Radziwiłł Dominik
Urodził się 4 sierpnia 1786 r. w Białej Radziwiłłowskiej dzisiaj (Biała Podlaska) jako syn Hieronima Radziwiłła młodszego brata Karola "Panie kochanku" i Zofii z książąt Thurn-Taxis. Był trzecim synem swoich rodziców dwaj poprzedni zmarli zaraz po urodzeniu. Niestety już w miesiąc po urodzeniu Dominika umiera jego ojciec. Opiekę nad chłopcem przejął jego stryj Karol i już po roku uczynił swojego podopiecznego swoim głównym spadkobiercą. Na nieszczęście w 1790 r. umiera Karol Radziwiłł. Rok później nauczycielem i wychowawcą małoletniego ordynata został Franciszek Karpiński polecony przez króla Stanisława Augusta. Niestety już w lipcu 1792 r. Karpiński w wyniku nieporozumień z Zofią, matką Dominika, złożył rezygnację. W liście pożegnalnym do Zofii takie daje świadectwo swojemu wychowankowi: "Kocham małego księcia, gdyż jest piękny, dobry i rokuje wielkie nadzieje, ale na miłość boską, nie niszczmy tego owocu zanim dojrzeje". Niestety dalsze lata, do śmierci matki w 1800, to korowód zmieniających się nauczycieli, wychowawców i towarzyszy swojej matki. Ponieważ w chwili śmierci matki chłopak miał dopiero 14 lat nie mógł więc jeszcze sam stanowić o swoim losie. Z tego powodu "opiekę" nad majątkiem nieletniego ordynata nadal sprawował Michał Hieronim Radziwiłł, natomiast dalsza edukacja i wychowanie księcia powierzone zostało Adamowi Kazimierzowi Czartoryskiemu. Przybył Dominik do Puław w lipcu 1801 r. i spędził tam około trzy lata pośród podobnych do niego kilkunastu wychowanków Czartoryskich. Towarzystwo to wiodło beztroski i wielkopański żywot. Leon Dembowski kolega Dominika w owych latach tak o nim napisał: "Jedną z przyczyn głównych tego zbytku był książę Dominik Radziwiłł, któremu opieka rocznie 200 000 złotych polskich na jego fantazje płaciła i który nie wiedząc co z pieniędzmi tymi robić, siał je na los szczęścia garściami". Wszyscy jego koledzy wspominają go jako młodzieńca szczerego, uczynnego lubiącego żarty i figle. Jego najbliższym towarzyszem był Konstanty Czartoryski młodszy syn gospodarzy. Po osiągnięciu pełnoletności w 1804 r. za radą księcia Czartoryskiego udał się Dominik na Petersburski dwór przedstawić się Aleksandrowi, bądź co bądź, jako jeden z najbogatszych poddanych cara. Car przyjął go podobno bardzo życzliwie, mianował szambelanem dworu i udzielił poparcia w wyjaśnieniu wszelkich spraw majątkowych.
W lipcu 1805 młody ordynat przybył do Nieświeża. Wraz z jego przybyciem w dziejach Nieświeża nastaje prawdziwie złoty okres. Po piętnastu latach marazmu (od śmierci Karola "Panie Kochanku") do Nieświeża wraca życie. Powstał teatr, orkiestra dworska, przebudowywane i rozbudowywane zostało miasto. Zmiany te były na tyle znaczące i zauważalne, że Nieśwież zaczęto zwać wówczas "małą Warszawą". Ale najwięcej uwagi poświęcił budowie luksusowych stajni i hodowli koni. Jak plotka niosła potrafił wydać na to swoje hobby 2 miliony zł. rocznie. W najbliższym otoczeniu księcia znajdują się Antoni Sołłohub, Tadeusz Henderson, Stanisław Czapski, Jan Narbutt i chyba najciekawsza wśród nich postać Jean Lapierre, murzyn, podobno poprzednio służący Tadeusz Kościuszki podczas petersburskiej niewoli naczelnika.
W lutym 1807 roku Dominik ożenił się z Izabelą Mniszchówną. Dlaczego się z nią ożenił tego się chyba nigdy nie dowiemy, a Leon Dembowski podaje nawet niesamowite wyjaśnienie tego małżeństwa. W każdym razie zamiast z żoną żył z Teofilą Starzeńską z domu Morawską (wnuczką Teofili Radziwiłłowej) odsyłając żonę do Puław po 14 dniach małżeństwa. Jeszcze w 1807 roku Dominik wraz z Treofilą i najbliższym otoczeniem przenieśli się do Warszawy i zamieszkali w pałacu na Krakowskim Przedmieściu (obecna siedziba prezydenta RP). Pałac ten na polecenie Dominika już od 1806 r. był remontowany i stopniowo przywracano mu dawny blask. Towarzystwo żyło sobie w tym pałacu wesoło a Leon Dembowski tak opisuje ówczesne zabawy: "po salonach z pistoletów strzelali i konno się po nich uwijali. Pani Starzeńska w zabawach tych zawsze dotrzymywała im placu". O samej Teofili, kolega Dominika z owego okresu, Franciszek Gajewski tak napisał: "Strzelała celnie z pistoletu, chodziła na polowania, [...] jeździła konno jak mało który mężczyzna, powoziła sama czterema końmi, paliła fajkę, grała namiętnie w karty". Jakbyśmy Kmiciową kompanię widzieli. Oboje wszczęli swe sprawy rozwodowe i w oczekiwaniu na wynik wyjechali do Wiednia a potem do Grazu gdzie 29 lutego 1808 r. Teofila urodziła syna, któremu nadano imię Aleksander. Fakt, że urodził się przed formalnym ślubem Dominika i Teofili zamknął mu w przyszłości drogę do odziedziczenia ordynacji. Małego Aleksandra rodzice pozostawili w Wiedniu (nie wiadomo dzisiaj pod czyją opieką) i wrócili do kraju. Dzięki pieniądzom Dominika znacznie przyspieszono sprawy rozwodowe tak, że 15 marca 1809 w nieświeskim kościele Bernardynek odbył się ślub ordynata na Nieświeżu i Ołyce z Teofilą z Morawskich. Ponieważ pasją obydwojga były konie, stajnie nieświeskie zostały rozbudowane z niebywałym rozmachem. Było tam ponoć miejsce na 300 koni, wnętrze wyłożone marmurem i gobelinami a na ścianach wisiały zwierciadła. Już prawdopodobnie pod koniec października 1809 małżonkowie udali się w podróż po Europie. Odwiedzili Berlin gdzie gościli u Antoniego Radziwiłła. Następnie przebywali w Paryżu, gdzie Teofila urodziła drugie dziecko, Stefanię. Uczestniczyli w życiu towarzyskim Paryża, wracając przez Wiedeń i w maju 1810 przybyli do Nieświeża. Niedługo po powrocie, wstępując do armii Księstwa Warszawskiego, Dominik zdecydował się na krok, który przesądził o jego przyszłym życiu. Trudno dziś powiedzieć co do tego skłoniło Dominika Radziwiłła. Młody ordynat nie mając legalnego męskiego potomka wystawiał swe życie na hazard, dodatkowo pozostawiając cały niemal swój majątek za rosyjskim kordonem. Szymon Askenazy w biografii Księcia Józefa Poniatowskiego tak pisze o tym fakcie: "Ciemna, misterna głęboka intryga prywatna pod pozorem obywatelskiej gorliwości popchnęła młodego, niedoświadczonego ks. Dominika Radziwiłła do przedwczesnego patriotycznego przeciw Rosji porywu". O udział w intrydze podejrzewani są najbliżsi przyjaciele księcia Tomasz Henderson, Antoni Sołłohub oraz ten zagadkowy Jean Lapierre. Pytanie podstawowe to czy działali pod wpływem czyjejś namowy czy też zrobili to z własnej inicjatywy mając na widoku jakieś interesy pod nieobecność księcia. Faktem jest, że po wyjeździe księcia jego plenipotent Ludwik Kamiński sprzedał rozległe dobra po bardzo niskich cenach. Szczególnie znamienna była sprzedaż, wartych wiele milionów, dóbr birżańskich Tyszkiewiczom za kwotę 500 tysięcy.

Dominik wysłał list do ks. Józefa Poniatowskiego prosząc go o przyjęcie do armii Księstwa. Pomimo niewątpliwych korzyści finansowych Poniatowski odradzał Dominikowi ten krok. Nieoceniony Askenazy tak o tym pisze "Jednakowoż bacząc na wynikające stąd oczywiste narażenie, z krzywdą tyleż dla właściciela, co dla kraju, olbrzymiej fortuny Radziwiłłowskiej, mieszczącej wtedy w samym kordonie rosyjskim do 120 tysięcy ludności, stanowczo odmawiał od tego kroku i nadaremnie ostrzegał dwudziestokilkuletniego, szlachetnego, a nieszczęśliwego młodzieńca". Dominik nie zważając na przestrogi, na początku grudnia 1810 r. przyjechał do Warszawy i wstąpił do armii. W marcu 1811 r. podpisał zobowiązanie, w którym przekazywał na cele wojska 180 tysięcy oraz dodatkowo 36 tysięcy na edukację wojskową. Gest ten zdobył mu ogromną popularność i uznanie opinii publicznej, owocując powstaniem wielu anegdot, opowieści i legend.
Jedna z takich anegdot dotyczy rzekomej rozmowy Dominika z Napoleonem. Przytacza ją E. Skrodzki Wielisław w swoich wspomnieniach. Młody książę obiecał dostawić tysiąc koni siwojabłkowej maści. Napoleon uznał to za przechwałkę. Młody magnat dotrzymał jednak słowa i po rozpisaniu rozkazów do swoich dzierżawców dostawił nawet więcej koni niż obiecał. Wszystkie koniki miał zaprezentować Cesarzowi przed oknami jego siedziby (swoją drogą ciekawe gdzie i kiedy mogłoby to mieć miejsce). Napoleon miał wtedy powiedzieć: "Jesteś potężniejszym monarchą ode mnie, bo ja nie mógłbym w tak krótkim czasie dokonać", na co Radziwiłł miał odpowiedzieć "Ten monarcha chce u was NPanie służyć jako pułkownik". Został więc pułkownikiem. Mało to prawdopodobne, ale za to jak sympatyczne. Faktycznie, Poniatowski przed wyjazdem do Paryża z okazji urodzin Króla Rzymu, proponował udział Dominikowi w tej delegacji. Przyspieszyło to prawdopodobnie nominację pułkownikowską naszego bohatera, który 1 kwietnia 1811 r. objął oficjalnie 8 Pułk Ułanów. Trzy dni po nominacji oficjalna delegacja wyruszyła do Paryża. Działalność w armii Księstwa nie mogła ujść uwagi cara. Na majątek Radziwiłła położony w zaborze rosyjskim nałożono sekwestr. Bezpośrednim pretekstem nałożenia sekwestru był fakt, że wspomniany już wyżej Ludwik Kamieński zaciągnął w Petersburgu kredyt i przestał go spłacać. W grudniu 1811 Dominik udał się do Płocka czyli do miejsca stacjonowanie jego pułku. Tam zwołał specjalną radę familijną, która zajęłaby się przejęciem zarządu jego dóbr. Do rady tej powołani zostali Karol Morawski (teść), oraz Adam i Seweryn Rzewuscy. Bignon przebywający wówczas w Warszawie napisał, że "Dominik Radziwił jako największy właściciel dóbr na Litwie robi największą ofiarę". Na wojnę 1812 roku wyruszył jako dowódca swego pułku w ramach brygady Niemojewskiego wraz z 6 pułkiem w straży przedniej Murata. W dniu 28 czerwca przypadł mu zaszczyt wprowadzenia Napoleona do Wilna. Dominik w Wilnie mieszkał w swoim własnym pałacu i gościł u siebie Wincentego Krasińskiego, serdecznego przyjaciela w tym czasie. Chrzest bojowy odbył pod Ostrownem. Wzbudził tam podziw swą brawurą, jazdą konną i szaleńczą wprost odwagą. W swych wspomnieniach Józef Załuski tak o nim napisał "panicz delikatnej postaci, tak jeździł na koniu, przesadzając najszersze rowy i najwyższe płoty i tak się rzucał na nieprzyjaciela wyprzedzając swój 8 Pułk Ułanów, że ściągnął podziwienie samego Napoleona, a nawet Murata [...] o nim, można było powiedzieć, że nie znał przeszkód".
Napoleonowi zapewne zależało również na pozyskaniu najbogatszego Polaka, dlatego też miał on do Cesarza stosunkowo łatwy dostęp i dosyć często podobno z nim rozmawiał ciesząc się sympatią Cesarza również jako dzielny żołnierz. W swym liście do siostry Kozietulski tak pisał o księciu: "Książe Dominik Radziwiłł był w tych dniach w Witebsku. Cesarz nadał krzyże dla jego pułku i mówi się, że będzie on wkrótce generałem". Po bitwie Smoleńskiej, gdzie ponownie dał dowody odwagi, otrzymał Legię Honorową. Pod Możajskiem został lekko ranny. W Moskwie odwiedzając Kreml odnalazł szablę, któregoś z przodków zdobytą przez Moskali i trzymaną tam jako trofeum. Następnie na czele swego pułku walczył pod Woronowem i Tarutino. 28 października w dowód uznania mianowany został przez Cesarza majorem 1 Pułku Szwoleżerów Gwardii. Nad Berezyną według Marcina Smarzewskiego to on wskazał Cesarzowi pod Studzianką dogodne miejsce do zorganizowania przeprawy. Co by nie mówić był u siebie. 28 grudnia wraz z resztkami polskiej armii wrócił do Warszawy. W tym trudnym okresie pomimo, że armię opuścili tacy jak Sanguszko, Kniaziewicz czy kolega z czasów puławskich Konstanty Czartoryski, Dominik zdecydowanie opowiedział się po stronie Napoleona. Pozostał wierny przysiędze. Honor dla tego romantycznego księcia nie był pustym słowem. Prawdopodobnie w Piotrkowie po raz ostatni widział się ze swoją żoną. Wraz z polskim korpusem wycofał się do Saksonii, biorąc udział w bitwie pod Lipskiem. Gdy w odwrocie nastroje wśród Polaków stawały się coraz gorsze i doszło do konfliktu między Napoleonem a dowodzącym resztkami polskiego korpusu Antonim Sułkowskim, Radziwiłł zdecydowanie opowiedział się przy cesarzu. Według Załuskiego jego honorowa postawa zaważyła na decyzji większości Polaków o przekroczeniu Renu. 30 października doszło do bitwy pod Hanau.

Kliknij aby powiększyć
Radziwiłł walczył tak jak zwykle, brawurowo. Na czele jazdy szarżował na bawarskie armaty ale tym razem szczęście go opuściło. "Major Radziwiłł kontuzją z cząstki kuli armatniej odrzucony i zwalony z konia, spośród Bawarów przez kochających go jak brata szwoleżerów wyratowany został" Rana w głowie początkowo nie wydawała się groźna. Książe wraz z wojskiem dotarł do Lauterecken. W miejscowości tej zatrzymał się w gospodzie "Pod Koroną". Stan jego zdrowia gwałtownie się pogorszył, podobno powstał zator a w jego konsekwencji doszło do udaru mózgu. Dzielny książę zmarł 11 listopada 1813 roku. Pochówkiem Dominika zajął się Wincenty Krasiński, co więcej - dołożył wielu starań aby pamięć po księciu Dominiku była żywa jeszcze przez wiele lat. Z korespondencji między Krasińskim i Załuskim wynika, że ciało księcia zostało sprowadzone i złożone w kościele Kapucynów w Warszawie, serce w marmurowej trumience w Krasnem.
Franciszek Salezy Gawroński napisał o nim: "Był to jeden z najbogatszych panów polskich, odważny, przystępny, miły w obcowaniu, nieodżałowanej straty, młody jeszcze człowiek..."
BIBLIOGRAFIA
Askenazy S., Książę Józef Poniatowski, Warszawa 1978.
Bielecki R., Berezyna, Warszawa 1990.
Falkowski J., Obrazy z życia kilku ostatnich pokoleń w Polsce, Warszawa 1980 (reprint wyd.Poznań 1877).
Jastrzębska M., Historia pięknej kobiety, Poznań 2000.
Koźmian K., Pamiętniki Wrocław, Warszawa, Kraków Gdańsk 1972.
Kukiel M., Wojna 1812 r, Poznań 1999 (reprint wyd. 1937).
Kukiel M., Dzieje oręża polskiego 1795-1815, Poznań 1996 (reprint wyd. 1912).
Praca Zbiorowa, Radziwiłłowie herbu Trąby, Warszawa 1996.
Opracował: WPK
Zdjęcie: Jan W. Kowalik