozkaz Aleksandra I wyszukania rozproszonych po Europie Polaków z wypraw napoleońskich, sam przecież z nimi i z ciałem ks. Józefa wrócił do kraju, a jednak... Teraz on był im obcy i oni jemu (s. 93). 
 

      Okazuje się, że drogi Zbierskiego i innych żołnierzy nieuchronnie się rozeszły. W powieści Morawskiej postawa tych Polaków, którzy znaleźli się pod dowództwem carskiego brata, nie jest wartościowana negatywnie. Lektura utworu nie daje odpowiedzi na pytanie o to, czy ich stosunek do Napoleona i jego idei uległ jakiejkolwiek przemianie. Żadnych wątpliwości nie ma natomiast w odniesieniu do majora Zbierskiego - "nieuleczalnego Napoleonisty", który nie potrafi zrozumieć postawy młodzieży nieodnoszącej się z odpowiednim zapałem do czynów Napoleona. Ze złością, choć nie wysuwając żadnych kontrargumentów właściwych dla piewców "jasnej" legendy napoleońskiej, zareagował on na słowa swojego syna krytykującego Bonapartego za przelewanie krwi żołnierzy i realizowanie jedynie swoich własnych imperialnych interesów.

      Niezgoda na nowy porządek wyrażana przez majora Zbierskiego stawia go w opozycji również do tych, którzy, mając pełną świadomość końca epoki napoleońskiej, zwrócili swoje nadzieje w stronę cara Aleksandra I. Do ich grona zalicza się w powieści Morawskiej Stanisław Staszic. Jego wizja służby narodowi opiera się na trwaniu pod rządami cara i podejmowaniu działań prowadzących do gospodarczego odrodzenia kraju wyczerpanego długimi wojnami i nadmiernymi podatkami.

      Zbierski wierzy jednocześnie w to, że osadzenie cesarza Francuzów na Elbie nie doprowadziło do końca epoki napoleońskiej w dziejach Europy. Bohater przewiduje ucieczkę władcy z wyspy i walki z koalicją antynapoleońską. Jego wspomnienia z czasów legionowych ożywają w chwili grania na flecie Mazurka Dąbrowskiego.

      Szczególne wskrzeszenie nadziei napoleonistów związanych z Bonapartem nastąpiło na początku marca 1815 roku, gdy Europę obiegła wiadomość o opuszczeniu przez Napoleona Elby. Zbierski na tę wieść reaguje z dużym entuzjazmem, przewidując bieg wydarzeń we Francji i dobre przyjęcie przybywającego władcy przez jego rodaków. Zapowiada także, że ponownie stanie w szeregach napoleońskiej armii. Świadectwem wiary bohatera w ponowny triumf Bonapartego i jego panowanie są słowa: "Napoleon uszedł z Elby, wkroczył do Francji i idzie znów zdobywać świat cały, a ja z nim" (s. 218). Jego wyobrażenie o Napoleonie nie uległo żadnej przemianie. Zbierski wierzy w to, że zdetronizowany cesarz "jednym skinieniem pokona najpotężniejsze nawet siły" (s. 220). Przyjęty przez majora Zbierskiego scenariusz wydarzeń przewiduje entuzjastyczne powitanie Bonapartego przez Francuzów. Słowa narratora sugerują wyraźnie uczuciowy stosunek napoleonisty do wypadków z marca 1815 roku: "Major przedstawiał te rzeczy według swoich własnych uczuć i na tę miarę wszystko i wszystkich sądził" (s. 222).

      Wyjątkowe wzruszenie ogarnęło Zbierskiego w chwili spotkania z Napoleonem, gdy ten przemawiał do zebranych Polaków. Wypowiedziane przez władcę słowa: "O, moi dzielni Polacy" (s. 237) i złożona przez niego deklaracja podjęcia działań dla szczęścia Francji i całego narodu wywołały entuzjazm, a także stworzyły iluzję powrotu do czasów napoleońskiej chwały. W powieści Morawskiej przybywający do Metzu Zbierski spotyka jedynie garstkę Polaków "jak on, fanatycznych wielbicieli Napoleona" (s. 237). Źródła historyczne podają jednak, że wesprzeć zbrojnie cesarza postanowili Polacy, którzy do marca 1815 roku nie powrócili do kraju i na rozkaz Ludwika XVIII zostali zgromadzeni w zakładzie w Reims. Na wieść o powrocie Napoleona do Francji 31 oficerów i 563 żołnierzy podniosło bunt. Wstąpili oni do utworzonego przez Bonapartego polskiego batalionu, a następnie polskiego pułku piechoty. Wraz z odziałem szwoleżerów z Elby walczyli w bitwie pod Waterloo28.  
 

Głos "nieuleczalnego Napoleonisty" - Paweł Jerzmanowski o stosunku Polaków do cesarza

      Wśród Polaków wiernych Bonapartemu po jego abdykacji szczególną pozycję zajmował Paweł Jerzmanowski, pułkownik polskich szwoleżerów gwardii i towarzysz Napoleona na Elbie. Jemu również można przypisać miano "nieuleczalnego Napoleonisty", którym w powieści Morawskiej został określony major Zbierski.

     Jedną  z form prezentacji przez napoleonistów swoich poglądów była listowna reakcja na opinie przeciwników władcy. Właśnie w ten sposób Jerzmanowski zareagował na list Alphonsa de Lamartine`a. W korespondencji napisanej 1 marca 1852 roku polski pułkownik ustosunkował się do treści zawartych w trzecim tomie Historii restauracji francuskiego poety. Zdaniem Jerzmanowskiego, pojawiają się w nim nieścisłości odnoszące się do podróży cesarza z Fontainebleau na Elbę i powrotu władcy do Francji. W liście polskiego pułkownika szczególnie istotne są słowa, które dotyczą stosunku Polaków do Napoleona. Jerzmanowski poddaje analizie przyczyny zawierzenia przez swoich rodaków władcy Francuzów. Pułkownik szwoleżerów gwardii zauważa:  
 

            Pańskie porównanie Polaków do mameluków nie jest słuszne. Pierwsi, skompromitowani w Egipcie dla sprawy francuskiej, zmuszeni byli opuścić swój kraj wraz z armią, podczas gdy Polacy, istniejący jako naród w Księstwie Warszawskim, poszli za cesarzem z poświęcenia i narodowej wdzięczności.

            [...] Jest zaszczytem dla Polaków, że cesarz w swym układzie abdykacyjnym z Fontainebleau zawarł artykuł na ich korzyść, jako świadectwo swego szacunku.

            [...] Kiedy wasi sojusznicy zdradzali was, kiedy porzucali was zdradziecko nawet na polu bitwy, opuszczając wasze szeregi, by połączyć się z nieprzyjacielem, Polacy zawsze trzymali się drogi honoru29
 
 

     Jeden z najwierniejszych polskich towarzyszy Napoleona za czynnik decydujący w przypadku Polaków o oddanej służbie cesarzowi uznaje honor. Był on swego rodzaju impulsem skłaniającym do ciągłej walki u boku Bonapartego. Aby odkryć przyczyny trwania Polaków przy Napoleonie należałoby także uwzględnić ważne wydarzenie z 1807 roku, a więc utworzenie Księstwa Warszawskiego. To właśnie po roku 1807 doszło do szczególnego rozkwitu legendy napoleońskiej. Jak zauważa Zahorski, "powstanie armii polskiej, administracji polskiej, przekreślenie haniebnych rozbiorów przez sam fakt odwołania się do narodu, było krzepiące"30. O traktacie tylżyckim ze wspomnianego roku Jerzmanowski pisze w sposób następujący: "W 1807 roku cesarz Napoleon przywrócił im [Polakom] ich imię i gdyby nie katastrofa kampanii w Rosji, uzyskaliby oni przywrócenie Polski. Dlatego też cesarz był ich bożyszczem, a ich wdzięczność była ogromna, a poświęcenie bez granic"31.

     W liście Jerzmanowskiego pojawia się także odwołanie do postawy Polaków bezpośrednio po klęsce w kampanii rosyjskiej. Zaistniała wówczas sytuacja polityczna szczególnie sprzyjała podjęciu decyzji o odstąpieniu od cesarza Francuzów i przystąpieniu do koalicji antynapoleońskiej. Tak się jednak nie stało. Pułkownik szwoleżerów, podkreślając wierność Polaków, wyróżnia szereg czynników, które nie wpłynęły na ich zdradę: "Żadne środki dyplomatyczne, wpływy rodziny, pokusy cara Aleksandra, łaskawe oferty neutralności, a nawet gwarancje własnego państwa nie mogły spowodować odstępstwa Polaków. Armia pozostała niezachwiana w swej wierności dla sprawy Napoleona, a sprzymierzeni nie mogli pozyskać nawet kilku dezerterów"32. Jak pisze Andrzej Nieuważny, trwanie przy cesarzu "stworzyło stereotyp Polaka - dzielnego i wiernego sprzymierzeńca, tak ważny dla przyjęcia na ziemi francuskiej wszystkich naszych emigracji w XIX i XX wieku"33.

     Nieuchronnym następstwem klęsk cesarza Francuzów w latach 1812-1813 było dążenie koalicji antynapoleońskiej do rewizji, ustanowionego przez Napoleona, porządku politycznego w Europie. Miał się do tego przyczynić obradujący w latach 1814-1815 kongres wiedeński. Zdaniem Jerzmanowskiego, postawa Polaków wobec Napoleona w znaczący sposób wpłynęła na decyzje podjęte podczas tego spotkania europejskich monarchów. Autor korespondencji zauważa: "To wciąż owe mącicielstwo - jak Pan to nazywa i określa, a co historyk nazwałby bohaterską wytrwałością - wpłynęło bez wątpienia na ich rozbiorców, zebranych na kongresie w Wiedniu, iż utworzyli pozór królestwa. Trudno im bowiem było wypowiadać imię Polaka, które wymazali z mapy Europy"34. Pozór królestwa, w świetle słów Jerzmanowskiego, był mimo wszystko pewnym osiągnięciem. Opinie historyków są jednak odmienne. Zdaniem Tyszki i Bieleckiego "chwilowe wskrzeszenie napoleońskiego imperium wiosną 1815 r. fatalnie zaważyło na rozwiązaniu sprawy polskiej i spowodowało przyjęcie w Wiedniu mniej korzystnego dla Polaków wariantu"35.

     Osobną  kwestią poruszaną przez autora korespondencji jest reakcja Francuzów na powrót cesarza z Elby w marcu 1815 roku. Pisząc o nastrojach paryżan podczas pobytu cesarza w pałacu, Jerzmanowski wskazuje na ich entuzjazm i aklamacje.  
 
 

     *

      Ernest Renan w Reformie intelektualnej i moralnej pisał: "Klęska jest pokutą za dawną chwałę, a często rękojmią zwycięstwa w przyszłości"36. Odnosząc te słowa do Napoleona, można stwierdzić, że dla ostatecznego triumfu cesarza i jego "jasnej" legendy poniesiona klęska i następujące po niej wydarzenia były koniecznością. Całkiem inaczej znaczenie działań cesarza postrzegali ci napoleoniści, którzy ufali mu bezgranicznie i byli dalecy od jakichkolwiek rachub i zdroworozsądkowych wniosków. Dla wielu z nich pierwsza abdykacja cesarza w kwietniu 1814 roku była niepodobieństwem. Wiarusi napoleońscy nadal żyli w nadziei na przywrócenie w Europie porządku politycznego, stworzonego przez Napoleona i ich zdaniem naturalnie koniecznego. W ich wspomnieniach cesarz funkcjonował jako wcielenie geniuszu wojskowego i zdolności do czynu. Z pełnym przekonaniem wyznawali oni zasadę streszczoną w dwuwersie: "Zresztą żołnierska rzecz wodza szanować, / A Napoleońska rzecz była panować"37.

      W 1814 roku, który stał się głównym przedmiotem rozważań w niniejszej pracy, rozpacz krzyżowała się z nieokreśloną nadzieją i niepewnością. W chwili składania zwłok księcia Józefa Poniatowskiego do grobu żegnano nie tylko bohatera narodowego, lecz także powiązane z nim marzenia. Nie oznacza to jednak, że z zaistniałymi okolicznościami się pogodzono. Nie dla wszystkich bowiem zmiana orientacji z pronapoleońskiej na prorosyjską była naturalna. Niektórzy czekali na moment powrotu cesarza z Elby i wskrzeszenie uśpionych marzeń o triumfie Napoleona.

PRZYPISY:

1. Z. Morawska, Waterloo, Kraków 1914, s. 16. Kolejne cytaty pochodzą z tego wydania i są lokalizowane przez podanie numeru strony.

2. Szczegółowe omówienie sądów historyków polskich i francuskich o Napoleonie pojawia się w książce Andrzeja Zahorskiego pt. Spór o Napoleona we Francji i w Polsce, Warszawa 1974.

3. A. Słubicki, Pamiętniki z lat 1806-1831, Biblioteka Polska w Paryżu, rkps nr 415, cyt. za: R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte. Wspomnienia i relacje żołnierzy polskich 1796-1815, t. II, Kraków 1984, s. 250.

4. Tamże.

5. Tamże, s. 249.

6. [Korespondencja gen. Wincentego Krasińskiego do Napoleona], [w:] Archiwum Narodowe w Paryżu (AF IV 1670), cyt. za: R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 252.

7. R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 253.

8. J. Szymanowski, Pamiętniki, Lwów 1898, s. 114-115.

9. A. Turno, Z pamiętnika, [w:] A. Skałkowski, Fragmenty, Poznań 1928, s. 170.

10. A. Białkowski, Pamiętniki starego żołnierza (1806-1814), Warszawa 1903, s. 477.

11. Tamże.

12. Tamże, s. 498.

13. Tamże.

14. M. Janion, M. Żmigrodzka, Romantyzm i historia, Gdańsk 2001, s. 319.

15. R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 270.

16. F. Morawski, Pisma zbiorowe wierszem i prozą, t. I, przedm. S. Tarnowski, Poznań 1882, s. 93. Kolejne cytaty pochodzą z tego wydania i są lokalizowane przez podanie numeru strony.

17. M. Janion, M. Żmigrodzka, dz. cyt., s. 321.

18. K. Brodziński, Wspomnienia mojej młodości i inne pisma autobiograficzne, oprac. A. Łucki, Kraków 1928, s. 59-60.

19. Tamże.

20. K. Brodziński, Wiersz na wprowadzenie zwłok księcia Józefa Poniatowskiego, naczelnego wodza wojsk polskich, przez toż wojsko z Francji wracające, [w:] A. Zieliński, Ulotna poezja patriotyczna wojen napoleońskich (1805-1814), Wrocław 1977, s. 3. Kolejne cytaty pochodzą z tego wydania i są lokalizowane przez podanie numeru strony.

21. M. Janion, M. Żmigrodzka, dz. cyt., s. 330.

22. M. J. Olszewska, Powieści historyczne Wiktora Gomulickiego - pasje i poszukiwania, maszynopis, s. 19. Opozycję mitu księcia Józefa i krytycznego obrazu Napoleona można również dostrzec powieści Wiktora Gomulickiego pt. Bój olbrzymów.

23. J. U. Niemcewicz, Śpiewy historyczne z muzyką i rycinami, Warszawa 1816, s. 431. Kolejne cytaty pochodzą z tego wydania i są lokalizowane przez podanie numeru strony.

24. Słowa pierwodruku Śpiewów historycznych cyt. za: M. Witkowski, W kręgu "Śpiewów historycznych" Niemcewicza, Poznań 1979, s. 82.

25. M. Witkowski, dz. cyt., s. 82.

26. M. Janion, M. Żmigrodzka, dz. cyt., s. 331-332.

27. A. Oppman, Pieśni o księciu Józefie, Warszawa 1918, s. 21. Kolejne cytaty pochodzą z tego wydania i są lokalizowane przez podane numeru strony.

28. R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 271-272.

29. P. Jerzmanowski, Lettre á M. de Lamartine en réfutant ses assertations, cyt. za: R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 274.

30. A. Zahorski, Spór o Napoleona we Francji i w Polsce, Warszawa 1974, s. 35-36.

31. P. Jerzmanowski, dz. cyt., s. 274.

32. Tamże, s. 275.

33. A. Nieuważny, My z Napoleonem, Wrocław 1999, s. 121, 124.

34. P. Jerzmanowski, dz. cyt., s. 275.

35. R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 283.

36. Cyt. za: D. de Villepin, 100 dni, przeł. J. Ekiert-Zastawny, wstęp A. Nieuważny, Gdańsk 2004, s. 523.

37. T. Lenartowicz, Cesarz. Wedle francuskiej prozy legenda, Poznań 1861, s. 40.

 

Agata Wąsacz