Nasza księgarnia

Guerrilla - "mała wojna"?

Posted in Bibliteka wojny w Hiszpanii

Momentem zapalnym, który rozprzestrzenił ogień powstania w Hiszpanii były zamieszki madryckie 2 maja 1808 roku. W imieniu pozbawionego przez Napoleona tronu króla Ferdynanda władzę w kraju przejęła Najwyższa Junta Centralna w Aranjuezie, wkrótce potem przeniesiona do Sewilli. Jej zadaniem było zorganizowanie akcji zbrojnej przeciwko Francuzom. Zaplecze militarne miała stanowić jedyna sprawna jeszcze armia andaluzyjska pod rozkazami generała Castaniosa. Wśród pierwszych posunięć Junty było ogłoszenie 15 maja amnestii dla drobnych przestępców i przemytników, którzy mieli zasilić armię1. Jak się później okazało, waleczność nowo powstałych oddziałów zdolna była sprostać armii francuskiej, czego dowodem było pokonanie marszałka Duponta pod Baylen.
Oficjalne ogłoszenie wojny przeciwko Napoleonowi i Francji nastąpiło 6 czerwca w proklamacji Junty, która w imieniu Ferdynanda i "hiszpańskiego narodu" wzywała do walki "na wodzie i na lądzie"2. Uroczyste przyrzeczenie, że nie złożą broni dopóki Ferdynandowi i jego rodzinie nie zostaną przywrócone prawa do tronu, a "naród nie zostanie wyzwolony", stało się głównym motywem działania Najwyższej Junty Sewilli. Jednocześnie wystosowano 12 punktowy manifest, określający metody walki z wrogiem. W tym też manifeście, w jego paragrafie 2 po raz pierwszy użyto określenia "mała wojna" - guerrilla. Paragraf ten głosił, co następuje: "Celowym jest, według nas, prowadzić małą wojnę z pojedynczymi oddziałami, a mianowicie przez rabowanie i szkodzenie nieprzyjacielskiej armii, odcinanie jej od środków żywnościowych, niszczenie mostów i organizowanie zasadzek w odpowiednich miejscach" 3.
Ogłoszony dumnie w proklamacji Junty "naród" nie stanowił jednak zwartego monolitu i dlatego wyznaczone mu zadania były realizowane często na własną rękę przez różnego rodzaju luźne bandy, "partidos", dowodzone zarówno przez prostych chłopów broniących swego dobytku, jak i przedstawicieli stanów wyższych, którzy najwięcej mieli w tej wojnie do zyskania, ale też najwięcej mogli stracić. Niemały procent przywódców powstańczych oddziałów stanowili księża i zakonnicy, niejako zmuszeni do walki wskutek poczucia zagrożenia ze strony Francuzów niekryjących swoich antykościelnych poglądów i spoglądających łakomym wzrokiem na wielkie majątki hiszpańskiego Kościoła.
Oddziały partyzanckie wykorzystywane były jako uzupełnienie i wsparcie dla regularnych armii, które na początku inwazji 1808 i 1809 roku starały się pokonać Francuzów, ale gdy armie te zostały po części rozbite i rozproszone i jako takie nie stanowiły już poważnego zagrożenia dla wojsk napoleońskich, guerrilla stała się podstawową formą walki z rozlewająca się po całym kraju obcą okupacją. Jeżeli można użyć takiego określenia, regularna wojna partyzancka rozpoczęła się w 1810 roku, a kraj podzielony został na wyraźne tereny działań najważniejszych dowódców partyzanckich. W górskich terenach pogranicza francusko-hiszpańskiego działali spokrewnieni ze sobą Ksawery i Franciszek Mina, z których młodszy, Ksawery nazywany był królem Navarry. W Asturii najsłynniejszy był oddział dowodzony przez Porliera, zwanego Marquesito. W Aragonii i Katalonii wpływami dzielili się generał Villacampa oraz pułkownicy: Juan Baget, Perena i Pedrosa. Na terenie Kastylii najważniejszy był Juan Martin Diaz - Empecinado, co potwierdzał jego drugi przydomek, "El Superbe" (Wspaniały). Andaluzję kontrolował arystokrata książę Conde de Montijo, a w Estremadurze silne wojsko zgromadził generał Ballesteros. Liczna partyzantka współdziałała z Anglikami na północno - zachodnich krańcach Hiszpanii, w Galicji. Pomniejsze partie powstańców upamiętniły przydomki i nazwiska ich dowódców: Amor, Longa, Campillo, El Pastor, Martin Marino, Don Geronimo Merino - El Curra (Proboszcz), Don Julian, El Provedor, Falgulter, Francisqueti, Saldibas, Alcald z Ontivar, Fidel, El Frayle (Mnich), Duffy C. Gavan, Carabojal, Ubaldo Rodriquez - gwardian kapucynów, Ramon Gayan, Chef Val de Vio, Pezaduro, Borrega, ojciec Theobaldo, El Chaleco (Kamizelka), brygadier Don Julian Sánchez - El Charro, Don Toribo Bustamente - El Caracol (Ślimak), Anico Alquere - El Cantarero (Garncarz), El Cocinero (Kucharz), Dos Pelos (Dwa Włosy), El Manco (Mańkut), Tapia, Sardina, Mudideo, Don Damasco, Trillo, El Estudiante (Student), El Papel (Papier), El Pastor (Pasterz), El Capucino (Kapucyn), Don Juan Palarea - El Medico (Medyk), Don Ventura Ximenez, Tapia, Don Casimero Moraleja, Laque, Valdivia, El Abuelo (Dziadek), El Calzones (Spodenki), Morillo - dawny sierżant artylerii, były też wśród nich dwie kobiety, Kuwilla i Martina.
Wiele z tych czasem zabawnie brzmiących przydomków przepełniało grozą walczących na Półwyspie żołnierzy wielonarodowej armii napoleońskiej. Zgodnie z zasadami tzw. "wojny szarpanej" oddziały guerrilli unikały starcia w otwartym polu, gdzie ich szanse w konfrontacji z regularnym wojskiem były nikłe, szczególnie zaś obawiały się kawalerii, która tym samym stawała się najbardziej pożądanym przez dowódców francuskich rodzajem broni i tylko ona była w stanie zapewnić bezpieczeństwo oddziałom piechoty, poruszającej się w trudnym terenie wśród wysokich gór i ciasnych wąwozów. Możliwe było to tylko dzięki wcześniejszemu rozpraszaniu przez kawalerię oddziałów partyzanckich i trzymaniu ich na dystans, tak by wojsko przemieszczać się mogło w zabezpieczonym terenie. Jednak stosunkowo nieliczna kawaleria zaangażowana w inwazję Hiszpanii i znaczne jej wyczerpanie podczas kolejnych lat przedłużającej się wojny nie mogło zapewnić armii pełni bezpieczeństwa. Oddziały powstańcze, dysponując naturalna przewagą znajomości terenu, wykorzystywały każdą okazję, by przy minimalnych stratach własnych zadać jak najdotkliwszą klęskę wrogowi. W tych warunkach armia okupacyjna nie staczając wielkich bitew niemal każdego dnia ponosiła straty. Silniejsze oddziały powstańcze, gdzie było to możliwe, współdziałały z Anglikami, uczestnicząc w prowadzonych przez nich większych operacjach, na ogół jednak prowadziły własne działania nastawione na utrzymanie panowania na kontrolowanym przez siebie terytorium. Stopień zdyscyplinowania oddziału zależał od jego składu i osoby dowódcy. Najbardziej karne były niewątpliwie oddziały prowadzone przez dawnych oficerów armii hiszpańskiej. Podzielone na tradycyjne tercje, zachowywały znamiona regularnego wojska. Dla wzmocnienia swoich sił wielu dowódców tworzyło dodatkowe oddziały "ochotników" często przymusem wcielanych do formacji, tzw. miqueletów, będących rodzajem pospolitego ruszenia. Ich bojowa sprawność była raczej niewielka i dlatego częściej wykorzystywano ich jako rodzaj wojsk pomocniczych, których głównym zadaniem było, często na drodze zwykłego rabunku, zapewnianie aprowizacji oddziałom guerrilli. Pojawienie się miqueletów wzbudzało trwogę w mieszkańcach wsi i małych miasteczek, gdyż zawsze było zapowiedzią rabunku. W ten sposób paradoksalnie oddziały francuskie często musiały występować w obronie Hiszpanów, narażonych na przemoc ze strony własnych rodaków. Niekontrolowanym żywiołem były też małe oddziały zwykłych rabusiów, które pod pozorem guerrilli panoszyły się na gościńcach, napadając i mordując dla osiągnięcia zwykłych korzyści materialnych. Najlepiej zorganizowane oddziały powstańców składały się z 1 do 4 tysięcy piechoty i 300 do 500 koni, często też były wyposażone w lekkie działa. Typowy oddział powstańczy, złożony głównie z chłopów, nie przedstawiał poważnej siły bojowej ani ze względu na wyszkolenie i dyscyplinę, ani uzbrojenie. Lepiej wyposażeni posiadali angielskie strzelby, z których strzelali siekańcami, używano też różnorodnej broni białej: starych pałaszy i szpad, najczęściej zaś po prostu długich noży, czasami używano też po prostu wideł lub zwykłych pałek i kijów. Jeden z angielskich oficerów ocenił uzbrojenie powstańców jako "horribly grotesque" (okrutnie groteskowe)4. Wygląd typowego oddziału możemy odtworzyć na podstawie relacji żołnierza 9 pułku piechoty Księstwa Warszawskiego, który wzięty do niewoli na terenie Andaluzji uwiecznił w swoich pamiętnikach wspomnienie grupy powstańców: "Korpus gerylasów (...) składał się z chłopów ochotników i różnego rodzaju zbieraniny i hałastry; będąc w długie strzelby uzbrojeni, mieli oni ładownice w poprzek pasa do brzucha rzemieniem na sprzączkę spięte oraz długie noże zatknięte za pasem; trzewiki mieli (...) ze szpagatu, przybrane w różnokolorowe wstążki, które będąc rozmaicie poprzeplatane, zasłaniały obnażone nogi aż do łydek; ubrani byli w krótkie płócienne szarawary, do połowy tychże sięgające; na wierzchu brązowy kubrak, na którym jeszcze nosili płaszcze z czarnego sukna podwójnie zszyte; otwór zaś który przez głowę kładli, lamowany był czerwonym suknem; te płaszcze nie miały żadnych rękawów, na kształt ornatu księżego; na głowie mieli czapki szpiczaste z czarnego sukna, przybrane w narodowe czerwone kokardy"5


Guerrilleros



Można uznać, że typowe elementy stroju powstańców były zgodne z obowiązującym w danym regionie stylem ubierania się.
Najbardziej zdeterminowane i śmiałe działania guerrilli występowały w terenach górzystych i wzdłuż głównego traktu armii francuskiej od granicznej rzeki Bidassoa do Madrytu. Chcąc zapewnić sobie aprowizację, przemarsz jednostek uzupełnienia oraz transport chorych i rannych, Francuzi musieli przedsięwziąć szczególne środki zabezpieczające. Przy drodze kopano rowy, leżące na skraju wsi i miasteczek domy zamieniano w małe fortece: barykadowano drzwi i okna, zaopatrywano budynki w wysokie parapety z otworami strzelniczymi i ustawiano działa polowe6. W ten sposób niemalże cały trakt był pod czujną obserwacją wojska, co i tak nie zapewniało pełni bezpieczeństwa. Współdziałające z powstańcami władze miejskie i mieszkańcy dopuszczali się często aktów skrytobójstwa i napaści na małe oddziały wojska. To z kolei pociągało za sobą surowe represje, pacyfikacje wsi, mordowanie ludności cywilnej, stawianie przed sądem polowym alkaldów i wykonywanie publicznych egzekucji. Przemoc rodziła przemoc i w krótkim czasie wojna przybrała postać najbardziej okrutną z możliwych. (Publiczne egzekucje sprawców tych zamachów zamiast odstraszać zwykle stawały się okazją do demonstracji patriotyzmu, jak to było na przykład podczas egzekucji alkalda z Montragon, skazanego na śmierć za zamordowanie w dłuższym okresie czasu przeszło 200 Francuzów, kiedy przed śmiercią wezwał mieszkańców swojego miasta, by go naśladowali w poświęceniu dla ojczyzny7.)
Wojska francuskie podejmowały liczne próby neutralizacji oddziałów guerrilli. Jedna z pierwszych poważnych akcji została podjęta we wrześniu 1810 roku. Skierowana była przeciw partyzantom działającym na terenie Asturii. Najlepiej zorganizowanym oddziałem był tutaj oddział Porliera, wyróżniający się spośród innych niemalże jednolitym umundurowaniem, niezłym uzbrojeniem i ogólną postawą wojskową, której zwykle brakowało innym partiom powstańczym. Porlier, którego siły liczyły około 3000 ludzi współdziałał z oddziałem Amora, liczącym 2400 piechoty i 400 koni, co łącznie z możliwością ataku Anglików stanowiło poważne zagrożenie północnego wybrzeża. Przeciwko wojsku Amora zgrupowanemu w okolicach Soria wyruszył gen. Roquet i 6 września 1810 doszło do starcia, w którym partyzanci stracili 600 ludzi. Tymczasem Porlier, idąc na pomoc Amorowi, 15 września zaatakował pod Oviedo, ale też został pobity przez gen. Bonet'a, który zabił mu 400 ludzi, 100 wziął do niewoli i rozbił kawalerię. Niedobitki obu powstańczych oddziałów uratował desant angielski, który w sile 3000 żołnierzy przy wsparciu 5 fregat i 2 brygów 17 września przypuścił atak na port. 23 października 1810 roku oddziały Amora i Porliera zostały wysadzone na ląd w Santona8 i wraz z wypartymi przez Francuzów z Baskonii oddziałami Longi działały dalej na terenie Nawarry i w górzystych częściach Asturii9, wspierając kontrolujący ten teren oddział Xaviera Miny.
Nazywany królem Nawarry Xavier Mina zorganizował oddział 1200 ludzi, którzy skutecznie paraliżowali ruchy francuskiej armii, a jego popularność wśród ludności była tak wielka, że mógł nawet zorganizować dużą armię. Oprócz zwykłych działań szkodzących Francuzom stworzył system opodatkowania kościołów a uzyskane tą drogą pieniądze przeznaczał na utrzymywanie dużej ilości płatnych informatorów. Wkrótce też Mina stał się głównym celem działań przeciw guerrilli na terenie Nawarry i sąsiedniej Aragonii, gdzie często zapuszczał się napadając na francuskie konwoje. Słynął przy tym z wielkiego sprytu i niezwykłej umiejętności wymykania się organizowanych na niego zasadzek. Kiedy pewnego razu z niewielkim oddziałem został osaczony na górskim przejściu w okolicach Estelli i wydawało się, że nie wydostanie się z potrzasku, wytrwale bronił się aż do zapadnięcia zmierzchu i pod osłoną nocy opuścił pechowe miejsce spuszczając się na linach wraz ze swymi ludźmi po niedostępnej skale.10 W ręce Francuzów wpadł przypadkiem, kiedy pewnego razu przygotowywał kolejny atak na konwój wojskowy, a otrzymawszy wiadomość o jego opóźnieniu, osobiście na czele kompanii partyzantów udał się na nocny rekonesans. Francuzi przewidując atak Miny rozesłali podwójną linię patroli, z których jeden natknął się na oddział Miny. Francuzi nie wiedząc, z kim mają do czynienia, zrzucili go z konia i chcieli zabić, ale gdy go rozpoznali, potraktowali go jak jeńca wojennego. Resztę wojny Xavier Mina przesiedział uwięziony w Vencannes, a jego miejsce zajął jego wuj Espoz y Mina, który zdobywał sławę z niemniejszym powodzeniem niż siostrzeniec, legendarny "król Nawarry". Podobnie jak on dbał też o to, by ruch powstańczy nie kojarzył się nikomu z grabieżą i bandytyzmem i skutecznie eliminował na swoim terenie wszelkie przejawy "dzikiej" guerrilli. Przykładowo zlikwidował grupę niejakiego Echeverii, który z oddziałem 800 ludzi, po części złożonym z niemieckich dezerterów z armii napoleońskiej, pustoszył wsie Navarry. Oddział ten został rozbity, a 400 żołnierzy przeszło na służbę do oddziału Miny11.
Xawier Mina dostał się do niewoli 31 marca 1810, a funkcję dowódcy Francisco Espoz y Mina objął po nim już 1 kwietnia i jego dalsza kariera potoczyła się błyskawicznie. 16 września został mianowany pułkownikiem i komendantem generalnym guerrilli w Nawarze. W czerwcu 1811 roku objął stanowisko komendanta generalnego piechoty i kawalerii dywizji ochotników Nawarry jako dowódca pierwszego batalionu. 19 listopada 1811 otrzymał nominację na brygadiera piechoty, 4 czerwca 1812 został marszałkiem polnym, a 6 czerwca generałem secound 7 armii. We wrześniu 1812 roku objął dowództwo wszystkich sił Górnej Aragonii na lewym brzegu Ebra.12 Wszystkie te nominacje były niewątpliwie w pełni zasłużone, bo w tej części Hiszpanii oddziały Miny były najbardziej aktywne. Sam Mina obliczał ilość stoczonych potyczek na 143. Wśród zaliczanych przez niego do najważniejszych znajdowały się takie miejsca, jak: Aibar, Ańizcar, Arlaban, Ayérbe, wąwóz Salinas i Arlabán, Evice, Irurózqui, Lerin i równina Lodosy, Mańeru, Noáin, Peralta de Alcolea, i Cabo de Saso, Piedramillera i Monjardin,, Plasencia, Rocafort, Sanguesa i Valle de Roncal. Na terytorium Navarry i Górnej Aragonii nie brakowało punktów, w których można by urządzać zasadzki na francuskie konwoje, ale najgorszą sławę miał wąwóz Salinas.


Salinas - atak na konwój



25 maja doszło tam do całkowitego rozbicia francuskiego konwoju eskortowanego przez 550 żołnierzy. Z odsieczą ruszyli: gen. Caffarelli z Vitorii i gen. Reile z Pampeluny, chcąc wziąć Minę w kleszcze. Ten uciekał w stronę Aragonii i stoczywszy potyczkę z oddziałami gen. Reille'a, wycofywał się w stronę Estelli, gdzie była jego główna siedziba. Dowódcy francuscy postanowili iść za ciosem i dalej ścigać Minę, osaczyć go i ostatecznie rozbić. Do Nawarry wyruszył tez oddział Legii Nadwiślańskiej pod rozkazami gen. Chłopickiego, który od wschodu obsadził linię miast: Sanguessa - Lumbier - Aybar - Caseda - Galipenzo. Od północy nacierał gen. Cafarelli, z Pampeluny miały wyruszyć dwie kolumny wojska gen. Reille'a z zadaniem odcięcia Minie dróg ucieczki. Na skutek opóźnienia marszu tych kolumn, Minie udało się wyjść z okrążenia i ponownie zebrać oddział w górach Nawarry.13 Wąwóz pod Salinas był również miejscem poważnej klęski 7 pułku piechoty Księstwa Warszawskiego. Opuszczając Hiszpanię Polacy szli w kolumnie wraz z oddziałem francuskim w sile 400 ludzi, eskortującym konwój złożony z chorych i rannych oraz około 300 jeńców hiszpańskich. Oddział ten 9 kwietnia 1812 osaczony w ciasnym wąwozie, wycofał się do Arlaban pod osłonę małego blokhauzu zbudowanego tam przez Francuzów, tracąc dużą liczbę zabitych, rannych i wziętych do niewoli, a także konwój jeńców, uwolniony przez Hiszpanów.14 Mina w swoich pamiętnikach podawał, że zabrał wtedy do niewoli 700 ludzi i uwolnił 600 - 700 jeńców.15 Z dumą także wymieniał nazwiska generałów francuskich, przeciw którym prowadził swoją "małą wojnę", byli to generałowie: Dorsenne, Clausel, Abbé, Cafarelli, Soullier, Reile, Harsipe, La Faurie, d'Armagnac, d'Agoult, Lacoste, Bourgeat, Bison, Dufourg, Cassau, Panetier, Barbot, Raguet, Paris.16 Wśród swoich zasług wymieniał też przyczynienie się do zwycięstwa pod Salamanką przez utrzymywanie w szachu 26000 wojska, które nie mogło połączyć się z armią Marmonta i zatrzymanie transportu 80 armat, które nie mogły być użyte w tej bitwie. Twierdził również, że zwycięstwo pod Vittorią, byłoby wątpliwe, gdyby nie przechwycił korespondencji Clausela i Foya, co pozwoliło mu skutecznie utrudniać ruchy ich dywizji zmierzających w sile 27 i 28000 tysięcy z odsieczą Francuzom.17 Z dumą mówił o utworzeniu i wyszkoleniu dywizji kawalerii i piechoty i uzyskaniu w końcu kampanii stanu liczebnego 13 500 ludzi. Liczbę wziętych przez siebie do niewoli obliczał na 14 tysięcy, ilość zaś uwolnionych przez siebie jeńców hiszpańskich, w tym "kilku generałów, wielu oficerów różnych stopni i jednego ważnego dowódcy partyzantów" na ponad 4000.18 Jeżeli nawet liczby te są przesadzone, to nie ulega wątpliwości, że działalność Miny mocno szkodziła armii francuskiej, co w końcu doprowadziło do wyznaczenia w końcu 1811 roku ceny za jego głowę. Być może skuszony nagrodą, partyzant Malcarado wszedł w porozumienie z gen. Panetierem, który przygotował zasadzkę w Robres. Rozstawione pod miastem straże zostały pojmane i o świcie 23 kwietnia 1812 pięciu huzarów zaatakowało Minę w bramie domu, gdzie mieszkał. Ponieważ był bez broni, bronił się tym, co miał pod ręką, drągiem do podpierania bramy, gdy w tym czasie jego ordynans, Louis Gaston, przygotowywał konia, by umożliwić generałowi ucieczkę. W pościgu odebrał ranę w ramię od cięcia szablą, ale udało mu się zbiec i dotrzeć do oddziału. Bezzwłocznie też wyruszył przeciwko Francuzom, uwolnił swoich ludzi, którzy dostali się do niewoli i przez 3/4 godziny walczył z przeciwnikiem osłaniając odwrót swojego oddziału w sile 1000 ludzi i 300 koni. Zdrajca Malcrado wraz z trzema alkaldami i jednym księdzem, którzy brali udział w spisku, zostali następnego dnia rozstrzelani.19


Francisco Espoz Mina



Początkowo liczna partyzantka w Aragonii, znacznie utrudniająca działania armii oblężniczej pod Saragossą, była stopniowo ograniczana i eliminowana przez radykalne działania gen. Sucheta, któremu udało się dzięki mądrej i sprawnej administracji terenów okupowanych pozbawić odziały guerrilli wsparcia ze strony ludności cywilnej. Wiele oddziałów zostało wypartych poza terytorium prowincji łącząc się z innymi dowódcami o ustalonej wcześniej reputacji. Na początku 1809 roku Francuzom zagrażała jeszcze od strony Walencji armia gen. Blake'a, w górach zaś od strony Katalonii działały oddziały partyzanckie pułkownika Pereny i brygadiera Bagieta. Współdziałanie tych sił miało doprowadzić do odebrania Francuzom Saragossy i wyrzucenia ich z terytorium Aragonii. W maju 1809 roku oddział Don Bagieta odniósł spektakularny sukces, biorąc do niewoli 8 kompanii wyborczych Legii Nadwiślańskiej pod Fons nad rzeką Cinca. Stało się to też sygnałem do rozpoczęcia ofensywy przez gen. Blake'a, któremu udało się przełamać obronę Francuzów pod Alcaniz. Dopiero dwie bitwy stoczone na przedpolach Saragossy pod Maria i Belchite odwróciły złą passę gen. Sucheta, a pokonana armia Blake'a została rozproszona i przestała istnieć. Odtąd jedynym wrogiem Francuzów w Aragonii były oddziały guerrilli. Oddziałom tym gen. Suchet wypowiedział bezpardonową wojnę.


Lansjerzy polscy



We wrześniu 1809 roku w Fons został zaatakowany oddział Don Bagieta. Rozproszeni partyzanci znaleźli schronienie w Leridzie, gdzie udało się Don Bagietowi odbudować swój oddział. Wkrótce jednak został ostatecznie rozbity prze gen. Haberta nad rzeką Segre. W walce zginęło 150 partyzantów, 80 dostało się do niewoli wraz ze swoim dowódcą, Don Bagietem, a reszta poszła w rozsypkę20.
W okręgu Calatayud armię francuską niepokoił partyzant Fidel. 10 grudnia 1809 roku oddział ten został zaatakowany przez batalion 2 pułku Legii Nadwiślańskiej i 16 kirasjerów i dwukrotnie rozbity pod Illucea i Clares, co w efekcie zmusiło partyzantów do ucieczki na terytorium Kastylii21.
W czasie, gdy trwały te utarczki, w południowej Aragonii pojawił się silny oddział partyzancki, dowodzony przez wsławionego podczas obrony Saragossy gen. Don Pedro Villacampę. Liczący 4000 piechoty i 300 jazdy będzie szkodził Francuzom na terenie Aragonii do końca wojny. Ponieważ jego siły, w niewielkiej tylko części złożone z byłych wojskowych, mimo wszystko były zbyt małe, by atakować regularną armię, stosował typową dla guerrilli taktykę walki. Wykorzystując górzyste tereny w okolicy Teruel zakładał w trudno dostępnych miejsca swoje warowne obozy, z których dokonywał błyskawicznych wypadów w celu atakowania transportów żywności i wojskowych konwojów ze sprzętem. Jedna z tych górskich siedzib mieściła się w ufortyfikowanym klasztorze Nuestra Seńora de Tremendel koło Orihueli.. W listopadzie 1809 roku gen. Suchet odkomenderował płk. Henrioda z 14 pułkiem piechoty, ośmiu kompaniami 2 pułku Legii Nadwiślańskiej i 13 pułkiem kirasjerów do zdobycia obozu Villacampy. Choć pozycja była niedogodna dla atakujących, gdyż musieli atakować po stromym zboczu góry ufortyfikowany klasztor, udało się atakiem na bagnety zmusić wroga do ucieczki. Wzniecony podczas walki pożar doprowadził do wybuchu nagromadzonego w klasztorze prochu i w ten sposób ta pozycja została ostatecznie dla Villacampy stracona22. Taktyka ucieczki ze straconej pozycji była często stosowanym wybiegiem ze strony partyzantów, zaś rozproszony oddział wkrótce zbierał się na nowo, a poniesione przez Francuzów wysiłki zniszczenia go okazywały się daremne. Oddział Villacampy też wkrótce nie tylko, że się odrodził, ale został wzmocniony przez nowy, zgromadzony w sile około 2000 przez niejakiego Carabojala. Tworzenie nowych oddziałów na terenie Aragonii nie było rzeczą łatwą, gdyż ludność, choć popierała guerrillę, nie była jednak skora do tak daleko idących poświęceń, jak udział w niepewnej walce z wrogiem coraz pewniejszym swego panowania w prowincji. Tym bardziej, że generał a później marszałek Suchet surowo karał wszelkie nadużycia wojska wobec cywilów, a wroga traktował bez nadmiernego okrucieństwa, którego często dopuszczali się sami partyzanci. Henryk Brandt, polski uczestnik opisywanych starć z Villacampą tak przedstawiał tę skomplikowaną sytuację: "Pojedyncze oddziały hiszpańskie, które przebiegały kraj w różnych kierunkach, przeszkadzały nam w rekwizycjach i wywierały względem mieszkańców terroryzm graniczący z okrucieństwem. Żywność, materiał wojenny wszelkiego rodzaju, a nawet ludzi dostarczano pod grozą rozstrzelania przez gerylasów. Wielokrotnie miałem w ręku rozkazy następującej treści: "Młodzi ludzie, mieszkańcy tej wioski, którzy nie stawią się tego a tego dnia, zostaną rozstrzelani"23. Z takiego przymusowego zaciągu musieli tez pochodzić ludzie Carabojala, rozbici przez wyprawę gen. Chłopickiego 30 października 1810 pod Teruel24.


Villacampa



Chcąc skutecznie walczyć z hiszpańskimi partyzantami dowódcy francuscy musieli nauczyć się nowych sposobów walki i nowej taktyki, która wymagała również stosowania tych samych "partyzanckich" metod. Metody te doskonale opanowali piechurzy z Legii Nadwiślańskiej oraz oddzielony od reszty pułku i pozostawiony na terenie Aragonii szwadron ułanów nadwiślańskich dowodzony przez Stanisława Klickiego. Kiedy rozproszony w bitwie o klasztor Nuestra Seńora de Tremendel oddział Villacampy zebrał się ponownie w okolicach Villel, wyruszyła nowa wyprawa przeciwko temu niezniszczalnemu dowódcy. Jak bardzo liczył się z Villacampą gen. Suchet dowodzi siła, jaką oddał do dyspozycji gen. Chłopickiemu: 7 batalionów piechoty z pułku 1 i 2 Legii Nadwiślańskiej oraz 14 i 121 pułku piechoty liniowej, 500 koni ułanów nadwiślańskich i 13 pułku kirasjerów i kilka dział polowych.25 Taktyka Chłopickiego polegała na zaskoczeniu Villacampy. Należało więc ekspedycję podzielić na mniejsze oddziały i wyznaczyć im dokładną marszrutę z oznaczeniem dnia i godziny, kiedy miały się spotkać w jednym miejscu. Aby zmylić przeciwnika rozesłano pogłoskę, że celem stworzonego korpusu wojska jest rekonesans do granic Kastylii, czyli w kierunku przeciwnym do zamierzonego. Dla uprawdopodobnienia tej pogłoski wojsko wyruszyło w tym kierunku i ruchem ukośnym przybliżało się do gór, w których miało dokonać zwrotu dla obrania właściwego kierunku. Oddziały przedniej straży otrzymały rozkazy, by w miejsca spoczynku wojska otaczać silnymi wartami, aby uniemożliwić wydostanie się informatorów, którzy przekazywali zwykle informacje na temat ruchów wojska partyzantom. Czwartego dnia marszu, gdy wyprawa była w punkcie dokonania zamierzonego zwrotu, wojsko otrzymało rozkaz pobrania racji mięsa i gotowania posiłku. Tymczasem straż przednia miała dalej wykonywać ruch w fałszywym kierunku. Pół godziny po wyruszenia awangardy całe wojsko dokonało zwrotu i podążyło w kierunku wroga. Przeprawa wiodła stromymi górami, po wąskich ścieżkach biegnących nad głębokimi przepaściami i trwała przez całą noc, aż do godz. 1 po południu dnia następnego. Po tym czasie gen. Chłopicki wybrał z kompanii woltyżerskich najbardziej wytrwałych ludzi i kazał im zająć miejsce na koniach za kawalerzystami swojej jazdy i poprowadził ten oddział przodem do Teruel, gdzie spodziewał się spotkać Villacampę. Jednocześnie rozkazał pułkownikowi 14 pułku piechoty liniowej poczekać na straż przednią, która poprzedniego dnia ruszyła w fałszywym kierunku i ściągnąć ją do oddziału. Sam ze swą lotną jednostką dotarł do przedmieścia Teruel 30 października, a zastawszy miasto pozbawione obrony przebiegł je napotykając po jego drugiej stronie półkompanię artylerii. Z marszu opanował działa i skierował się ku Alkventozie, pozostawiając w Teruel około 100 ludzi dla eskortowania zdobytych armat. Jego oddział liczył teraz 200 kirasjerów, 50 ułanów polskich i 100 woltyżerów umieszczonych z tyłu na koniach kawalerii. Z tym niewielkim oddziałem udało mus się zaskoczyć i rozbić tylną straż oddziału Carabojala w Alventozie, po czym wrócił do Teruel, gdzie już zgromadziły się wszystkie oddziały jego ekspedycji. Stąd ruszył na spotkanie Villacampy, który oszańcował się na górze Fuento Santa. Po drodze rozbił jego przednie straże pod Villastar i 12 listopada stanął na pozycjach wyjściowych. Hiszpanie nie podejrzewali, by atak mógł nastąpić od frontu, gdyż zbocze góry zostało pod kierunkiem doświadczonego generała inżynierii, Cabrery, obstawione eszelonami piechoty, po bokach zaś było zabezpieczone przez stromą górę z jednej strony i nurty rzeki Guadalaviar z drugiej, dając im wyraźną przewagę w dogodności pozycji obronnej. Mimo to gen. Chłopicki rozpoczął działania, wiedząc, że zdecydowana postawa sprawnie atakującej regularnej armii musi wywrzeć demobilizujące wrażenie na partyzantach złożonych w znacznej części z prostych chłopów. Wojsko atakowało górę w dwóch liniach. Pierwsza, złożona ze 121 pułku piechoty liniowej i kompanii wyborczych 1 pułku piechoty Legii Nadwiślańskiej, dowodzona przez płk. Mileta, atakowała środek pozycji hiszpańskich. Druga linia, dowodzona przez płk. Klickiego, z 2 pułkiem piechoty Legii Nadwiślańskiej, stanowiła wsparcie zasadniczego ataku. Reszta wojska stała w odwodzie, gotowa do użycia w dowolnym kierunku w odpowiednim momencie. Kolumna atakująca została powitana gwałtownym ogniem i zdawało się, że pozycja nie zostanie zdobyta, ale przytomność umysłu gen. Chłopickiego, który osobiście poderwał do ataku wahający się 121 pułk piechoty i brawurowe natarcie Legii Nadwiślańskiej doprowadziły do zdobycia ufortyfikownego szczytu. W walce na bagnety Hiszpanie zostali wreszcie zmuszeni do ucieczki przez most na rzece Guadalaviar, który załamał się pod ciężarem uciekających i wielu z nich utonęło26. Wydawało się, że klęska Villacampy była zupełna, ale już w grudniu jego oddział zebrał się na nowo po Ojos - Negros, gdzie ponownie został rozproszony przez płk. Klickiego siłami 2 batalionów piechoty i 200 kawalerii27. Dopiero teraz został zmuszony do wycofania się do Kastylii i na dłuższy czas przestał zagrażać armii Sucheta. Liczone ilością żołnierzy francuskich wyeliminowanych z działań wojennych sukcesy Villacampy były znaczne. Potyczka pod Fuento Santa kosztowała dywizję Chłopickiego życie 6 oficerów i 200 żołnierzy i podoficerów28, ale armia ponosiła straty niemal codziennie, zarówno w zabitych jak i wziętych do niewoli. Wśród większych sukcesów Villacampy w tym zakresie wymienia się: wzięcie 65 jeńców różnych stopni 26 sierpnia 1809 na moście w Condesa koło el Frasno, 60 jeńców 18 marca 1810 pod Teruel, 4 działa i 260 jeńców pod Alventozą 11 marca 1810, atak na wielki konwój wojskowy 13 maja 1810 pod el Frasno i wzięcie 800 ludzi do niewoli, zabicie 200 ludzi piechoty i 300 konnych w Carińena 16 maja 1810, atak na konwój pod Andorra 6 września 1810 i zabicie 150 ludzi oraz wzięcie do niewoli 240, liczne straty Francuzów w bitwie pod Villel 11 listopada, wzięcie do niewoli 300 ludzi 23 marca 1811 na moście w Auńon nad Tagiem, zabranie do niewoli garnizonu Campillo 8 marca 1812 w liczbie 110 żołnierzy, zagarnięcie 400 jeńców pod Villa de Ateca 22 lutego, a 28 tego samego miesiąca 600 ludzi w mieście Pozodon. Wielki zasługi Villacampy zostały nagrodzone odznaczeniem go 15 maja 1813 orderem wojskowym San Fernando.29


Stroje z terytorium Aragonii i Jaca



Najsilniejsza partyzantka działała na terenie Starej i Nowej Kastylii. Jednak spośród licznych dowódców największą sławą cieszył się Empecinado. Podobnie jak Espoz y Mina wypowiedział wojnę nie tylko Francuzom, ale również renegatom, którzy współpracowali z wrogiem. Jednym z nich był alkald Brihuegi, który wraz z żoną gorliwie pomagał Francuzom w walce z guerrillą. Kiedy pewnego razu w ręce Empecinada wpadły listy adresowane przez żonę alkalda do jednego z dowódców francuskich, wkroczył do miasta i uwięził oboje małżonków. Zanim odesłał aresztowanych zdrajców do Junty, urządził hańbiący żonę alkalda spektakl. Kazał ogolić jej włosy i brwi, wysmarować smołą i obsypać pierzem, a następnie przegnał ją w tym stanie po ulicach. Francuzi nie mogąc poradzić sobie z Empecinadem, również stosując terror, starali się zastraszyć jego towarzyszy. Ośmiu z nich, wziętych do niewoli w górach Guadarrama przybili do drzew. Jedynym skutkiem, jaki odnieśli był odwet i przybicie takiej samej ilości Francuzów do tych samych drzew30. Takie metody działania wywoływały strach, ale i zjednywały mu szacunek u współrodaków i pochwycenie Empecinada bądź w walce, bądź postępem i zdradą okazało się niemożliwym. Gdy jeden z jego ludzi przeszedł na stronę Francuzów i zobowiązał się, że przywiezie im głowę sławnego partyzanta, postawiony w stopniu kapitana na czele kompanii 200 hiszpańskich kawalerzystów w służbie francuskiej, został zabity przez swoich podwładnych, którzy przeszli na stronę Empecinada31.
Pod swoimi rozkazami miał około 10 000 piechoty i 800 koni, co pozwalało mu na przeprowadzanie samodzielnych operacji o charakterze zaczepnym, nie zaniedbywał też żadnej okazji, by szkodzić Francuzom. Działał głównie w Nowej Kastylii w prowincji Guadalajara, staczając regularne bitwy z brygadą gen. Josepha Hugo. Ten doświadczony dowódca, adiutant króla Józefa Bonaparte, wsławiony rozbiciem bandy Fra Diavolo w Abruzzach w 1806 roku, dostał do walki z Empecinadem siły znacznie ustępujące mu zarówno liczbą jak i morale. Jego wojsko w sile 4500 ludzi i 350 koni, złożone z dwóch francuskich pułków cudzoziemskich (Royal - Etrangers i d'Irlande), jednego hiszpańskiego (1-go liniowego) oraz dwóch szwadronów kawalerii (szwoleżerów westwalskich i szaserów hiszpańskich), przy okresowym wsparciu oddziałów 64 i 75 pułku piechoty liniowej, miało trudne zadanie nie tylko bronienia wyznaczonych sobie garnizonów w Brihuega i Siguenza, ale również wysyłania kolumn ruchomych do osłony konwojów z wyposażeniem i amunicją oraz transportów chorych i rannych32. Trudna misja gen. Hugo zasługuje na osobne opracowanie, w tym zaś miejscu wystarczy wymienić najważniejsze potyczki z Empecinadem, od których powodzenia zależało nie tylko bezpieczeństwo Guadalajary, ale i narażonej na ataki stolicy króla Józefa Bonapartego. Rozegrane w ciągu jednego roku na przełomie 1810/1811 bitwy wskazują, jak dziwną była wojna w Hiszpanii, gdzie od niewielkiego korpusu wojska zależały losy całej prowincji: 2 lipca atak Empecinada na Siguenzę, 29 sierpnia bitwa pod Siguenzą, 14 września bitwa pod Cifuentes, 17 października bitwa pod Val-de-Saz, 18 października wycofanie się Empecinada za Tag, 9 grudnia bitwa pod Juquera, 12 grudnia bitwa i zdobycie Cogolludo, 13 - 14 grudnia bitwa pod Jodroque, 23 marca 1811 obrona Auńon, 11 czerwca potyczka w Alaminos, 22 czerwca druga bitwa pod Cifuentes, 30 czerwca bitwa pod d'Atienza, 23 sierpnia druga bitwa pod Cogolludo33.


Sierra Morena



Kiedy w grudniu 1810 roku wojska francuskie przekraczały pasmo gór Sierra Morena, rozbijając kolejne oddziały armii andaluzyjskiej, automatycznie rozszerzył się front "małej wojny", ale wbrew dogodnym możliwościom terenu i przemocy stosowanej przez dowódców okupacyjnej armii, guerrilla nie rozprzestrzeniała się tu z taką gwałtownością jak w innych prowincjach. Andaluzja wydawała się wyczerpana ofiarą krwi, jaką złożyła w początkowej fazie wojny i tyko górale z Gór Ronda zbrojnie przeciwstawiali się francuskiemu panowaniu. Ze względu na zawziętość, z jaką atakowali wroga nazywani byli "leśnymi muchami" 34, przykładowo w ciągu 2 lat jedna wioska była przez nich atakowana 50 razy35. Doskonale radzili sobie w dzikich ostępach górskich, gdzie potrafili nawet wykorzystać artylerię przenoszoną przez muły w stanie zdemontowanym i ustawianą tam, gdzie było to koniecznym. Najczęściej pojawiające się nazwiska przywódców to Laque i Valdibia, ich tez działania wywołały falę represji zarządzonych przez dowodzącego na tym terenie gen. Sebastianiego. Los schwytanych powstańców przedstawił w swoim wspomnieniu jeden z żołnierzy polskiej dywizji Księstwa Warszawskiego: "Nie oszczędzaliśmy ich bynajmniej, wieszając codziennie 7 lub 8 na balkonach w Maladze lub innych miastach. Bez względu na to, kto on był, każdy schwytany z bronią w ręku, natychmiast został powieszonym na balkonie bez sądu. Nie było dnia, aby nie odbywały się w Maladze podobnego rodzaju egzekucje wśród wesołych okrzyków i muzyce, lecz to nie odstraszało bandytów"36. Stosowane represje nie tylko nie uśmierzały buntu, ale wręcz go potęgowały, tak że rosnąca stopniowo nienawiść do wrogów przybierała wreszcie postać totalnego fanatycznego oporu. Jednym z przełomowych momentów było w tym względzie skazanie na śmierć kapitana Vincento Moreno, walczącego w oddziale górali Ronda. Kiedy stał pod szubienicą, zaoferowano mu łaskę za przejście na stronę francuską, a kiedy odmówił, przyprowadzono jego żonę i czworo dzieci, żeby zobaczyć, czy ich błaganie wpłynie na zmianę decyzji. Moreno nakazał żonie zachowanie spokoju, a synom, by zapamiętali przykład, jaki za chwilę da, ginąc za ojczyznę i by służyli krajowi tak jak on, honorowo i wiernie do końca37. Śmierć kapitana Moreno wywołała publiczne wystąpienia Hiszpanów, a jego przyjaciel, członek kortezów Jaen wydał rozkaz rozstrzelania 70 francuskich jeńców w Marbelli38. Eskalacja przemocy doprowadziła do sytuacji, że ludzie pracujący na polach i w ogrodach zawsze mieli pod ręką broń i strzelali do Francuzów pojawiających się w ich zasięgu. Również mali chłopcy, którzy nie mogli jeszcze pójść do oddziałów guerrilli, organizowali zasadzki, a kobiety się rozglądały i dawały sygnał do rozpoczęcia rzezi39. Jak pisał jeden z polskich uczestników wojny hiszpańskiej "to rozpacz podała Andaluzji oręż do ręki. Nic już jej mieszkańcy nie mieli do stracenia, oprócz życia..."40 W ten sposób "mała wojna" przeradzała się w wojnę totalną, gdzie odpowiedzią na akcje powstańców była szubienica i pacyfikowanie wsi i miasteczek, a zapalczywość obu stron "wojnę zmieniała na zbójeckie potyczki, żołnierz wyłamywał się z posłuszeństwa, a straciwszy szlachetne uczucia, stać się musiał rabusiem i gwałcicielem. Obrócono w perzynę kraje najpiękniejsze, a armia, przed którą wszystko drżało, sama się w końcu zniszczyła".41


Ronda



Bezpardonowa walka z obu stron i wojenne rozprzężenie rodziły również takie wynaturzenia, jak prowadzenie na własną rękę zbrodniczej działalności pod pozorem guerrilli przez degeneratów w rodzaju José Pazdrueli, madryckiego aktora, działającego w mieście Ladrada w Estremadurze. Wraz z żoną, Maria Josefą Garcia della Valle organizował zabójstwa ludzi bezpodstawnie oskarżanych przez niego o zdradę. Ofiary były nocą uprowadzane do lasu, gdzie czekały już wykopane groby, i zabijane przez podcięcie gardła lub zastrzelenie. W ciągu trzech miesięcy swojej zbrodniczej działalności zgładzili przeszło 60 ludzi, zagarniając ich majątek. Ponieśli w końcu zasłużoną karę. Pochwyceni przez żołnierzy Castaniosa, zostali osadzeni w więzieniu w Vallencia de Alcantara i osądzeni. W publicznej egzekucji on został powieszony, a jego ciało poćwiartowano, ona zaś została uduszona garottą42. W późniejszym okresie z podobnymi przypadkami bandytyzmu walczyli dowódcy guerrilli, gdyż zależało im na zachowaniu wyłącznie patriotycznego i narodowego charakteru prowadzonej wojny. Dowódcą, który na terenie Estremadury dbał o to w szczególności, był generał Francisco Ballesteros.
Współdziałając z armią angielską wielokrotnie jednoczył wokół siebie luźne oddziały powstańcze, które wykorzystywane były w działaniach operacyjnych w południowej Hiszpanii. Bezpośrednio pod jego rozkazami znajdowało się 6000 dobrze uzbrojonego wojska, gdyż Anglicy dbali o to, by sprzyjające im oddziały hiszpańskich patriotów dozbrajać muszkietami używanymi przez ich armię. Wojsko Ballesterosa brało udział m. in. w obronie Gibraltaru i Badajoz. Jednym z dowódców guerilli, który współdział z Ballesterosem, był Don Torribio Bustamente, używający pseudonimu Carracol. Jego historia to typowy przykład, jak osobiste tragiczne doświadczenia kształtowały bezwzględne charaktery wielu partyzanckich dowódców. W czasach pokoju był zarządcą poczty w Medina del Rio Seco. Kiedy podczas bitwy pod tym miastem 14 lipca 1808 została zamordowana jego żona i syn, poświęcił swoje życie zemście na Francuzach. Pogarda śmierci czyniła z niego nieustraszonego przywódcę, którego imię budziło grozę wśród wrogów. Poległ w górach Miravette.43 Podobnym przykładem, kiedy nienawiść do wroga budziła w prostych ludziach mordercze instynkty, była historia partyzanta El Chaleco. Jako Francisco Abad Moreno rozpoczynał karierę w armii jako zwykły żołnierz, później założył własny oddział powstańców. Jego pierwszą misją, która miała mu zapewnić rozgłos, było zabicie francuskiego kuriera i jego eskorty, po czym udał się do Marques Villafranca w Murcji i zaprezentował swoją zdobycz w postaci uszu 13 Francuzów. Słynął z wyjątkowego okrucieństwa i mówiono o nim, że swoim wrogom "okazywał tyle litości, na ile wyglądał i oczekiwał od nich tylko tyle ile sam okazywał".44


Stroje z okolic Sewilli



Przedstawione w tym artykule fakty to rodzaj impresji na temat zjawiska nazywanego guerrillą - małą wojną, zjawiska, którego nazwa zawiera w sobie paradoks i może być myląca. Nie potrafię określić skali tego zjawiska, liczonej ilością wziętych do niewoli i poległych żołnierzy wielonarodowej armii napoleońskiej działającej w latach 1808 - 1814 za Pirenejami, ale jestem pewien, że były to liczby niemałe. Jeden tylko Francisco Espoz y Mina przypisywał sobie liczbę 40000 wyeliminowanych z walki wrogów przy stratach własnych określanych na 5000.45 Jeżeli nawet sławny hiszpański partyzant przesadził w przypisywaniu sobie zasług, to biorąc pod uwagę czas trwania działań wojennych oraz ich intensywność, której nie można zaprzeczyć, przeczuwana statystyka może budzić grozę, tak jak budziła grozę ta wojna, opowiadana we wspomnieniach jej uczestników i przedstawiona w sławnych rycinach Goyi. Myląca jest również perspektywa, z której spoglądamy na wydarzenia wojny hiszpańskiej. Dla nas jest to perspektywa żołnierzy Napoleona, wśród których znajdowali się nasi rodacy porwani geniuszem Cesarza, szukający w dalekich krajach drogi do ojczyzny, oddani jego sprawie i wierni przysięgom żołnierskim. Dla nich "gerylasi" byli po prostu bandytami i tak ich też często określali, najpierw w swoich raportach, a później we wspomnieniach, a w bezpardonowej walce rzadko zastanawiali się nad patriotycznym sensem ich walki. Dla napoleońskich żołnierzy hiszpańscy partyzanci to zbuntowani chłopi podjudzeni do walki przez księży i monarchistów spod znaku Ferdynanda VII, to motłoch, z którym walka nie przysparza chwały. To rzeczywiście "mała wojna" bez wielkich pól bitewnych, zdobytych fortec i jeńców wojennych, których ilość zwykle określała skalę zwycięstwa. To wojna bez sztandarów, które na rozkaz Napoleona miały pozostawać w zakładach pułkowych, by nie narażać ich na utratę w partyzanckich potyczkach. I tu też jest paradoks, bo dla Francuzów ta wojna z wyżej przedstawionych powodów rzeczywiście była "małą wojną", choć nie oni wymyślili tę nazwę na określenie działań wojennych w Hiszpanii. Inaczej rzecz się ma z Hiszpanami. Ich "mała wojna" to wojna z potężnym przeciwnikiem, to wojna o wszystko, o suwerenność, religię, godność i honor. To wojna wyzwoleńcza narodu, który w ogniu wydarzeń zdobywał swoją tożsamość - to guerra de la independencia.

PRZYPISY:

1. M. S. Foy, Geschichte des Kriegs auf der pyrenaischen Halb-Insel unter Napoleon, Leipzig 1828, t.3, s. 272.

2. ibidem, s. 276.

3. ibidem, s. 276.

4. R. Southey, History of the Peninsular War, London 1837, t. 5, s. 62.

5. S. Broekere, Pamiętniki z wojny hiszpańskiej, Warszawa 1877, s. 155.

6. R. Southey, op. cit., s. 63.

7. ibidem, s. 64.

8. J. Belmas, Journaux des siegés faits ou soutenus par les françois dans la péninsule, de 1807 á 1814, Paris 1836-1837, t. 1, s. 148 - 149.

9. R. Southey, op. cit., s. 66.

10. ibidem, s. 66.

11. ibidem, s. 68.

12. A. Hugo, France militaire. Histoire des armées françaises de terre et de mer de 1792 á 1837, Paris 1838, t. 4, s. 313.

13. S. Kirkor, Legia Nadwiślańska 1808 - 1814, Londyn 1981, s. 137.

14. S. Kirkor, Polacy w niewoli angielskiej w latach 1803 - 1814, Kraków 1981, s. 98 - 99.

15. France militaire. op. cit., s. 314.

16. ibidem, s. 314 - 315.

17. ibidem, s. 314.

18. ibidem, s. 315.

19. Ibidem.

20. S. Kirkor, Legia Nadwiślańska 1808 - 1814, Londyn 1981, s. 92.

21. ibidem, s. 97.

22. ibidem, s. 96 - 97.

23. H. Brandt, Moja służba w Legii Nadwiślańskiej, Gdynia 2002, s. 45.

24. S. Kirkor, op. cit., s. 120.

25. R. Załuski, Chłopicki w Hiszpanii, [w:] "Czas". Dodatek miesięczny, 1857, s. 603.

26. ibidem, s. 607 - 609.

27. S. Kirkor, op. cit., s. 123.

28. R. Załuski, op. cit., s. 608.

29. D. Nicomedes Pastor Diaz, Galeria de Espanoles celebres contemporaneos, o bigrafias y retratos de todos los personages distinquidos de nustros dias en las ciencias, en la poetica, en las armas, en las letras, y en las artes, Madrid 1846, t. IX, s. 9 - 14.

30. ibidem, s. 58.

31. ibidem.

32. France Militaire. op. cit, s. 296.

33. ibidem.

34. R. Southey, op. cit., s. 49.

35. ibidem, s. 49.

36. S. Broekere, Pamiętniki z wojny hiszpańskiej 1808 - 1814, Warszawa 1877, s. 104.

37. R. Southey, op. cit., s. 50.

38. ibidem, s. 50.

39. R. Southey, op. cit., s. 51.

40. Wspomnienie ułana pułku pierwszego Legii Nadwiślańskiej o kampaniach lat 1807 - 1814, [w:] "Biblioteka Warszawska" 1908.

41. ibidem.

42. R. Southey, op. cit., s. 56.

43. ibidem, s. 48.

44. ibidem, s. 52.

45. France militaire. op. cit., s. 315.

BIBLIOGRAFIA:

J. Belmas, Journaux des siegés faits ou soutenus par les françois dans la péninsule, de 1807 á 1814, Paris 1836-1837, t. 2.

H. Brandt, Moja służba w Legii Nadwiślańskiej, Gdynia 2002.

S. Broekere, Pamiętniki z wojny hiszpańskiej, Warszawa 1877.

A. Hugo, France militaire. Histoire des armées françaises de terre et de mer de 1792 á 1837, Paris 1838, t. 4.

J. Hugo, Memoires, Paris 1823.

S. Kirkor, Legia Nadwiślańska 1808 - 1814, Londyn 1981.

S. Kirkor, Polacy w niewoli angielskiej w latach 1803 - 1814, Kraków 1981.

D. Nicomedes Pastor Diaz, Galeria de Espańoles celebres contemporaneos, o bigrafias y retratos de todos los personages distinquidos de nustros dias en las ciencias, en la poetica, en las armas, en las letras, y en las artes, Madrid 1846, t. IX.

R. Southey, History of the Peninsular War, London 1837, t. 5.

Wspomnienie ułana pułku pierwszego Legii Nadwiślańskiej o kampaniach lat 1807 - 1814, [w:] "Biblioteka Warszawska" 1908.

R. Załuski, Chłopicki w Hiszpanii, [w:] "Czas". Dodatek miesięczny, 1857.

Opracował: Zenobi