Nasza księgarnia

Jerzmanowski Jan Paweł

Posted in Polacy Cesarza

Jerzmanowski był postacią wprost legendarną, jednym z najwybitniejszych oficerów polskich epoki napoleońskiej. Nie sposób nie zgodzić się z Łysiakiem: "[...] był Jerzmanowski najznakomitszym szwoleżerem polskim doby napoleońskiej - winno się pisać: Jerzmanowski i inni, zamiast (jak się to czyni na skutek niczym nie usprawiedliwionego mitu): [...] zyskał sobie kolosalny mir w armii swymi brawurowymi wyczynami [...] Ale choćby dokonał sto razy więcej - nie przelicytuje Kozietulskiego. Mity są tym bardziej nieśmiertelne im mniej sensowne" ("Empirowy pasjans"), "Gdyby mi kazano wśród wszystkich polskich szwoleżerów tamtej doby wskazać najgodniejszego - bez najmniejszego wahania wybrałbym nie Kozietulskiego, Niegolewskiego czy innych somosierczyków, lecz właśnie Jerzmanowskiego!" ("Operacja Broń listopadowa", "WTK", XI - XII 1979 ). Straszliwa jest potęga mitu. Jan Hipolit Kozietulski doczekał się 500-stronowej biografii pióra Mariana Brandysa ("Kozietulski i inni") oraz trwałego miejsca w dziejach polskiego oręża. O Davoucie polskiej armii - Pawle Jerzmanowskim wiemy niewiele, wątpliwości budzi nawet data jego urodzin!
Jan Paweł Jerzmanowski, zwany częściej Pawłem, najprawdopodobniej urodził się 25 czerwca 1779 roku w wielkopolskim Mniewie niedaleko Koła. Pochodził z ubogiej szlachty, był synem Franciszka hrabiego Dołęgi, posła łęczyckiego i Franciszki Dobrskiej. Kiedy dwadzieścia osiem lat później, "z uprzejmości, powziętej przez Napoleona dla kilku rodów magnackich" (Wacław Gąsiorowski, "Szwoleżerowie gwardii"), utworzono pułk szwoleżerów gwardii zabrakło miejsc oficerskich dla starych żołnierzy, legionistów. Pułkiem dowodził dwudziestoczteroletni Krasiński, szwadronami młodzi Kozietulski i Łubieński, doświadczony Jerzmanowski musiał zadowolić się kapitaństwem. Magnaci byli wyraźnie niechętni panu Pawłowi. Gąsiorowski: "[...] w pułku na oficerskich mundurach krzyżów było co niemiara, kawalerów orderowych co dnia przybywało, podawano rozmaitych, o Jerzmanowskim zapomniano [...] Żarła Jerzmanowskiego ambicja, szarpała gorycz na oczywistą niechęć, lecz się krył z nimi, ani słowem nie wspomniał nigdy o sobie [...] nominacja szefowska [1811- P.B.] i to jednakowa z Sewerynem Fredrą [ur. 1785 - P.B.], co od porucznika służbę zaczął w pułku równocześnie z Jerzmanowskim - ba, i nominacja w miesiąc po Dezyderym Chłapowskim [ur. 1788 - P.B]. Każdy inny na miejscu pana Pawła skrzywiłby się bardzo na takie zrównoważenie zasług, lub przy okazji bąknął coś o tym. Jerzmanowski ani ust nie otworzył, jeno z większym niż poprzednio impetem szwadronem rządził. Lecz nie tu był kres tych niechęci [...] Jerzmanowskiemu oddano jego szwadron [Ignacego Stokowskiego - P.B]. A był to szwadron trzeci! Szwadron, który choć somosierską nosił sławę, za najgorszy poczytywany był przez wytworny sztab".
Wojsko Polskie na żołdzie rewolucyjnej Republiki Francuskiej było namiastką państwowości. Dekretem z 8 września 1799 roku utworzono Legię Naddunajską, formację tworzoną z Polaków, jeńców zaborczej armii austriackiej. Projektodawcą i organizatorem Legii był generał Karol Kniaziewicz. W 1799 roku dwudziestoletni Jerzmanowski przekradł się do polskiego oddziału. 23 września następnego roku został podporucznikiem. Odbył kampanię 1800-01, bił się w Armii Renu generała Moreau pod Hohenlinden. 21 stycznia 1801 roku otrzymał nominację na porucznika. Na mocy traktatu pokojowego w Luneville (2 lutego 1801 roku) Francja i Austria zobowiązały się nie popierać obcych formacji. Legia przeszła na służbę nowoutworzonego królestwa Etrurii. Wielu oficerów podało się do dymisji, m.in. Kniaziewicz, Cyprian Godebski, Stanisław Fiszer oraz Jerzmanowski (25 sierpnia ).
Pokój na kontynencie europejskim nie trwał jednak długo, w 1805 roku cesarz rozpoczął kampanię przeciwko Austrii. Ruszył w stronę Polski. Na nowo rozpoczynają karierę u boku "małego kaprala" starzy legioniści, otrzymują zaszczytne służby w sztabach korpusów Wielkiej Armii, w sztabie głównym, w sztabach dywizji konnej. Wracają m.in. Konstanty Przebendowski, Hipolit Falkowski oraz Jerzmanowski (10 maja), z Włoch wraca Józef Zajączek. 14 listopada polski porucznik zostaje adiutantem dowódcy kawalerii gwardii WA, generała Michela Ordenera. Uczestniczy w słynnej "bitwie trzech cesarzy" pod Austerlitz, gdzie Napoleon bije zaborców państwa polskiego - cesarza Austrii i cara Rosji. Kampanię 1806 roku Jerzmanowski kontynuuje w armii francuskiej, walczącej tym razem przeciwko trzeciemu zaborcy - Prusom. Po opuszczeniu, z powodu ran, WA przez gen. Ordenera Paweł Jerzmanowski został adiutantem wielkiego marszałka dworu cesarskiego, Gerauda Duroca (22 września 1806 roku). Funkcję tę sprawował aż do opuszczenia armii francuskiej w kwietniu 1807 roku.
Dekretem z 9 kwietnia 1807 roku Napoleon stworzył "magnacki" pułk polskich szwoleżerów gwardii. W tej najsłynniejszej polskiej jednostce epoki, z nakreślonych wyżej przyczyn, Jerzmanowski musiał zadowolić się kapitaństwem (nominacja z 7 kwietnia). Jako szwoleżer walczył Jerzmanowski za "wolność naszą i waszą" aż do Waterloo. Odpoczynku miał tyle co w lazarecie wiedeńskim na zabliźnienie rany (najkrwawsza bitwa polskich szwoleżerów - Wagram 1809). Przełożeni oszczędzali panu Pawłowi awansów, nominację szefowską otrzymał dopiero w dwunastym roku służby, 11 lutego 1811 roku. Natomiast jego ułańska brawura była wielokrotnie nagradzana i dekorowana:

Kawaler Legii Honorowej - 10 marca 1809
Złoty krzyż Virtuti Militari - 1810
Kawaler Cesarstwa - 15 marca 1810
Donacje: 1000 F rocznie na kanałach du Midi - 15 marca 1810
Oficer Legii Honorowej - 14 kwietnia 1813
Baron Cesarstwa - 16 sierpnia 1813
Kawaler Orderu Połączenia (l'Ordre de la Reunion) - 28 listopada 1813
Komandor Legii Honorowej - 28 listopada 1831, potwierdzenie dekoracji z 11 kwietnia 1815

Powiadano, że "tam gdzie jest Davout, kurczęta i dziewczęta mogą bez obawy spacerować między koszarami". Te same słowa można by przypisać Jerzmanowskiemu. "Z Jerzmanowskim nie było żartów, nie było dobrych ani złych humorów, nie było niespodziewanych pobłażliwości, konfidencji pokojowych i nie było także raptownych surowości, gwałtownych wybuchów. Wiedział o tym szwadron trzeci szwoleżerów - ba, cały pułk wiedział. Przy jenerale Krasińskim uszło nieraz i to, i drugie, wobec Jerzmanowskiego żołnierz ani się ważył na kulbace garbić, w ładownicy tytoniu zamiast prochu trzymać [...] Jerzmanowski nie znał bowiem dwóch subordynacji, dwóch rozkazów różnej stanowczości, dwóch min żołnierza, dwóch różnych prezencji szwadronu. Komenda u niego nie istniała - zaś drżało w każdym spojrzeniu szefa. Lada uchybienie Jerzmanowski karcił i karcił bez względu, czy miało za świadka pusty podwórzec koszar w Chantilly, czy skarłowaciałą a obumarłą oliwkę na zapadłej drożynie hiszpańskiej, czy kapiący od srebra i złota sztab cesarski. Jerzmanowski był służbistą i takim zawziętym, takim nieubłaganym, że i pierwszy grosmajor pułku, Dautancourt, strzec go się musiał [...] wrzał zawsze, nawet wówczas, gdy zdawał się być spokojnym, zimnym. Jerzmanowski nie posiadał skali podnieceń, skali jednego i tego samego rodzaju uczuć. W gęstych, krzaczastych brwiach szefa, w kędzierzawej a zwichrzonej czuprynie, w płomienistych błyskach ciemnopiwnych oczu, sumiastych wąsach i roztrzepanych bokobrodach, w ostrych, równych a białych oślepiająco zębach drzemały zawsze ostateczności, a wśród nich żadnego półtonu między pogodą oblicza i jego chmurami, między uśmiechem a skurczem wściekłości, między niewiarą i nadzieją, przyjaźnią i nienawiścią, zemstą i przeznaczeniem. Jerzmanowskiego w pułku kochali jedni, znosili drudzy, szanowali trzeci, nie lubili inni - lecz bali się go wszyscy. I rzecz dziwna, że ta rozmaitość usposobień dla szefa trzeciego szwadronu miała swój podział, swoje zszeregowanie rang, bo oto kochali Jerzmanowski ci właśnie, którym najbardziej dawał się we znaki - żołnierze, brygadierzy i wachmistrze [...] sam imćpan jenerał Wincenty Krasiński, gdy go skarga na Jerzmanowskiego doszła, jeno usta zagryzał, rozumiejąc, że tu może nie potrafić, a pasję zapalczywego szefa na siebie ściągnąć - ha, i licho wie, komu się narazić! Bo jak tu było z Jerzmanowskim do walki stawać, jak się z takim zatraceńcem mierzyć ? [...] Właściwie imćpan Paweł strzegł się uchybień, przykładem świecił innym, a nie dał się nikomu w dokładności a sprawności uprzedzić[...]" (Gąsiorowski). Dzięki tej legiońskiej służbistości polski Davout dał sobie radę z trzecim szwadronem pułku szwoleżerów gwardii. Doprowadził go do takiego stanu, że cesarz (przy wstawiennictwie Duroca) przeznaczył go do służby ordynansowej i wywiadowczej w przededniu kampanii rosyjskiej.
Profesor Zajewski napisał: "Można dyskutować z autorem, czy szczątki Wielkiej Armii uratował marszałek Ney, czy też Polacy" ("W kręgu Napoleona..."). Polacy przy wielkim udziale pana Pawła. "Jerzmanowski z szwoleżerami przywrócił honor polskiej lancy" napisał Marian Kukiel w "Dziejach oręża...". Koło Kowna rozprzęgła się nawet bohaterska ariergarda Neya (grudzień 1812 roku). Z 1 pułku szwoleżerów utworzono nową ariergardę. W Gąbinie do tej służby wybrał szef szwadronu Jerzmanowski 118 szwoleżerów najsilniejszych (ok. 400 było zdolnych do walki), o najlepiej zachowanych koniach. Oddział ten pozostał w tylnej straży całej WA na kierunku od Elbląga do Berlina, podczas 3-miesięcznego odwrotu. Bohaterską służbę polskiego Davouta najlepiej oddają pióra Kukiela, Załuskiego i Łysiaka - "Jerzmanowski, wiedząc jako weteran, iż żaden żołnierz, zwłaszcza kawalerzysta, nie może pełnić służby, jeśli dowódcy nie dają mu możliwości utrzymania sił fizycznych, przypisywał klęski WA niedbalstwu starszyzny o los podkomendnych, oszczędzał ów drogocenny szczątek, powierzony jego komendzie. Pośród chmar kozactwa każdą noc obozował w jakiejś wsi porządnej, starając się o strawę dla wierzchowców, oraz posiłek i wypoczynek dla podkomendnych. Zatarasowywano przystępy do wsi, zaopatrując je w straże z karabinkami ; po takim noclegu z rana, sformowawszy oddział swój na koniu, wypadał Jerzmanowski ze wsi natarczywie na straż nieprzyjacielską, a przebiwszy się przez nią, cofał się za piechotę ariergardy, uwijając się na jej bokach i harcując z konnicą wroga". Kapitan Józef Załuski w swoich wspomnieniach opowiada: "Gorliwość Jerzmanowskiego do tego dochodziła stopnia, że jeżeli się zdarzyło, iż w tych codziennych utarczkach tylnej straży, szwoleżer jaki przedmiot mundurowy utracił, np. że mu czapka spadła, formowano szwadron i robiono szarżę dla odzyskania straconego przedmiotu, żeby się nieprzyjaciel tym jakoby trofeem poszczycić nie mógł. Ten sposób jędrnej rejterady taki miał skutek, że kozacy przestali dokuczać mężnym, od których zawsze bywali gromieni [...]". Wyczyny te obrazowo opisuje Łysiak: "To, co jego oddział podczas apokaliptycznego odwrotu Wielkiej Armii spod Moskwy w roku 1812, przechodziło wszelkie wyobrażenie o męstwie - kozacy wprost panicznie bali się tego diabła" ("Operacja Broń listopadowa"), "W końcu już cała Wielka Armia wiedziała, że na kozaków - samym swym wyglądem, samą nazwą wzbudzających przerażenie - jedynym biczem bożym są Polacy" ("Cesarski poker"). Ta odwaga otworzyła Jerzmanowskiemu drogę do zastępu wybrańców, dzielących chwałę wygnania z "bogiem wojny", cesarzem Napoleonem.
Paweł Jerzmanowski przeszedł z Napoleonem trudną drogę 1812-1815. Bił się za honor Polaków. Podczas kampanii 1813 roku walczył m.in. pod Lűtzen, Budziszynem i Lipskiem, pod Dreznem przeprowadził fenomenalną szarżę zakończoną wzięciem przeszło 1000 niewolników. W kampanii francuskiej pułk szwoleżerów walczył pod Brienne, La Rothiere, Champaubert, Montmirail, Chateu-Thierry, Vauchamps, Montereau, Troyes, Berry-au-Bac, Craonne (rana Jerzmanowskiego), Laon, Reims, La Fere-Champenoise, Arcis-sur-Aube, Vitry, Saint-Dizier, Le Bourget oraz bronił Paryża. W międzyczasie polski Davout awansował na majora (15 kwietnia 1814 roku). Polski pułk wytrwał do ostatka przy boku pokonanego cesarza Francuzów. 4 kwietnia 1814 roku generał Krasiński napisał do Napoleona list, zapewniając go, że pułk, w przeciwieństwie do marszałków pozostanie mu wierny. Ta właśnie nieugięta wierność - wg Roberta Bieleckiego - zadecydowała, że abdykujący Napoleon zabrał ze sobą na Elbę szwadron polskich szwoleżerów pod dowództwem bohatera odwrotu 1812 roku Pawła Jerzmanowskiego. Nie prawdą jest, że Szwadron Elby składał się z samych oficerów w stopniach szeregowców (Łysiak ), w większości wypadków byli to szwoleżerowie, którzy weszli do służby dopiero w 1813 roku (Bielecki, "Szwoleżerowie gwardii"). Szwadron liczył 109 osób (w tym 6 oficerów ), do których dołączono jeszcze lansjerów liniowych kapitana Jana Szulca. Polski major był prawdopodobnie jednym z pierwszych ludzi wtajemniczonych w wielki plan powrotu cesarza. Znajdował się w najbliższym otoczeniu wygnańca, organizował "flotę" mającą przewieźć go do Francji. W słynnym marszu na Paryż dowodził awangardą "armii", 14 kwietnia 1815 roku był już pułkownikiem. Podczas kampanii 1815 roku napoleoński dekret wykluczający cudzoziemców od służby gwardyjskiej czyni wyjątek dla polskiego szwadronu (powiększonego do 225 osób). Oddział, zachowując mundur polski, został przydzielony do czerwonych lansjerów generała Colberta. Szwoleżerowie odbyli ostatnią napoleońską służbę, mimo odezwy W. Księcia Konstantego, każącego Jerzmanowskiemu pod najsroższą karą odprowadzić szwadron do kraju. Szwoleżerowie dzielnie bili się pod Ligny i Waterloo, gdzie ranny zostaje Paweł Jerzmanowski. Następnie Szwadron Elby wycofał się w porządku pod marszałkiem Davoutem za Loarę. 1 października skończyła się dla Polaków epopeja napoleońska, ostatecznie zwolniono ich ze służby francuskiej.
Tylko niewielu szwoleżerów ostatniego aktu napoleońskiej epopei weszło do pułków Królestwa Polskiego. Pułkownika Jerzmanowskiego nie dopuszczono do świty cesarza towarzyszącej mu na Świętej Helenie. Polski Davout ostatecznie wrócił do kraju, 17 lutego 1816 roku dosłużył się w wojsku Królestwa Polskiego stopnia pułkownika. Po trzech latach wziął jednak rozbrat z wojskiem. Osiadł we Francji, w majątku żony, Marii Anny Joseph de Coëtquen-Desormaux (pobrali się 12 sierpnia 1815 roku ), pod Tours (ok. 200 km na południowy wschód od Paryża). W trakcie powstania listopadowego wielki kawalerzysta działał w paryskim Komitecie Polskim. Nadano mu wówczas tytuł "Honorowego Grenadiera Gwardii Narodowej Polskiej" i mianowano komendantem zakładów polskich we Francji. 1 sierpnia 1831 roku pięćdziesięciodwuletni Jerzmanowski doczekał się nominacji generalskiej ("magnat" Krasiński liczył w chwili nominacji dwadzieścia dziewięć wiosen). Weteran wojen napoleońskich organizował nieudany transport broni z Anglii na Litwę (operacja "Broń listopadowa"). Dotarł nawet na Żmudź, ale już po klęsce Giełguda i byłego szwoleżera Chłapowskiego. Ostatnie lata życia generał brygady Paweł Jerzmanowski spędził we francuskiej stolicy. Zmarł w wieku osiemdziesięciu trzech lat, 15 kwietnia 1862 roku. Nie doczekał kolejnego powstania narodowego. Pochowano go dwa dni później na słynnym cmentarzu Montmarte. Płyta nagrobna jednego z najwybitniejszych oficerów polskich doby napoleońskiej przedstawia Jana Pawła Jerzmanowskiego jako: Polaka, generała, barona Cesarstwa, towarzysza niewoli Napoleona.

Kliknij

 

Kliknij

 

Kliknij
Nagrobek Pawła Jerzmanowskiego na cmentarzu Montmartre w Paryżu

 

Opracował: Piotr Bejrowski
Foto: Olivier Chauvelin
Serdecznie dziękujemy za współpracę
p. Alain Chappet z "Guide Napoléon"