Post użytkownika -apaczZ radością konstatuję, że dyskusja nam się rozkręca
To i ja dołożę swój kijek do tego mrowiska
Epizod z zatopieniem się w Wilii szwadronu szwoleżerów wziął się najprawdopodobniej z wyobraźni de Segur'a
, ale to Tołstoj go rozbudował i opatrzył odpowiednim, cytowanym już przeze mnie komentarzem. Tołstoj podaje nawet dokładną liczbę utopionych - 40. Tymczasem z podawanych przez Kozietulskiego i Załuskiego danych wynika, ż utopił się... jeden
.
Ale Wilię przywołałem tylko jako przykład, choć bardzo charakterystyczny.
A co panslawizmu, to już Puszkin pisał (mając na myśli "niepoprawnych" Polaków) o "słowiańskich strumieniach jednoczących się w ruskim morzu". Swoją obecność na ziemiach dawnej Rzeczpospolitej Rosjanie w swej historiografii traktują jako coś naturalnego. A same rozbiory jako bezbolesny i zgodny z prawem akt przyłączenia "ziem miałoruskich, ukraińskich i litewskich". Jedyny problem był w osiadłej na onych terytoriach polskiej szlachcie, która stal sie buntowała (jak czytam Rosjan, to widzę, ze nawet za bardzo nie wiedzą, dlaczego?). Jednocześnie nasi bracia Moskale stale wspominają wielkoduszność Suworowa wobec powstańców, omijając jednak drażliwy temat szturmu i rzezi Pragi. Rosja karząc polskich "miateżników" była swoistym "zbrojnym ramieniem" cywilizacji, oświecenia i porządku
. Polacy są jak dzieci łatwo dające się omamić (czytaj dołączyć do Napoleona) i marzące o niemożliwym (czytaj - granicach z 1772). Aż przypomina się piosenka J. Kaczmarskiego o przedszkolu...
Czy rzeczywiście Polacy nie byli szczególnie wyróżniani w Wielkiej Armii przez Rosjan? Nie wydaje mi się. W dzienniku porucznika pułku Siemionowskiego lejb-gwardii Aleksandra Cziczerina Polacy określani są jako "zaprzedani Francuzom, niehonorowi i buntowniczy" (priedannych Francuzam, biezcziestnych i miateżnych), gdzie indziej pisze: "Polacy, jacykolwiek by nie byli, zawsze bardzo podli (...) oni stoją tak nizko, tak głupio (nieumny), iż cały naród przyroda tak obdzieliła" Pisał to z Wilna zajętego już przez wojska rosyjskie w grudniu 1812 r. Do zaciekłych wrogów Polski należeli w czasach napoleońskich gen. Jermołow i sławny Denis Dawydow. Jak twierdzi Siemen Eksztut w artykule o stosunkach polsko-rosyjskich w epoce napoleońskiej "Raspria" (w czasopiśmie "Rodina" z 1992 r.) na polonofobię Rosjan miał wpływ także fakt obecności wojsk polskich razem z Wielką Armią w Moskwie i analogie czynione do poprzedniej obecności naszych rodaków na Kremlu w czasach "Wielkiej Smuty". Naszych wojaków posądzano o grabieże cerkwi (tak jak miało to niestety miejsce w czasach Żółkiewskiego).
Tymczasem po wejściu armii rosyjskiej na teren Księstwa Warszawskiego, niektórzy rosyjscy oficerowie byli zdziwieni, że nikt ich nie wita jako "wyzwolicieli"
. Jeszcze jedno - podobno feldmarszałek Kutuzow miał powiedzieć w Wilnie korzącym się u jego stóp polskim oficjelom "Wstańcie! Pamiętajcie, że jesteście Rosjanami!"
. Nie przszkodziło to Kutuzowowi przedstawić projekt konfiskaty majątków Polaków zaangażowanych po stronie Napoleona i rozdaniu ich... rosyjskim generałom. Aha! I to jego także był zdaje sie pomysł uczynienia z Warszawy i Wilna miast gubernialnych. Car jednak miał inne zdanie (na szczęście). Tu mała uwaga - nie negując pewnej szlachetności gestu amnestii jaką ogłosił Aleksander, trzeba pamiętać, że w świetle krążących wówczas pogłosek o możliwym polskim powstaniu na tyłach wojsk rosyjskich, działanie to służyło także uspokojeniu nastrojów na zapleczu armii walczącej nadal z Napoleonem w Niemczech, a następnie Francji.
Trochę się rozpisałem o stosunku Rosjan, ale wracając do głównego tematu tego topiku, to nie sądzę, aby akurat spojrzenie braci Moskali (bintowniczy i cokolwiek głupi bracia słowianie) miało większy wpływ na nasze (czarne) widzenie epoki i Napoleona. Może zatem stoją za tym sami Francuzi i.. Anglicy?
pzdr - apacz