Nasza księgarnia

Jeńcy Wielkiej Armii w Namysłowie

Posted in Pamiątki napoleońskie w Polsce

HISTORYCZNE KONTEKSTY


Starsi Czytelnicy "Gazety Ziemi Namysłowskiej" pamiętają z pewnością artykuł z 1997 r. "Tajemnica Piaskowego Wzgórza", który w numerze 3 szerzej komentował masowy pochówek 1800 żołnierzy napoleońskich z 1813 r. W tekście tym udało się precyzyjnie określić lokalizację Francuskiej Góry, którą wcześniej nazywano Piaskowym Wzgórzem. Jej centrum to barokowa kaplica Św. Trójcy - kościółek naprzeciwko Szpitala Powiatowego przy ul. Oleśnickiej. Dzisiaj tę rekonstruowaną niegdyś drobiazgowo lokalizację potwierdza internetowa wersja ręcznie napisanej namysłowskiej "Kroniki Koschnego", którą po 1945 r. Niemcy wywieźli z Namysłowa. Korzystał z tego źródła pastor Liebich i w tej rodzinnej kronice namysłowskiej, którą w 1819 za 10 marnych talarów odkupiła nominowana przez urzędników króla Prus Rada Miejska, znajdujemy już jednoznaczny - co do usytuowania masowych grobów w przestrzeni miasta - zapis:

Es sind auch hier an 2000 Mann am hitzigen Nervenfieber (=Typhus) gestorben, die Theils in der Kieferheide auf dem Sandberge bei der Dreifaltigkeitskirche und auf der Fleischerwiese begraben wurden.


Tak więc po latach z satysfakcją mogę potwierdzić, że zbiorowe mogiły zostały wykopane na polanie sosnowej(Kieferheide) Piaskowej Góry(Sandberge) w pobliżu-obok(bei) kaplicy św. Trójcy (Dreifaltigkeitskirche) i na Łące Rzeźniczej (Fleischerwiese). Koszny podaje tylko większą od Liebicha liczbę ofiar epidemii - ale może jest w swoim opisie bardziej precyzyjny?

Kronika miasta Namysłowa pastora W. Liebicha podaje jeszcze jeden lakoniczny, ale jak się okazuje sensacyjny zapis z czasów napoleońskich: "8 września 1813 r. dotarła do Namysłowa kolumna jeńców (1000 szeregowców i 22 oficerów)", czyli "wzięta do niewoli pod Lwówkiem 29 sierpnia dywizja gen. Puthoda".

Kliknij
Kliknij aby powiększyć

Mapa Francuskiej Góry

Trzeba jednak dodać, że nim jednak dywizja gen. Puthoda przeżyła swoją klęskę i została uwięziona w Namysłowie, przeszła bohaterski szlak bojowy. Błyskotliwe wygrane Napoleona pod Lützen i Budziszynem odmieniły bieg wojny. Wydawało się, że Wielka Armia otrząsnęła się z klęski w kampanii rosyjskiej, a losy Europy i Księstwa Warszawskiego zmieniły się na korzyść Polaków. W takiej sytuacji, po odwrocie ocalałych wojsk do Saksonii, Napoleon opanował sytuację na Zachodzie oraz w Paryżu i ponownie rozpoczął marsz na Śląsk. 30 maja odblokowano oblężoną twierdzę Głogów, a już 1 czerwca 1813 r. Wrocław ponownie został zdobyty przez Francuzów i ich sojuszników. Byli wśród nich żołnierze 3 Pułku Cudzoziemskiego wchodzącego w skład uwięzionej później 8 września w Namysłowie 17 Dywizji gen. Puthoda.

Kliknij
Kliknij aby powiększyć

Francuska Góra - 1968 r.

 

SZLAK BOJOWY 17 DYWIZJI PUTHOD W 1813 r.


To bataliony tej dywizji 31 maja brawurowym atakiem zdobyły most i przyczółek na Ślęzy pod wrocławskimi Żernikami i otworzyły pozostałym oddziałom drogę do stolicy Śląska. Później, po zerwanie rozejmu w Pielaszkowicach, stoczyła ona krwawe boje pod Lwówkiem Śląskim (21 sierpnia), a tam ich towarzyszami broni byli polscy ułani i szwoleżerowie tworzący tego dnia aktywnie włączającą się do walk Gwardię Napoleona. Pod Lwówkiem Śl. stanęły naprzeciw siebie "Armia Bobru"(50 tys.) - wzmocniona tego dnia gwardyjską kawalerią i geniuszem dowódczym Napoleona - oraz prusko-rosyjska "Armia Śląska" (80tys.), którą dowodził marszałek Blücher. Niespodziewany kontratak cesarza na szykujące się do natarcia wojska pruskie i rosyjskie zakończył się zwycięstwem Napoleona, ale ta wygrana została okupiona ciężkimi stratami. Największe z nich poniósł 1 i 3 Batalion Irlandzki 3 Pułku Cudzoziemskiego dowodzonego przez pułkownika Williama Lawlesa, który w tej bitwie stracił nogę. Te dwa wspomniane pułki współtworzyły sześcioliniowy ruchomy czworobok Brygady gen. Vachot, który wielokrotnie odpierał rosyjsko-pruskie szarże kawaleryjskie. Niezłomni Irlandczycy po każdym ataku zwierali szyk i zadawali nieprzyjacielowi ciężkie straty, a potem, mimo zluzowania ich i odesłania do pobliskiego lasu, prowadzili ochotniczo ogień do szarżujących kawalerzystów przeciwnika. Jak wspominają irlandzcy legioniści, w tych starciach 300 z nich zostało ciężko rannych lub zabitych.
Wspomniana już I Brygada 17 dywizji Puthod poniosła następne ciężkie straty już 23 sierpnia w bitwie o Wilczą Górę pod Złotoryją. Dowodząc z centrum czworoboku, zginął jej dowódca - Kawaler Legii Honorowej, gen. Martial Vachot, a razem z nim 400 jego żołnierzy.
Po tych dwóch bitwach 11 Irlandczyków zostało odznaczonych Orderem Legii Honorowej.
Przesycona duchem militaryzmu pruskiego niemiecka ikonografia i historiografia czasów napoleońskich na Śląsku przedstawia żołnierzy Wielkiej Armii jako nieokrzesanych dziku-sów. Tymczasem wspomnienia oficerów 17 Dywizji prezentują chyba bliższy prawdy obraz codziennego życia wojskowego. Po zdobyciu Wrocławia zawarto rozejm w Pielaszkowicach. Żołnierze Puthoda, którzy bez wsparcia artylerii i jazdy zdobyli strategiczny most i przyczółek na Ślęzy, zostali wycofani z linii frontu. 7 czerwca 1813 r. dotarli do założonego wcześniej obozu wojskowego w Nowej Wsi Grodziskiej k. Złotoryi. Nim znowu trafili w bitewne piekło, spędzili na biwaku w malowniczej scenerii Gór Kaczawskich ponad miesiąc swojego życia. Na podstawie zapisków żołnierzy z różnych dywizji "Armii Bobru" można pokusić się o pisarską rekonstrukcję tego wojskowego miasteczka. Obóz pod Złotoryją tworzyło 600 "domków" dla 2560 żołnierzy. Baraki z desek przypominające kształtem najprostszy namiot były pokryte strzechą. Ustawiono je w trzech wytyczonych idealnie osiach. Miasteczko wojskowe miało trzy długie i szerokie aleje. Nawierzchnia wszystkich ulic, uliczek przecznic i chodników była perfekcyjnie wyrównana, a na skrzyżowaniach dróg sadzono kwietne klomby i rabaty. Ponadto domek dowódcy każdego oddziału zdobił proporzec. Żołnierze Puthoda byli katolikami i chrześcijanami, dlatego też w jednym ze skrzydeł obozu mieścił się polowy ołtarz. Cały czas honorową wartę trzymali przy nim żołnierze, bo pewnie znajdowały się tam naczynia liturgiczne, Przenajświętszy Sakrament i wizerunek Matki Boskiej, być może Piekarskiej, bo powinna ona być znana i Ślązakom, i Irlandczykom, ale o tym wspomnimy później. Tymczasem szybko skończyły się wojskowe wakacje. Dla żołnierzy Puthoda będą to ostatnie szczęśliwe chwile życia.

TRAGEDIA NAD BOBREM


29 sierpnia 1813 r. pod Płakowicami k. Lwówka Śl. zabrakło jednak Napoleona i jego Gwardii - w tym czasie po zwycięskiej bitwie pod Dreznem(26-27 sierpnia) jego wojska broniły Saksonii, bo do koalicji antynapoleońskiej przystąpiła agresywnie również Austria. 17 Dywizja gen. Puthoda została okrążona przez Rosjan ( brak obiecanej przeprawy mostowej i dziwne zaniechania i pomyłki sztabowe V Korpusu) i zepchnięta wskutek szarż kawalerii oraz dwóch natarć jegrów rosyjskich do wezbranych w czasie powodzi nurtów Bobru. Po tej bitwie z Rosjanami - w działaniach pod Lwówkiem Śląskim brał udział tylko jeden pułk pruskiej kawalerii - do niewoli dostało się 100 wyższych oficerów, a ok. 3000 żołnierzy dywizji Puthoda zginęło w walce, zostało pojmanych lub utopiło się w szalonych tego dnia nurtach Bobru. Sam gen. Jacques Puthod zachował się podczas walk bohatersko. Dwukrotnie stawał na czele załamujących się szyków 146 pułku piechoty i z czapką generalską na szabli prowadził wiernych i niezłomnych weteranów do kontrataku na wroga.
W czasie walk pod Lwówkiem Śląskim szczególnie ciężkie straty poniósł ponownie 3 Pułk Cudzoziemski. Po ośmiu miesiącach walki z dwutysięcznej jednostki bojowej ocalało zaledwie 117 żołnierzy. Wśród nich znalazł się jego późniejszy dowódca płk Hugh Ware, który z orłem jednostki pokonał w czasie powodzi nurt wzburzonego podczas powodzi Bobru.
O tych mało znanych epizodach napoleońskich - ważnych również dla historii naszego miasta - możemy się dowiedzieć z wielce interesującej publikacji Mariusza Olczaka "Kampania 1813. Śląsk i Łużyce" Z tej pozycji wybrano najważniejsze informacje o losach tej więzionej w Namysłowie znanej napoleonistom formacji wojskowej.
Jako ciekawostkę można za przypisem Mariusza Olczaka przytoczyć również fakt, że trofea wojenne zdobyte na 17 Dywizji Puthoda pod Płakowicami nad Bobrem zostały wywiezione do Rosji i dziś oglądać je można w Muzeum Bitwy pod Borodino w Możajsku.
Irlandczyków, Ślązaków(3 Pułk Cudzoziemski), ocalałych Francuzów z 134,146,147,148 Pułku Piechoty Liniowej i maruderów "Armii Bobru" doprowadzono 2 września do Strzegomia. Prawdopodobnie gen. Puthod został internowany w Nysie, a jego żołnierze po sześciu dniach dotarli do filii obozu nyskiego, który mieścił się w Namysłowie.

FRANCUSKO-POLSKO-IRLANDZKIE BRATERSTWO BRONI


Wśród dowódców 3 Pułku Irlandzkiego, po 1811 r. Cudzoziemskiego, wymienia się m. in. majora Gołaszewskiego. Jak podają uczestnicy forum dyskusyjnego witryny internetowej www.napoleon.org.pl, najliczniejszą grupę narodową - wskutek strat Irlandczyków w walkach - stanowili Polacy, którzy ochotniczo zgłaszali się do służby wojskowej u boku Napoleona po klęskach Prus w bitwach pod Auerstaedt i Jeną. Najczęściej też byli jeńcami, bo wcześniej przymusowo wcielono ich do wojska pruskiego.

Skąd na Śląsku, a potem w niewoli w Namysłowie wzięli się Irlandczycy?
W 1798 r., po upadku Powstania Irlandzkiego, król Anglii Jerzy III podpisał z królem Fryderykiem Wilhelmem III cyniczne porozumienie, na mocy którego 500 rosłych i silnych Irlandczyków zostało zesłanych do pracy przymusowej w kopalniach śląskich, po czym w okresie wojny Prus z Francją siłą wcielono ich, obok Ślązaków, do armii walczącej przeciw Napoleonowi.
To prawdopodobnie Ci niepokorni Irlandczycy i Ślązacy dołączą do powstania wywołanego przez huzarów polskich ks. Jana Nepomucena Sułkowskiego w Tarnowskich Górach w styczniu 1807 r., które zakończy się zdobyciem najnowocześniej na kontynencie kopalni galmanu, porwaniem landrata grafa Henckla Donnersmarcka i uprowadzeniem go do Twierdzy Jasnogórskiej.

MAŁE POWSTANIE ŚLĄSKIE 1807?


O tej dywersyjnej wyprawie wspomina pobocznie w "Skarbie Donnersmarcków" - w krótkim rozdziale III - Wilhelm Szewczyk. W nocy z 8 na 9 stycznia 1807 powstańcy polscy z francuskimi bagnetami na karabinach bez problemu zajęli Tarnowskie Góry. W mieście do-szło do stawiania barykad i walk ulicznych. A do poważniejszego starcia w pobliskiej wsi Repty Śląskie. Pruski radca wojenny von Below uciekł z Tarnowskich Gór, a żołnierze Jana Nepomucena Sułkowskiego zabrali do twierdzy w Częstochowie jako zakładnika starostę (landrata) bytomsko-tarnogórskiego Karola Trougotta von Henckla Donnersmarcka. Podobne działania dywersyjno-powstańcze podjęto w Mysłowicach oraz Gliwicach. Doprowadziły one do masowych ucieczek Ślązaków z szeregów armii pruskiej. Z pewnością do aktów dezercji i sabotażu, do jakich doszło w 1807 r. na całym terenie Śląska, namawiali ich służący w pruskich garnizonach śląskich twierdz Wielkopolanie i Mazowszanie - poddani króla Prus z I,II i III Rozbioru Polski.

W tej akcji dywersyjno-sabotażowej chodziło najpewniej o przejęcie kontroli nad najnowocześniejszą w Europie kontynentalnej kopalnią galmanu w Tarnowskich Górach, w której już w 1788 r. r. uruchomiono kopalnianą pompę wodną napędzaną silnikiem parowym. Maszynę górniczą dostarczono drogą morską i Odrą z Walii. Wyprodukowana przez firmę Watt-Boulton maszyna kosztowała 15 tys. talarów, a w kopalni "Fryderyk" w Tarnowskich Górach już w 1806 r. pracowało sześć takich pomp, które umożliwiały eksploatację głębokich pokładów drogocennej rudy srebra i ołowiu - niezbędnej do prowadzenia wojny. Czy była to była akcja w stylu pułkownika Polko? Domniemywać można, że działający jednak bez porozumienia z Hieronimem Bonaparte - królem Westfalii i młodszym bratem Napoleona - ks. Jan Nepomucen Sułkowski z żołnierzami swojego oddziału zabezpieczał kopalnię przed zniszczeniem pomp lub wywiezieniem ich w głąb Prus lub do Austrii. Chodziło o przejęcie strzeżonych angielskim patentem i sankcjami gospodarczymi technologii i wzorów maszyn, które nie po-winny były się dostać w ręce Francuzów, Saksończyków i Polaków. Radca górniczy - czyli generalny inspektor górnictwa górnośląskiego Fryderyka Wilhelma III - August Boscamp zdołał na przykład zwieść Sułkowskiego i wywieźć do twierdzy w Koźlu całą kasę prusko-królewską - pomagali mu w tym ludzie Donnesmarcka ze Świerklańca. Za co po wkroczeniu Francuzów został zdymisjonowany i odesłany do Wrocławia. Jego miejsce zajął radca górniczy von Mielęcki, który był bardziej lojalny wobec Napoleona i sympatyzował z Polakami. Po pokoju w Tylży(1807) wszystko wróciło do normy, August Boscamp Lasopolski - znany śląski mason i syn carskiego agenta i zdrajcy, który został powieszony przez lud Warszawy w czasie insurekcji kościuszkowskiej, wrócił do Tarnowskich Gór, a von Mięlecki wskutek intryg został zdymisjonowany. Paweł Antoni Sułkowski - o którym wspomnimy później - jak większość wyszkolonych we Wrocławiu żołnierzy-powstańców, zostanie wysłany do Hiszpanii, a Jan Nepomucen Sułkowski stanie się nawet w oczach ks. Hieronima Bonapartego polskim malwersantem, warchołem i renegatem.

Czy Sułkowski lub działający na tych terenach podjazd por. Trembeckiego mógł uwolnić więzionych przy kopalniach lub służących już w pruskiej armii śląskich Irlandczyków?

Parafialne zapisy kronikarskie i legendarne ustne przekazy z okolic Tarnowskich Gór wymieniają wśród wodzów powstania jeszcze jednego księcia Sułkowskiego - późniejszego generała i ostatniego wodza Polaków wiernego Napoleonowi, Pawła Antoniego Sułkowskiego. Kuzyn Jana Nepomucena i również prawnuk Augusta II Mocnego dowodził w lutym i marcu 1807 r. pułkami piechoty zdobywającymi Kołobrzeg i Gdańsk, ale na początku stycznia jako Wielkopolanin mógł prowadzić podobne do krewnego działania dywersyjne - wszak był również świetnym kawalerzystą. Czy możliwe jest, że już za Napoleona dochodziło do ścisłych sojuszów Wielkopolan i Ślązaków wymierzonych w Prusaków? Cesarz niezwykle cenił sobie jeszcze jednego Sułkowskiego - słynnego adiutanta Napoleona - Józefa, przyrodniego kuzyna Jana Nepomucena i Pawła Antoniego. Nie był co prawda prawnukiem Augusta II Mocnego, ale wszyscy trzej kuzyni mieli wspólną prababkę - Elżbietę Szalewską. Takie więzy krwi i zasług oraz tradycja straceńców tworzą najlepszych kandydatów do zadań specjalnych.

Antypruskie nastroje robotników w hutach i kopalniach Bytomia i Tarnowskich Gór oraz chłopów w okolicznych wsiach były wyjątkowo silne - już w 1798 doszło tu do buntu, po którym świerklaniecki Donnersmarck wypędził z Rudnych Piekar 24 polskie rodziny górnicze. To właśnie w to najnowocześniejsze zagłębie pruskie powinni być również kierowani zesłani do prac w kopalniach śląskich przez Jerzego III irlandzcy powstańcy z 1798 r. Skoro trafiały tu brytyjskie technologie, w ślad za nim przybywać musieli inżynierowie i technicy, którym łatwiej było porozumieć się z Irlandczykami niż z Polakami. Data tego bunt zbiega się z czasem zesłania ich na Śląsk. Choć nie ma bezpośrednich dowodów w znanych mi historycznych opracowaniach i źródłach, to jednak tak należy kojarzyć te historyczne fakty.

Drugi nowoczesny pruski zbrojeniowy ośrodek hutniczy zbudowano w Ozimku. To właśnie z Tarnowskich Gór i Kamienia Wielkiego dostarczano do wielkiego pieca późniejszej Huty Małapanew wysokiej jakości rudę żelaza. W tej opolskiej hucie również zastosowano najnowocześniejsze na kontynencie angielskie nowinki technologiczne - koks do wytopu stali-(1789), miechy cylindryczne napędzane maszynami parowymi(1791). To właśnie stal i angielska technologia z Ozimka ostatecznie przesądziła o upadku I Rzeczypospolitej i zajęciu Warszawy przez Prusaków. Czy wiedział o tym ks. Jan Nepomucen Sułkowki - dawny pan Bielska, dziedzic Słupna z Trójkąta Trzech Cesarzy koło Mysłowic, któremu włości odebrali Niemcy? Jego francuscy, niemieccy, a nawet polscy "antyhagiografowie" wystawiają mu zdecydowanie negatywna opinię. Czynią z niego awanturnika i karierowicza, który dla awansu gotowy był nawet przyprowadzić do łoża Napoleona swoją piękną żonę, Ludwikę z domu Lariss. Książe nie był z pewnością głupcem - wszak był prawnukiem Augusta II Mocnego. Władcy, który tak jak August III Sas, często bywał w Tarnowskich Górach i dbał o tarnowskich gwarków. Te negatywne opinie nie są przypadkowe. One służyły interesom Prus, reanimowanym po Tylży przez Rosjan, i racjonalnym aż do bólu elitom francuskim, bo ich reprezentanci na razie byli silniejszymi i pewniejszymi sojusznikami Napoleona niż Polacy i Saksończycy.

17 DYWIZJA PUTHOD W NAMYSŁOWIE


Niestety źródła namysłowskie nie podają dalszych losów 17 Dywizji . Wiemy, że generał Puthod powrócił do Francji z Węgier już w czerwcu 1814 r. Natomiast jego adiutant, bohater spod Płakowic k. Lwówka Śląskiego, który dwukrotnie przepłynął wpław wezbrany pod-czas powodzi Bóbr, by nawiązać kontakt ze sztabem V Korpusu i zdać relacje z tragizmu położenia, Irlandczyk, kapitan James Perry, był przez rok więziony w obozie jenieckim na Śląsku. Po 192 latach o tym fakcie przypomni potomek bohaterskiego Irlandczyka, Duncan van Rieyswoud, Australijczyk irlandzkiego pochodzenia, który będzie poszukiwał informacji o napoleońskim losie swego przodka i historiografa gotowego opracować nienapisaną jeszcze historię Legionu Irlandzkiego, w którym służyli również gwarkowie z Tarnowskich Gór i inni zbuntowani Ślązacy.

Jesienią 1813 r. uwięziono ich w kościele i klasztorze św. Franciszka w Namysłowie - część z nich umieszczono w sąsiedniej ujeżdżalni koszar. W zsekularyzowanym w 1810 r. kompleksie klasztornym mieścił się w czasie wojen napoleońskich wojskowy lazaret, tym-czasowy magazyn i arsenał wojenny, a później, zgodnie z niezbyt chlubną tradycją, w kościele zlokalizowano więzienie miejskie.


Kościół i klasztor św. Franciszka w Namysłowie

 


Kościół i klasztor św. Franciszka w Namysłowie

Namysłowski zamek należał wówczas do Zakonu Krzyżackiego NMP. Po zdobyciu Namysłowa przez Prusaków w 1741 r. niejasny jednak był status tej resztki twierdzy austriackiej. Krzyżakom, którzy utworzyli tu komandorię, sprzedał go tanio w 1703 r. cesarz Le-opold I, właściwy budowniczy gmachu głównego Uniwersytetu Wrocławskiego i murów Ossolineum - ten, któremu z odsieczą wiedeńską szedł Jan III Sobieski. Kiedy w 1791 r. miasto odwiedzał Fryderyk Wilhelm II i arcyksiąże Ludwik Wirtemberski, słynny zdrajca Polaków, nie zostali oni wpuszczeni w mury zamku, choć wtedy zamek był wyremontowaną rezydencją komandorii. Fryderyk Wielki musiał nocować w zwykłym mieszczańskim domu! Po latach, fałszując w stylu pruskim historię, umieszczono, pewnie dopiero za Haselbacha, na szczycie dachu zamku pruski żelazny krzyż z datą w prześwicie 1741 r., choć w pruskie ręce dostał się on dopiero po sekularyzacji Zakonu NMP w 1819 r. Mimo iż Ślask był od 1741 r. pod panowaniem pruskim, miał jednak silne chrześcijansko-habsburskie enklawy. Do Krzyżaków należała ujeżdżalnia, w której więziono pewnie szeregowców, poddanych Habsburgów, bo do Legionu Irlandzkiego po 1809 r. wcielano również Polaków z zaboru austriackiego, którzy ochotniczo zgłaszali się do armii Napoleona.


Kościół i klasztor św. Franciszka w Namysłowie (grafika K. Drapiewskiego)

 

Kliknij
Kliknij aby powiększyć

Kościół i klasztor św. Franciszka w Namysłowie (grafika K. Drapiewskiego)

W czasie powstania listopadowego ten namysłowski zamek pokrzyżacki kupił zresztą syn francuskiego generała-emigranta, Hugon von Garnier z Biestrzykowic i był jego właścicielem aż do 1895 r. Warzył tu i w Biestrzykowicach piwo przed Haselbachem, a przy okazji odnowił piękną kaplicę zamkową, którą ufundował budowniczy późnośredniowiecznej twierdzy Namysłów, cesarz Karol IV Luksemburski.
Budynki klasztorne nie były zbyt obszerne, stąd można wnosić, że oficerowie i ranni z dywizji gen. Puthoda przebywali w klasztorze, a szeregowcy - jeńcy pruscy w kościele, natomiast w ujeżdżalni habsbursko-krzyżackiej przebywali jeńcy austriaccy.

ZIEMIA NISZCZONYCH KRYPT, MOGIŁ I CMENTARZY


Być może ośrodek internowania w Namysłowie był tylko etapem przejściowym, bo np. po Bitwie Narodów pod Lipskiem(17-19 października) przez Namysłów przechodziły liczne i nieregularne transporty więźniów - okresami przebywało tu 2000 jeńców. Od listopada do stycznia 1813 r. epidemia tyfusu uśmierciła w Namysłowie ok. 1800 żołnierzy napoleońskich. Po Lipsku na wschód Imperium Rosyjskiego byli również pędzeni żołnierze VIII Korpusu ks. Józefa Poniatowskiego. 1360 jeńców Wielkiej Armii chorych na tyfus pochowano na Wzgórzu Piaskowym (jego centrum to dzisiejsza kaplica św. Trójcy), a resztę na Łące Rzeźniczej. Po latach wzniesienie z mogiłami, po których dziś ani śladu, nazwano Francuską Górą.

Czy wśród pochowanych obok kaplicy św. Trójcy byli żołnierze gen. Puthoda?


Kaplica św. Trójcy

Raczej nie, ale Irlandczycy i Ślązacy mogli umierać w klasztornym lazarecie - należy sądzić, że ich ciała być może spoczywają w krypcie kościoła św. Franciszka. Do 1810 r. był on kato-lickim kościołem polskim - msze po polsku odprawiali franciszkanie z Nysy. Może jednak część żołnierzy 17 Dywizji jednak spoczywa na Piaskowy Wzgórzu? Te domniemane związki tej przestrzeni z Irlandczykami pośrednio potwierdza nigdzie niespotykany w Namysłowie celtycki krzyż portalu drzwi wejściowych Konwentu oo. Bonifratrów. Krueppelheim oo. Bonifratrów na Górze Francuskiej oddano do użytku w 1913 r.- ale wybudowano jednak w latach 1911-12. Zakład uruchomiono w setną rocznicę masowego pochówku w Namysłowie oraz Bitwy Narodów pod Lipskiem. Ośrodek dla młodzieży kalekiej na czas wojen przekształcał się zawsze w szpital wojskowy. Zresztą św. Jan Boży - patron Zakonu oo. Bonifratrów - wywodził się z Portugalii, ale działał w hiszpańskiej Grenadzie. Za Pirenejami walczyły pozostałe pułki Legionu Irlandzkiego, a przy boku potomków św. Patryka w tych formacjach w Hiszpanii stawali Ślązacy - jak podają napoleoniści stanowili oni niekiedy ok. 80 % składu osobowego zdziesiątkowanych stratami batalionów Legionu Irlandzkiego, po 1811 r. Cudzoziemskiego. To musiały być po latach znane namysłowskim i śląskim Bonifratrom napoleońskie historie, bo przecież okaleczeni i chromi w dobie napoleońskiej Polacy wracali z Hiszpanii na Górny i Cieszyński Śląsk oraz do Małopolski właśnie starym pielgrzymkowym szlakiem przez Namysłów. Przypuszczalnie część z nich przywdziewała, tak jak ks. Robak, mnisi habit.
Wojenną tradycję 3 Pułku Cudzoziemskiego kontynuowali później Polacy, którzy wstępowali do Francuskiej Legii Cudzoziemskiej. Do nich z pewnością należał Antoni Wojtasik z Krasowic k. Namysłowa, syn Marii z domu Brylak oraz Antoniego, który w 1942 r., w wieku 34 lat, zmarł w nieznanych okolicznościach we Francji, a o jego służbie w Legii Cudzoziemskiej informował jeszcze do niedawna wyryty gwoździem na odwrocie tabliczki nagrobnej matki napis. Mogiłę i tabliczkę nagrobną podczas ostatniego porządkowania starego cmentarza w Krasowicach bezmyślnie usunięto. A przecież zmarła w 1917 r. Zacna Matka Dziewięciorga Dzieci(!) wychowała, sądząc po zapisanych pozostałych losach rodziny, wiernych Polsce Patriotów.
Prawdopodobnie polską i śląską tradycję miłosierdzia i patriotyczną służbę pokrzywdzonym przez wojnę ofiarom kultywowali Bonifratrzy, którzy wrócili do miasta nad Widawą w 1947 r. z Krakowa. Prowadzili sierociniec, szpital oraz szkołę dla okaleczonej psychicznie przez II wojnę światową młodzieży. Śląscy i krakowscy Dobrzy Bracia zostali po głośnym procesie stalinowskim brutalnie wyrzuceni z namysłowskiego konwentu na Górze Francuskiej w 1950 r. Co ciekawe, na ławie oskarżonych z Bonifratrami zasiadł wtedy żołnierz Armii Andersa, Ignacy Michałowski, który był woźnym Zakładu.
Czy na Francuskiej Górze oraz Łące Rzeźniczej mogą być pochowani Polacy? Napoleoniści twierdzą, że jest to możliwe. Bo pod Lipskiem do niewoli dostali się Polacy - żołnierze VIII Korpusu, którymi dowodził ks. Józef Poniatowski.
Ponadto już w 1812 r. Bawarczycy i Wirtemberczycy, uciekając spod Moskwy, przywlekli do miasta febrę. Zmarło wtedy wielu mieszczan, a skoro umierali cywile, to śmierć zbierała swoje żniwo wśród wojskowych. Pewnie grzebano ich również - na naszym Piaskowym Wzgórzu. Już w 1811 r. ilość umierających żołnierzy napoleońskich i mieszczan musiała być tak znaczna, że na wszystkich kościelnych i miejskich cmentarzach zabrakło miejsc na pochówki. Epidemie czasów napoleońskich sprawiły przecież, że wówczas rajcy zmuszeni byli do urządzenia nowego bardzo dużego cmentarza (ok. 4 ha) na dalekich obrzeżach miasta. Nowy cmentarz przy Drodze Brzeskiej (dzisiaj Jana Pawła II) dla ewangelików i katolików znajdował się w szczerym polu, ponad kilometr od miasta, dlatego też początkowo nikt nie chciał grzebać tam swoich bliskich.

Może więc Góra Francuska, wcześniej Wzgórze Piaskowe, powinna się raczej nazywać Mogiłą Narodów?

Dzisiaj już wiemy, że umierali w szpitalu wojskowym na Górze Francuskiej i byli tu grze-bani, a potem ekshumowani po II wojnie światowej żołnierze rosyjscy. Nie brakowało tu również grobów sierot wojennych, których zabijała ciągłymi atakami nabyta w czasie wojny epilepsja.
Zebrane powyżej okruchy historycznych faktów i próba ich rekonstrukcji tłumaczą po-średnio olbrzymią ilość szkieletów znajdujących się w kryptach wszystkich namysłowskich kościołów. Ponoć największe Kostne Prowizorium znajduje się w Kościele pw. św. Franciszka i św. Piotra z Alkantary. Potwierdzają to na razie ustne relacje remontujących klasztor i kościół robotników. Z pewnością tajemnicę krypt i pochówków częściowo wyjaśni ekspertyza archeologiczna ratunkowych badań archeologicznych dra Czesława Lasoty z Instytutu Architektury i Sztuki Politechniki Wrocławskiej. Nie jest ona znana Namysłowie, a powinna ułatwić weryfikację stawianych powyżej, może i niekiedy zbyt odważnych, hipotez inerpretacyjnych. Dewastowany od 1810 r klasztor i kościół pw. św. Franciszka powoli odzyskuje swój stary blask. Prace remontowe wobec rozmiaru zniszczeń trwają tu ponad 20 lat. Może nigdy nie uda się zebrać potężnych kwot pieniędzy, jakie pochłaniają tego typu badania archeologiczno-antropologiczne kościelnych i klasztornych krypt. A musza one kryć wiele zagadek, jak choćby tę, że namysłowscy Franciszkanie byli połączeni podziemnym przejściem z klasztorem klarysek lub domem tercjarzy.

***

Piszący te słowa nie jest zawodowym historykiem. Kiedy wskutek zawirowań wojennych, szabrownictwa, ignorancji, zaniechania, a niekiedy degradacji moralnej hien cmentarnych, pustoszone i degradowane są historyczne pamiątki i źródła, regionaliście pozostaje rekonstrukcja ocalałych szczątków lokalnej legendy. Jej wskrzeszenie jest intencją niniejszego artykułu. Reszta niech nie będzie milczeniem, ale obowiązkiem zawodowych historyków i każdej lokalnej instytucji, która deklaruje rozwój, służbę i miłość zawsze śląskiej, a po 1945 r. polskiej ziemi namysłowskiej.

W popularyzatorskiej wersji artykułu wykorzystałem:

M. Olczak, "Kampania 1813. Śląsk i Łużyce", W-wa 2004;
B. Cimała, "750 lat Namysłowa" [w:] "Kalendarz Opolski 1999";
posty forum dyskusyjnego napoleon.org.pl autorstwa "Duroca", "Equesa", "Gipsy"
J. Lochet,"The Irish Legion",
J. Minkiewicz, "Ułani nadwiślańscy na Śląsku", "Przegląd Historyczny", nr 2 /1958
W. Szewczyk, "Skarb Donnersmarcków", Wyd. "Śląsk", Katowice 1979;
T. Kowalski, "Dzieje kościoła i parafii pw. św.Franciszka z Asyżu i św. Piotra z Alkantary w Namysłowie", Wyd. "Namislavia", N-ów 2003
"Kronika miasta Namysłowa od jego założenia do czasów najnowszych - opracowana przez W. Liebicha według kroniki znajdującej się w archiwum miejskim", Namysłów 1862", tłum. i oprac. T. Harjasz, N-ów 1989;
B. Engelman, "Prusy - kraj nieograniczonych możliwości", Poznań 1984;
T. Nowak, "Tajemnica Piaskowego Wzgórza", Gazeta Ziemi Namysłowskiej, nr 3/1997;
T. Nowak, "Wzgórze dobrych braci",
Internetowy odpis namysłowskiej "Kroniki Kosznego",
"Kawaleria polska w Legionach" (brak autora),
Z. Markowski, "Machina ogniowa w kopalni ",
"Tarnowskie legendy (Legenda napoleońska)", oprac. Z. Markowski,
"Historia Huty[Małapanew w Ozimku"], (brak autora),
Z. Jedynak, "Wspomnienie. Tajemnica Trójkąta Trzech Cesarzy"



Tekst: Tadeusz Nowak