Nasza księgarnia

Wojsko Księstwa Warszawskiego - krakusi

Posted in Armia polska

Doświadczenia kampanii rosyjskiej 1812 r. wykazały nie tyle nawet potrzebę co konieczność utworzenia lekkiej jazdy, która z jednej strony mogłaby przeciwstawić się niezwykle uciążliwym działaniom kozaków, a z drugiej wykonywać zadania im przypisane. Bardzo kategorycznie żądanie stworzenia 10 tys. takiej właśnie kawalerii miało zostać sformułowane przez Cesarza 10 grudnia 1812 r. w Warszawie, w czasie krótkiego spotkania z ambasadorem Francji Dominique Pradtem. Bogata w wydarzenia 484 sesja Rady Ministrów stworzyła także ramy prawne dla spełnienia tego żądania. Uchwała Rady Ministrów z 20 grudnia 1812 r., wydana na podstawie upoważnienia udzielonego dekretem królewskim z 26 maja 1812 r., nakazywała pobór z każdych 50 dymów jednego ubranego i uzbrojonego jeźdźca, który "na koniu wiejskim zdrowym i mocnym" miał być dostawiony do stolicy właściwego departamentu przed 10 stycznia 1813 r. Obowiązkiem uzbrojenia i wyposażenia "jeźdźców dymowych" obciążono, proporcjonalnie do posiadanych dóbr, ich właścicieli. Wydatki te, w kwocie 250 złp., miały być w przyszłości zwracane wójtom i burmistrzom z funduszy publicznych. Na gminy także nałożono obowiązek przekazania komendantowi departamentalnemu 15 złp. dla każdego jeźdźca, na wypłatę żołdu. Kwota ta niemal dokładnie odpowiadała wysokości miesięcznego żołdu szeregowych regularnych pułków jazy. Wybierać miano ludzi wolnych, w miarę możliwości bezżennych, w wieku od 18 do 40 lat. Uzbrojeniem kawalerzysty były: pałasz, "pika z grotem na 5 łokci długa" (298 cm) i pistolet na smyczy (a to dlatego, że rząd koński nie był wyposażony w olstra). Na ubiór i wyposażenie jeźdźców oraz oporządzenie konia składały się: sukmana, spodnie sukienne, płaszcz albo kożuch, buty, dwie koszule, czapka, siodło lub terlica z podpiersiem i podogoniem z czarnego lub surowego rzemienia, uździenica, uzdeczka, kańczug, dwa troki, torba płócienna na obrok i postronek. Obowiązek formowania lekkiej kawalerii w miastach departamentalnych nałożono na komendantów generalnych; o jej wyćwiczenie mieli zadbać oficerowie wyznaczenie przez Ministra Wojny. Pobór dymowy w 1813 r. miał charakter nadzwyczajny (był jedną z czterech równoczesnych form organizowania siły zbrojnej do obrony kraju), a lekka jazda nie została objęta etatem wojska Księstwa Warszawskiego. Zagadką pozostaje zatem problem finansowania jej utrzymania (oczywiście poza wspomnianym wyżej pierwszym żołdem miesięcznym). Uchwała Rady Ministrów zapewniła jeźdźcom dymowym jedynie prawo do racji żywności i furażu odpowiadających tym, które były przypisane wojskom liniowym. Ale już przeznaczenie w końcu kwietnia funduszy przynależnych wojskom regularnym, na podkucie i leczenie koni lekkiej kawalerii, mogło nastąpić dopiero po uzyskaniu zgody Rady Ministrów.




Według planów pobór dymowy miał dostarczyć 12.698 jeźdźców. Szczegółowy podział tej liczby na departamenty przedstawiał się następująco:

warszawski 1.275
krakowski 1.345
poznański 1.555
kaliski 1.439
radomski 1.151
bydgoski 1.000
lubelski 1.542
płocki 1.091
łomżyński 1.211
siedlecki 1.089

Plany te z góry były skazane na niepowodzenie. Najważniejszą przeszkodą były oczywiście postępy armii rosyjskiej, nie tylko utrudniające należyte zorganizowanie i wyszkolenie rekrutów, ale przede wszystkim uniemożliwiające ich zebranie, zwłaszcza we wschodnich departamentach. Istotnymi przyczynami były również niewystarczająca liczba oficerów przeznaczonych do odbioru rekrutów, a niekiedy także opieszałość władz cywilnych. Mniejsze znaczenie niż przy poborze regularnym miał natomiast niedostatek środków finansowych, chociaż ze względu na dosyć częstą konieczność uzupełniania lub wymiany ubioru i wyposażenia jeźdźców dymowych (z tego powodu np. do 15 stycznia nie odebrano ani jednego z dostawionych kawalerzystów z departamentu warszawskiego), także on wywarł wpływ na nieosiągnięcie zakładanych celów.
Najszybciej zajęte przez Rosjan departamenty łomżyński, siedlecki, lubelski, płocki, bydgoski i warszawski dostarczyły łącznie tylko ok. 850 jeźdźców dymowych (z czego departament lubelski ponad połowę - 450 ludzi). W departamencie radomskim do 17 lutego zebrano 409 jeźdźców, a później, do 27 marca, jeszcze 145. W pełni plany wykonano tylko w departamentach kaliskim (w tym, jako jedynym, do 10 stycznia 1813 r., a więc w terminie wyznaczonym przez Radę Ministrów) i krakowskim, a niemal w pełni - w departamencie poznańskim. Te trzy departamenty dały łącznie ok. 4.300 kawalerzystów (pełna realizacja planu zakładała wystawienie 4.339 ludzi). W sumie władzom wojskowym przekazano zatem ok. 5.700 jeźdźców dymowych. Liczby te obejmują jednak kawalerzystów formalnie przejętych przez komendantów departamentalnych, a zatem rzeczywiście wcielonych, zwłaszcza z departamentów leżących po prawej stronie Wisły, musiało być jeszcze mniej. Jazda z departamentu krakowskiego nosiła chłopski strój regionalny z okolic Proszowic, jazda z departamentu kaliskiego - granatowe mundury z niebieskimi wyłogami, a z departamentu poznańskiego - mundury granatowe z pąsowymi wyłogami. Tu konieczne jest pewne wyjaśnienie. W większości opracowań kolor wyłogów jazdy poznańskiej określa się jako amarantowy (bądź neutralnie jako czerwony), jednakże zawsze z informacją, że mundur był w kolorach wojewódzkich. Jednak województwo poznańskie nigdy nie przyjęło amarantowych wyłogów (w jednym tylko, już dwudziestowiecznym, wydawnictwie określono je mianem szkarłatnych). Wyłogi wspólnego munduru trzech województw (poznańskiego, gnieźnieńskiego i - do 1792 r. - kaliskiego) były pąsowe.
Dosyć tajemnicza jest organizacja lekkiej kawalerii w początkowym okresie. Zgodnie z uchwałą Rady Ministrów z 20 grudnia 1812 r., jazda dymowa po zebraniu w miastach departamentalnych miała zostać podzielona na pułki, szwadrony i kompanie. Ale już na początku stycznia ks. Poniatowski planował utworzenie z niej 15 szwadronów pomocniczych liczących po 500 ludzi i wcielenie po jednym szwadronie do każdego z pułków strzelców konnych, ułanów i huzarów. Myślano nawet o czasowym wstrzymaniu poboru jazdy dymowej ponad wynikającą z tak określonych potrzeb liczbę 7,5 tys. ludzi. Pomysł włączenia jazdy dymowej do pułków regularnych, niewykonalny zresztą wobec niewyszkolenia jeźdźców i słabych koni, ostatecznie zarzucono dopiero w marcu, kiedy to ks. Poniatowski zaakceptował złożony w drugiej połowie lutego 1813 r. projekt autorstwa gen. bryg. Jana Umińskiego, zakładający utworzenie odrębnego pułku lekkiej jazdy, "który byłby zdatny do służby na przednich posterunkach".



Zebrane oddziały jazdy dymowej bardzo szybko zaczęły topnieć. Nieumiejętnie dowodzeni (oficerów i podoficerów zastępowali głównie właściciele ziemscy), źle ubrani, wyposażeni i karmieni, a wkrótce także przerażeni postępami Rosjan kawalerzyści byli bardzo podatni na dezercję. Wkrótce ich szeregi stopniały do ok. 2 tys. ludzi. Nie wszystkie straty spowodowane były dezercją - lekka jazda ponosiła także starty bojowe. Pierwsze utarczki dowodzonej przez płk. Biernackiego jazdy kaliskiej z kozakami miały miejsce już 9 lutego 1813 r. 12 lutego, pod Stawiszynem, 800 jeźdźców dymowych Biernackiego, wzmocnionych kilkudziesięcioma weteranami i gwardzistami narodowymi, starło się z czołowymi oddziałami gen. Wintzingerode. Polacy ponieśli klęskę, tracąc dowódcę (ranny trafił do niewoli) i ok. 350 ludzi. Zapewne reszta w większości poszła w rozsypkę, bo w oddziałach gen. dyw. Jana Henryka Dąbrowskiego lekka jazda nie wystąpi już jako jakakolwiek zwarta formacja. Wycofująca się z Poniatowskim do Krakowa jazda dymowa liczyła zatem ok. 2 tys. ludzi. Zapewne w marcu, a na pewno przed 19 kwietnia, przeprowadzono jej reorganizację. Najsłabszych bądź mających najgorsze konie wcielono do pułków piechoty, zaś z pozostałych utworzono trzy pułki lekkiej jazdy liczące po ok. 500 ludzi każdy. Ks. Poniatowski nazwał je pułkami straży przedniej. Także w tym okresie szczegółowa organizacja pułków jawi się dosyć mgliście. Czasami określa się je mianem "wzmocnionych szwadronów" albo wręcz szwadronów, ale chyba nie można z tego wyciągać wniosków dotyczących organizacji pułków. Żadnej wskazówki zapewne nie można się doszukiwać także w tym, że (najpóźniej w pierwszej dekadzie maja) na czele pułków postawiono - nie awansując ich - dotychczasowych majorów jazdy regularnej: 1 pułkiem straży przedniej dowodził Andrzej Suchecki z 1 pułku ułanów; 2 pułkiem - Adam Nosarzewski, niedawno przeniesiony z 14 pułku kirasjerów do 4 pułku strzelców konnych; a 3 pułkiem straży przedniej - Michał Korytowski z 6 pułku ułanów.
Ubiorem pułków przedniej straży był regionalny strój krakowski, uzbrojeniem - lance, pałasze i pistolety. Wydaje się przy tym, że lance te nadal musiały być stosunkowo długie (zapewne w dalszym ciągu niemal trzymetrowe), bowiem na opanowanie podstawowego chociażby fechtunku nie było po prostu czasu (Józef Załuski nawet o nieco krótszych lancach szwoleżerów gwardii pisał: "lance te były więcej kozackie niż ułańskie, bo za długie"). Małe, wiejskie konie podkuto i podleczono. Naoczni świadkowie z jednej strony podkreślali braki w ubiorze i wyposażeniu, z drugiej zaś patriotyzm i olbrzymią chęć walki kawalerzystów przedniej straży. Ks. Poniatowski był zadowolony z postępów oddziałów w szkoleniu. Uwagę zwraca brak jakiejkolwiek wzmianki o innym rodzaju umundurowania niż strój krakowski. A przecież ponad 1.5 tys. jeźdźców poznańskich było już wcześniej w pełni ubranych. Czyżby miało to świadczyć o tym, że częstokroć wspominana masowa dezercja jazdy dymowej swoje przyczyny miała przede wszystkim w odcięciu poszczególnych kontygentów departamentalnych od sił głównych?
7 maja wojska Księstwa Warszawskiego, już jako VIII korpus Wielkiej Armii, przekroczyły granicę austriacką i udały się w drogę do Saksonii. Pułki straży przedniej wchodziły w skład trzeciej (2 pułk), czwartej (1 pułk) i ostatniej, piątej kolumny (3 pułk). W czasie przemarszu do Żytawy, zwłaszcza na jego początkowych etapach, armię Księstwa ponownie dotknęły dezercje. Nie ominęły one również pułków straży przedniej. Na mocy dekretu cesarskiego z 6 czerwca polski korpus przeszedł na żołd Francji, ale miał on być wypłacany (według stawek przyjętych w Księstwie Warszawskim) z funduszy Ministerstwa Spraw Zagranicznych, co oznaczało, że wojsko polskie było traktowane jako sprzymierzone. Cały czas też trwały prace nad reorganizacją korpusu. Początkowo w propozycjach cesarskich pomijano pułki przedniej straży, co zapewne musiałoby się skończyć włączeniem ich oddziałów jazdy liniowej. Dopiero w dekrecie z 27 czerwca 1813 r., przychylając się do zastrzeżeń ks. Poniatowskiego, wskazującego m.in. na niemożność wcielenia jeźdźców dymowych do kawalerii regularnej, Napoleon przewidział utworzenie pułku awangardy powstałego z trzech pułków przedniej straży. Pułk ten otrzymał nazwę pułku krakusów, a jego dowódcą, 8 lipca 1813 r., mianowano mjr. Kajetana Dunina-Rzuchowskiego z 3 pułku ułanów. Razem z 14 pułkiem kirasjerów płk. Kazimierza Dziekońskiego tworzył on brygadę straży przedniej pod dowództwem gen. bryg. Jana Umińskiego. Już wkrótce brygadę uzupełniono - chociaż chyba bez stałego przydziału - batalionem piechoty szefa batalionu Macieja Rybińskiego i dwoma działami artylerii konnej por. Wierzbickiego. Brygada nie weszła w skład IV korpusu kawalerii rezerwowej lecz bezpośrednio w skład VIII korpusu. Pułk krakusów składał się z czterech szwadronów po 220 ludzi. Czerwcowa reorganizacja VIII korpusu zmieniła nieco etat polskich pułków jazdy, zrównując go z etatem francuskich pułków strzelców konnych. Nie ma powodów przypuszczać by inaczej było z pułkiem krakusów, chociaż na poziomie sztabu pułku musiały występować pewne różnice. W liniowych pułkach jazdy pozostawiono etatową liczbę podoficerów, etaty oficerskie dozwolono w razie potrzeby zwiększyć o pułkownika en second w pułku (to oczywiście nie mogło dotyczyć krakusów), szefa szwadronu w szwadronie i jednego oficera w każdej kompanii (te modyfikacje zapewne również nie dotyczyły pułku krakusów, bądź też dotyczyły go w bardzo niewielkim stopniu). Natomiast liczba szeregowych dostosowana była do rzeczywistych możliwości i znacznie odbiegała od stanu etatowego. Dodatkową różnicą w pułku krakusów było zastąpienie trębaczy "buńczucznymi". Sztab pułku składał się co najmniej z dowodzącego pułkiem majora, 2 szefów szwadronu, adiutant-majora w stopniu kapitana, kwatermistrza-płatnika (ten etat obsadzony był przez oficera francuskiego w stopniu kapitana), trzech urzędników służby zdrowia (I, II i III klasy) i 2 adiutantów-podoficerów. W sztabie mogło być także 2 dodatkowych szefów szwadronu (co wydaje się mało prawdopodobne), czwarty urzędnik zdrowia, weterynarz i 4 rzemieślników. Etat kompanii przedstawiał się zapewne następująco: kapitan, porucznik, 2 podporuczników, starszy wachmistrz (według terminologii przyjętej w Księstwie Warszawskim - wachmistrz), 4 wachmistrzów (sierżantów), furier, 8 brygadierów (kaprali), 2 buńczucznych, 89 szeregowych i kowal (podkuwacz). Mimo, że w liniowych pułkach kawalerii wzmacniano kompanie skrzydłowe kosztem centralnych, wydaje się, że w pułku krakusów liczebność wszystkich kompanii była ujednolicona. Pułk zapewne nigdy nie osiągnął przewidywanego stanu, bowiem już w tydzień po reorganizacji (tj. 8 lipca 1813 r.) jazda brygady straży przedniej liczyła 47 oficerów oraz 886 podoficerów i szeregowych - do pełnych stanów obu pułków brakowało więc ok. 130 ludzi, a przynajmniej połowa z nich przypadała na pułk krakusów.



Od przybycia do Saksonii krakusów poddano intensywnemu szkoleniu pod kierownictwem instruktorów - kpt. Jana Baki (Bakki) i kpt. Henryka Dembińskiego. Szkolenie odbywało się według uproszczonego regulaminu, ale jednocześnie olbrzymi nacisk położono na ruchliwość i manewrowość, tak by jak najlepiej przygotować się do walki z kozakami. Całkowicie wyeliminowano stępa na rzecz kłusa, a w walce na rzecz galopu; natomiast komendy wykonywane były na znaki buńczuków, bez sygnałów trębaczy. Krakusów umundurowano w granatowe sukmany z karmazynowymi łapkami i kołnierzem oraz karmazynowe (amarantowe?), obszyte ciemnym barankiem, rogatywki. Uzbrojeniem były szable, lance i "czasami" w pistolet.
Od samego początku kampanii jesiennej 1813 r. pułk krakusów pełnił służbę na pierwszej linii, zgodnie zresztą ze swoim przeznaczeniem. Pododdziały wydzielone pułku, zazwyczaj pod dowództwem mjr. Rzuchowskiego, przeprowadzały rekonesanse, były używane do osłony odwrotu; z czasem zaczęto im zlecać także prowadzenie akcji dywersyjnych na tyłach nieprzyjaciela. Do walki krakusi weszli 17 sierpnia 1813 r., kiedy to brygada straży przedniej (800 krakusów, 120 kirasjerów, 450 żołnierzy piechoty i 2 działa artylerii konnej) w drodze na Frydlant starła się z 300 austriackimi piechurami i 200 huzarami. Krakusi atakowali rozrzuconych w tyralierę austriackich strzelców. W walce tej szczególnie odznaczył się szef szwadronu pułku krakusów Płoszczyński. Straty wyniosły 9 zabitych i 8 rannych. Z Frydlantu brygada Umińskiego ruszyła na Liberec, by zająć go wspólnie z wydzielonym oddziałem gen. Bruneau, cały czas ucierając się z wojskami austriackimi (straciła 31 zabitych i 27 rannych). Miasto zostało zajęte 23 sierpnia późnym popołudniem; wieczorne kontrnatarcia Austriaków kosztowały krakusów kolejnych 8 zabitych i rannych. Następnie gen. Umiński zajął stanowisko w Hradku stając się lewym skrzydłem VIII korpusu, osłaniającego wojska francuskie od strony Czech. 29 sierpnia 400 austriackich huzarów zaatakowało posterunek złożony z trzydziestu krakusów i dwudziestu piechurów. Podczas odwrotu Polacy zostali rozproszeni tracąc 2/3 żołnierzy. Zagon huzarów zaatakował następnie krakusów mjr. Rzuchowskiego w Einsiedel, lecz został odparty.



Znaczny sukces pułk odniósł 5 września pod Ebersbach w starciu z sześcioma sotniami kozaków gen. Wasilczykowa. Gen. Umiński nakazał zaatakować kozaków dwoma szwadronami krakusów pod dowództwem mjr. Rzuchowskiego; kolejny szwadron pod dowództwem kpt. Celińskiego został wysłany na tyły Rosjan. Szarża Rzuchowskiego zepchnęła kozaków na żołnierzy Celińskiego - straty Rosjan wyniosły 30 zabitych, 18 rannych, 50 wziętych do niewoli i ok. 100 złapanych przez Polaków koni i to za cenę zaledwie 3 rannych krakusów. 6 września na rekonesans wysłano silny oddział krakusów pod dowództwem Rzuchowskiego; w ciągłych utarczkach z pruskimi huzarami dotarł on do Oberseifersdorfu. Następnego dnia na rozpoznanie w tym samym kierunku poszedł płk Dziekoński na czele 150 krakusów i 200 żołnierzy piechoty. Patrol dotarł aż do głównego obozu austriackiego w Eckartsbergu, z którego uprowadził 9 jeńców, w tym generała. 8 września Umiński skutecznie powstrzymywał kozaków i dragonów rosyjskich, stanowiących awangardę korpusu gen. Langerona. Kolejny znaczny sukces przyszedł 9 września pod Strahwalde. Odpierając nacierającą straż przednią korpusu Langerona, kirasjerzy wraz z dwoma kompaniami krakusów doszczętnie rozbili dwa szwadrony rosyjskich dragonów, a w tym samym czasie reszta pułku krakusów odparła pułk kozaków Grekowa, zdobywając jego sztandar. Za ten czyn sierżant krakusów Franciszek Godlewski został odznaczony krzyżem Virtuti Militarii i Legią Honorową. Nieprzyjaciel stracił 35 w zabitych, rannych i jeńcach; Polacy - jedynie 6 rannych. Postawa oddziałów gen. Umińskiego została nagrodzona pochwałą w rozkazie dziennym ks. Poniatowskiego. Jeszcze tego samego dnia, pod naporem głównych sił Langerona i w ślad za korpusem marsz. Macdonalda, VIII korpus rozpoczął odwrót. Tym razem brygada Umińskiego została zwolniona z pełnienia obowiązków tylnej straży. Pułk krakusów wrócił do walki 13 września pod wsią Langenwolmsdorf, odpierając ataki rosyjskiej awangardy. Dwa dni później, broniąc pozycji polskich przed oddziałami Langerona, krakusi rozproszyli pułk kozaków. Następny tydzień upłynął na potyczkach z patrolami armii Blüchera.
25 września 1813 roku, w Grossharthau, Cesarz osobiście dokonał przeglądu pułku krakusów. Prezentacja sprawności i wyszkolenia pułku, zarówno indywidualne jak i w szyku, spotkała się z zachwytem Napoleona. Wyraził chęć posiadania 3.000 takiej jazdy i zapewnił, że znajdzie na to fundusze. Po tym przeglądzie Cesarz zmienił umundurowanie krakusów wprowadzając granatowe wołoszki (często nazywane kierezjami, ale to akurat wydaje się mało prawdopodobne, zapewne opisywano w ten sposób ubiór zbliżony wyglądem do "sukmany"), szarawary karmazynowe z lampasami i szare opończe z rękawami i kapturem. Owe kaptury postawione na sztorc upodobniały krakusów do nieregularnych formacji rosyjskich, co zresztą Polacy skrzętnie wykorzystywali wprowadzając kozaków w błąd.
Kolejnych kilka dni upłynęło na walkach z nieprzyjacielskimi oddziałami partyzanckimi. Pułk krakusów, wraz z 14 pułkiem kirasjerów, 15 pułkiem piechoty i 6 działami, wchodził w skład kolumny gen. Umińskiego operującej w okolicach Rochlitz. 29 września 200 kawalerzystów i 150 piechurów pod dowództwem mjr. Rzuchowskiego zaatakowało 200 kozaków stojących w Windisch-Leuba i wzięło 10 jeńców. Następnego dnia 300 ludzi pod szefem szwadronu Szymańskim rozbiło posterunek huzarów austriackich w Lunzenau i podeszło pod sam obóz nieprzyjacielski.
Od początku października oddziałom Poniatowskiego przyszło brać udział w działaniach opóźniających marsz armii Schwarzenberga. 6 września 30 krakusów padło ofiarą wypadu oddziałów awangardy dywizji Pahlena na Gössnitz, jednak jeszcze tego samego dnia krakusi wraz z kirasjerami pomścili ich bijąc kozaków pod wsią Zehma. 8 października krakusi kilkukrotnie szarżowali odpierając ataki na pozycje oddziałów gen. Umińskiego, rozłożonych pomiędzy Roda i Geithain. Popołudniem tego samego dnia ponownie atakowali, tym razem piechotę i jazdę broniącą Frohburga.
Właśnie w październiku 1813 r. z pułku krakusów formowana była osobista eskorta Naczelnego Wodza; przywilej ten krakusi dzielili z 14 pułkiem kirasjerów. 10 (9 ?) października pod Zedtlitz eskorta licząca 30 krakusów wzięła udział w szarży dowodzonej przez ks. Poniatowskiego. Polskie jazda i piechota odepchnęły tam oddziały gen. Pahlena. 12 października ta sama eskorta, wraz z 1 pułkiem strzelców konnych, 3 pułkiem ułanów i baterią artylerii konnej, powstrzymała pierwsze ataki pod Rötha. Dowodzący szarżą Naczelny Wódz został wówczas raniony w rękę kozacką spisą (Dembiński, będący naocznym świadkiem walk, zdaje się nie potwierdzać udziału w nich krakusów). Cztery dni później, pod Wachau, pułk krakusów wraz z 1 pułkiem strzelców konnych skutecznie zaatakował rosyjski pułk kozaków gwardii, nie pozwalając mu rozwinąć się do szarży. Krakusi stanowili ariergardę IV korpusu, osłaniającego tyły VIII korpusu podczas odwrotu na Connewitz; wspomagali też 3 pułk ułanów w szarży na następujące szwadrony austriackich huzarów. 19 października, w ostatnim dniu bitwy pod Lipskiem kilkudziesięciu krakusów pod dowództwem kpt. Romana Puzyny (według różnych relacji krakusów miało być nawet do 200), wraz setką kirasjerów i pikietą ułanów, stanowili liczącą łącznie ok. 150 ludzi eskortę ks. Poniatowskiego i jednocześnie główną siłę polskich oddziałów broniących południowego przedmieścia Lipska. Straż przyboczna walczyła u boku księcia aż do jego ostatnich chwil. Pojawiły się nawet pogłoski, że krakusi byli mimowolną przyczyną jego śmierci - ponoć francuscy saperzy mieli wziąć ich za kozaków i przedwcześnie wysadzić most na Elsterze.
1 listopada wojska polskie dotarły w odwrocie do Moguncji; krakusi opuścili ją 13 listopada, by 22 tego miesiąca dotrzeć do Sedanu. W pierwszej połowie listopada pułk krakusów liczył 21 oficerów, 257 podoficerów i szeregowych oraz 288 koni. 8 grudnia stan wynosił 23 oficerów, 249 podoficerów i szeregowych oraz 152 konie. W Sedanie pułk miał czekać na reorganizację. Zasługi oddane w minionej kampanii, użyteczność pułku w działaniach rozpoznawczych i dywersyjnych, przyczyniły się do narodzin pomysłu by wszystkich Polaków, nawet służących dotąd w piechocie, użyć do sformowania oddziałów "polskich kozaków", które następnie miały być przydzielone poszczególnym korpusom francuskim. Pomysł zarzucono dopiero po protestach gen. Dąbrowskiego i Wielhorskiego, domagających się utrzymania jedności korpusu polskiego. Od 1 stycznia 1814 r. finansowanie pułku przejęło Ministerstwo Wojny, a żołd został zrównany ze stawkami płaconymi wojskom francuskim.
Pułk krakusów był organizowany na podstawie dekretu cesarskiego z 18 grudnia 1813 r. Wtedy to także uzyskał nazwę 1 pułku eklererów (1er Régiment d'Éclaireurs). Przejął on z krakusów żołnierzy (do pułku wcielano też kawalerzystów bez koni, a nawet piechurów), niewielkie konie (o wysokości 4 stopy i 3 cale w kłębie), uzbrojenie i taktykę. 1 stycznia pułk liczył 78 oficerów, 997 podoficerów i szeregowych oraz 360 koni. Do etatu przyjmowanego wówczas za obowiązujący brakowało jeszcze 576 ludzi. 1 stycznia 1814 r. dowódcą pułku został płk Aleksander Oborski, a pułkownikiem en second - płk Józef Dwernicki, który przejął pułk po aresztowaniu Oborskiego 28 marca 1814 r. (Oborski został aresztowany za odmowę poprowadzenia trzech szwadronów eklererów do armii broniącej Meaux). Według etatu ostatecznie zatwierdzonego przez Ministra Wojny, znacznie ograniczającego wcześniejsze propozycje gen. Dąbrowskiego zaakceptowane przez Cesarza, pułk składał się ze sztabu oraz 4 szwadronów po dwie kompanie, każda licząca po 130 ludzi. Początkowo organizowano tylko 6 kompanii. W skład sztabu wchodzili: pułkownik, pułkownik en second, major (każdy z nich z 4 końmi), 4 szefów szwadronu (z 3 końmi każdy), 4 adiutant-majorów (każdy po 3 konie), oficer płatnik, główny chirurg (każdy z 2 końmi) oraz chirurg i 2 pomocników chirurga (im z kolei przysługiwało po 1 koniu). W skład kompanii wchodzili: kapitan, kapitan 2 klasy (en second; po 3 konie), porucznik, 2 podporuczników (po 2 konie) oraz wachmistrz szef, 4 wachmistrzów, furier, 8 brygadierów, 2 trębaczy i 109 szeregowych. Etatowego stanu 1.056 kawalerzystów nie udało się osiągnąć. Głównym problemem w organizacji był brak koni. Potrzeby pułku eklererów oceniono na 1.139 koni, tymczasem 5 stycznia przeznaczono ich tylko 500. Sytuacji nie poprawiło nawet wyodrębnienie z zakładu głównego "Korpusów Polskich" oddzielnego zakładu pułku eklererów, pozostającego pod komendą majora, z kwatermistrzem, adiutant-majorem, oficerem ubiorczym i własną radą gospodarczą (major, 2 kapitanów, porucznik i podporucznik). Mimo braku koni do pułku nadal przyjmowano oficerów i żołnierzy w liczbie odpowiadającej propozycjom gen. Dąbrowskiego. 23 listopada liczył on 78 oficerów (22 ponad ostatecznie zatwierdzony etat), 1.053 podoficerów i żołnierzy (wobec 1.000 przewidzianych etatem) i tylko 572 konie. Umundurowanie, wyposażenie eklererów i stan koni były jednak opłakane. Dowódca jazdy polskiej, gen. dyw. Ludwik Pac, pod koniec stycznia przyznał, że spośród 2.200 podległych mu kawalerzystów z trzech pułków (1 i 2 lansjerów oraz 1 eklererów) do walki mógł użyć tylko 293.
28 marca pułk eklererów zwycięsko potykał się z kawalerią pruską pod Claye, a po wtargnięciu do miasta wziął ponad 100 jeńców. Ostatnie boje pułk toczył w obronie Paryża 30 marca 1814 r. Przydzielono go do korpusu Marmonta walczącego na Montmartre, gdzie pod silnym ogniem artyleryjskim zaatakował pruską kawalerię. Krakusi bili się na przedmieściu Belleville i przy rogatce Clichy. Stracili w tych walkach 7 oficerów.
Po reorganizacji w Sedanie pułk eklererów miał otrzymać nowe mundury, wzorowane na czerkieskich - granatowe wołoszki z naszytymi czerkieską modą kartuszami na piersiach (gazyrami); kołnierz i mankiety były amarantowe, na szwach i u dołu biało wyszywane. Nakryciem głowy miała być amarantowa baloniasta czapka z czarnym barankiem, obszyta promieniście białymi sznurkami, z boku kokarda z małym, białym piórkiem. Spodnie granatowe z wąskim amarantowym lampasem, podszyte skórą. Szare opończe zwieńczone kapturem.
200 krakusów eskortowało zwłoki ks. Józefa z Lipska do Warszawy, a reszta powróciła do kraju z gen. Wincentym Krasińskim. Stan pułku w dniu 19 sierpnia 1814 w Poznaniu: 2 pułkowników lub majorów, 6 szefów szwadronu, 65 kapitanów, poruczników i podporuczników, 3 urzędników zdrowia, 907 podoficerów i żołnierzy; koni oficerskich 288, koni podoficerskich, żołnierskich i furgonowych 860. Krakusom w ciągu krótkiej przecież, liczonej ledwie w miesiącach służby, nadano 77 krzyży Virtuti Militari.

Stary